Filtry Hoya Fusion Antistatic
2. O powłokach i technologii produkcji filtrów
Po wojnie powłoki antyodbiciowe z powodzeniem trafiały do zastosowań cywilnych, a dzięki pracy Waltera Welforda w 1947 r. pojawiły się powłoki wielowarstwowe. W latach 60 i 70. zaczęły być one wykorzystywane szerzej przez producentów działających w branży fotograficznej, takich jak Fuji, Pentax czy Nikon, a obecnie są praktycznie standardowym elementem współczesnej optyki.
Tymczasem, jeśli chodzi o filtry, to wciąż znaleźć można producentów, którzy stosują „gołe” szkło, pozbawione powłok. To sprawia, że taki element optyczny może odbijać łącznie nawet 9% padającego na niego światła i pojawia się ryzyko wystąpienia flar oraz odblasków.
![]() |
Takie „podwójne” odbicie bardzo łatwo zauważyć. Wystarczy nad elementem optycznym pozbawionym powłok ustawić jakiś nieduży przedmiot (np. końcówkę pióra) i przytrzymać powierzchnię szkła pod takim kątem, abyśmy zobaczyli odbicie przedmiotu. Zauważymy wtedy właściwie dwa odbicia, jedno wyraźniejsze od drugiego. To pierwsze będzie pochodzić z górnej powierzchni elementu optycznego, drugie z jego dna.
Powłoki na filtrach Hoya
Jeśli chodzi o markę Hoya, to japońska firma ma długą tradycję w opracowywaniu i stosowaniu powłok w swoich produktach. Już jednowarstwowa powłoka antyodbiciowa tego producenta zmniejszała odblaski powierzchniowe z 9 do 4%-5%.
![]() |
Jednak Hoya opracowała także powłoki wielowarstwowe (są stosowane m.in. w filtrach Fusion Antistatic), które są nakładane na powierzchnię elementu optycznego podczas specjalnej obróbki cieplnej, w temperaturze ok. 426 stopni Celsjusza.
Przykładowo dzięki zastosowaniu w swoich filtrach 3-warstwowej powłoki, japońska firma była w stanie zmniejszyć ilość odblasków do 1%-2%, zapewniając przy tym jednocześnie transmisję światła do obiektywu, a dalej do matrycy (lub filmu analogowego) na poziomie 98%-99%. Jak już wspominaliśmy we wstępie, w przypadku linii Fusion Antistatic transmisja wynosi aż 99.8%.
![]() |
Wielu fotografów stoi często przed dylematem, czy warto wydać nieco więcej pieniędzy na filtr dobrej jakości czy zaoszczędzić na budżetowej opcji (filtr pozbawiony powłok). Sporo zależy od posiadanego obiektywu. Jeśli już zdecydowaliśmy się przeznaczyć spore środki na drogi i jasny obiektyw, to kupowanie do niego taniego filtra mija się z celem, chociażby z tego powodu, że jego niedoskonałości optyczne zmniejszą ilość światła wpadającego do soczewek. Według przykładowych wyliczeń firmy Hoya, filtr z „gołego” szkła (odbijający 9% światła) sprawi, że warty ok. 500 dolarów obiektyw o świetle f/2.8 stanie się szkłem ze światłem f/3.0, wartym blisko 50 dolarów mniej.
Warto też pamiętać, że stosowane współcześnie przez firmę Hoya powłoki mogą chronić nie tylko przed odblaskami, ale także przed niekorzystnymi warunkami zewnętrznymi - tak jak to się dzieje np. w linii Fusion Antistatic.
Skomplikowana produkcja filtrów
Przy okazji należy jeszcze wspomnień, że na rynku dostępne są różne inne filtry, także kolorowe, które stosujemy jeśli np. chcemy podkreślić kontrast wybranych elementów kadru. Wiele firm stosuje w produkcji takich filtrów dwie warstwy szkła przedzielone kolorowym żelem lub specjalnym klejem. Jest to tanie w produkcji, ale niesie ze sobą konsekwencje. Z upływem czasu takie wypełnienie traci swoje właściwości i w którymś momencie może po prostu wyblaknąć. Dodatkowo, jeśli takie elementy optyczne (pamiętajmy, że razem jest to kilka powierzchni) nie są dobrze spasowane, to otrzymujemy zdegradowany, niejednorodny obraz. W skrajnych przypadkach możemy mieć nawet problem ze skutecznym ostrzeniem.
![]() |
Tymczasem Hoya swoje kolorowe filtry wykonuje z jednego szkła optycznego. Poszczególne składniki chemiczne są dodawane jeszcze w momencie, kiedy szkło jest roztopione. Po uformowaniu obie powierzchnie takiego elementu są szlifowane i polerowane, w celu uzyskania idealnej gładkości i jednorodności obrazu.