Historia jednej fotografii - Umieć dopomóc szczęściu
1. Historia jednej fotografii - Umieć dopomóc szczęściu
Ja podszedłem do tego spotkania rutynowo, zająłem jedno z ostatnich wolnych miejsc za linią końcową, po stronie gdzie nie biega dodatkowy sędzia. Siedziałem dość blisko bramki. Mniej więcej tam gdzie linia pola bramkowego zbiega się z linią końcową. Wybrałem stronę bliżej polskiej ławki rezerwowych aby móc fotografować także trenera Nawałkę. Nie zamierzałem zmieniać stron w przerwie aby w czasie jej trwania, móc spokojnie wysłać zdjęcia. Liczyłem, że Polacy wybiorą na pierwszą część spotkania bramkę koło mnie, a podczas drugiej będą atakować w moją stronę. Miałem szczęście, tak się stało.
Piszę o wyborze miejsca, z którego będzie się fotografować mecz, bo te decyzje podjęte w zasadzie loteryjnie mają wielki wpływ na możliwość sfotografowania różnych sytuacji. Koledzy fotografowie, przychodzą niekiedy kilka godzin przed meczem zajmując najbardziej pożądane miejsca, za linią końcową, od strony ławek rezerwowych, blisko narożnika boiska. To miejsce pozwala z „czterysetki” mieć pod kontrolą całe boisko. Dodatkowo można liczyć, że zawodnik po strzeleniu gola, ciesząc się, pobiegnie rozradowany prosto pod obiektyw. Ja trochę nie lubię tej walki o miejsce, przychodzę na stadion trochę później, zajmuję najlepsze miejsce, które zostało, z którego będę mógł zrealizować to, co najbardziej lubię, czyli zrelacjonować mecz zdjęciami. Wykonać coś w rodzaju minifotoreportażu mając na zdjęciach wszystkie ważne momenty spotkania. To trochę staroświeckie upodobanie, bo obecnie priorytet ma obrabianie i wysyłanie na bieżąco zdjęć. Często traci się przez to możliwość sfotografowania wielu istotnych momentów. Ja pracując dla Gazety Wyborczej mam ten komfort, że mogę wysłać zdjęcia dopiero w przerwie meczu.
Siedząc na miejscu, które wybrałem, znając oczywiście jego wady, fotografowałem cały mecz dwoma aparatami Canon EOS-1D X. Na jednym miałem obiektyw 400/2.8 z wpiętym podwójnym konwerterem, na drugim nieco kontrowersyjnego zooma 100–400, czyli tzw „pompkę”. Ale tak postanowiłem pracować konsekwentnie przez cały mecz, nie „miotać” się pomiędzy obiektywami i ogniskowymi. Wielokrotnie doświadczyłem, że konsekwencja w realizacji tego rodzaju postanowień często przynosi sukces.
![]() Canon EOS-1D X |
Potem zaczęło się oblężenie naszej bramki. Co chwila w opałach był Wojtek Szczęsny i nasza defensywa. Tak właśnie przewidywałem i teraz zaczęła się przydawać „czterysetka” z konwerterem.
![]() Canon EF 400 mm f/2.8 L IS II USM |
Podczas tego szczególnego meczu przed obiektywem pojawiła się nowa niespodziewana przeszkoda. Dosłownie przed fotografami polecono rozgrzewać się rezerwowym piłkarzom. Mecz miał dwie oddzielne transmisje polską i niemiecką, pokazujące mecz z dwóch różnych stron, bo za jedną linią boczną stały reklamy niemieckich sponsorów, a za drugą polskich. Zawodnicy nie mogli więc jak zwykle rozgrzewać się, za liniami bocznymi. Znaleziono im miejsce przed fotografami – rewelacja! Co chwilę przed moim obiektywem zatrzymywał się Łukasz Podolski i jego koledzy, przeżywający akcje swojej drużyny pod polską bramką.
![]() Canon Extender EF 2x |
Nie muszę sprawdzać wiem, że zdjęcia nie są ciekawe, piłka przeleciała nad poprzeczką, jeśli nawet bramkarz jej dotknął, to fotografia z tej interwencji nie będzie jakaś wyjątkowa. Moją uwagę szybko zajmują niemal natychmiast niesamowite rzeczy dziejące się teraz koło bliższej bramki. Wprowadzony za Milika Sebastian Mila strzela zwycięskiego gola. Mecz się kończy, wielka radość naszej drużyny i kibiców.
![]() Canon EF 100–400 mm f/4.5–5.6 L IS USM |
Najpierw wysyłam zdjęcia gola Milika i cieszących się piłkarzy. Ale zaraz, zaraz, mecz ma jeszcze jednego bohatera, przecież Wojtek Szczęsny bronił świetnie. Najpierw wysyłam fajne zdjęcie z jakiejś wcześniejszej interwencji, potem oglądam te z 87 minuty. Te z piłką nad poprzeczką oceniam jako słabe, ale kolejne, już po interwencji, gdy bramkarz spadał na ziemię są ciekawe, a ostatnie w serii intrygujące. Wojtek idealnie poziomo wisi nad obrońcami. Wprawdzie nie ma w kadrze piłki ale zdjęcie coś w sobie ma. Szybka decyzja, edytuję, kadruję, wysyłam. Koniec pracy, prawie północ, wracam do domu.
Fot. Kuba Atys Aparat: Canon EOS-1D X Obiektyw: Canon EF 400 mm f/2.8 L IS II USM + Extender EF 2x parametry ekspozycji: Tryb manualny, f/5.6, 1/1600 s, ISO 6400 |
Wciąż zastanawiam się dlaczego ta fotografia, wykonana dość szczęśliwie i przypadkowo, tak podoba się odbiorcom. Pewnie dlatego, że bramkarz uchwycony jest jakby w lewitacji. Dodatkowo, niesamowity układ tkaniny koszulki i spodenek, potęguje wrażenie, że prawa ciążenia na chwilę przestały obowiązywać, a to zawsze jest bardzo fotogeniczne.
Dla mnie sukces tej fotografii pokazuje, że warto znać boiskowe sytuacje i umieć wobec nich zastosować swoje wypracowane schematy pracy aby dopomóc szczęśliwemu przypadkowi, w którego istnienie wierzy przecież każdy fotograf.
Artykuł jest sponsorowany przez firmę Canon Polska.
O autorze![]() Otrzymał pierwszą nagrodę Grand Press Foto w kategorii Sport w 2011 roku i trzecią w 2007, w kategorii wydarzenia. Autor albumów fotograficznych „Historia srebra” i „Historia złota” dokumentujących zdobycie przez polskich siatkarzy medali MŚ. Od 2013 uczestniczy w prestiżowym Canon Ambassador Programme. |