Test aparatów podwodnych 2010
3. Olympus mju Tough 8010
Olympus mju Tough 8010 to rówieśnik omówionego w poprzednim rozdziale FinePiksa XP10. Aparat jest następcą testowanego przez nas rok temu modelu Tough 8000, jednak tym razem producent zdecydował się na zastosowanie 14-megapikselowego sensora CCD o rozmiarze 1/2.3 cala. Zmianie uległa także konstrukcja obiektywu, który oferuje teraz 5-krotny zoom optyczny i posiada odpowiednik ogniskowej 28–140 mm. Niestety operacja ta spowodowała pogorszenie światłosiły i spadła ona do f/3.9–5.9.
Bardzo istotną nowością w Tough 8010 jest tryb wideo HD 1280×720 pikseli, który niemal automatycznie wymógł wyposażenie aparatu w złącze HDMI. Producent zrezygnował też z obsługi kart xD na rzecz popularnych kart SD/SDHC.
Nowy mju wydaje się być jeszcze większym „twardzielem” niż jego starszy brat. Obudowa aparatu nieco zwiększyła swoje rozmiary (2–3 mm na każdym wymiarze), a waga wzrosła o 8 g i wynosi 215 g (z akumulatorem i kartą pamięci). Zmiany te nie poszły jednak w parze ze wzrostem parametrów wytrzymałościowych i Tough 8010, podobnie jak Tough 8000, wytrzymuje zanurzenie do 10 m (stosownie do standardu IEC publikacja 529 IPX8) oraz upadek z 2 m (odpowiednik standardu MIL). Mimo to trzeba przyznać, że dane te robią wrażenie, gdyż tylko Panasonic FT2 może poszczycić się podobną odpornością.
Budowa i jakość wykonania
Stylistyka Olympusa Tough 8010 nawiązuje to poprzedników tej serii, a przednia ścianka aparatu niemal do złudzenia przypomina starszego brata. Aparat jest naprawdę duży i ciężki, co w połączeniu z dużą liczbą metalowych elementów i wyeksponowanymi śrubkami sprawia wrażenie solidności. Niestety jest to wrażenie, które dość szybko mija.
Gdy kurier przywiózł zamówiony aparat i pierwszy raz wyjąłem go z kartonu usłyszałem ciche klekotanie. Do wyjazdu pozostał zaledwie jeden dzień, więc nie było czasu na przysłanie kolejnego, a ja oczyma wyobraźni widziałem już odklejony pryzmat w torze optycznym obiektywu. Pierwsze zdjęcia pokazały jednak, że z obiektywem jest raczej wszystko w porządku, więc rozpoczęły się poszukiwania źródła klekotania.
Po chwili udało się zlokalizować przyczynę tych dźwięków i okazało się, że źródła są dwa. Pierwsze z nich to nieszczęsna, metalowa klapka chroniąca obiektyw, na którą narzekaliśmy już w przypadku Tough 8000. Jest ona na tyle luźno wpasowana, że rusza się na boki. Drugim klekoczącym elementem, jest najprawdopodobniej wewnętrzny czujnik wykorzystywany podczas obsługiwania aparatu poprzez stukanie, gdyż Tough 8010 odziedziczył tę funkcjonalność po swoim starszym bracie.
Dalsze oględziny obudowy znów przynoszą mieszane uczucia. Z jednej strony mamy bardzo solidną klapkę kryjącą akumulator, kartę pamięci i złącza, która została wyposażona w dźwignię blokującą i ogromną uszczelkę, mającą zapewnić szczelność na głębokości 10 m, gdzie panuje dwukrotnie większe ciśnienie niż na powierzchni. Z drugiej strony, po bliższym przyjrzeniu się przyciskom, widzimy, iż nie są one najlepiej wpasowane w korpus – ruszają się na boki, a przycisk „OK” niemal zachowuje się jak miniaturowy dżojstik.
