Olympus E-P5 - pierwsze wrażenia
1. Rozdział 1
Historia aparatów Olympus PEN sięga roku 1959, kiedy to świat ujrzał pierwszy aparat fotograficzny z tej serii. Oczywiście wówczas była to konstrukcja analogowa, która została zaprojektowana przez genialnego konstruktora i wizjonera pana Yoshihisa Maitani. PEN był pierwszym aparatem małoobrazkowym na format połówkowy (18×24 mm) i przy okazji jednym z najmniejszych na świecie aparatów na typową kasetkę z filmem 35 mm. Właśnie jego niewielkie rozmiary przyczyniły się do tak ogromnego sukcesu tej konstrukcji. W rezultacie seria PEN była produkowana aż do lat 80-tych, a całkowita sprzedaż ponad dwudziestu różnych wersji PEN sięgnęła 17 milionów sztuk.
W roku 2009, czyli 50 lat po premierze pierwszego aparatu serii PEN, linia ta narodziła się na nowo, ale już w cyfrowej odsłonie. Wtedy to bowiem firma Olympus zaprezentowała swojego pierwszego cyfrowego bezlusterkowca E-P1, który stylistyką nawiązywał do swojego analogowego protoplasty. W ciągu czterech ostatnich lat rodzina bezlusterkowców Olympus PEN podzieliła się na trzy serie: E-P, E-PL oraz E-PM, a już w kilka miesięcy po premierze E-P1 światło dzienne ujrzał model E-P2. Jego następca, którego oznaczono symbolem E-P3 został zaprezentowany latem 2011 roku. Od tego czasu minęły już niemal dwa lata, zatem nie dziwi fakt, że producent postanowił wprowadzić na rynek Olympusa PEN E-P5.
Choć jego oficjalna premiera odbyła się w dniu dzisiejszym, to niektórzy dziennikarze mogli się z nim zapoznać już 26 kwietnia br. na specjalnej konferencji, która odbyła się w Berlinie. Dzięki temu możemy podzielić się z Wami wrażeniami z użytkowania nowego modelu.
Co nowego?
Konstruktorzy Olympusa E-P5 przyjęli sobie za cel stworzenie aparatu klasy premium, który będzie można wszędzie zabrać ze sobą. Czyli niejako postanowili stworzyć niewielkiego, zaawansowanego bezlusterkowca, pozwalającego na natychmiastowe uchwycenie najbardziej ulotnej chwili i szybkie dzielenie się wykonanymi zdjęciami z innymi.
Już w fazie projektu inżynierowie wiedzieli, że nowy PEN będzie musiał łączyć w sobie kilka wybranych cech, które są charakterystyczne dla lustrzanek oraz bezlusterkowców. Z tej pierwszej grupy aparatów postanowiono wykorzystać to, co kwalifikuje dany produkt do klasy „hi-end”, czyli niezwykle szybką migawkę, szybki tryb zdjęć seryjnych, interfejs, który zadowoli profesjonalistów oraz wysokiej klasy wizjer. Natomiast z grupy bezlusterkowców E-P5 miał odziedziczyć wysokiej jakości korpus o niewielkich rozmiarach oraz bardzo popularną w tej grupie aparatów komunikację bezprzewodową pozwalającą na łatwe i szybkie udostępnianie zdjęć w internecie i na urządzeniach mobilnych.
Dlatego też w aparacie znalazła się bardzo szybka migawka mogąca pracować z minimalnym czasem wynoszącym 1/8000 sekundy oraz interfejs WiFi pozwalający na wygodne dzielenie się zdjęciami. Nie zapomniano też o wysokiej klasy obudowie nawiązującej do stylistyki analogowych aparatów PEN, wygodnych, dwufunkcyjnych kołach nastaw oraz opcjonalnym wizjerze elektronicznym VF-4, który możemy zamontować na gorącej stopce i wpiąć w umieszczone pod nią złącze akcesoriów.
Jednak to nie wszystkie nowinki, ponieważ do nowego PEN-a powędrowała 16-megapikselowa matryca Live MOS znana z modelu OM-D E-M5, procesor obrazowy TruePic VI, ulepszona 5-osiowa stabilizacja i odchylany, dotykowy ekran LCD o rozdzielczości 1.04 mln punktów.
W celu dokładnego porównania parametrów Olympusa E-P5 do poprzednich modeli, warto skorzystać z tej tabeli.
Budowa i jakość wykonania
Na konferencji wielokrotnie zwracano uwagę na rozwiązania zastosowane podczas projektowania korpusu Olympusa E-P5. Wszystkie działania konstruktorów miały na celu podkreślenie wyjątkowego charakteru flagowego PEN-a i wyrażają się poprzez zastosowanie wysokiej jakości materiałów. Podkreślano wykorzystanie metalowych manipulatorów, a także brak widocznych śrub scalających obudowę.
Mając nowego PEN-a w rękach trzeba przyznać, iż nie jest to tylko czcze gadanie specjalistów od marketingu, bowiem jakość wykonania aparatu stoi na bardzo wysokim poziomie i w tej kategorii trudno mu cokolwiek zarzucić. Korpus jest nie tylko świetnie wykonany ale też znakomicie zaprojektowany. Wyglądem jeszcze bardziej zbliżył się do swoich analogowych braci, którzy podbijali rynek pół wieku temu, a grawerowane logo Olympus PEN nawiązujące do tamtych czasów, dodatkowo podkreśla design w stylu retro. Naszym zdaniem osoby, które ceniły dotychczasowe modele serii E-P za ich wygląd, nowym Olympusem z pewnością nie będą zawiedzione. Tym bardziej, że aparat ma być oferowany w trzech wersjach kolorystycznych, a bardziej wymagający użytkownicy będą mogli dokupić do niego ręcznie wykonane akcesoria, takie jak drewniany uchwyt, czy skórzane etui oraz torba.
Wielkość korpusu E-P5 nie odbiega specjalnie od poprzedniego modelu. Co prawda jest on minimalnie większy, jednak różnica jest na tyle mała, iż ciężko ją dostrzec trzymając aparat w dłoniach. Zastrzeżenia można mieć natomiast do wagi nowego produktu, bowiem jest on prawie o 50 gramów cięższy od swojego poprzednika. Na tle konkurentów aparat także wyróżnia się sporą masą. Malkontenci z pewnością znajdą tu powody do narzekań, a inni uznają, że wysokiej jakości materiały muszą swoje ważyć.
Matryca i procesor obrazowy
Serce i rozum Olympus E-P5 odziedziczył z modelu E-M5. W aparacie wykorzystano tę samą matrycę oraz procesor obrazowy. W prezentacji podkreślano, że jakość zdjęć z nowego modelu jest taka sama z jaką mamy do czynienia w przypadku OM-D. Niestety nie byliśmy w stanie tego zweryfikować, bowiem udostępnione nam egzemplarze nowego PEN-a były przedprodukcyjne i nie mogliśmy zapisywać zdjęć na własnych kartach pamięci. Zatem z oceną jakości obrazu musimy wstrzymać się do czasu testu finalnej wersji aparatu.
Producent chwalił się też osiągami zastosowanego w aparacie procesora obrazowego, który pozwala na wykonywanie zdjęć z szybkością 9 kl/s. Przy włączeniu funkcji śledzenia AF prędkość ta spada do 5 kl/s. Zwracano też uwagę na szybkie uruchamianie się aparatu, który ma być gotowy do pracy już w zaledwie 0.5 sekundy. Choć rzeczywiście E-P5 uruchamia się bardzo szybko, to deklarowane pół sekundy wydaje się lekko przesadzone.