Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Zapraszamy do udziału w kolejnej Fotomisji. Jeżeli macie ochotę wygrzać się gdzieś w styczniu i podszlifować swój warsztat fotograficzny, to nie ma lepszej opcji niż wyjazd do Kambodży i Laosu w Pawłem Kosickim. Szczegóły i zapisy
na tej stronie.
Kambodżę liznąłem zaledwie, ale jest fenomenalna. Siem Reap ma 250k mieszkańców, więc to trochę więcej niż miasteczko, natomiast lotnisko w Luang Prabang jest bardzo interesujące, bo ma rozmiar mikro. W Luang Prabang proponuję nie przeoczyć starego mostu nad rzeką Nam Khan - jest w takim stanie, że przejście po nim jest całkiem emocjonujące.
To wzgórze w centrum miasta jest fajne, widok na Mekong fantastyczny, ale na zachód słońca wybiera się tam sporo turystów, więc o miejsce z widokiem nie jest łatwo.
Myślę, że to wiadomix, ale zarówno w Siem Reap, jak i w Luang Prabang ( a zwłaszcza tam) warto wyjść z tych turystycznych uliczek i pięknych will, i wbić w lokalną zabudowę, np. via w/w. most.
@Vendeur Zapomniałeś o piciu ;-) Nie tylko wody, ale i tego wszystkiego co czeka na turystów z dalekiego kraju w rozlicznych barach... W Siem Reap ich nie brakuje :-) No i kawa!
Ale w opisie wycieczki w ten koszt wliczają tylko "posiłki". Trudno oczekiwać, że poważni fotografowie, którzy korzystają z takich wyjazdów jako posiłek traktować będą alkohol... ;)
Zresztą, swego czasu, gdy byłem w Tajlandii, to ichniejszą whisky 0,7 L kupowało się w sklepach 7/11 za około 7 zł.
W Siem Reap są bardzo dobre knajpy z bardzo dobrym żarciem, więc warto się skusić nawet na mniej 'egzotyczne' posiłki. Styczeń to suchy i bardzo popularny okres na zwiedzanie w tym rejonie, powodzenia w gigantycznych kolejkach w Angkorze - od 'pięterka' w Angkor Wat do słynnego drzewa w ścianie. Przy tak napiętym kalendarzu duża część czasu może być spędzona w kolejkach. Czasy romantycznych wypraw w nieznane się skończyły dawno temu, teraz są czasy kolejek :P
@Jagular Byłem wprawdzie dopiero na początku lutego, ale za to w czasie Chińskiego Nowego Roku, gdy Chińczycy zalewają kraje ościenne. Kolejka była w jednym miejscu (w Angkor Wat) i - uwierz mi - da się to cały kompleks zwiedzić rezygnując z jednego miejsca. W Angkorze jest wystarczająco wiele świątyń, aby przywieźć sporo unikalnych wrażeń bez kolejek.
Mnie w całym programie zaskakuje jedynie dzień 3 - uczestnicy spędzą 1,5 dnia w podróży, w tym 8 godzin na lotnisku w Hanoi. Trzeciego dnia w pełnym jet-lagu będą musieli wstać sporo przed wschodem słońca, czyli przed północą czasu polskiego. Pobudka nie będzie miła ;-)
Ja mam inne wspomnienia, kolejki w niektórych miejscach, czy też po prostu tłumy, były spore. Spotkałem się z projektami, żeby ograniczyć roczną liczbę turystów (biletów), gdyż tłumy zadeptują wręcz ruiny, ale wiadomo..łatwiej planować, trudniej wykonać. Angkor to gigantyczny generator gotówki dla biednego w końcu kraju.
Tak, sam kompleks jest duży (spędziłem w nim chyba 7-8 dni) i jest wiele ciekawych miejsc.
Programu osobiście czepiać się nie będę, mimo że dla mnie osobiście jest absurdalny, to jednak dla kogoś innego może to być coś fajnego.
7-8 dni w Angkorze? To coś Ty tam robił??? 5 dni stałeś w kolejkach? :D
Ale serio, ja byłem w Siem Reap 2 dni, głównie w świątyniach i Angkor cały zwiedziłem (no może poza jakimiś odległymi świątyniami). Oczywiście miałem przewodnika na skuterku.
