Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem
2. Rozdział 2
Bodaj jedyną firmą z aspiracją produkowania sprzętu dla zawodowców, która nie miała w swej ofercie takiej lustrzanki, był Olympus. Żaden z korpusów słynnej i cenionej serii OM nie miał takiej opcji – jednak w kilku modelach można było korzystać z bardzo szerokiej gamy wymiennych matówek.
Są jednak aparaty, które umożliwiają zarówno korzystanie z klasycznego celownika pryzmatycznego jak i wziernika, bez potrzeby ich wymiany.
Firma Ricoh Company, Ltd. została założona w 1936 roku (jako Riken Kankoshi Co., Ltd.), jednak wywodzi się z laboratoriów fizyko-chemicznych założonych w roku 1917. Produkcję sprzętu fotograficznego rozpoczęto jeszcze przed drugą wojną światową. Od roku 1963 wszystkie produkowane aparaty oznaczano jednolitą marką Ricoh.
Model Ricoh TLS 401 – został wprowadzony na rynek w 1970 roku jako innowacyjny następca trzy lata starszego Ricoha Singlex TLS. Ta klasyczna w formie lustrzanka małoobrazkowa jako pierwsza na świecie (i bodajże jedyna) oferowała podgląd obrazu na matówce za pomocą klasycznego celownika z poziomu oka i poprzez specjalny wziernik z góry.
![]() |
![]() |
Wiesław Śmigielski w swojej bardzo ciekawej książce „Lustrzanki małoobrazkowe” (Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa 1986) opublikował schemat i opis tego rozwiązania.
![]() |
Oczywiście rozwiązanie takie nie było pozbawione wad. Obraz w celowniku głównym Ricoha jest nieco ciemniejszy od współczesnych mu aparatów. Górny celownik był też chroniony przez specjalną plastikową zasłonkę, która niemal natychmiast się gubiła – jeszcze nie widziałem jej na własne oczy, choć miałem kilka takich aparatów.
Korpus wyposażono w wytrzymałą metalową migawkę Copal Square o pionowym przebiegu pozwalającą na czasy otwarcia od 1 s do 1/1000.
![]() |
![]() |
Ricoh TLS 401 nie ma gorącej stopki, a dwa gniazda synchronizacji fleszy elektronicznych i spaleniowych znajdują się na bocznej ściance z lewej strony. Czas synchronizacji to 1/125 s. Aparat wykonany jest bardzo solidnie – waży bez obiektywu 785 gramów (ze standardem 55 mm – 1100 g) i mimo upływu niemal 45 lat nadal pracuje nienagannie. Dla porządku warto dodać, że aparat był produkowany w dwóch wersjach wykończenia – czarnej i srebrnej. Na zagranicznych serwisach aukcyjnych cena egzemplarza w dobrym stanie nie przekracza 50 euro.
![]() |
![]() |
![]() |
Jest on zintegrowany z centralnym modułem aparatu, zawierającym migawkę i motor. Posiada charakterystyczny okrągły wizjer z korekcją wady wzroku – nomen omen upodabniający cały aparat do kamery wideo. Jednak na górze korpusu odnajdziemy specjalne „drzwiczki”, po otwarciu których pojawia się obraz rzutowany na matówkę. Są na niej dostępne te same informacje co w celowniku głównym. Wizjer wyposażono w niewielką lecz bardzo skuteczną lupkę powiększającą.
![]() |
Na marginesie… Czasem czytam mniej lub bardziej zażarte dyskusje o wyższości lustrzanek nad bezlusterkowcami. Moim prywatnym zdaniem przypomina to dywagacje o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą – co onegdaj było przepysznie wyśmiewane przez nieodżałowanego Jana Tadeusza Stanisławskiego.
Dla mnie jedyną istotną przewagą lustrzanki nad innymi systemami jest to, że większość z nich ma możliwość korekcji wady wzroku w wizjerze, co uwalnia mnie od konieczności zakładania okularów podczas celowania (no cóż… wzrok już nie ten, co 5 lat temu). Jednakoż każdemu co innego odpowiada.
W sumie jednak szkoda, że wymienne systemy celownicze w lustrzankach poległy w starciu z ekranami LCD.
O autorzePiotr Gawron (www.szufladafotografii.pl) – dziennikarz, publicysta, fotograf, rzecznik prasowy, doradca w zakresie PR i komunikacji, miłośnik i kolekcjoner starych aparatów fotograficznych (piotr@szufladafotografii.pl) |