Czas na Kwadrantydy!
W nocy z 3 na 4 stycznia wystąpi maksimum Kwadrantydów – jednego z największych i najaktywniejszych rojów meteorów naszego nieba. Jeśli pogoda się nad nami zlituje, będą szanse dojrzenia nawet kilkudziesięciu meteorów na godzinę.
W dniach od 28 grudnia do 12 stycznia możemy obserwować meteory z aktywnego roju Kwadrantydów. Z rojem tym wiąże się ciekawostka. Wszystkie roje meteorów uzyskują swoją nazwę od łacińskiej nazwy gwiazdozbioru, z którego zdają się wylatywać. I tak np. Perseidy „promieniują” z konstelacji Perseusza, a Leonidy z Lwa. Na próżno będziemy jednak szukać na mapach nieba gwiazdozbioru Kwadrantu. Na początku XX wieku Międzynarodowa Unia Astronomiczna ustalając nowe, dokładne granice gwiazdozbiorów, usunęła z map konstelację Kwadrantu, rozdzielając ją pomiędzy gwiazdozbiory Wolarza, Herkulesa i Smoka.
Jedyną pozostałością po Kwadrancie jest więc aktywny rój meteorów, który możemy obserwować na przełomie każdego roku. Maksimum aktywności roju, w którym, jeśli warunki są dobre, widać ponad 100 „spadających gwiazd” na godzinę, pojawia się w nocy z 3 na 4 stycznia.
![]() Położenie radiantu roju Kwadrantydów. Źródło: IMO. |
Radiant roju znajdzie się wysoko nad naszymi głowami dopiero nad ranem, ale wtedy aktywność roju będzie już mniejsza i dodatkowo w obserwacjach przeszkadzać będzie Księżyc zbliżający się do ostatniej kwadry.
Nie ma więc szans na dojrzenie 100–120 meteorów na godzinę, ale wynik na poziomie kilkudziesięciu zjawisk jest jak najbardziej możliwy do uzyskania. Oczywiście pod warunkiem, że pogoda pozwoli na obserwacje.
Choć Kwadrantydy zdają się wybiegać z jednego miejsca na sferze niebieskiej, widać je na całym niebie. Nie trzeba więc patrzeć w jakimś konkretnym kierunku lecz wybrać do obserwacji ten obszar, gdzie widoczność mamy najlepszą, a niebo nie jest zasłonięte drzewami czy budynkami.
Komentarz można dodać po zalogowaniu.
Zaloguj się. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta zarejestruj się.
Perseidy, Leonidy, Kwadrantydy - nieważne! Jak zwła tak zwał. Najwazniejsze, że moje życzenia noworoczne zaczynają się spełniać i rozmaite meteoroidy możemy oglądać coraz częściej.
Po nich pora na Wodnikidy, Rybidy, Baranidy itd... Oby każdy znalazł jakieś dla siebie.
So, once again: Szczęśliwego Nowego Roku!
Wspaniale.
U mnie poza chmurami niskimi, średnimi i wysokimi jest mgła gęsta jak wata.
A jakie są kryteria ustalania gwiazdozbiorów i ich granic?
Zrobiła to Międzynarodowa Unia Astronomiczna. I już ma być na stałe :)
Rozumiem. Choć podzielam raczej pogląd Carla Sagana:
"If constellations had been named in the 20th century, I suppose we would see bicycles." (jakkolwiek złośliwi mówią, że wspominał w tym kontekście również o lodówkach).
Bardziej chodzi o to, że Unia zrobiła po prostu porządek. Większość gwiazdozbiorów była znana i nazwana wcześniej.
No tak. Zwłaszcza, że się gwiazdy za szybko nie "rozjeżdżają". ;)
...jakoś nie mogę w 100% ufać organizacji, która odebrała plutonowi statut planety... teraz wychodzi kolejna niezręczność z kwadrantydami...bez gwiazdozbioru... International Astronomical Union niech lepiej zmieni podejście do kosmosu, bo zaraz wyjdzie że kopernik była kobietą...
całe szczęście*nieszczęście w tym roku księżyc daje równo po oczach, ale wiadomo astronomom zawsze wiatr w oczy
Don, zerknąłem do Wikipedii [ link ] - będzie zaraz sto lat, odkąd ta decyzja zapadła (Pluton jeszcze wtedy kręcił się niecierpliwie czekając aż go wypatrzą z Arizony). ;)
PS
Swoją drogą, ciekawe, jak wyglądałby teraz nakręcony film Machulskiego.... :D
DonYoorando - tyle, że decyzja odnośnie degradacji Plutona była jak najbardziej słuszna. To po prostu jedno z większych ciał pasa Kuipera.
Ujednolicenie granic i nazwenictwa gwiazdozbiorów to też właściywy ruch. A że część konstelacji wyleciała? Tak to bywa. Każda kultura miała swoje nazwy i kształty więc na coś trzeba było się zdecydować.
"Ujednolicenie granic i nazwenictwa gwiazdozbiorów to też właściywy ruch. A że część konstelacji wyleciała? Tak to bywa. Każda kultura miała swoje nazwy i kształty więc na coś trzeba było się zdecydować."
Słusznie, a poza te prawdziwie kosmiczne problemy mamy tak naprawdę na ziemi.
... a poza tym ...
A na niebie stratus nebulosus. I mżawka:) Ale może i dobrze. Jeszcze ktoś by się rozczarował tym obiecanym deszczem meteorów. A tak przynajmniej miał realny deszcz i to w niektórych miejscach nawet intensywny.
U nas śnieg. Mokry i ciężki, więc jak spadnie gruda z gałęzi na głowę, to i Krzyż Południa przez chwilę widać!
Lipen - nikt nie nazwał tego deszczem. Deszcz dla mnie to poziom 1000 sztuk na godzinę. Widziałem tylko raz, podczas Leonidów 2002.
Według wiki deszcz jest wtedy, gdy przelatuje ponad 100 meteorów. Czyli jak przeleci 99 to jeszcze nie deszcz, a jak 101 to już deszcz. Jak zwał tak zwał, w tym roku nie zobaczyłem ani jednego.
W wiki jest sporo błędów.
Prawda jest taka, że NIE MA definicji od ilu sztuk jest deszcz meteorów. To jest rzecz względna. Tak jak nie ma definicji od ilu kropel jest deszcz. Po prostu jest więcej od średniej, która zapewne też nie jest bliżej określona.
Zgadza się, nie ma - dlatego napisałem, co dla mnie oznacza deszcz. Choć w środowisku badaczy zajmujących się tą dziedziną, do której się zaliczam, uznaje się, że deszcz to coś więcej niż można zobaczyć podczas maksimum dużego roju. A ponieważ są trzy roje w roku, które regularnie pokazują ZHR > 100, to za deszcz raczej uważa się aktywności wyższą niż to co możemy wtedy oglądać. Jeśli nie 1000, to powiedzmy chociaż okolice 500.
Poza tym co to za deszcz, kiedy widzisz jednego meteora na minutę - a taka jest typowa aktywność przy ZHR równym 100-120.