Tylko, że ja zwiedzałem samemu, zamknęli dla mnie cały kompleks i miałem pełną swobodę poruszania się, a pozą mną nie było innych turystów... ;D
Na dowód zdjęcie, gdy stoję SAM przed głównym wejściem do Angkoru... link
@jagular Dla mnie program wycieczki jest absolutnie OK - jak jedziesz na foto-misję na drugi koniec świata, to nie ma zmiłuj. O tej pobudce wspomniałem tylko dlatego, że wiem jak będzie bolesna.
Tak naprawdę to przedłużyłbym ten wyjazd o jeden dzień - skoro przesiadki są w Hanoi, to w drodze powrotnej dołożyłbym dzień extra na szwendanie się po Old Quarter, po moście kolejowym, itd., choć to oczywiście extra koszt w postaci wizy... Z drugiej strony - kawa po wietnamsku w knajpie dla lokalsów jest grzechu warta...
@Vendeur Zwiedzałem, oglądałem, a co miałem robić? :) Tam są 72 główne świątynie i ok. 1000 budynków na obszarze około 400km2. Tak, oczywiście uwierzę, że zamknięto specjalnie dla ciebie cały kompleks i wszystko obejrzałeś w dwa dni. Oczywiście że uwierzę, przecież w internecie nikt nie przegina z opowieściami...no bo wiesz, ja tam dawno temu, z Angeliną Jolie, z maczetami, ten las dla turystów karczowałem...
@JarekB Każdy ma własną wizję tego, jak to powinno wyglądać. Dla mnie to jest wycieczka w stylu tiktokowym - z minimalizacją czasu spędzonego w każdej lokacji, z maksymalizacją liczby lokacji. Nie lubię takiej gonitwy, prędkość powoduje, że wszystko jest robione powierzchownie i ludzie co najwyżej klikają kilka standardowych kadrów ze standardowych punktów, gdyż na nic więcej nie ma czasu. Opowieści o klimacie są opowieściami wyciągniętymi z niczego, bo jak poczuć klimat będąc wiecznie w drodze, z krótkimi przerwami na oglądanie?
O pobudkach nawet nie chce mi się pisać - ostatnie kilkanaście miesięcy mam mocno wypełnione lotami - ponad 20, z czego niestety większość mocno poranna :/ Właściwie to w tę sobotę o 8mej rano mam kolejny lot do Azji, ale to już zupełnie nie na temat.
Wracając do posta mocno powyżej: zgodzę się, że Kambodża jest fenomenalna, to taki kraj stojący okrakiem pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Czuć jeszcze (??) tę romantyczną (??) niedojrzałość, nieporadność, brak cynicznego wyrafinowania. Jeszcze nie jest tak zepsuty i poukładany, jak np. Tajlandia (no, ta jest poukładana jak na Azję Poł/Wsch. oczywiście).
"Kambodża jest fenomenalna, to taki kraj stojący okrakiem pomiędzy przeszłością i teraźniejszością." ...przypomniało mi to pewne zdarzenie i stereotyp ..znajomy w czasie pobytu musiał skorzystać z interwencji stomatologa. Kiedy siadał na fotelu, jakby pozostałym po armii USA, nie oczekiwał niczego współczesnego, również po zabiegu, za niewielka kwotę. Po powrocie natychmiast udał się więc do renomowanej kliniki. Pan profesor wykonał "inspekcję" i zakomunikował, że tak profesjonalnej naprawy i "kosmicznych" materiałów w Europie by nie znalazł....
To był żart. Zdjęcie z października 2006 roku. Wtedy jeszcze nie było tłumów, w wielu świątyniach byłem dosłownie sam. Przy słynnym drzewie także zrobiłem sobie bez problemu zdjęcie, musiałem wręcz czekać na kogoś, aby mnie uwiecznił ;). To były czasy...
Ok. 2006...tak, to były czasy. To było tuż przed upowszechnieniem się łatwego do dostępu internetu międzynarodowego , globalnych korporacji pośredniczących w bookowaniu hoteli, przed 373786 filmików na yt od influencerów pokazujących "10 najlepszych miejsc w X". Było trudniej, ale było mniej ludzi. Jeździło się z przewodnikiem-książką, zapiskami w zeszycie, pierwszymi prymitywnymi gpsami. Obecnie w zasadzie próbuję albo omijać kompletnie, albo odwiedzać ostrożnie miejsca popularne, znane, modne. Niektóre wręcz przygnębiają, straszą tłumami taśmowo "obsługiwanych" turystów. Niektórych rzeczy, wydarzeń, miejsc, które widziałem, już się nie zobaczy. Albo zostały zablokowane dla turystów, albo trzeba naprawdę się postarać żeby dostać dostęp, albo się zmieniły na bardziej komercyjne, plastikowe, nijakie.
