Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Bezkorpusowce narodziły się rok temu podczas targów IFA 2013, kiedy to firma Sony zaprezentowała modele QX10 i QX100. Od razu wzbudziły one skrajne emocje począwszy od zachwytów, po liczne pytania malkontentów: "Kto to będzie używał?". Od samego początku idea tego rozwiązania była prosta - dać użytkownikom to, czego nie daje zwykły smartfon, a jednocześnie nie zabierać mu zbyt wiele miejsca w kieszeni. W rezultacie japoński producent zaoferował nam tak zwane aparaty w obiektywie, które wyróżniały się niewielkimi rozmiarami i do obsługi wymagały zewnętrznego urządzenia w postaci smartfona lub tabletu.
Pomysł bardzo interesujący, jednak z wykonaniem było już nieco gorzej. Użytkownicy pierwszych QX-ów narzekali na długi czas parowania z urządzeniem mobilnym, niestabilne połączenie, a także opóźnienia w przekazie obrazu na żywo i tzw. shutter lag. Podczas dzisiejszej prezentacji firmy Sony dowiedzieliśmy się, iż producent wziął sobie do serca te uwagi i przy projektowaniu QX1 postanowił, jak najbardziej zminimalizować te problemy. W rezultacie otrzymaliśmy nie tylko nowy produkt, ale także nową wersję oprogramowania PlayMemories, które zostało oznaczone numerem 5.0 i służy m.in. do obsługi urządzeń serii QX.
PlayMemories 5.0
W nowej odsłonie PlayMemories zastosowano nowy interfejs użytkownika. Ma on ułatwiać obsługę podczas trzymania smartfona jedną ręką i bazuje na przesuwanym suwaku w kształcie łuku, którym możemy zmieniać wybraną opcje.
Powiem szczerze, że pierwsze wrażenie, jakie na mnie zrobił nowy interfejs było koszmarne. Nigdy wykonanie kilku przykładowych zdjęć nie zajęło mi tyle czasu, a zmiana parametrów i wykonywanie zdjęć na równych ISO było drogą przez mękę. Jednak gdy QX1 podłączyłem do mojego iPhone'a i na spokojnie zacząłem się nim bawić w hotelu, to okazało się, że nie jest tak źle. Po prostu Xperia Z3, z której wcześniej korzystałem zwyczajnie nie leży mi w rękach i po przełączeniu bezkorpusowca do smartfona, z którego korzystam na co dzień wszystko wygląda zupełnie inaczej. Zmiana parametrów przychodzi dużo łatwiej i okazuje się, że QX1 można przyjemnie fotografować
Wróćmy do interfejsu. Z głównego ekranu kadrowania możemy nie tylko zmienić kilka podstawowych parametrów ekspozycji (ISO, czas migawki, przysłonę, kompensację ekspozycji), lecz także korzystając z dedykowanych ikonek, zmienić tryb fotografowania, przejść do trybu wideo oraz wejść do menu urządzenia.
Lista opcji dostępnych w menu wciąż nie powala, jednak trzeba przyznać, że w przypadku QX1 jest ona nieco dłuższa, a w dodatkowo mamy możliwość zapisywania zdjęć w formacie RAW.
W nowej odsłonie PlayMemories możemy cieszyć się też liniami siatki wspomagającymi kadrowanie oraz wyświetlaniem różnych ramek AF w zależności od trybu pracy ustawiania ostrości. Inna ramka pojawi się podczas detekcji twarzy, inna podczas zablokowania AF poprzez stuknięcie palcem w ekran, a inna gdy aparat sam wybierze punkty ostrości z całego kadru.
Najnowsza wersja aplikacji pozwala również na geotagowanie zdjęć przy wykorzystaniu danych z GPS urządzenia mobilnego, a także - co podkreślał producent - charakteryzuje się szybszym nawiązywaniem połączenia z bezkorpusowcem, jego większą stabilnością i lepszą transmisją.
Szybkość działania i łączenie
Z prezentacji przedstawicieli Sony wynikało, że udało się o 50% skrócić czas parowania QX-a ze smartfonem, a w przypadku korzystania z urządzeń serii Xperia możemy cieszyć się dodatkowym 20-procentowym przyspieszeniem. Zapewniali też, iż samo połączenie ma działać dużo płynniej i nie powinniśmy doświadczać już takich opóźnień podczas przesyłania obrazu na żywo.
