Panasonic Lumix DMC-LX5 - pierwsze wrażenia
1. Panasonic Lumix DMC-LX5 - pierwsze wrażenia
W dniu dzisiejszym firma Panasonic oficjalnie zaprezentowała aparat kompaktowy Lumix DMC-LX5. Jednak wielu dziennikarzy z Europy miało okazję zobaczyć ten model już 6 lipca br. na specjalnej konferencji prasowej w Sztokholmie. Nasza redakcja też tam była, dzięki czemu mieliśmy okazję bliżej zapoznać się z nowym produktem. Udostępniony nam egzemplarz nie był w wersji finalnej (posiadał firmware 0.20), więc w niniejszym artykule nie możemy zaprezentować wykonanych nim zdjęć ani filmów w pełnej rozdzielczości i ograniczymy się jedynie do opisania naszych pierwszych wrażeń związanych z jego użytkowaniem.
Panasonic Lumix DMC-LX5 to długo oczekiwany następca popularnego modelu LX3, który został zaprezentowany dokładnie 2 lata temu. Producent podaje, że linia aparatów LX skierowana jest dla najbardziej zaawansowanych użytkowników w przedziale wiekowym 30–60 lat.
Z pełną specyfikacją aparatu można zapoznać się w naszej bazie:
Matryca i procesor obrazu
Nowy model, podobnie jak jego starszy brat, został wyposażony w matrycę CCD o efektywnej rozdzielczości 10.1 Mpix i rozmiarze 1/1.63 cala. Całkowita liczba pikseli wynosi 11.3 mln.Choć na pierwszy rzut oka matryce wydają się identyczne, to producent chwali się, iż jest to nowy sensor, w którym udało się udoskonalić kilka parametrów w stosunku do poprzednika. Przede wszystkim wyróżnia się on lepszą dynamiką tonalną oraz poprawioną czułością. Zastosowano w nim również mikrosoczewki nowej konstrukcji.
Dzięki tym zabiegom producent zdecydował się na podniesienie maksymalnej dostępnej w aparacie czułości do ISO 12800 (przy rozdzielczości ograniczonej do 3 Mpix).
Nie bez znaczenia było tu także zastosowanie nowego procesora obrazowego o nazwie Venus Engine FHD. Panasonic chwali się, iż w połączeniu z mechanizmem Sonic Speed AF pozwolił on zwiększyć szybkość automatycznego ustawiania ostrości nawet o 40%. Pomimo licznych zachwytów nad nowym CPU jego osiągi w trybie zdjęć seryjnych nie są oszałamiające, gdyż LX5 pozwala na wykonywanie zdjęć z prędkością 2.5 kl/s przy pełnej rozdzielczości. Jednak szybkości działania aparatu nie można nic zarzucić. W chwilę po włączeniu jest on gotowy do pracy, a poruszanie się po menu i przeglądanie zdjęć odbywa się bez najmniejszych opóźnień.
Jedną z deklarowanych przez producenta zalet procesora Venus Engine FHD jest jego energooszczędność. Dzięki temu mamy mieć możliwość wykonania aparatem do 400 zdjęć na jednym ładowaniu akumulatora (wg standardu CIPA).
Obiektyw
Z pewnością mocną stroną nowego Lumiksa jest jego obiektyw. Tor optyczny został zaprojektowany przez firmę Leica, a niemieccy konstruktorzy umieścili w nim 10 soczewek ułożonych w 9 grupach (3 z nich mają kształt asferyczny, w tym dwie podwójnie asferyczny).
Zastosowana w LX5 stabilizowana LEICA DC VARIO-SUMMICRON posiada 3.75-krotny zoom optyczny, odpowiednik ogniskowych 24–90 mm i światłosiłę f/2.0–3.3. Tak duży maksymalny otwór względny, w połączeniu z dość sporym jak na kompakty sensorem, pozwala już na namiastkę zabawy z głębią ostrości.
