Jak robić naprawdę ostre zdjęcia?
2. Największa tajemnica idealnie ostrych zdjęć
Zanim wyjawię Ci tajemnicę idealnie ostrych zdjęć, chciałbym powiedzieć kilka rzeczy, które ułatwią Ci korzystanie z tej książki. Przepraszam, że pod kryptonimem „Największa tajemnica idealnie ostrych zdjęć” zataiłem mały wstęp do dalszych rozważań, ale obiecuję, że już za chwilę przejdę do rzeczy. Na razie jednak koniecznie muszę wspomnieć o kilku drobiazgach, o których każdy autor we wstępie do swojej książki powiedzieć powinien. Otóż pomysł na tę książkę jest bardzo prosty: wyobraź sobie, że Ty i ja wychodzimy razem w plener fotografować. Podczas fotografowania zadajesz mi wiele różnych pytań, a ja — zupełnie jak w rzeczywistości — odpowiadam Ci na nie najlepiej, jak tylko potrafię. Jednocześnie staram się skonstruować swoją odpowiedź w jak najprostszy, zwięzły sposób, pomijając rozmaite aspekty techniczne fotografii cyfrowej, które mają wpływ na wybranie tych czy innych ustawień. Jeśli na przykład podczas fotografowania podszedłbyś do mnie i zapytał: „Hej, Scott, widzisz ten kwiatek? Chciałbym sfotografować go w taki sposób, żeby sam kwiatek był ostry, a jego tło zupełnie rozmyte. Da się tak zrobić?”. W takiej sytuacji oszczędziłbym Ci półgodzinnego wykładu dotyczącego wpływu, jaki ma przysłona na głębię ostrości zdjęcia, i tego, w jaki sposób dobrać poprawny czas naświetlania przy określonej liczbie przysłony, by uzyskać poprawną ekspozycję. Takie rzeczy możesz bowiem z łatwością znaleźć w każdej książce o fotografii (nie przesadzam — naprawdę są to podstawy, które znajdziesz wszędzie). W rzeczywistości po prostu odwróciłbym się do Ciebie i powiedział: „Załóż obiektyw typu zoom, zmień przysłonę na f/2,8, ustaw ostrość na kwiatku i pstrykaj”. Właśnie w taki sposób napisałem tę książkę. Możesz potraktować ją jako mały pamiętnik z naszych wspólnych fotograficznych wypraw, w czasie których przekazuję Ci te same wskazówki, porady i sugestie, jakie sam przez wiele lat gromadziłem, słuchając profesjonalnych fotografików podczas pracy. W odróżnieniu od nich postaram się jednak mówić do Ciebie ludzkim językiem — jak do kolegi, którego chcę zainteresować, a nie wystraszyć.