50 lat mocowania Nikon F - historia ewolucji bagnetu cz. 1
1. 50 lat mocowania Nikon F - historia ewolucji bagnetu cz. 1
Zaczęło się aparatami dalmierzowymi
Jak część Czytelników zapewne pamięta, lata 50-te to dla Nippon Kogaku okres pracy nad coraz to lepszymi aparatami dalmierzowymi oraz nad przeznaczoną dla nich optyką i akcesoriami. Ponieważ konstrukcja pierwszego modelu dalmierzowego – Nikona I – w dużej mierze wzorowana była na niemieckim Contaxie, Nikony dalmierzowe posiadały podwójny bagnet. Złącze wewnętrzne służyło do mocowania obiektywów standardowych 50 mm zaś bagnet zewnętrzny współpracował z optyką szerokokątną, tele, wizjerem lustrzanym oraz z jednym obiektywem standardowym – dużym i ciężkim Nikkorem-N 5.0 cm f/1.1.
Nikon SP z zamontowanym na bagnecie wewnętrznym obiektywem Nikkor-S.C 5 cm f/1.4. Wyraźnie widoczna jest czarna skala odległości będąca elementem bagnetu wewnętrznego. Kółko nad napisem Nikon mogło być używane do ustawiania ostrości. |
Ze względu na to, że w aparatach dalmierzowych nie ma jakichkolwiek elementów ruchomych między mocowaniem obiektywu a migawką, w zasadzie nie gra roli, jakie będzie odsunięcie płaszczyzny mocowania od płaszczyzny filmu. Ma to oczywiście wpływ na budowę mechaniczną obiektywu oraz wygląd korpusu, ale poza tym konstruktor ma dużą dowolność. Ciekawostką bagnetu obiektywów dalmierzowych było wbudowanie w nie helikoidu służącego do ogniskowania obiektywów 50 mm. Helikoid ten posiadał własną skalę odległości i głębi ostrości, więc standardy (poza 5.0 cm f/1.1) wyposażone były tylko w pierścień przysłon. Co ciekawe, ustawianie ostrości mogło odbywać się poprzez obrót umieszczonego na górze aparatu kółka, łatwo osiągalnego dla palca wskazującego prawej dłoni. Bagnet Nikkorów dalmierzowych nie przechodził nigdy żadnych zmian i w chwili zakończenia produkcji w roku 1964 wyglądał identycznie jak na prototypach z roku 1947.
Obiektywy szerokokątne, jak widoczny na zdjęciu W-Nikkor 2.8 cm f/3.5, oraz teleobiektywy posiadały własny helikoid do ustawiania ostrości. Bagnet zewnętrzny był znacznie solidniejszy mechanicznie. |
Nadchodzi lustrzanka, nadchodzą zmiany
Najbardziej zaawansowanym modelem dalmierzowym był Nikon SP, uważany za pierwszy japoński aparat fotograficzny, który w dziedzinie możliwości i jakości wykonania prześcignął niemiecką Leicę. Krótko po debiucie Nikona SP, firma rozpoczęła przygotowania do wypuszczenia na rynek aparatu fotograficznego o zupełnie innej konstrukcji. Aby sprostać wymogom fotografów zawodowych, szczególnie zaś tych zajmujących się fotografią reportażową, sportową, architektury czy techniczną, zdecydowano się na budowę lustrzanki. Nowa konstrukcja w założeniu miała służyć zawodowcom, więc nie zdecydowano się na jakiekolwiek kompromisy. Jedną z ważniejszych decyzji było założenie, że aparat ma pokazywać w wizjerze 100% kadru. Aby tak było, należało zastosować dość dużą matówkę o rozmiarze 24x36 mm. Z kolei, by na całej powierzchni matówki uzyskać jasny, wolny od winiety obraz, konieczne było użycie lustra znacznych rozmiarów. W Nikonie F lustro ma aż 28 milimetrów długości i aby umożliwić mu ruch do góry przed każdą ekspozycją, komora lustra umiała mieć co najmniej taką samą szerokość. Ze względów konstrukcyjnych, zdecydowano się na odsunięcie płaszczyzny mocowania bagnetowego od płaszczyzny obrazu o 46.2 mm. Bagnet Nikona F w porównaniu z jego dalmierzowym poprzednikiem SP został dość znacznie wysunięty do przodu i jest to doskonale widoczne przy porównaniu obu korpusów.