Złącza, karta pamięci i akumulator | Blokada na klapce |
|
|
Skoro już wspomnieliśmy o przyciskach, to warto bliżej przyjrzeć się ich ułożeniu. Pierwsze co rzuca się w oczy w nowym mju, to brak koła wyboru trybów znanego z modelu Tough 8000. W jego miejscu pojawił się dedykowany przycisk do nagrywania filmów i duży, dokręcany uchwyt na pasek. Od razu więc ciśnie się na usta pytanie, co było przyczyną takiej decyzji? Przecież nasz zeszłoroczny test wyraźnie pokazał, iż aparat podwodny bez koła nastaw wiele traci na funkcjonalności. Dokładniejsze porównanie ze starszym modelem przynosi nam hipotetyczną odpowiedź na to pytanie. Najprawdopodobniej zaczęło się od wspomnianej klapki chroniącej złącza, kartę i akumulator. Producent postanowił przenieść ją z dołu na boczną ściankę, gdzie wcześniej znajdowała się tylko niewielka klapka chroniąca same złącza. W związku z tym konieczne było znalezienie nowego miejsca dla głośnika i zaczepu paska. W grę wchodziła tylko tylna ścianka, na której najwięcej miejsca zajmowało właśnie koło wyboru trybów. Tak więc któryś z projektantów uznał, że można je wyrzucić, a w jego miejsce zmieści się wspomniany głośnik i na pociechę jeszcze przycisk nagrywania filmów. Jaki miało to wpływ na użytkowanie, przekonacie się w dalszej części rozdziału.
Na tylnej ściance znalazły się także standardowe przyciski do ustawiania ogniskowej, a także wybierak kierunkowy otoczony trzema przyciskami. Ich funkcje także uległy zmianie w stosunku do Tough 8000. I tak, mamy tam przycisk uruchamiający tryb podglądu zdjęć, przycisk MENU, który wbrew pozorom nie otwiera głównego menu ustawień aparatu, a boczne menu ustawień ekspozycji. Listę trzech przycisków zamyka przycisk pomocy oznaczony znakiem zapytania.
Sam wybierak kierunkowy również został przeprojektowany. Na próżno już szukać na nim dwufunkcyjnych przycisków, które oprócz poruszania się po menu, pozwalają na szybką zmianę ustawień kompensacji ekspozycji, samowyzwalacza, trybu makro i lampy błyskowej. Teraz tylko górny i dolny przycisk jest dwufunkcyjny. Pierwszy zmienia informacje wyświetlane na monitorze, a drugi służy do kasowania zdjęć. Cały ciężar zmiany ustawień parametrów ekspozycji wzięło na siebie specjalne menu, które wyświetlane jest z prawej strony ekranu LCD. Jak się ono spisuje dowiecie się za chwilę.
Na koniec omawiania budowy Olympusa Tough 8010 warto wspomnieć jeszcze o górnej ściance, gdzie znalazł się włącznik i spust migawki. Te przyciski również zostały przeprojektowane w stosunku do Tough 8000, gdyż są zauważalnie mniejsze.
Eksploatacja
Niestety konstruktorzy Olympusa Tough 8010 powielili swoje błędy, których nie ustrzegli się podczas projektowania wcześniejszego modelu. W rezultacie kupujący skazany jest na wiecznie brudną od palców i kremów do opalania przednią ściankę wykonaną z materiału przypominającego pleksi. Jej doczyszczenie graniczy z cudem, zwłaszcza na plaży, gdzie zazwyczaj nie stronimy od tłustych kremów z filtrem przeciwsłonecznym. Osoby z niezbyt wyrobionym poczuciem estetyki z pewnością będą w stanie przeboleć tę niedogodność, jednak z innymi wadami już nie będzie sobie tak łatwo poradzić.
Pierwszą z nich jest wspomniana już klapka obiektywu. W zasadzie jest tak samo problematyczna jak w przypadku Tough 8000. Dostające się w jej okolicę drobiny piasku plażowego skutecznie potrafią ją zablokować, co kończy się grzebaniem szpilką lub igłą, aby przywrócić jej funkcjonalność. Sama idea klapki chroniącej obiektyw nie wydaje się najlepsza w przypadku aparatu podwodnego, gdyż po nurkowaniu musimy go suszyć niejako dwa razy. Nieraz idąc robić zdjęcia na powierzchni okazywało się, że pod klapką, na obiektywie wciąż znajdują się krople wody. Tak więc trzeba pamiętać, aby suszyć aparat zarówno włączony (z odchyloną klapką), jak i wyłączony. Chyba że mamy zawsze pod ręką miękką ściereczkę, którą możemy przetrzeć obiektyw.