Pierwsze testy niestety nie wypadły pomyślnie dla QX1. Na stoisku jeden z prezentowanych egzemplarzy w ogóle nie był wstanie sparować się z Xperia Z3, a także iPhone 5, a drugi łączył się dość długo. Te egzemplarze, które działały w parze nie mogły poszczycić się zadowalającą szybkością transmisji i podczas kadrowania obraz zacinał się, zdjęcia były przesyłane bardzo długo i nawet podczas zmiany parametrów pojawiały się liczne problemy z szybkością działania. Z pewnością na tym opisie bym poprzestał, gdyby nie możliwość sprawdzenia QX1 w zaciszu pokoju hotelowego. Okazało się, że w miejscu, gdzie nie ma około 50-60 sieci bezprzewodowych jak to miało miejsce na stoisku Sony, bezkorpusowiec przyzwoicie współpracuje ze smartfonem. Opóźnienia, jeżeli w ogóle się zdarzają, to są dużo mniejsze, a ze zmianą ustawień nie ma najmniejszych problemów. W rezultacie fotografowanie QX1 okazało się bardzo przyjemne. Pora więc przejść do opisu samego urządzenia.
Budowa i jakość wykonania
Pamiętam swój pierwszy kontakt z QX10 i QX100 na zeszłorocznych targach IFA. Narzekałem wówczas na ich słabe wykonanie i wrażenie obcowania z czymś tandetnym. W przypadku QX1 nie miałem już takich odczuć i nawet zastosowane w nim zaczepy do mocowania na smartfonie doczekały się metalowych elementów. W rezultacie solidności wykonania nowego bezkorpusowca trudno cokolwiek zarzucić, choć nie ukrywam, że nadal nie znoszę zakładać go na Xperię Z, która ma po bokach pełno przycisków, złącze i slot karty pamięci. Zawsze się boję, że coś uszkodzę, a do tego mocno trzeba naciągnąc sprężynę zaczepu bo smartfon jest dość szeroki.
Na szczęście z iPhone 5 idzie już o wiele łatwiej i bezpieczniej, tym bardziej, że korzystam z plastikowej obudowy ochronnej. W końcu okazało się, że zakładanie bezkorpusowcą nie jest takie kłopotliwe.
Sam QX1 jest dość mały, jednak po podpięciu obiektywu i przełączeniu go w stan pracy całość wyraźnie nam rośnie. Wystarczy spojrzeć na powyższe zdjęcie z podpiętym bardzo kompaktowym Sony E 16-50 mm f/3.5-5.6 PZ OSS, który będzie oferowany w zestawie z nowym bezkorpusowcem. Trzeba pamiętać, że do bagnetu możemy podpiąć dowolny obiektyw Sony E, a za pomocą przejściówek kilkaset obiektywów z innych systemów. Z większymi obiektywami QX1 nie wygląda już tak atrakcyjnie i z pewnością całość staje się dużo mniej ergonomiczna.
Na obudowie QX1 nie znajdziemy zbyt wielu manipulatorów. Na górze umieszczono włącznik, z boku spust migawki, a między nimi przycisk otwierający wbudowaną lampę błyskową.
Samą lampę raczej można uznać za symboliczną (ze względu na jej niewielkie rozmiary), jednak lepsze to niż nic i z pewnością oświetli ona fotografowaną scenę znaczenie lepiej niż, np. dioda, w którą wyposażonych jest większość smartfonów.
Na obudowie QX1, nie znajdziemy dźwigni zmiany ogniskowej, ponieważ takowa znajduje się na obiektywach systemu Sony wyposażonych w mechanizm Power Zoom, w przypadku pozostałych modeli będziemy korzystać z odpowiedniego pierścienia.
W dolnej części bezkorpusowca znalazło się miejsce dla gwintu statywowego, a także niewielkiej klapki skrywającej złącze Multi Terminal/Micro USB i mikroskopijny przycisk reset do zerowania ustawień.
Druga z klapek jest już znacznie większa i została umieszczona na tylnej ściance. Skrywa ona akumulator, slot na kartę pamięci Memory Stick Micro lub microSD oraz przycisk WiFi. Na samej klapce znajdziemy natomiast naklejkę z nawą sieci bezprzewodowej i hasłem, które trzeba wprowadzić w urządzeniu mobilnym nieposiadającym technologii NFC.
Listę elementów na obudowie QX1 kończą dźwignie zwolnienia blokady obiektywu i tylnego uchwytu oraz niewielki wyświetlacz LED, który informuje nas o trybie pracy aparatu, WiFi i poziomie naładowania akumulatora.
Użytkowanie
Jak już wspominałem, korzystanie z QX1 jest dużo przyjemniejsze niż miało to miejsce w przypadku wcześniejszych modeli z tej serii. O ile w pobliżu nie ma zbyt wielu sieci bezprzewodowych, to parowanie ze smartfonem przy wykorzystaniu technologii NFC zajmuje około 2 sekund i ogranicza się do zbliżenia urządzeń. Gdy nasz smartfon nie ma NFC, to musimy wprowadzić do niego SSID oraz hasło do WiFi naszego bezkorpusowca i następnie uruchomić aplikację PlayMemories. Proces ten jest zatem dużo bardziej czasochłonny.