"Niektórych rzeczy, wydarzeń, miejsc, które widziałem, już się nie zobaczy."
Otóż to. Z takich ciekawych przykładów z naszego podwórka - zwiedzałem kompleks Riese za czasów, gdy nie był jeszcze skomercjalizowany. Wycieczka harcerska, z jakimiś mapkami kopalń, zdobytymi nie wiadomo gdzie. Dojście do miejsc, do których obecnie dostępu nie ma (np. słynny szyb). Ale to było około 1993 roku.
Cóż można powiedzieć o Kambodży? No warto zobaczyć, ale na własną rękę to chyba większy hardcore. Już nawet nie czepiam sie ceny bo w takiej to 2osoby się łapią, ale to jak funkcjonuje ten kraj powinno być przykładem dla wszelkiej maści lewactwa i prawactwa. Ludzie sobie sami oddolnie zorganizowali życie, w które władza się nie wtrąca i pomimo braku zasiłków, zusu i innego socjalu to nie widać by ludzie walczyli o przetrwanie. Przykład taksówkarza. Wsiadamy w 4osoby przy granicy z Tajlandii i jedziemy 120km do Angkor. Zatrzymuje się po ok 30-tu km i prosi bym się przesiadł na tył (5-cioosobowa Toyota Camry, królowa tamtejszych szos) bo właśnie dosiądzie jego przyjaciel. Ok, zrobiło się dziwnie, ale ich rozmowa raczej luźna, więc spoko jedziemy w 6-kę. Po kolejnych 20-tu km dosiada dziewczyna przyjaciela i siada mu na kolanach. I tak oto za kurs zapłaciliśmy 25$ a przy okazji skorzystała 2-ka miejscowych. Zanim wysiedliśmy podał na namiary na miejscowego z tuktukiem, który zorganizował nam całodniowy objazd kompleksu plus wieczorny punkt widokowy, po drodze znów naroić nam chciał punkty gastronomiczne, pamiątki itp. Tam ludzie rwą się do pracy bo wiedzą, że nic samo nie przyjdzie. A u nas wystarczy MOPS i 800+
Na czym polega hardcore w podróżowaniu po państwie, które jest tanie i bezpieczne?
Odnośnie Twoich uproszczeń... Znasz poziom dochodu narodowego na głowę w Polsce i Kambodży? Wiesz na czym polegała przedsiębiorczość prywatna Polaków w latach 70-tyc i 80-tych?
.,,W Kambodży do dnia 21 września 2024 odnotowano 12 689 przypadków zachorowań na dengę, co stanowi wzrost w porównaniu do poprzednich lat w tym samym okresie...,,
dodatkowo polecam zajrzeć na szczepienia obowiązkowe i zalecane.
Ale na tą chwilę największe zagrożenie to denga... niestety .
Nie piszę tego by kogoś zniechęcić lecz uświadomić o zagrożeniach i możliwości ich przeciwdziałaniu.
Największym zagrożeniem nie jest denga. Największymi zagrożeniami dla białego, niedoświadczonego człowieka w tamtejszych rejonach są 'banalne' (lub czasami niestety niebanalne) zatrucia pokarmowe, problemy z ostrością potraw (europejskie żarcie jest mega mdłe, więc żarcie mające smak czasami wywołuje poważne konsekwencje), przegrzanie, przepalenie białaskiej skóry tropikalnym słońcem. Nie oznacza to oczywiście, że można olać potrzebę szczepień. Po prostu nie trzeba demonizować tych niebezpieczeństw, które czasami można skutecznie zredukować poprzez wybieranie odpowiedniej pory wizyty i profilaktykę.
Przykład banalnego napełniacza brzucha :) Co by nie mówić, to jednak Azja Południowo Wschodnia, a nie Europa jest miejscem nieskończonej liczby przypraw, składników, kuchni. Ci, którzy pojadą na tę wycieczkę, jeżeli tylko się odważą, będą mogli spróbować smaków o różnorodności i intensywności niemożliwych w Europie.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.
Lekko się napaliłem. Rozważam.
Byłem w Kambodży. Warto.