Choć krotność zoomu optycznego nie jest oszałamiająca, to zakres ogniskowych jest bardzo użytkowy, gdyż 24 mm na szerokim kącie z pewnością przydadzą się w niejednej sytuacji, a 90 mm na długim końcu wystarczy do przyzwoitych przybliżeń. Zakres ogniskowych oferowanych przez Panasonica LX5 ilustrują dwa poniższe zdjęcia.
Panasonic Lumix DMC-LX5 @ 24 mm |
|
Panasonic Lumix DMC-LX5 @ 90 mm |
|
Producent chwali się, że obiektyw pozwala na uzyskiwanie wolnych od aberracji, ostrych obrazów od brzegu do brzegu kadru, przy jednoczesnym wzroście maksymalnej rozdzielczości o 30% w stosunku do poprzednika. O tym czy są to jedynie hasła marketingowe, czy rzeczywiste osiągi przekonamy się dopiero po publikacji pełnego testu finalnej wersji aparatu.
W trybie normalnym obiektyw pozwala ustawić ostrość na obiekcie znajdującym się minimalnie w odległości 50 cm od przedniej soczewki, a po przejściu w tryb makro dystans ten maleje do zaledwie 1 cm.
W stanie spoczynku obiektyw zajmuje ok. 1.5 cm. Po włączeniu aparatu przechodzi w stan roboczy przez co wydłuża się o ok. 2 cm. Proces ogniskowania powoduje, iż może on zwiększyć swój rozmiar o kolejne 0.5 cm, co pokazuje powyższa animacja.
Budowa, jakość wykonania i złącza
Choć aparat przypomina wyglądem starszy model, to pierwszą rzeczą, która wyróżnia LX5 od poprzednika, jest zmieniony uchwyt. Ma on teraz nieregularny kształt i jest zdecydowanie większy. Dzięki temu został on lepiej dopasowany do leżących na nim palców, co sprawiło, że aparat trzyma się pewnie, a gumowa imitacja skóry dodatkowo wzmacnia chwyt i sprawia, iż LX5 nie wyślizguje się z ręki. Porównując wymiary obydwu aparatów, widać, że są one do siebie zbliżone. Panasonic Lumix LX5 jest jednak wyższy o ponad pół centymetra, co zostało wymuszone przez zastosowanie dodatkowego złącza akcesoriów, które opiszemy w dalszej części artykułu. Nowy Lumix jest także nieco cięższy w stosunku do starszego modelu, co pokazuje poniższa tabela.
Materiałom zastosowanym przy budowie LX5 trudno cokolwiek zarzucić. Korpus jest sztywny, nic w nim nie skrzypi i nie udało nam się dostrzec jakichkolwiek luzów, czy źle dopasowanych elementów.
Integralną częścią obudowy jest lampa błyskowa, która została ukryta w górnej ściance aparatu i wysuwa się za pomocą suwaka „Open”.
Na bocznej ściance LX5 znajdziemy klapkę chroniącą złącze mini HDMI oraz USB 2.0.
Karta pamięci oraz akumulator litowo-jonowy o napięciu 3.6 V i pojemności 1250 mAh tradycyjnie znalazły się pod klapką umieszczoną na spodzie aparatu.
Dodatkowo znajdziemy tam też gumową zaślepkę przykrywającą otwór, przez który możemy przeprowadzić przewód zewnętrznego, opcjonalnego zasilacza.
Ostatnie z dostępnych złącz to gorąca stopka, pod którą umieszczono tajemnicze gniazdo.
Osoby bardziej obeznane ze sprzętem foto, lub te, które miały do czynienia z Panasonikiem GF1, szybko zorientują się, że jest to złącze akcesoriów i służy ono do podłączenia opcjonalnego wizjera elektronicznego.
