Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Brawo Herr Olech! Jak zwykle ciekawy tekst, z VEB Zeissem mam także osobiste wspomnienia: w roku 1988, spędzając wakacje z rodzicami pod Dreznem, miałem możliwość być szczęśliwym klientem salonu Zeissa w tym mieście. Wyobraźcie sobie duuuży salon, wypełniony Practicami, Pentaconami, lornetkami, teleskopami Telementor i innymi mikroskopami! Dla mnie wówczas - nirwana! Licealnych oszczędności starczyło tylko na monokular 7x50, ale za to jakość optyki (przynajmniej wg ówczesnych standardów) była niezwykła. Pierwsze obserwacje gwiazd zmiennych robiłem właśnie tym DDR-woskim Zeissem!
A nazwa Jenopic powstała na skutek roszczeń prawnych zachodniego Zeissa Obrekochen, by na zachodzie pozostać przy nazwisku pana Carla, a na wschodzie wymyślono nazwę ładnie wiążącą się w główną siedzibą DDR-owskich zakładów w Jenie.
pamiętam, kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych jeździłem do sklepów myśliwskich na prowincję szukać ostatnich egzemplarzy z Jeny 10x50 i 7x50. To była fajna przygoda, a teraz mamy internet.... W pewnym sensie kupowanie z klawiaturą pod palcami nie kręci już tak, jak dawniej pielgrzymki do odległych miejsc oferujących spełnienie czasem i wczesno - dziecięcych pragnień. Pewna epoka się skończyła, niestety to grozi przybieraniem na wadze i utratą wzroku... co pokazują współcześni :)
Goornik, nie uwierzyłbyś ile można rocznie zaoszczędzić pieniędzy nie mając włosów na głowie ! 1. Fryzjer 2. Szampon 3. Odżywka 4. Woda ciepła 5. Czas 6. przechodzenie koło lustra.... itd.
Bardzo ciekawy artykuł na temat tego kultowego sprzętu... Obserwacje przyrody przez model 10x50 to dla mnie nadal wielka przyjemność - mimo rozpieszczonego wzorku przez Doctera 10x50 i Fujinona 10x50. Przez pewien czas miałem możliwość korzystania z tych trzech lornet, stąd ta refleksja.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.
Brawo Herr Olech!
Jak zwykle ciekawy tekst, z VEB Zeissem mam także osobiste wspomnienia: w roku 1988, spędzając wakacje z rodzicami pod Dreznem, miałem możliwość być szczęśliwym klientem salonu Zeissa w tym mieście. Wyobraźcie sobie duuuży salon, wypełniony Practicami, Pentaconami, lornetkami, teleskopami Telementor i innymi mikroskopami! Dla mnie wówczas - nirwana! Licealnych oszczędności starczyło tylko na monokular 7x50, ale za to jakość optyki (przynajmniej wg ówczesnych standardów) była niezwykła. Pierwsze obserwacje gwiazd zmiennych robiłem właśnie tym DDR-woskim Zeissem!
A nazwa Jenopic powstała na skutek roszczeń prawnych zachodniego Zeissa Obrekochen, by na zachodzie pozostać przy nazwisku pana Carla, a na wschodzie wymyślono nazwę ładnie wiążącą się w główną siedzibą DDR-owskich zakładów w Jenie.
pamiętam, kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych jeździłem do sklepów myśliwskich na prowincję szukać
ostatnich egzemplarzy z Jeny 10x50 i 7x50. To była fajna przygoda, a teraz mamy internet....
W pewnym sensie kupowanie z klawiaturą pod palcami nie kręci już tak, jak dawniej pielgrzymki do odległych miejsc oferujących spełnienie czasem i wczesno - dziecięcych pragnień.
Pewna epoka się skończyła, niestety to grozi przybieraniem na wadze i utratą wzroku... co pokazują współcześni :)
I jeszcze włosy wypadają, co z resztą było doskonale widoczne na śniadanku.
A w niedzielę - kolejne śniadanko :)
Wspomnienia z dzieciństwa ożyły - mój dziadek takiej używał, w latach 80-ych :).
Słowa uznania dla Redaktora Naczelnego, świetny tekst i świetnie się czyta.
Składając hołd puryzmowi językowemu - w akapicie o odkryciu Smakuli jest literówka w niemieckiej nazwie - brakuje "s"powinno być "Transparenz"
Goornik, nie uwierzyłbyś ile można rocznie zaoszczędzić pieniędzy nie mając włosów na głowie !
1. Fryzjer
2. Szampon
3. Odżywka
4. Woda ciepła
5. Czas
6. przechodzenie koło lustra....
itd.
:0)
I to wszystko można wydać na lornetki :)
Pablosso - dzięki.
Przypadkowo wynalazłem Dekarema w drewnianej budce z optyką zwiedzając erfurdzki egapark w '86-tym. Śmiga do dzisiaj :)
Bardzo ciekawy artykuł na temat tego kultowego sprzętu...
Obserwacje przyrody przez model 10x50 to dla mnie nadal wielka przyjemność - mimo rozpieszczonego wzorku przez Doctera 10x50 i Fujinona 10x50.
Przez pewien czas miałem możliwość korzystania z tych trzech lornet, stąd ta refleksja.