Kambodżę liznąłem zaledwie, ale jest fenomenalna. Siem Reap ma 250k mieszkańców, więc to trochę więcej niż miasteczko, natomiast lotnisko w Luang Prabang jest bardzo interesujące, bo ma rozmiar mikro. W Luang Prabang proponuję nie przeoczyć starego mostu nad rzeką Nam Khan - jest w takim stanie, że przejście po nim jest całkiem emocjonujące.
To wzgórze w centrum miasta jest fajne, widok na Mekong fantastyczny, ale na zachód słońca wybiera się tam sporo turystów, więc o miejsce z widokiem nie jest łatwo.
Myślę, że to wiadomix, ale zarówno w Siem Reap, jak i w Luang Prabang ( a zwłaszcza tam) warto wyjść z tych turystycznych uliczek i pięknych will, i wbić w lokalną zabudowę, np. via w/w. most.
$20 na jedzenie za dzień? W tej części Azji najlepsze smakołyki są na ulicy i można najeść się do syta raczej za $5 dziennie...
@Vendeur
Zapomniałeś o piciu ;-) Nie tylko wody, ale i tego wszystkiego co czeka na turystów z dalekiego kraju w rozlicznych barach... W Siem Reap ich nie brakuje :-) No i kawa!
@JarekB
Ale w opisie wycieczki w ten koszt wliczają tylko "posiłki". Trudno oczekiwać, że poważni fotografowie, którzy korzystają z takich wyjazdów jako posiłek traktować będą alkohol... ;)
Zresztą, swego czasu, gdy byłem w Tajlandii, to ichniejszą whisky 0,7 L kupowało się w sklepach 7/11 za około 7 zł.
W Siem Reap są bardzo dobre knajpy z bardzo dobrym żarciem, więc warto się skusić nawet na mniej 'egzotyczne' posiłki.
Styczeń to suchy i bardzo popularny okres na zwiedzanie w tym rejonie, powodzenia w gigantycznych kolejkach w Angkorze - od 'pięterka' w Angkor Wat do słynnego drzewa w ścianie. Przy tak napiętym kalendarzu duża część czasu może być spędzona w kolejkach. Czasy romantycznych wypraw w nieznane się skończyły dawno temu, teraz są czasy kolejek :P
@Jagular
Byłem wprawdzie dopiero na początku lutego, ale za to w czasie Chińskiego Nowego Roku, gdy Chińczycy zalewają kraje ościenne. Kolejka była w jednym miejscu (w Angkor Wat) i - uwierz mi - da się to cały kompleks zwiedzić rezygnując z jednego miejsca. W Angkorze jest wystarczająco wiele świątyń, aby przywieźć sporo unikalnych wrażeń bez kolejek.
Mnie w całym programie zaskakuje jedynie dzień 3 - uczestnicy spędzą 1,5 dnia w podróży, w tym 8 godzin na lotnisku w Hanoi. Trzeciego dnia w pełnym jet-lagu będą musieli wstać sporo przed wschodem słońca, czyli przed północą czasu polskiego. Pobudka nie będzie miła ;-)
Ja mam inne wspomnienia, kolejki w niektórych miejscach, czy też po prostu tłumy, były spore.
Spotkałem się z projektami, żeby ograniczyć roczną liczbę turystów (biletów), gdyż tłumy zadeptują wręcz ruiny, ale wiadomo..łatwiej planować, trudniej wykonać. Angkor to gigantyczny generator gotówki dla biednego w końcu kraju.
Tak, sam kompleks jest duży (spędziłem w nim chyba 7-8 dni) i jest wiele ciekawych miejsc.
Programu osobiście czepiać się nie będę, mimo że dla mnie osobiście jest absurdalny, to jednak dla kogoś innego może to być coś fajnego.
@jagular
7-8 dni w Angkorze? To coś Ty tam robił??? 5 dni stałeś w kolejkach? :D
Ale serio, ja byłem w Siem Reap 2 dni, głównie w świątyniach i Angkor cały zwiedziłem (no może poza jakimiś odległymi świątyniami). Oczywiście miałem przewodnika na skuterku.
Tylko, że ja zwiedzałem samemu, zamknęli dla mnie cały kompleks i miałem pełną swobodę poruszania się, a pozą mną nie było innych turystów... ;D
Na dowód zdjęcie, gdy stoję SAM przed głównym wejściem do Angkoru...
link
@jagular
Dla mnie program wycieczki jest absolutnie OK - jak jedziesz na foto-misję na drugi koniec świata, to nie ma zmiłuj. O tej pobudce wspomniałem tylko dlatego, że wiem jak będzie bolesna.
