Carl Zeiss Victory 8x56 T* RF - test lornetki
Jak na serię Victory przystało mamy tutaj do czynienia z 4-elementowym obiektywem, pryzmatami dachowymi Abbe-Koeniga i 5-elementowym okularem. Wszystkie granice powietrze szkło są pokryte wielowarstwowymi powłokami T*, pryzmaty dodatkowo powłokami fazowymi, a na zewnętrzne soczewki nałożono powłoki LotuTec, których zadaniem jest ułatwienie utrzymania soczewek w czystości.
Lornetki wyposażono w laserowe dalmierze, które mogą pracować w zakresie odległości od 10 do 1200 metrów. Dokładność wskazań zależy od odległości. Sięga ona 1 metra dla odległości mniejszych od 600 metrów i około 0.5% dla odległości większych od tej wartości. Laser pracuje na długości fali 904 nm i jest zasilany baterią litową 3 V typu CR2.
Kupujący dostaje w zestawie pokrowiec z kordury, pasek neoprenowy, dekielki na obiektywy i okulary oraz baterię. Produkt jest objęty 10-letnią gwarancją.
Powiększenie | Średnica obiek. | Pole widzenia | Typ pryzmatów | Odstęp źrenicy | Waga | Cena |
---|---|---|---|---|---|---|
8 | 56 | 115/1000(6.6o) | BaK-4/dachowe | 17 mm | 1150 g | 10699 PLN |
Podsumowanie
Zalety:
- bardzo solidna i dobrze wykonana obudowa,
- mały astygmatyzm,
- niewielka koma,
- obraz ostry w prawie całym polu widzenia,
- bardzo małe pociemnienie na brzegu pola widzenia,
- dobre wyczernienie wewnątrz tubusów,
- okrągłe źrenice na czarnym tle,
- wysokiej klasy pryzmaty.
Wady:
- bardzo słaba transmisja w tubusie zawierającym lustro,
- przeciętne odwzorowanie kolorów,
- zauważalna aberracja chromatyczna na brzegu pola widzenia.
Pierwszymi lornetkami nocnymi, wyposażonymi w dalmierze, były produkty firmy Leica (Geovid 8x56 BRF i 15x56 BRF) zaprezentowane na przełomie lat 2005/2006. Nic więc dziwnego, że w naszym teście dalmierzowego i nocnego Zeissa znajduje się mnóstwo odniesień i porównań do Leiki, tym bardziej, że obie znane firmy podeszły do tematu w trochę inny sposób.
Zacznijmy więc omawianie wyników jakie uzyskał w naszym teście Carl Zeiss Victory 8x56 T* RF. Już pierwszy rzut oka na źrenice wyjściowe lornetki, a w szczególności jej prawą źrenicę, pozwala stwierdzić w jaki sposób rozwiązano problem umiejscowienia dalmierza.
Jak widać, mamy do czynienia z półprzepuszczalnym i wstawionym niezbyt centralnie lustrem. Jak fatalny jest to pomysł w przypadku lornetki nocnej, pokazuje poniższy wykres transmisji, tym razem zaprezentowany dla każdego tubusa z osobna.
Widać, że w prawym tubusie, w centrum zakresu widzialnego, transmisja ledwo przekracza poziom 70%. Dla światła niebieskiego ma natomiast problemy aby przekroczyć 60%. W przypadku lornetki nocnej, to niestety katastrofa.
Nawet, gdy spojrzymy na tubus lewy, gdzie nie ma lustra kierującego część światła do dalmierza i tak można trochę ponarzekać. Transmisja nigdzie nie przekracza 90%, a co więcej krzywa jest dość mocno nachylona przez co mamy około 15% różnicy w ilości przepuszczanego światła w barwie niebieskiej oraz czerwonej. Jak to wpływa na kolorystykę, nie musimy chyba tłumaczyć. Jest to tym bardziej dziwne, że testowany przez nas model bez dalmierza - Carl Zeiss Victory 8x56 T* FL - pokazywał znacznie ładniejszy i bardziej płaski wykres z maksymalną transmisją sięgającą świetnego wyniku 95%.
Zdecydowanie bardziej podoba nam się rozwiązanie Leiki, które daje taką samą transmisję w obu tubusach, a obecność dalmierza objawia się poprzez wyraźne obcięcie przepuszczalności na granicy światła czerwonego i podczerwieni.
Poniższe zdjęcie pokazuje porównanie gabarytów Leiki i Zeissa. Widać, że ten ostatni jest wyraźnie większy. Jest to związane z zastosowaniem dłuższych pryzmatów Abbe-Koeniga, które na dodatek są dobrze dobrane do rozmiarów lornetki i nie powodują winietowania, które było obserwowane u Leiki.
Gdy przechodzimy głównych własności optycznych, Zeiss nie ma praktycznie żadnych innych poważnych wad. Aberracja chromatyczna na brzegu pola widzenia mogłaby być mniejsza, ale to jest w zasadzie jedyna rzecz, której możemy się "doczepić".
Porównanie dalmierzowego modelu Victory 8x56 T* RF do zwykłego Victory 8x56 T* FL wypada bardzo boleśnie dla tego pierwszego. Nie dość, że musimy dopłacić grube kilka tysięcy złotych, to dostajemy mniejsze pole widzenia, słabą transmisję i przeciętne odwzorowanie kolorów. Czy warto zapłacić taką cenę za posiadanie dalmierza? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Gdy już jesteśmy przy dalmierzu, musimy wspomnieć coś o jego skuteczności i pracy. Jego obsługa jest bezproblemowa i nie ma z nią najmniejszych trudności zarówno w dzień, jak i w nocy. Skuteczność dzienną i nocną także oceniamy wysoko. Dla obiektów bliższych, znajdujących się w odległości około kilkudziesięciu metrów pomiary pokazywane przez Zeissa, jak i konkurencyjną Leikę zgadzały się idealnie. Gdy próbowaliśmy mierzyć odległości na dystansach na poziomie grubych kilkuset metrów różnice sięgały 1-2 metrów, co całkowicie mieści się w deklarowanym błędzie pomiarowym. Swoją dalmierzową rolę lornetka spełnia więc bez żadnych niedociągnięć.
Komentarz można dodać po zalogowaniu.
Zaloguj się. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta zarejestruj się.
Jestem prawie pewien, że lornetkę z dalmierzem marki Leica, miałem w ręku na pokazie tej firmy, w roku 1994 lub 1995....
10 tys za lornetkę....ciekawe ile szt. sprzeda się w Polsce
goornik, tak ale nie nocną.
kuusamo, zdziwiłbyś się. Osobiście znam ładne kilkanaście osób, które wydały na lornetki więcej niż 10 tys. zł.
goornik, tak jak najbardziej tylko, że była to pierwsza wersja Geovid - 7x42, znacznie różniąca się wyglądem od współczesnej wersji Geovid i Geovid HD.
Arku, zdaje się, że zapomniałeś o szkle fluorytowym w obiektywie, które i tak nie przyniosło zamierzonego efektu patrząc na aberracje chromatyczną.
A ja jednak wole moja Meade 10 razy zbliżenie żadnych przyciemnien obrazu mala aberacja ostry kontrastowy obraz i wiele innych zalet , no i kosztuje 50 zł.
Arturo78, tak, tak, Meade za 50 zł jest najlepsza. Cieszymy się Twoim szczęściem i zazdrościmy :)
Na lotnisku London Gatwick w terminalu poludniowym jest sklep Dixons a w nim stoisko Leica. Tak, mialem okazje zrobic zdjecie M9 ale jak zobaczylem lornetki...ehhhh poezja...