Gdy już QX1 uda nam się podłączyć do urządzenia mobilnego to pomimo, iż jest znacznie lepiej niż miało to miejsce w przypadku QX10 i QX100, to nie oczekujmy cudów. Odświeżanie w trybie podglądu na żywo wynosi kilka klatek na sekundę i kadrując np. samochody na ruchliwej ulicy musimy się liczyć z tym, iż nie będą się one poruszać po ekranie, a po nim skakać. Ustawiając ostrość również możemy być nieco zawiedzeni. To jest bezkorpusowiec, anie bezlusterkowiec, tak więc, nie wiedzieć czemu, AF potrzebuje w tym wypadku dużo więcej czasu. Gdy ustawimy ostrość i wciśniemy spust migawki, ponownie nasza cierpliwość zostaje wystawiona na próbę. Od wyzwolenia migawki do momentu aż zrobione zdjęcie pojawi się na ekranie smartfona mija około 5 sekund. Jednak ma to miejsce przy ustawieniu określającym, że do urządzenia mobilnego ma być przesyłany obraz o rozdzielczości zmniejszonej do 2 Mpix. Gdy jednak chcemy wysyłać zdjęcia w oryginalnym rozmiarze, to czas ten wydłuża się do około 9 sekund.
Sony QX1 miałem podpięte do Xperia Z3 oraz iPhone 5 i muszę przyznać, że pod względem ergonomii, to w tym drugim przypadku korzystało mi się znacznie lepiej. Być może wynika to z moich osobistych upodobań, gdyż nie lubię zbyt dużych smartfonów. W połączeniu z produktem firmy Apple zestaw w miarę wygodnie się trzymało i w miarę wygodnie obsługiwało. Jednak "w miarę" jest tu słowem kluczem, gdyż nie mamy co liczyć nawet na ergonomię znaną z amatorskich bezlusterkowców, a tym bardziej jakichkolwiek zaawansowanych aparatów.
Akcesoria, czyli "wspomagajki"
Wygląda na to, że producent jest świadom słabej ergonomii swojego produktu i dlatego w tym roku zaoferował dodatkowe akcesoria do serii QX. Mowa tu o zestawie ADP-FSK1, w skład którego wchodzi uchwyt do ręki oraz odchylane i obrotowe mocowanie do smartfona.
Uchwyt to nic innego jak niewielka rękojeść, która sprawia, że QX dużo pewniej trzyma się w dłoni. Choć rozwiązanie to w jakiś sposób wspomaga wykonywanie zdjęć w przypadku, gdy bezkorpusowca mamy odpiętego od smartfona, to mimo to korzystając z niego czułem się nieswojo. Cały zestaw trzyma się jakoś nienaturalnie i jakby w wymuszony sposób.
Być może potrzeba czasu, aby się z nim oswoić, a być może wynika to z faktu, że jestem mańkutem, a uchwyt wydaje się być zaprojektowany z myślą o osobach praworęcznych.
Kolejnym wspomnianym akcesorium jest obracany i odchylany uchwyt . Dzięki niemu z zestawu QX1 plus smartfon możemy korzystać, jak z aparatu cyfrowego wyposażonego w ruchomy ekran LCD. A do tego wszystkiego możemy łatwo wykonać sobie tzw. "selfie", co pewnością docenią miłośnicy dzielenia się swym życiem na portalach społecznościowych.
Podsumowanie
Powiem krótko - jest lepiej, jest dużo lepiej. Jednak wciąż zastanawiam sie, kto to kupi, bo nie mogę znaleźć grupy docelowej dla tego produktu. Na prezentacji mówiono nam, że QX1 jest skierowany dla osób ceniących jakość zdjęć i możliwość rozmycia tła, chcących korzystać z różnych obiektywów oraz pragnących natychmiast dzielić się swoimi zdjęciami w sieciach społecznościowych. Jak duża jest ta grupa? Tego nie wiem. Nie wiem też, czy będzie ona chciała wydać 300 EUR na samego QX1, bądź 450 EUR na zestaw z obiektywem Sony E 16-50 mm f/3.5-5.6 PZ OSS. Jednak wiem na pewno, że Sony konsekwentnie rozwija i doskonali swoją rodzinę bezkorpusowców, za co należy się szacunek konstruktorom. A o tym, czy jest to słuszna decyzja, przekonamy się w październiku, kiedy to nowy bezkorpusowiec wejdzie do sprzedaży.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.