Jednak nawet posiadanie stosownej ściereczki nie uchroni nas od problemów, gdyż konstruktorzy znów postanowili bardzo głęboko umieścić przednią szybkę obiektywu. W rezultacie osoby o grubszych palcach nie będą w stanie go doczyścić, a i te o drobnych dłoniach będą musiały się sporo napracować.
Na szczęście zbyt wielu zastrzeżeń nie można mieć do trwałości elementów, z których wykonana jest obudowa aparatu. Jedyny problem sprawiły nam przyciski kierunkowe, gdyż dość szybko zaczęła z nich odchodzić farba.
Poza tym Olympus Tough 8010 nie wykazywał większych oznak zniszczenia. Powłoki jakimi został pokryty ekran LCD są trwałe i po tygodniu eksploatacji nie pojawiły się na nich większe zadrapania. Odnotowaliśmy jedynie drobne rysy, które nie są widoczne podczas fotografowania nawet w silnym słońcu, czy pod wodą.
Użytkowanie pod wodą
Podrozdział „Budowa i jakość wykonania” pokazał, że twórcy testowanego mju postanowili wdrożyć nieco inną filozofię obsługi, niż miało to miejsce we wcześniejszym modelu. Zastosowano boczne menu, po którym możemy poruszać się za pomocą przycisków kierunkowych i zatwierdzać swoje ustawienia centralnym guzikiem „OK”. Osoby, które zastanawiają się, czy ta koncepcja w połączeniu z rezygnacją z koła wyboru trybów okazała się słuszna, musimy zmartwić – jest bardzo źle.
Pierwszy problem pojawia się już na początku, gdy chcemy dostosować ustawienia aparatu do własnych preferencji. Nie przypominam sobie wcześniej sytuacji, żebym musiał zaglądać do instrukcji, aby dowiedzieć się jak wejść do menu ustawień. Zgodnie z powszechnie obowiązującymi zwyczajami i z własnym rozsądkiem przyciskałem guzik oznaczony jako „MENU”, co powodowało wyświetlenie jedynie zilustrowanego poniżej menu ustawień parametrów ekspozycji.
Dopiero wybranie w tym menu dolnej pozycji, oznaczonej ikonką „>>” powoduje pojawienie się przy niej napisu „Ustawienia”. Po wciśnięciu „OK” jesteśmy w domu i w końcu możemy zmienić główne ustawienia aparatu. A w menu czeka na nas kilka niemiłych niespodzianek. Na przykład pozycja [USTAW WŁ.], którą możemy ustawić na [WŁ.] lub [WYŁ.] to odpowiednik angielskiego [PW ON SETUP] dającego możliwość wyłączenia wyświetlania ekranu początkowego z logotypem producenta. Inną ciekawą rzeczą jest pozycja [JAKOŚĆ OBRAZU] w ustawieniach opcji trybu wideo. Możemy tutaj wybrać [MAŁA] lub [NORMALNA]. Znów konieczne było skorzystanie z instrukcji, aby dowiedzieć się, że odpowiada to angielskim ustawieniom [IMAGE QUALITY] [FINE/NORMAL], a polskiemu tłumaczowi zapewne chodziło o mały stopień kompresji. Jakby tego było mało, polska instrukcja, jest tylko po części polska, bo wszystkie pozycje menu są w niej podane w wersji anglojęzycznej. Tak więc, znalezienie informacji, co możemy ustawić za pomocą opcji [USTAW WŁ.] zajęło nam trochę czasu, gdyż nikt nie przypuszczał, że jej opis znajduje się pod pozycją [PW ON SETUP]. Podobnie jest z wszelkimi rysunkami ilustrującymi wygląd ekranu LCD. Są one również w wersji angielskiej.
