O sposobach na kontrasty
2. Tolerancja na prześwietlenie
Czarno-białe filmy negatywowe o przeciętnej i wysokiej czułości mają znacznie większą tolerancję na prześwietlenie i jest to wykorzystywane przy fotografowaniu obiektów o wysokim kontraście. Najczęściej jednak nie używa się filmów wysokoczułych ze względu na dużą tolerancję naświetlania, ale z konieczności fotografowania w słabym oświetleniu z tak krótkimi czasami migawki, aby zabezpieczały przed nieostrością poruszających się obiektów.
Kolorowe filmy negatywowe mają sporą tolerancję naprześwietlenie, niektóre nawet + 2 EV, natomiast filmy do kolorowych przeźroczy odwrotnie, ich tolerancja naświetlania jest bardzo mała, nie może przekraczać +1/3 EV w najwyższych światłach. Z tego wynika, że maksymalny zakres luminacji nie może przekroczyć 32 * 1,3 = 41,6 — praktycznie nie może zatem przekroczyć kontrastu o stosunku jak 1 : 42. Aby się zabezpieczyć przed przekroczeniem tej wielkości kontrastu i nie naświetlić filmu zbyt mocno na skutek błędów pomiaru luminacji, błędów migawki, także różnic czułości rzeczywistej filmu od deklarowanej na opakowaniu, należy po dokładnym zmierzeniu luminacji najjaśniejszego obiektu zredukować naświetlenie o 1/3 przysłony, to jest o 0,3 EV.
Jakie są konsekwencje fotografowania obiektów o większym kontraście niż właściwy dla filmu? Ano takie na przykład, że przyrostowi naświetlenia filmu negatywowego, na przykład o + 1 EV, nie odpowiada proporcjonalny do tego przyrost zaczernienia w miejscach cieni, lecz sporo mniejszy, bo dzieje się to już poza zakresem prostoliniowym krzywej charakterystycznej. W przypadku filmu odwracalnego naświetlenie mocniejsze niż dopuszczalne nie powoduje natychmiastowego i całkowitego zaniku obrazu w najjaśniejszych miejscach, ale staje się on tak delikatny, że może być bardzo słabo rozróżnialny, trudny do wydrukowania, jeśli fotografia przeznaczona jest do publikacji w druku.
Wnioski z tego są takie: należy mierzyć bardzo dokładnie kontrast fotografowanego obiektu, jego miejsca najjaśniejsze i najciemniejsze, a gdy kontrast jest zbyt duży jak na możliwości filmu czy przetwornika cyfrowego aparatu, trzeba starać się ten kontrast zmniejszyć w czasie fotografowania lub zredukować przez odpowiednie naświetlenie i wywołanie. Można także zrezygnować z fotografowania i poczekać, aż na przykład oświetlenie będzie lepsze i kontrasty mniejsze. Dobrze wyrównane oświetlenie w plenerze panuje w lecie, przed południem, między godzinami 9 a 11, oraz po południu od 15 do 18. W południe cienie są małe, gęste, a kontrasty duże. Gdy są chmury, które odbijają sporo światła, kontrasty redukują się, ale i tak południe nie jest najlepszym czasem do fotografowania. Naturalnymi ekranami rozjaśniającymi są nie tylko chmury, ale także śnieg i jasny piasek na nadmorskich plażach.
