Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Jeszcze przed oficjalną premierą mówiło się, że Samsung NX1 może być największą ciekawostką tegorocznych targów w Kolonii. Do swojego bezlusterkowca koreański gigant zdecydował się bowiem włożyć matrycę CMOS BSI formatu APS-C o efektywnej rozdzielczości 28.2 Mpix, a także procesor obrazowy DRIM engine V.
Producent chwali się, iż nowy układ jest 2 razy szybszy od swojego poprzednika i zapewnia 2.8 raza szybszy transfer danych. Nic więc dziwnego, że osiągi NX1 w trybie seryjnym są imponujące, bowiem według specyfikacji aparat może wykonywać zdjęcia w pełnej rozdzielczości z szybkością do 15 kl/s. I rzeczywiście bez problemów mu się to udaje, a co więcej taka seria może trwać bardzo długo (nawet kilkanaście sekund) o ile skorzystamy z ustawienia ostrości tylko dla pierwszej klatki. Niestety w przypadku uruchomienia aktywnego AF, po kilku sekundach (około 70 klatek) aparat wyraźnie zwalnia. Mimo to wynik jest imponujący biorąc pod uwagę, że fotografujemy z rozdzielczością ponad 28 milionów pikseli, a pliki JPEG potrafią ważyć nawet kilkanaście MB.
Przyjrzyjmy się teraz budowie i obsłudze nowego modelu.
Budowa i jakość wykonania
Pierwsze co rzuca się w oczy po wzięciu opisywanego Samsunga do ręki to jego wielkość. Korpus jest naprawdę pokaźnych rozmiarów, a w połączeniu z obiektywami NX 50-150 mm f/2.8 S ED OIS oraz NX 16-50 mm f/2-2.8 S ED OIS pod względem wymiarów i wagi mógłby konkurować z niejedną lustrzanką. Natomiast gdy podepniemy do niego prototypowego NX 300 mm f/2.8 S ED OIS to robi nam się niezły kolos.
Jednak wymiary i wagę korpusu jesteśmy w stanie wybaczyć, gdy weźmie się pod uwagę jego jakość wykonania. Stoi ona na najwyższym poziomie i widać, że producent nie oszczędzał na zastosowanych materiałach. Warto mieć też na uwadze, iż korpus wykonano ze stopów magnezowych i zastosowano w nim liczne uszczelnienia chroniące przed pyłem oraz wilgocią. Trzymając w dłoniach nowego NX-a od razu wiemy, że obcujemy ze sprzętem skierowanym dla zawodowców. A przekonanie to pogłębia tylko dobrze wyprofilowany uchwyt pokryty gumą, który sprawia, iż aparat bardzo dobrze leży w ręku i pewnie się go trzyma nawet w mokrych dłoniach.
Z pewnością nie oszczędzano również na guzikach i manipulatorach, bowiem na obudowie Samsunga znajdziemy ich sporo. Wystarczy tylko spojrzeć na górną ściankę.
Obecność tam spustu migawki i włącznika nie powinna nikogo dziwić, podobnie jak koło wyboru trybów, na którym umieszczono następujące opcje:
tryb P,
tryb Auto,
tryb wyboru scen,
A - preselekcja przysłony,
S - preselekcja czasu,
tryby ustawień własnych C1 i C2.
Obok spustu migawki znalazło się też miejsce dla przycisków kompensacji ekspozycji, trybu wideo oraz pokrętła sterującego, które w trybie podglądu zdjęć pozwala na ich powiększanie. Po drugiej stronie lampy błyskowej ulokowano kolejne manipulatory. Największym z nich jest wyposażone w blokadę pokrętło pozwalające wybrać tryb pracy aparatu: pojedyncze zdjęcie, szybkie lub wolne zdjęcia seryjne, bracketing i samowyzwalacz. Na pokrętle mamy kolejne cztery manipulatory, które pozwalają na szybki dostęp do ustawień czułości, balansu bieli, autofokusu i pomiaru światła. Listę guzików na górnej ściance zamyka przycisk otwierający lampę błyskową, który znajdziemy z boku jej obudowy.
Na tylnej ściance jest także bardzo obficie. Na lewo od ekranu LCD mamy przycisk EVF pozwalający określić, czy obraz ma być wyświetlany na monitorze, czy w wizjerze. Obok niego znajdziemy pokrętło do regulacji dioptrażu oraz przycisk szybkiego dostępu do ustawień WiFi.
