Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem

28 stycznia 2015

2. Rozdział 2

Wymienne układy celownicze szybko stały się standardem we wszystkich modelach lustrzanek małoobrazkowych pretendujących do bycia sprzętem dla profesjonalistów. Nie tylko Canon i Nikon miały je w swojej ofercie, ale także mniej znane firmy jak Edixa czy Miranda.

Bodaj jedyną firmą z aspiracją produkowania sprzętu dla zawodowców, która nie miała w swej ofercie takiej lustrzanki, był Olympus. Żaden z korpusów słynnej i cenionej serii OM nie miał takiej opcji – jednak w kilku modelach można było korzystać z bardzo szerokiej gamy wymiennych matówek.

Są jednak aparaty, które umożliwiają zarówno korzystanie z klasycznego celownika pryzmatycznego jak i wziernika, bez potrzeby ich wymiany.


----- R E K L A M A -----

APARATY LEICA DOSTĘPNE W E-OKO!
Raty 0%. Zostaw swój sprzęt w rozliczeniu.

Firma Ricoh Company, Ltd. została założona w 1936 roku (jako Riken Kankoshi Co., Ltd.), jednak wywodzi się z laboratoriów fizyko-chemicznych założonych w roku 1917. Produkcję sprzętu fotograficznego rozpoczęto jeszcze przed drugą wojną światową. Od roku 1963 wszystkie produkowane aparaty oznaczano jednolitą marką Ricoh.

Model Ricoh TLS 401 – został wprowadzony na rynek w 1970 roku jako innowacyjny następca trzy lata starszego Ricoha Singlex TLS. Ta klasyczna w formie lustrzanka małoobrazkowa jako pierwsza na świecie (i bodajże jedyna) oferowała podgląd obrazu na matówce za pomocą klasycznego celownika z poziomu oka i poprzez specjalny wziernik z góry.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

Wyboru dokonywało się specjalnym pokrętłem z boku pryzmatu.

Wiesław Śmigielski w swojej bardzo ciekawej książce „Lustrzanki małoobrazkowe” (Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa 1986) opublikował schemat i opis tego rozwiązania.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

„Jednym z interesujących rozwiązań jest wprowadzony przez firmę RICOH w modelu lustrzanki TLS 401 układ celowniczy, który może działać na przemian jako pryzmat pentagonalny lub jako wziernik z lupą (rys. 82). Promienie świetlne po przejściu przez obiektyw i odbiciu się od lustra dają obraz na matówce. Przechodząc dalej odbijają się one od dwóch połówek luster, tworzących „dach” pryzmatu, co powoduje odwrócenie stronami obrazu widzianego przez okular, jak to ma miejsce we wszystkich lustrzankach. Natomiast gdy lustro 7 jest opuszczone obraz zostaje skierowany do góry i jest widoczny przez okular poziomy. Główną zaletą tego rozwiązania jest to, że obraz widziany w celowniku poziomym nie jest odwrócony stronami.”

Oczywiście rozwiązanie takie nie było pozbawione wad. Obraz w celowniku głównym Ricoha jest nieco ciemniejszy od współczesnych mu aparatów. Górny celownik był też chroniony przez specjalną plastikową zasłonkę, która niemal natychmiast się gubiła – jeszcze nie widziałem jej na własne oczy, choć miałem kilka takich aparatów.

Korpus wyposażono w wytrzymałą metalową migawkę Copal Square o pionowym przebiegu pozwalającą na czasy otwarcia od 1 s do 1/1000.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

Obiektyw standardowy Ricoha TLS 401 to Auto Rikenon o niespotykanej często w latach siedemdziesiątych wysokiej jasności f/1.4 i ogniskowej 55 mm. W 1970 roku do tej lustrzanki dostępny był bardzo szeroki wybór obiektywów. Łącznie było to osiemnaście modeli o ogniskowych od 21 mm do 800 mm, wśród nich rybie oko i dwa zoomy. Wszystkie mocowane były za pomocą bardzo popularnego gwintu M42 (dokładnie takiego jak w starszych Prakticach).