Najmniejsze kontrasty występują zimą, po opadach śniegu, w dni pochmurne. Kontrast zaśnieżonego krajobrazu może mieć nawet stosunek 1 : 4, czyli 2 EV — największy może być w pełni lata, w południe, dla sceny rozgrywającej się w długim korytarzu wychodzącym na rozświetloną słońcem ulicę, po której przechodzi osoba w białej koszuli. Kontrast może wynosić nawet więcej niż 16 EV, czyli jak 1 : 64000. Między tymi skrajnościami mieści się mnogość rozmaitych sytuacji, które można, przynajmniej teoretycznie, wykorzystać. Jeżeli na przykład fotografowany budynek ma elewację obłożoną w części ciemnym kamieniem, a w części pokrytą jasnym tynkiem, to warto wybrać do fotografowania taką pogodę i porę dnia, aby rodzajem oświetlenia i powstającymi w jego wyniku cieniami nie powiększać istniejącego już kontrastu odbicia, lecz go zmniejszyć. Jeżeli na przykład fotografujemy w lesie, gdzie kontrasty w dzień słoneczny są zawsze bardzo duże, nie należy fotografować wtedy, kiedy świeci słońce, wystarczy poczekać tylko kilka minut, czasem dłużej, aż nadejdzie chmura, i fotografować w jej cieniu. Kontrast w takim oświetleniu jest znacznie mniejszy, choć w lesie nadal wysoki.
Można, fotografując osoby z niewielkich odległości, posłużyć się słabym błyskiem flesza dla rozjaśnienia nadmiernie gęstych cieni lub osiągnąć znacznie lepszy rezultat przez doświetlenie cieni za pomocą ekranu odbijającego światło. To wymaga czyjejś pomocy, jednak rezultaty są znakomicie lepsze.
Gdyby wszystkie nadmierne kontrasty — nadmierne w stosunku do możliwości filmów — można było złagodzić przez miękkie, wyrównawcze wywoływanie, sława Ansela Adamsa nie zostałaby podniesiona do kwadratu, a Edward Weston nie doczekałby się cierpkich uwag współczesnych mu fotografów na temat jego chwytów w ciemni. Ponieważ renesans fotografii czarno-białej jest faktem, warto przypomnieć sobie, o co był cały ten hałas.
Używana u nas powszechnie nazwa metody Ansela Adamsa: „pomiar strefowy” wprowadza w błąd, ponieważ ogłoszony przez niego w 1941 roku Zone System obejmuje nie tylko pomiary oświetlenia, ale także sposób wywoływania filmów. Mówiąc najkrócej, metoda ta polega na kontrolowanej przez fotografującego procedurze „naświetlania na cienie i wywoływania na światła”. W cudzysłów ujęty został żargon, ale oddaje on istotę sprawy. Film negatywowy należy naświetlić tak obficie, tak mocno, aby te wszystkie szczegóły w cieniach, które fotograf chce pokazać na fotografii, zostały dobrze zarejestrowane na filmie i mogły zostać potem przeniesione na papier. Wywoływać film należy natomiast w taki sposób, aby szczegóły w najwyższych światłach nie stały się zbyt ciemne i mogły zostać także przeniesione na papier, na stykową odbitkę fotograficzną czy na powiększenie. Ta metoda wymaga jednak indywidualnej kontroli negatywu w trakcie wywoływania, trzeba po prostu podglądać efekty pod światło lampy ciemniowej i trafnie ocenić rezultaty: czy już jest dobrze i należy przerwać wywoływanie, czy trzeba jeszcze kąpać film w wywoływaczu. Jest to możliwe tylko wówczas, kiedy fotografuje się na filmach ciętych, na filmach dużego formatu, co najmniej 4×5 cali, co pozwala osobno wywoływać każde zdjęcie a także, gdy stosuje się filmy pozwalające na podglądanie w jakimkolwiek świetle.
To jeszcze nie koniec. Dalsza praca następowała w trakcie kopiowania fotografii z negatywu na papier. Kto powiększał za pomocą powiększalnika, ten dobrze wie, że trzeba naświetlić czasem wielokrotnie dłużej jedne miejsca, a zmniejszyć naświetlanie innych obszarów, aby uzyskać dobre powiększenie. Tą metodą można kreować obraz z dość dużą dowolnością, jeżeli oczywiście pozwala na to negatyw, a pozwala taki, na którym zarejestrowany jest obraz zarówno w cieniach, jak i w światłach.