Przyciski i menu
Choć koncepcja ułożenia przycisków w LX5 nie odbiega zbytnio od modelu LX3, to producent zdecydował się jednak na wprowadzenie kilku istotnych zmian. Pierwszą z nich jest z pewnością zastosowanie pokrętła, które dostępne jest pod kciukiem i pozwala na szybką zmianę parametrów. Oczywiście jego funkcja zmienia się w zależności od wybranej wcześniej opcji, np. w trybie preselekcji przysłony możemy za jego pomocą sterować aperturą, a w trybie priorytetu migawki zmieniamy czas ekspozycji. Dodatkowo pokrętło można nacisnąć, co daje nam dostęp do regulacji kompensacji ekspozycji. Choć rozwiązanie to jest znane z wielu innych aparatów, zwłaszcza lustrzanek i bezlusterkowców, to w przypadku nowego Panasonica można mieć trochę zastrzeżeń. Wszystko za sprawą nie najlepszego osadzenia pokrętła w obudowie. Zbyt mało ono wystaje z korpusu, a do tego stawia zbyt duży opór podczas kręcenia. W rezultacie, trzeba poświecić chwilę, aby się przyzwyczaić do tego sposobu funkcjonowania.
Pod pokrętłem umieszczono przycisk uruchamiający podgląd zdjęć oraz guzik odpowiedzialny za blokadę ekspozycji. W stosunku do LX3, ten ostatni zajął miejsce przycisku „Q.MENU”, który w nowym modelu powędrował na sam dół i daje dodatkowo możliwość usuwania zdjęć. Przycisk ten umożliwia dostęp do podręcznego menu. Jego wygląd zmienia się w zależności od wybranego trybu fotograficznego, a znalazły się w nim takie opcje jak balans bieli, jakość zdjęć, czy ustawienia lampy błyskowej.
Na tylnej ściance aparatu nie mogło zabraknąć przycisków kierunkowych, które pozwalają także na dostęp do ustawień samowyzwalacza, ISO, oraz pola AF. Dolny kursor to także przycisk funkcyjny „Fn”, pod którym domyślnie przypisano ustawienia kontrastu, kolorystyki i wyostrzania zdjęć (tzw. Tryb Filmu), a przycisk centralny to tradycyjnie „MENU/SET” uruchamiający menu i pozwalający zatwierdzać wybrane opcje.
Listę manipulatorów na tylnej ściance zamyka ten opisany jako „DISPLAY” i który, jak łatwo się domyślić, odpowiada za zmianę informacji wyświetlanych na ekranie LCD. Jego działanie ilustruje poniższa animacja.
W nowym Lumiksie LX nie mogło zabraknąć znanych z wcześniejszego modelu suwaków pozwalających na wybór proporcji zdjęcia oraz trybu pracy AF. Tradycyjnie znalazły się one na obudowie obiektywu i dodatkowo użytkownicy otrzymali możliwość wykonywania zdjęć o stosunku boków 1:1.
Trzeba jednak mieć na uwadze, że dostępne w aparacie formaty zdjęć wykorzystują niewielką liczbę dodatkowych pikseli (wykraczających z poziomie poza format 4:3) przy jednoczesnym zmniejszeniu liczby pikseli wykorzystywanych w pionie. Prowadzi to do zachowania tego samego kąta widzenia dla wszystkich trybów i do zmniejszenia rozdzielczości. W rezultacie fotografia w formacie 3:2 ma 9.5 Mpix, w formacie 16:9 9 Mpix, a 1:1 już tylko 7.5 Mpix.
Aby zakończyć temat przycisków musimy przyjrzeć się jeszcze górnej ściance aparatu, gdzie oprócz wspomnianego wcześniej suwaka otwierającego lampę błyskową znajdziemy włącznik, spust migawki oraz dźwignię zmiany ogniskowej.
Nie mogło zabraknąć tam także koła wyboru trybów ekspozycji, na którym znalazły się dwie, nieznane dotąd użytkownikom LX3 pozycje. Obok ikonki kamery filmowej pojawiła się literka M, a między trybem wyboru sceny „SCN” a trybem automatycznej detekcji sceny „iA” znalazła się ikonka przypominająca paletę malarską. Ta ostatnia wprowadza nas do menu wyboru trybu kolorystycznego, gdzie wśród wielu dostępnych tam opcji możemy znaleźć imitację kamery otworkowej, czy nadać zdjęciu barwy retro albo wprowadzić ziarno znane ze zdjęć analogowych. Opcji tych jest w sumie kilkanaście, lecz udostępniony nam egzemplarz przedprodukcyjny pozwalał jedynie na podgląd ich działania na ekranie LCD, gdyż pomimo wyboru odpowiedniego trybu, zdjęcia były zapisywane w standardowej kolorystyce.