Tak naprawdę to przedłużyłbym ten wyjazd o jeden dzień - skoro przesiadki są w Hanoi, to w drodze powrotnej dołożyłbym dzień extra na szwendanie się po Old Quarter, po moście kolejowym, itd., choć to oczywiście extra koszt w postaci wizy... Z drugiej strony - kawa po wietnamsku w knajpie dla lokalsów jest grzechu warta...
@Vendeur
Zwiedzałem, oglądałem, a co miałem robić? :) Tam są 72 główne świątynie i ok. 1000 budynków na obszarze około 400km2.
Tak, oczywiście uwierzę, że zamknięto specjalnie dla ciebie cały kompleks i wszystko obejrzałeś w dwa dni. Oczywiście że uwierzę, przecież w internecie nikt nie przegina z opowieściami...no bo wiesz, ja tam dawno temu, z Angeliną Jolie, z maczetami, ten las dla turystów karczowałem...
@JarekB
Każdy ma własną wizję tego, jak to powinno wyglądać. Dla mnie to jest wycieczka w stylu tiktokowym - z minimalizacją czasu spędzonego w każdej lokacji, z maksymalizacją liczby lokacji. Nie lubię takiej gonitwy, prędkość powoduje, że wszystko jest robione powierzchownie i ludzie co najwyżej klikają kilka standardowych kadrów ze standardowych punktów, gdyż na nic więcej nie ma czasu. Opowieści o klimacie są opowieściami wyciągniętymi z niczego, bo jak poczuć klimat będąc wiecznie w drodze, z krótkimi przerwami na oglądanie?
O pobudkach nawet nie chce mi się pisać - ostatnie kilkanaście miesięcy mam mocno wypełnione lotami - ponad 20, z czego niestety większość mocno poranna :/ Właściwie to w tę sobotę o 8mej rano mam kolejny lot do Azji, ale to już zupełnie nie na temat.
Wracając do posta mocno powyżej: zgodzę się, że Kambodża jest fenomenalna, to taki kraj stojący okrakiem pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Czuć jeszcze (??) tę romantyczną (??) niedojrzałość, nieporadność, brak cynicznego wyrafinowania. Jeszcze nie jest tak zepsuty i poukładany, jak np. Tajlandia (no, ta jest poukładana jak na Azję Poł/Wsch. oczywiście).
"Kambodża jest fenomenalna, to taki kraj stojący okrakiem pomiędzy przeszłością i teraźniejszością."
...przypomniało mi to pewne zdarzenie i stereotyp ..znajomy w czasie pobytu musiał skorzystać z interwencji stomatologa. Kiedy siadał na fotelu, jakby pozostałym po armii USA, nie oczekiwał niczego współczesnego, również po zabiegu, za niewielka kwotę. Po powrocie natychmiast udał się więc do renomowanej kliniki. Pan profesor wykonał "inspekcję" i zakomunikował, że tak profesjonalnej naprawy i "kosmicznych" materiałów w Europie by nie znalazł....
@jagular
To był żart. Zdjęcie z października 2006 roku. Wtedy jeszcze nie było tłumów, w wielu świątyniach byłem dosłownie sam. Przy słynnym drzewie także zrobiłem sobie bez problemu zdjęcie, musiałem wręcz czekać na kogoś, aby mnie uwiecznił ;). To były czasy...
Ok.
2006...tak, to były czasy. To było tuż przed upowszechnieniem się łatwego do dostępu internetu międzynarodowego , globalnych korporacji pośredniczących w bookowaniu hoteli, przed 373786 filmików na yt od influencerów pokazujących "10 najlepszych miejsc w X". Było trudniej, ale było mniej ludzi. Jeździło się z przewodnikiem-książką, zapiskami w zeszycie, pierwszymi prymitywnymi gpsami.
Obecnie w zasadzie próbuję albo omijać kompletnie, albo odwiedzać ostrożnie miejsca popularne, znane, modne. Niektóre wręcz przygnębiają, straszą tłumami taśmowo "obsługiwanych" turystów. Niektórych rzeczy, wydarzeń, miejsc, które widziałem, już się nie zobaczy. Albo zostały zablokowane dla turystów, albo trzeba naprawdę się postarać żeby dostać dostęp, albo się zmieniły na bardziej komercyjne, plastikowe, nijakie.