Oglądając jedne fotografie Ansela Adamsa, można podziwiać „wyrobienie” obrazu we wszystkich obszarach szarości, od głębokiej czerni po czystą biel. Inne jego fotografie charakteryzują się natomiast skróconą skalą w czerniach i łagodnymi zmianami szarości w partiach jasnych i najjaśniejszych, co wywołuje wrażenie bardzo kontrastowej fotografii. Wspaniałe są fotografie Adamsa, ale sposobu, w jaki powstawały, nie da się powtórzyć, gdy fotografuje się aparatami małoobrazkowymi czy średnioformatowymi, a trudno jest nawet wtedy, kiedy używa się kamery wielkoformatowej i filmów arkuszowych.
Powód? Innych filmów używał Adams, a inne są obecnie. Teraz filmy mają wyższą czułość i nie są zupełnie ślepe na kolor czerwony, a podglądanie ich w trakcie wywoływania grozi poważnym zadymieniem. Nie każdy ma też możliwość wywoływania każdego zdjęcia z osobna, ponieważ tylko nieliczni fotografują na błonach ciętych, a zdecydowana większość na filmach, na których jest co najmniej kilka zdjęć różniących się kontrastem. Nie ma też takiej potrzeby, ponieważ współczesne filmy są znakomicie lepsze we wszystkich aspektach i wywoływacze są lepsze, choć używa się także z powodzeniem wywoływacza znanego od ponad stu lat. Sławny Rodinal opracowany został w roku 1891.
Szewska bieda |
Kontrasty wielu fotografowanych obiektów są często tak duże, że nie sposób wykonać dobrej fotografii bez doświetlenia fleszem, lampą żarową czy światłem odbitym od ekranu rozjaśniającego. Nie zawsze jednak to, co znajduje się w cieniu, czy w ciemnym kącie, musi być bardzo dobrze widoczne na fotografii. Czasem może być lepiej, jeśli szczegóły skryte są w ciemnościach, gdy można więcej się domyślać, niż zobaczyć. Warsztat ubogiego wiejskiego szewca nadawał się w moim mniemaniu do takiego właśnie przedstawienia na fotografii. Przeliczyłem się jednak. Na fotografii cień w kącie jest zbyt gęsty, zamienił wszystko w czarną dziurę. Druga fotografia jest tym samym zdjęciem po przetworzeniu w programie graficznym. Całe wnętrze zostało silnie rozjaśnione. Osobno obrabiany był stół z butem i narzędziami, także ościeżnica okna i płachta skóry obok maszyny do szycia. Skóra, a także wnętrze otwartej szufladki, zostały mocniej wyeksponowane przez poprawienie nasycenia czerwieni. |
Aparat |
Pentax 67. Obiektyw SMC Pentax 6×7 45 mm f/4. Statyw. Pomiar światła padającego przy ościeżnicy okna i na stole warsztatu. Film Fujichrome Velvia. Przysłona obiektywu f/22. |
Są także nowe papiery fotograficzne do powiększeń, które pozwalają na daleko idące modyfikacje obrazu. Zmieniając filtry barwne, przez które naświetla się obraz, można zmieniać gradację papieru fotograficznego w dużej rozpiętości: od bardzo twardej po miękką, i dobrać odpowiednią do kontrastu kopiowanego negatywu. Można znacznie więcej: część obrazu naświetlać poprzez filtr powodujący, że papier zachowuje się jak twardy i pracuje bardzo kontrastowo, a inną część obrazu naświetlać poprzez filtr, który zmieni gradację tego samego papieru na specjalną, czy wręcz miękką. Trzeba tylko mieć wizję tworzonego obrazu i drogą kolejnych przybliżeń dążyć do uzyskania najciekawszego efektu. Przy takim postępowaniu warto zrobić szkic obrazu, notować na nim zastosowane filtry i czasy naświetlania poszczególnych partii tworzonej fotografii, aby się nie pogubić przy kolejnym naświetlaniu. Sensowną metodą postępowania jest teraz takie działanie, aby wywołać film miękko, a potrzebny kontrast uzyskać w czasie powiększania na papierze fotograficznym lub zwiększyć go w procesie skanowania i obróbki komputerowej przed naświetleniem na papier.