Gdy udało nam się przebrnąć przez menu ustawień głównych, przyszedł czas na wybór odpowiedniego trybu podwodnego, gdyż Olympus oferuje tutaj aż cztery możliwości:
- ZDJĘCIE – do wykonywania zdjęć na plaży lub w basenie,
- SZEROKI KĄT 1 – idealny dla podwodnych krajobrazów,
- SZEROKI KĄT 2 – idealny dla podwodnych zdjęć akcji,
- MAKRO – idealny dla podwodnych zbliżeń obiektów.
Nie zniechęcając się przechodzimy do trybu SZEROKI KĄT 2. Radość z jego korzystania dość szybko mija, gdy po naciśnięciu przycisku zoomu widzimy na ekranie napis: „NIEDOSTĘPNE W TYM TRYBIE PRACY”. Później dowiadujemy się, że w celu umożliwienia wykonywania „zdjęć akcji” producent na sztywno ustawił w tym trybie ostrość na odległość ok 5 m i dodatkowo pozbawił nas podglądu zdjęcia po jego wykonaniu.
Ostatnia nadzieja w trybie MAKRO. Włączamy go i nagle, ku naszemu zdziwieniu, ogniskowa aparatu automatycznie ustawia się na dalekim końcu, czyli 140 mm i znów włącza się błysk wymuszony. Na szczęście mamy możliwość zmiany ogniskowej, więc warto tu poświęcić kilka słów tej czynności, która do najprzyjemniejszych nie należy.
Wszystko za sprawą bardzo niewygodnych przycisków. Nie mają one wyczuwalnego skoku i do tego trzeba je czasem dość mocno naciskać, aby zadziałały. W rezultacie nawet po kliku nurkowaniach z aparatem nie byliśmy w stanie się z nim oswoić, gdyż ciągle albo zoom nie zadziałał, albo zadziałał za mocno.
Jeżeli komuś jeszcze mało, to możemy przejść teraz do szybkości działania aparatu. Sprawność autofokusu nie budziła większych zastrzeżeń, natomiast wszystko inne tak. Nawet poruszanie się po menu ustawień ekspozycji odbywa się z zauważalnym opóźnieniem, co często prowadzi do ponownego naciśnięcia kursora, gdyż błędnie myśli się, iż poprzednio źle się nacisnęło. W rezultacie przeskakuje się nagle o dwie pozycje. Pamiętając miłe doświadczenia z funkcją obsługi aparatu poprzez stukanie uznaliśmy, iż może to być bardzo ciekawa alternatywa w tej sytuacji, gdyż po menu można poruszać się poprzez stukanie aparatu w odpowiednią ściankę (górną, dolną lub boczną). Działa to nawet dobrze, ale niestety również wtedy gdy płyniemy z aparatem trzymając go w ręku. W rezultacie, po dopłynięciu do celu, często jesteśmy już w innym trybie tematycznym albo w najlepszym wypadku włączyliśmy sobie samowyzwalacz lub zmieniliśmy ustawienia balansu bieli.
Miłym akcentem, który pozwala zapomnieć o trudach związanych z obsługą aparatu, jest fakt, że chcąc wykonać zdjęcie na powierzchni zaraz po wynurzeniu, nie musimy zmieniać trybu tematycznego, gdyż ten podwodny dobrze radzi sobie z oddaniem kolorystyki.
Zdjęcie na powierzchni wykonane w trybie podwodnym |
Kończąc temat szybkości działania aparatu, warto opisać jego zachowanie podczas wykonywania zdjęcia. Gdy autofokus potwierdzi ostrość i dociśniemy spust migawki, nagle, na ok. 3 sekundy znika nam obraz z ekranu LCD. Po upływie tego czasu pokazuje nam się podgląd fotografii. I tu znów niemałe zdziwienie, gdyż okazuje się, że aparat nie wykonuje zdjęcia w momencie, gdy znika nam obraz z ekranu LCD, a ułamek sekundy później. Powoduje to, że często w kadrze mamy zaledwie ogon ryby zamiast jej całej.