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

Aby uzupełnić specyfikację Ricoha warto dodać, że jako jeden z niewielu korpusów z mocowaniem M42 miał pomiar punktowy (rozumiano to wtedy jako zawężenie pola pomiaru światła do 10 procent centrum kadru). Do zmiany trybu pomiaru służył przełącznik umieszczony obok dźwigni naciągu, a wybraną opcję sygnalizował specjalny zielony znacznik widoczny w celowniku. Aparat w trybie samowyzwalacza realizował wstępne podnoszenie lustra. Umożliwiał też kontrolę głębi ostrości, a właściwe parametry ekspozycji wyznaczała igła galwanometru. Układ pomiaru TTL oparty był na fotooporniku siarczkowo-kadmowym (CdS) i zasilany baterią rtęciową typu Px 625 o napięciu 1.35 V. Oczywiście wszystkie czasy migawki realizowane były całkowicie mechanicznie.

Ricoh TLS 401 nie ma gorącej stopki, a dwa gniazda synchronizacji fleszy elektronicznych i spaleniowych znajdują się na bocznej ściance z lewej strony. Czas synchronizacji to 1/125 s. Aparat wykonany jest bardzo solidnie – waży bez obiektywu 785 gramów (ze standardem 55 mm – 1100 g) i mimo upływu niemal 45 lat nadal pracuje nienagannie. Dla porządku warto dodać, że aparat był produkowany w dwóch wersjach wykończenia – czarnej i srebrnej. Na zagranicznych serwisach aukcyjnych cena egzemplarza w dobrym stanie nie przekracza 50 euro.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

Jest jeszcze jeden warty wspomnienia ciekawy aparat z unikalnym „zdublowanym” systemem celownika. To produkowany w latach 1981–94 Rollei 3003.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

Jest to bodajże ostatni w bardzo długiej historii brunszwickiej fabryki „Franke & Heidecke” małoobrazkowy aparat analogowy. W ogólnej koncepcji bliższy jest średnioformatowym aparatom modułowym – takim jak Hasselblad 500 czy Bronica Zenza lub Mamiya 645. Aparat funkcjonalnie dzielił się na korpus z celownikiem i wbudowanym motorem, obiektyw z mocowaniem Rollei (oznaczanym skrótem QBM), magazyn z filmem oraz komorę z bateriami.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

Rollei 3003 i wszystkie korpusy z tej serii to zresztą bardzo ciekawe aparaty godne osobnego tekstu – tu chciałbym się skupić na celowniku.

Jest on zintegrowany z centralnym modułem aparatu, zawierającym migawkę i motor. Posiada charakterystyczny okrągły wizjer z korekcją wady wzroku – nomen omen upodabniający cały aparat do kamery wideo. Jednak na górze korpusu odnajdziemy specjalne „drzwiczki”, po otwarciu których pojawia się obraz rzutowany na matówkę. Są na niej dostępne te same informacje co w celowniku głównym. Wizjer wyposażono w niewielką lecz bardzo skuteczną lupkę powiększającą.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 2

Niestety w aparacie Rollei 3003 (w przeciwieństwie do Ricoha) obraz w górnym celowniku jest odwrócony stronami. Wziernik jest też wymienny oraz „demontowalny” do wymiany matówek.

Na marginesie… Czasem czytam mniej lub bardziej zażarte dyskusje o wyższości lustrzanek nad bezlusterkowcami. Moim prywatnym zdaniem przypomina to dywagacje o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą – co onegdaj było przepysznie wyśmiewane przez nieodżałowanego Jana Tadeusza Stanisławskiego.

Dla mnie jedyną istotną przewagą lustrzanki nad innymi systemami jest to, że większość z nich ma możliwość korekcji wady wzroku w wizjerze, co uwalnia mnie od konieczności zakładania okularów podczas celowania (no cóż… wzrok już nie ten, co 5 lat temu). Jednakoż każdemu co innego odpowiada.

W sumie jednak szkoda, że wymienne systemy celownicze w lustrzankach poległy w starciu z ekranami LCD.

O autorze

Piotr Gawron (www.szufladafotografii.pl) – dziennikarz, publicysta, fotograf, rzecznik prasowy, doradca w zakresie PR i komunikacji, miłośnik i kolekcjoner starych aparatów fotograficznych (piotr@szufladafotografii.pl)