Druga ze wspomnianych ikonek pozwala na uruchomienie manualnego trybu filmowania, o którym opowiemy więcej w dalszej części artykułu, jednak trzeba tu wskazać, iż jej pojawienie się jest wynikiem zastosowania na obudowie nowego manipulatora. Jest nim dedykowany przycisk uruchamiający rejestrację filmu. Producent chwali się, że jego lokalizacja została podyktowana względami ergonomicznymi i jest tak dobrana aby proces włączenia i wyłączenia nagrywania wideo nie powodował rozmycia na filmie. Rzeczywiście jest w tym sporo racji, gdyż dostęp do przycisku jest bardzo wygodny, leży on w zasięgu palca wskazującego i nie musimy się gimnastykować żeby uruchomić tryb wideo.
Znajdujący się na kole nastaw Tryb Sceny „SCN” umożliwia szybki dostęp do menu wyboru trybów tematycznych, których jest w sumie 23.
Osoby bardziej leniwe mogą skorzystać z trybu „iA”, który automatycznie, w zależności od zastanych warunków, wybierze stosowny tryb tematyczny. Natomiast użytkownicy zaawansowani mogą skorzystać z trybów P/A/S/M lub nawet stworzyć własne profile zdjęciowe i przypisać je pod pozycjami C1 i C2.
Widać zatem, że konstruktorzy LX5 w dużej mierze bazowali na doświadczeniach zdobytych przy projektowaniu bezlusterkowca GF1, gdyż górna ścianka nowego Lumiksa do złudzenia przypomina tę znaną z aparatu systemu Mikro Cztery Trzecie.
Struktura menu Panasonica LX5 nie odbiega on standardów stosowanych w innych aparatach tej firmy. Układ jest bardzo czytelny, więc nikt nie powinien mieć problemów z poruszaniem się po menu i odnalezieniem stosownych opcji. Jednak osoby mniej cierpliwe mogą się nieco zirytować koniecznością przechodzenia przez 7 zakładek w menu ustawień trybu fotografowania.
Wyświetlacz LCD
W Panasonicu LX5, podobnie jak w jego poprzedniku, zastosowano 3-calowy ekran LCD o rozdzielczości 460 tys. punktów i pokryciu 100% kadru. Jasność wyświetlacza może być automatycznie regulowana w 11-stopniowej skali, w zależności od warunków zewnętrznych. Producent chwali się także zastosowaniem powłoki antyrefleksyjnej AR.
Obraz wyświetlany przez monitor jest bardzo dobrej jakości, a rozdzielczość 460 tys. punktów pozwala na przyzwoite oddawanie szczegółów. Praca w silnym słońcu nie powinna nastręczać problemów, choć obraz wyraźnie traci na kontraście i kolorystyce. Musimy jednak pamiętać, że nie jest to profesjonalna lustrzanka, a jedynie zaawansowany kompakt, więc biorąc pod uwagę to, co oferuje konkurencja w tym segmencie, Panasonic radzi sobie tutaj przyzwoicie.
W trybie podglądu zdjęć aparat pozwala na wyświetlanie 12 lub 30 miniaturek, a także widoku kalendarza.
Tryb filmowy
Lumix LX5 oferuje możliwość rejestracji filmów wideo w maksymalnej rozdzielczości HD 1280×720 pikseli przy 50p i 25p. Wykorzystywane jest tu kodowanie AVCHD Lite, co pozwala na wybór jednego z trzech poziomów kompresji: SH-17Mbps, H-13Mbps, L-9Mbps. Dodatkowo aparat daje możliwość zastosowania kodowania Motion JPEG.Wspominaliśmy już o bardzo przydatnym przycisku uruchamiającym rejestrację filmów, jednak warto więcej miejsca poświęcić tu dostępnemu na kole nastaw trybowi wideo. Producent nazywa go „Creative Movie”, czyli „kreatywny film”, gdyż po jego uruchomieniu możemy wybrać jeden z czterech dostępnych trybów ekspozycji:
- Program AE
- Priorytet przysłony
- Priorytet migawki
- Manualny
Bez wątpienia możliwość regulacji przysłony, czy czasu migawki podczas filmowania daje duże możliwości osobom potrafiącym odpowiednio wykorzystać te funkcje. Okazuje się bowiem, że nawet przy tak małej matrycy, w połączeniu z jasnym obiektywem, możemy w widoczny sposób kontrolować głębię ostrości na filmach, co pokazuje poniższy przykład.