Producent nie ustrzegł się także powielenia swoich wcześniejszych błędów w postaci źle umieszczonego obiektywu, który łatwo można bezwiednie przysłonić palcem oraz wystających przycisków kierunkowych, które łatwo przez przypadek nacisnąć płynąc z aparatem w ręku.
Czy jest coś za co możemy Olympusa pochwalić w tej kategorii? Z pewnością doskonałym rozwiązaniem jest zastosowanie dedykowanego przycisku do uruchomienia trybu wideo. Wzorem dla konkurentów może być też widoczność obrazu na ekranie LCD w silnym słońcu. Producent chwali się tu zastosowaniem potrójnej powłoki antyodbiciowej, która niestety powoduje silny, niebieski zafarb obrazu. W rezultacie nie byliśmy w stanie ocenić na ekranie różnic w działaniu trzech dostępnych ustawień balansu bieli dla trybów podwodnych, gdyż wszystkie wyglądały tak samo.
Jakość zdjęć i filmów podwodnych
Patrząc na zdjęcia z testowanego Olympusa nie sposób oprzeć się wrażeniu, że programiści znów postanowili skupić się na robiącym wrażenie kolorze niebieskim, mającym podkreślać ogrom wody jaki nas otacza podczas nurkowania. Jednak tym razem chyba trochę przesadzono. W rzeczywistości głębia morza jest niebieska, ale nie aż tak. W rezultacie po wyjściu z 25-stopniowej wody oglądamy fotografie o zimnej kolorystyce, która z pewnością nie zachęca do ponownej kąpieli. Ostrości, oddaniu szczegółów i naświetleniu zdjęć nie mamy nic do zarzucenia, jednak wszechobecna niebieska dominanta psuje ich końcowy odbiór. Kolorystyka samej rafy na tym traci, przez co wydaje się ona uboższa w liczbie zamieszkujących ją stworzeń.
Na szczęście nie było problemów z wyborem ostrych zdjęć do przykładowej galerii, gdyż autofokus trafiał celnie.
Przejdźmy teraz do filmów. Producent zdecydował się na zastosowanie kodowania MPEG-4AVC/H.264 i umożliwił rejestrację wideo w rozdzielczości HD 1280×720 przy 30 kl/s. Obraz rejestrowany jest wraz z dźwiękiem i nie jesteśmy ograniczeni do krótkich nagrań tak jak w przypadku Tough 8000. Tak więc, jeżeli mielibyśmy odnosić jakość filmów do poziomu, który reprezentował Tough 8000, to testowany w tym roku Olympus zdeklasowałby swojego poprzednika.
Choć w kolorystyce obrazów daje się często zauważyć różowy zafarb, to nie można nic zarzucić ilości szczegółów. Niestety zastosowany kodek, nie radzi sobie najlepiej z rejestrowaniem raf koralowych i w trakcie szybkiego przesuwania kadru obraz wyraźnie traci na ostrości, przez co szczegóły zaczynają się zlewać.
Podczas kręcenia filmów mamy możliwość zmiany ogniskowej. Odbywa się to bardzo płynnie i nie napotykamy tu tak irytujących zjawisk jak w przypadku Fujifilm XP10, gdzie gubiona była ostrość, a mikrofon rejestrował głośne bzyczenie mechanizmu przesuwającego soczewki. W przypadku Olympusa daje się usłyszeć jedynie cichy pomruk.
Zdjęcia na dużych głębokościach
Chcąc omówić wrażenia z nurkowania z Olympusem Tough 8010 na większych głębokościach, grzechem byłoby nie wspomnieć o wbudowanym w aparat manometrze. Oprócz ciśnienia atmosferycznego pokazuje on także aktualną wysokość nad poziomem morza, a podczas nurkowania głębokość na jakiej się znajdujemy. Urządzenie działa bardzo sprawnie i z racji tego, że aparat jest wodoszczelny do 10 m, pozwala na wyświetlenie stosownego komunikatu, gdy znajdziemy się na zbyt dużej głębokości. Ostrzeżenie jest wyświetlane na ekranie już od głębokości przekraczającej 7 m.