Widok z góry na korpusy Nikona F oraz Nikona SP doskonale pokazuje bardzo bliskie pokrewieństwo obu aparatów. W Nikonie F zwraca uwagę duża matówka, której oprawa służy jednocześnie do montowania wymiennych wizjerów. |
Jakie konsekwencje miało wysunięcie bagnetu do przodu? Dwojakie: miłośnicy długich obiektywów powiedzieliby: „zbawienne”, zwolennicy optyki superszerokokątnej uznaliby: „katastrofalne”. Podczas pracy z długimi ogniskowymi (200 mm i więcej) Nikon F zachwycał bardzo czytelnym i równomiernie jasnym obrazem na matówce. Sprzyjało to oczywiście precyzyjnemu i szybkiemu ustawianiu ostrości oraz podnosiło komfort kadrowania. Producent z biegiem czasu wprowadził do oferty kilka matówek dodatkowo ułatwiających fotografowanie teleobiektywami. Zupełnie inaczej przedstawiał się problem optyki szerokokątnej. W aparatach dalmierzowych tylna soczewka obiektywu mogła znajdować się w zasadzie dowolnie blisko płaszczyzny migawki. Dlatego aparaty dalmierzowe zawsze szczyciły się doskonałymi obiektywami szerokokątnymi, które projektowane były często jako układy krótkoogniskowe. W Nikonie F, aby móc korzystać z dobrodziejstwa celowania przez obiektyw, ruch lustra nie mógł być zakłócony i dlatego ostatnia soczewka wszelkich obiektywów lustrzankowych musiała znajdować się odległości około 45 mm od płaszczyzny filmu. Dla projektantów optyki był to oczywiście powód do zmartwień – wszystkie bez wyjątku obiektywy szerokokątne do Nikona F musiały mieć konstrukcję typu „retrofocus”, czyli mówiąc w uproszczeniu asymetryczny układ z przodu o silnym działaniu rozpraszającym, a z tyłu o działaniu skupiającym. W czym więc problem? A w tym, że zaprojektowanie dobrego (tylko takie wchodziły w grę...) obiektywu retrofocus nie jest sprawą łatwą, szczególnie, jeśli jego obliczenia trzeba wykonać co najwyżej suwakiem logarytmicznym! Zasada była prosta – im krótsza ogniskowa, tym większe problemy z poprawną korekcją układu optycznego. Dlatego też wraz z debiutem Nikona F pojawił się tylko jeden obiektyw szerokokątny – Nikkor-S 3.5 cm f/2.8.
Pierwsza wersja bagnetu F. Na zdjęciu Nikon F Photomic – pierwszy model z zewnętrznym pomiarem światła, oraz widoczny od strony bagnetu Nikkor S.C 5.8 cm f/1.4 – pierwszy jasny standard z mocowaniem F. |
Wątek odsunięcia bagnetu od płaszczyzny filmu już wyjaśniliśmy, teraz pora zająć się średnicą samego mocowania. Budując swoją pierwszą lustrzankę, Nippon Kogaku w zasadzie mógł wybrać dowolnie dużą średnicę mocowania. Zysk byłby tylko jeden – możliwość (przynajmniej teoretyczna) łączenia Nikona F z bardzo jasnymi obiektywami. W czasach gdy projektowano Nikona F najjaśniejszym obiektywem był wspomniany tu Nikkor-N 5.0 cm f/1.1, którego tylna soczewka bez problemu mieściła się w sporo mniejszym otworze mocowania bagnetowego Nikonów dalmierzowych. Z drugiej strony duża średnica bagnetu uczyniłaby korpus niezgrabnym, poza tym utrudniłaby konstrukcję takich mechanizmów jak domykanie przysłony. Zdecydowano się więc na pewien złoty środek – zaprojektowano bagnet o średnicy 47 mm; wystarczająco duży, by pomieścił superjasnego Nikkora-S 5.5 cm f/1.2. Z perspektywy czasu trzeba przyznać, że kilka milimetrów więcej na pewno nie zaszkodziłoby. Być może z tego powodu Nikon nie był w stanie zaoferować takich obiektywów jak „50-tka f/1.0” czy „85-tka f/1.2” a inni producenci takie układy optyczne „wciskają” w swoje bagnety.
Już za tydzień zapraszamy na drugą części artykułu, w której opiszemy jak zmieniała się konstrukcja mocowania na przestrzeni lat.
Informacje na temat produktów firmyNikon znajdują się na stronie www.nikon.pl.
O autorze:
Marcin Górko (ur. w 1971 r.) - absolwent Politechniki Łódzkiej oraz dyplomowany instruktor fotografii. Pierwszy poważny kontakt z optyką miał w 1988 r., kiedy zaczął interesować się astronomią. Rok 1993 to początek jego przygody ze sprzętem fotograficznym firmy Nikon. W tym samym roku nawiązał współpracę z czasopismem "Foto Kurier". Autor pierwszego w Polsce kompendium na temat sprzętu fotograficznego Nikon "System Nikona". Od 2005 r. współpracownik Nikon Polska, gdzie zajmuje się głównie sprzętem Sport Optics. Współautor wydanej przez Nikon Polska książki "Radość Fotografowania".