"Niektórych rzeczy, wydarzeń, miejsc, które widziałem, już się nie zobaczy."
Otóż to. Z takich ciekawych przykładów z naszego podwórka - zwiedzałem kompleks Riese za czasów, gdy nie był jeszcze skomercjalizowany. Wycieczka harcerska, z jakimiś mapkami kopalń, zdobytymi nie wiadomo gdzie. Dojście do miejsc, do których obecnie dostępu nie ma (np. słynny szyb). Ale to było około 1993 roku.
Tanio i szybko: fotomisja Wrocław.
Cóż można powiedzieć o Kambodży? No warto zobaczyć, ale na własną rękę to chyba większy hardcore. Już nawet nie czepiam sie ceny bo w takiej to 2osoby się łapią, ale to jak funkcjonuje ten kraj powinno być przykładem dla wszelkiej maści lewactwa i prawactwa. Ludzie sobie sami oddolnie zorganizowali życie, w które władza się nie wtrąca i pomimo braku zasiłków, zusu i innego socjalu to nie widać by ludzie walczyli o przetrwanie.
Przykład taksówkarza. Wsiadamy w 4osoby przy granicy z Tajlandii i jedziemy 120km do Angkor. Zatrzymuje się po ok 30-tu km i prosi bym się przesiadł na tył (5-cioosobowa Toyota Camry, królowa tamtejszych szos) bo właśnie dosiądzie jego przyjaciel. Ok, zrobiło się dziwnie, ale ich rozmowa raczej luźna, więc spoko jedziemy w 6-kę. Po kolejnych 20-tu km dosiada dziewczyna przyjaciela i siada mu na kolanach. I tak oto za kurs zapłaciliśmy 25$ a przy okazji skorzystała 2-ka miejscowych.
Zanim wysiedliśmy podał na namiary na miejscowego z tuktukiem, który zorganizował nam całodniowy objazd kompleksu plus wieczorny punkt widokowy, po drodze znów naroić nam chciał punkty gastronomiczne, pamiątki itp.
Tam ludzie rwą się do pracy bo wiedzą, że nic samo nie przyjdzie.
A u nas wystarczy MOPS i 800+
@handlowiecupc
Na czym polega hardcore w podróżowaniu po państwie, które jest tanie i bezpieczne?
Odnośnie Twoich uproszczeń... Znasz poziom dochodu narodowego na głowę w Polsce i Kambodży? Wiesz na czym polegała przedsiębiorczość prywatna Polaków w latach 70-tyc i 80-tych?
Witam
Niestety są też inne strony ....
.,,W Kambodży do dnia 21 września 2024 odnotowano 12 689 przypadków zachorowań na dengę, co stanowi wzrost w porównaniu do poprzednich lat w tym samym okresie...,,
dodatkowo polecam zajrzeć na szczepienia obowiązkowe i zalecane.
Ale na tą chwilę największe zagrożenie to denga... niestety .
Nie piszę tego by kogoś zniechęcić lecz uświadomić o zagrożeniach
i możliwości ich przeciwdziałaniu.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję dobry człowieku
@człowiek
Pitu pitu pitu.
Największym zagrożeniem nie jest denga. Największymi zagrożeniami dla białego, niedoświadczonego człowieka w tamtejszych rejonach są 'banalne' (lub czasami niestety niebanalne) zatrucia pokarmowe, problemy z ostrością potraw (europejskie żarcie jest mega mdłe, więc żarcie mające smak czasami wywołuje poważne konsekwencje), przegrzanie, przepalenie białaskiej skóry tropikalnym słońcem.
Nie oznacza to oczywiście, że można olać potrzebę szczepień. Po prostu nie trzeba demonizować tych niebezpieczeństw, które czasami można skutecznie zredukować poprzez wybieranie odpowiedniej pory wizyty i profilaktykę.
Europejskie żarcie jest mega dobre.
Schabowy, frytki i mizeria.
Przykład banalnego napełniacza brzucha :)
Co by nie mówić, to jednak Azja Południowo Wschodnia, a nie Europa jest miejscem nieskończonej liczby przypraw, składników, kuchni.
Ci, którzy pojadą na tę wycieczkę, jeżeli tylko się odważą, będą mogli spróbować smaków o różnorodności i intensywności niemożliwych w Europie.