Jest jeszcze jedna bardzo ważna zaleta wbudowanego w aparat głębokościomierza. Robiąc zdjęcia pod wodą, możemy zapomnieć o kontrolowaniu przyrządów pomiarowych i wbrew wcześniejszym założeniom może zdarzyć się nam zejść poniżej planowanej głębokości. Robiąc zdjęcia Olympusem Tough 8010 głębokościomierz mamy cały czas przed oczami, więc na bieżąco kontrolujemy swoje zanurzenie, chroniąc nie tylko aparat, ale i siebie.
Jeżeli w poprzednim podrozdziale mogliśmy mówić o zbyt dużym nasyceniu zdjęć kolorem niebieskim, to patrząc na zdjęcia i filmy z dużych głębokości nic innego poza tym niebieskim już nie widzimy. Poniżej 5 m ciężko będzie nam uchwycić jakąkolwiek inną barwę. Jedynie żółć czasem nieśmiało się przebija. Nie pomagają tu nawet wymuszone błyski flesza w trybie SZEROKI KĄT 1.
Podsumowanie
Podobnie jak poprzednio, podsumowanie rozpoczniemy od zaprezentowania listy zalet i wad testowanego aparatu:
-
Zalety:
- wodoodporność aż do 10 metrów,
- manometr z pomiarem głębokości,
- komunikat ostrzegający o nurkowaniu na dużej głębokości,
- duża wygodna klapka chroniąca kartę pamięci, akumulator i złącza,
- odporność na upadek z 2 metrów,
- odporność na nacisk 100 kg,
- wyświetlacz czytelny pod wodą nawet przy silnym słońcu,
- ekran LCD odporny na zarysowania,
- możliwość szybkiego uruchomienia nagrywania filmów,
- właściwy ciężar aparatu, który sprawdza się pod wodą,
- dobre odwzorowanie detali na zdjęciach podwodnych,
- prawidłowa kolorystyka zdjęć wykonanych na powierzchni w trybie podwodnym,
- trzy ustawienia balansu bieli dla zdjęć podwodnych.
- podatna na zabrudzenia i trudna w czyszczeniu przednia ścianka,
- schowany obiektyw utrudnia jego czyszczenie,
- klapka przykrywająca obiektyw może się zablokować,
- złe umiejscowienie obiektywu,
- duże prawdopodobieństwo przypadkowego naciśnięcia przycisków,
- wymuszony błysk w trybie „SZEROKI KĄT 1” uniemożliwia szybkie wykonanie kilku zdjęć,
- nieużyteczne niektóre tryby podwodne,
- źle przetłumaczone niektóre pozycje menu,
- mało intuicyjne wchodzenie do menu ustawień głównych,
- bardzo wolne działanie,
- zimna kolorystyka zdjęć,
- różowy zafarb na filmach wideo,
- opóźnione wyzwalanie migawki po naciśnięciu spustu,
- przyciski do zmiany ogniskowej niewygodne w użyciu,
- obraz na ekranie LCD posiada niebieską dominantę,
- niezbyt trwała farba pokrywająca przyciski.
Wady:
W podsumowaniu nie sposób nie przypomnieć starego porzekadła, które mówi, że „lepsze jest wrogiem dobrego”. Olympus Tough 8000 był bardzo udaną konstrukcją, jednak ktoś postanowił ją udoskonalić. Idea być może była dobra, gorzej już z realizacją. Choć menu ustawień ekspozycji wydaje się interesującą propozycją, to w połączeniu z wolnym działaniem aparatu zupełnie nie nadaje się do użytkowania pod wodą. Do tego wszystkiego producent powielił kilka swoich poprzednich błędów i w rezultacie za kwotę ok. 1240 zł proponuje nam produkt, który nie ustrzegł się kilku poważnych wpadek związanych z funkcjonalnością.
Niestety przyćmiewają one tak niewątpliwe zalety jak np. wbudowany głębokościomierz, wodoodporność do 10 m, dedykowany przycisk do rejestracji filmów wideo, czy solidne wykonanie.
Przykładowe filmy
Przykładowe zdjęcia