W trybie preselekcji migawki aparat daje także możliwość sterowania czasem ekspozycji w zakresie od 1/30 do 1/20000 sekundy, dzięki czemu, wydłużając czas możemy nadać płynności szybko poruszającym się obiektom.
Jest to o tyle łatwiejsze, iż zmiany przysłony i czasu migawki możemy dokonywać za pomocą pokrętła, jednak powyższe filmy wyraźnie pokazują, że operacja ta jest rejestrowana na ścieżce dźwiękowej filmu jako dość nieprzyjemny stukot.
Podsumowanie
Panasonic Lumix DMC-LX5 to bez wątpienia udany przedstawiciel serii zaawansowanych kompaktów tego japońskiego koncernu. Z pewnością cieszy fakt, iż producent nie zdecydował się na zastosowanie popularnych ostatnio zabiegów marketingowych polegających na zwiększeniu liczby pikseli na matrycy. Skupił się natomiast na udoskonaleniu sprawdzonego już sensora, wzbogacił go o nowy procesor sygnałowy i wsparł bardziej funkcjonalnym obiektywem o dobrym świetle i szerszym zakresie ogniskowych. Zachował przy tym umiar, gdyż LX5 nie szokuje krotnością zoomu.Również zmiany dokonane w samej budowie aparatu są jedynie kosmetyczne. Widać jednak, iż konstruktorzy je przemyśleli, gdyż zastosowanie dedykowanego przycisku uruchamiającego tryb wideo oraz pokrętło do zmiany ustawień (mimo że wymaga dopracowania) należy zaliczyć na plus. Cieszy także ukłon w stronę bardziej zaawansowanych użytkowników, przyzwyczajonych do lustrzanek, którzy będą teraz mieli możliwość podpięcia do aparatu elektronicznego wizjera, a dodanie obsługi kart SDXC to już niejako norma w nowych produktach Panasonica.
Zastosowanie kodowania AVCHD Lite w trybie filmowym to z pewnością także dobre posunięcie, a gdy dodamy do tego opisany powyżej tryb „Creative Movie”, to LX5 możemy uznać za bardzo przydatne narzędzie dla domorosłych miłośników kinematografii.
Czy jest zatem jakaś łyżka dziegciu w tej beczce miodu? Z pewnością coś się znajdzie. Nie trzeba daleko szukać aby dostrzec wolny tryb seryjny ograniczony do 3 zdjęć w najwyższej jakości. Obecne kompakty, nawet o większej rozdzielczości matrycy, mogą pochwalić się tu dużo lepszymi osiągami. Tryb wideo także może pozostawiać lekki niedosyt, gdyż w topowym modelu możnaby oczekiwać możliwości rejestracji w rozdzielczości Full HD.
Producent oszczędził nam także wielu dodatkowych funkcji, które ostatnio wiodą prym w kompaktach. Nie mamy tu na myśli gadżetów typu detekcja mrugnięcia okiem, czy zwierzęcia domowego, ale tak przydatne funkcje jak HDR, czy automatyczne tworzenie panoram.
Widać więc, że zarówno osoby rozpoczynające swoją przygodę z serią LX, jak i dotychczasowi użytkownicy LX3, którzy wychwalają go na forach internetowych, będą zadowoleni z Lumiksa LX5. Mimo to aparat może pozostawiać pewien niedosyt, zwłaszcza, że przez ostatnie dwa lata sporo się zmieniło na rynku zaawansowanych kompaktów.