Przejdźmy teraz na prawo od monitora LCD. Patrząc od góry umieszczono tam guzik włączający podświetlenie górnego, pomocniczego ekranu LCD, a także przycisk blokady ekspozycji i kolejne kółko sterujące. Schodząc niżej natrafimy na przycisk AF ON uruchamiający autofokus, guzik MENU i programowalny klawisz Fn. Poniżej mamy trzecie kółko sterujące otaczajace guziki kierunkowe (górny z nich pozwala też zmieniać informacje wyświetlane na ekranie) oraz przycisk OK, który nie tylko zatwierdza wybrane opcje, ale także daje szybki dostęp do ustawień punktu AF.
Listę manipulatorów zamyka przycisk podglądu głębi ostrości znajdujący się na przedniej ściance obok mocowania obiektywu.
Na obudowie NX1 umieszczono jeszcze cztery klapki. Trzy boczne kryją slot na karty SD oraz złącza USB 3.0 Hi-Speed, HDMI D (micro) oraz wejścia mikrofonowe, a ostatnia klapka znajduje się na spodzie i daje ona dostęp do akumulatora litowo-jonowego BP1900 o pojemności 1860 mAh.
Wyświetlacze i wizjer
W Samsungu NX1 zastosowano 3-calowy, dotykowy ekran Super AMOLED o rozdzielczości 1.036.000 punktów, który możemy odchylać w dół i w górę. Trzeba przyznać, że wyświetlany na nim obraz jest doskonałej jakości - kontrast, szczegółowość i odwzorowanie kolorów stoją na bardzo wysokim poziomie. Nic więc dziwnego, że producent zdecydował się umieścić na nim sporo informacji. Oprócz podstawowych parametrów ekspozycji możemy wyświetlić na nim skalę ostrości, histogram, czy poziomicę. Mimo, iż elementów tych jest sporo, to nie ma najmniejszych problemów z ich odczytywaniem.
Warto też dodać, że jasność monitora możemy bardzo płynnie regulować za pomocą suwaka umieszczonego w menu podręcznym uruchamianym poprzez dotknięcie znajdującej się na górze wyświetlacza ikonki. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby wybrać automatyczną regulację jasności, która dostosuje się do aktualnych warunków oświetleniowych.
W trybie podglądu zdjęć możemy wyświetlić szczegółową listę parametrów ekspozycji, a także skorzystać z histogramów dla każdej ze składowych RGB.
Mimo wyświetlania tak szczegółowych informacji, na ekranie znalazło się też miejsce na górną belkę z ikonkami dającymi szybki dostęp do menu podglądu zdjęć, widoku folderów na karcie oraz opcji udostępniania zdjęć w sieci i na urządzeniach zewnętrznych.
Jeżeli nie wystarcza nam ekran LCD o wysokiej rozdzielczości możemy skorzystać z wizjera elektronicznego o posiadającego 2.34 mln punktów. Bazuje on prawdopodobnie na znanym z innych aparatów układzie firmy EPSON, jednak w przypadku Samsunga NX1 został on zaimplementowany niemal wzorcowo. Wyświetlany obraz jest znakomity, a do tego pokaźnych rozmiarów. Pod tym względem wizjer przypomina ten zastosowany w Fujifilm X-T1, a więc jest wyraźnie lepszy i większy od rozwiązanie znanego z Olympusa E-M1. W związku z tym konstruktorom Samsunga należą się w tym miejscu duże pochwały.
Kolejne słowa uznania pod adresem koreańskich inżynierów wynikają z ich decyzji o zastosowaniu na górnej ściance pomocniczego ekranu LCD. Rozwiązanie to jest znane z lustrzanek i jeszcze przed kilkoma laty było stosowane nawet w amatorskich konstrukcjach. Niestety z biegiem lat stawało się ono zarezerwowane dla coraz to bardziej zaawansowanych konstrukcji, a że NX1 do takich właśnie aspiruje, to obecność tego właśnie elementu nie powinna dziwić.
O zaletach tego typu ekranów nie ma sensu się rozpisywać, gdyż są one niepodważalne. Dzięki takiemu rozwiązaniu mamy szybki podgląd niemal wszystkich najważniejszych parametrów ekspozycji, co z pewnością przydaje się wielu sytuacjach i oszczędza baterię, bowiem nie musimy korzystać z prądożernego, głównego ekranu LCD.
Menu główne
Menu główne w Samsungu NX1 zostało podzielone na 4 zakładki, które zostały ułożone w pionie. Znajdziemy w nich opcje związane z fotografowaniem, filmowaniem, a także zestaw ustawień własnych i ustawień aparatu.
Niestety elementy w poszczególnych zakładkach także rozmieszczono w pionie, co sprawia, że poruszanie się po nich czasami bywa dość mozolnie, gdyż musimy przebijać się przez długą listę parametrów. Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby rozmieszczenie poszczególnych zakładek w poziomie i podzielenie ich na odrębne ekrany po kilka opcji, tak jak ma to miejsce np. w aparatach Canona czy Sony. Pomimo, iż nawigacja po menu bywa czasem uciążliwa, to na pierwszy rzut oka wydaje się ono nieco ubogie. Nie udało mi się znaleźć w nim tylu opcji konfiguracyjnych, co u konkurencji. Dobrym przykładem jest tu Olympus E-M1, gdzie w menu ustawień własnych możemy dostosować aż 100 różnych parametrów związanych z pracą aparatu. W przypadku NX1 tych opcji wydaje się być znacznie mniej (chyba, że zostały one gdzieś ukryte w menu i podczas kilku chwil spędzonych z aparatem nie udało mi się do nich dotrzeć).
Obsługa i użytkowanie
Powiem krótko - dawno nie spotkałem aparatu, którym tak przyjemnie mi się operowało już po kilku minutach z nim spędzonych. Choć jest to moje subiektywne odczucie, to mimo to na każdym kroku widać, iż projektanci Samsunga NX1 zadbali o to, aby jego obsługa była jak najłatwiejsza. Opisana powyżej liczba przycisków mówi sama za siebie. Co więcej, po naciśnięciu niemal każdego z nich pojawia nam się lista dostępnych opcji. Opcje te możemy zmieniać zarówno przyciskami kierunkowymi, jak i każdym z trzech dostępnych pokręteł. Dzięki temu niezależnie, czy aparat trzymamy przy oku, czy jest on na statywie, czy nad naszą głową, to zawsze znajdziemy pod którymś z palców pokrętło do wygodnego przestawienia żądanej opcji.
Wspomniane koła nastaw przydają się też po wciśnięciu przycisku OK, co daje nam dostęp do ustawień ramki AF. Za pomocą dwóch kółek możemy wybrać jej położenie w kadrze, a trzecim regulujemy jej wielkość. Wszystko szybko i sprawnie.
Tego typu przemyślanych rozwiązań jest więcej. Na przykład, gdy wyłączymy ekran LCD podczas kadrowania i korzystamy tylko z wizjera, to w trybie podglądu zdjęć nie musimy przeglądać naszych fotografii w wizjerze, bowiem pojawią się one na monitorze.
Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest zapisywanie zestawów ustawień własnych, które potem możemy przypisać to trybów C1 i C2 na kole znajdującym się na górnej ściance. Przed zapisaniem takiego zestawu zostaną nam wyświetlone wybrane parametry, następnie zestawowi możemy przypisać nazwę własną oraz zdjęcie. Dzięki temu posiadając wiele tego typu kompletów ustawień niestandardowych bez problemów możemy się w nich odnaleźć.
Samsung NX1 daje się też dostosować do własnych upodobań, dzięki tzw. mapowaniu przycisków. Pozwala ono przypisać określone funkcje do większości klawiszy, a także pokręteł. Jednak w tym wypadku niestety aparat nie daje nam pełnej swobody i lista dostępnych opcji jest inna w przypadku każdego z manipulatorów. Wydaje się, że w ten sposób konstruktorzy chcą nam narzucić pewne standardy, a przecież nikt tego nie lubi.
Podsumowanie
Wiele razy zdarzało się, że zaraz po premierze aparatu byłem bardzo entuzjastycznie nastawiony do nowego produktu. Specyfikacja na papierze wyglądała znakomicie, jednak czar szybko pryskał po pierwszym kontakcie. Okazywało się, iż papier to nie wszystko, a dużo bardziej liczy się to, czy aparat dobrze się użytkuje oraz czy konstruktorzy przyłożyli się do swojej pracy i mieli spójną koncepcje na nowy produkt. W przypadku Samsunga NX1 ten czar wciąż trwa. Już pierwsze plotki wskazywały, że może się on okazać czarnym koniem tegorocznej Photokiny, a pierwszy kontakt z tym modelem tylko rozbudził mój apetyt. Z niecierpliwością czekam więc na finalny egzemplarz, który będziemy mogli przetestować i ocenić, czy jakość zdjęć idzie w parze ze świetną jakością wykonania i funkcjonalnością.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.