Zdjęcia makro - świat w powiększeniu
3. Akcja w makrofotografii
W tym mikrokosmosie, którym my się zajmujemy, znaleźć można setki ulotnych zdarzeń, błyskawicznych akcji, które bez makrofotografii pozostałyby nieznane. Mnie fascynują najbardziej spadające krople i sposób, w jaki zapalają się zapałki, więc tym tematom postanowiłem się bliżej przyjrzeć.
Spadające krople
Byli fotografowie, którzy doszli do granicy obłędu, próbując zrobić perfekcyjne zdjęcie spadającej kropli. Na przykład w połowie lat pięćdziesiątych Harold Edgerton poświęcił kilka lat życia, by uzyskać idealne zdjęcie korony — kręgu kropelek, który powstaje, gdy spadająca kropla wypchnie swym impetem część cieczy do góry. W końcu, po latach prób, dopiął swego.Obecnie możemy dzielić się doświadczeniem za pośrednictwem Internetu. A ponieważ niemal wszyscy fotografowie korzystają z aparatów cyfrowych, czas potrzebny na eksperymentowanie także znacznie się skrócił. Wyobraź sobie tych biedaków, którzy za każdym razem musieli czekać na wywołanie filmu, aby przekonać się, czy tym razem udało im się uchwycić koronę kropel!
Pomimo że od strony technicznej fotografowanie kropel stało się łatwiejsze, wciąż jest to zajęcie żmudne i pracochłonne. Jednak studiowanie rozprysków cieczy zamrożonych w bezruchu ma w sobie coś niezwykłego, i świetnie nadaje się to na projekt z dziedziny makrofotografii.
Już wiele razy w mej karierze fotografa próbowałem robić zdjęcia spadających kropel i za każdym razem robiłem to nieco inaczej. Na początku używałem starej lampy błyskowej podłączonej do Kodaka DC4800 kablem PC (takim samym, jakim łączy się aparat ze studyjnymi lampami błyskowymi). Rezultaty nie były całkiem złe, ale przy fotografowaniu kompaktowym aparatem nie udało mi się osiągnąć takiej jakości, na jakiej mi zależało. Za drugim podejściem używałem już mojej pierwszej cyfrowej lustrzanki — był to jeden z pierwszych modeli EOS D60 firmy Canon, kupiony w tym samym dniu, w którym pojawił się na rynku. To, co mi się udało osiągnąć, można już uznać za przyzwoity wynik (zdjęcie 4-10), ale nie zwalający z nóg.
Jedna z moich pierwszych prób fotografowania kropel. Zdjęcie wykonane obiektywem Canon 135 mm f/2,8 Soft Focus, oświetlenie; dwie lampy 600W, 1/4000 s, f/2,8 przy ISO 100 |
A potem, pewnego dnia deszcz uwięził mnie w domu z moim nowiutkim aparatem dSLR. I co innego mógłbym robić, jak nie wrócić jeszcze raz do fotografowania kropel? Tym razem zdecydowałem się dać szansę stałemu oświetleniu i ustawiłem obok siebie dwie warsztatowe lampy 600 W. Choć światło było oślepiające, i tak nie było jeszcze dostatecznie jasne; nawet najlepsze z moich ujęć z tego dnia miały minimalne rozmycie, wywołane ruchem kropli. Chociaż niektóre zdjęcia były całkiem spektakularne, to rozmycie oznaczało, że nie osiągnąłem jeszcze technicznej perfekcji, jaka mi się marzyła.
W trakcie eksperymentów odkryłem jednak coś istotnego, a mianowicie to, że przezroczystość wody bardzo utrudnia uchwycenie dynamiki jej ruchu. Potrzebna mi była jednolita w kolorze, nieprzejrzysta ciecz… ale używając farby, narobiłbym strasznego bałaganu. Moja nieoceniona asystentka, Katherine, poddała mi pomysł użycia mleka. Okazało się to straszne w skutkach. Ciepło lamp sprawiło, że mleko skwaśniało w mniej niż pół godziny, a zapach w moim zaimprowizowanym studiu utrzymywał się potem tygodniami. Wkrótce jednak odkryłem idealny płyn: konserwowane mleczko do kawy! Jest nieco gęstsze od wody i nie psuje się tak jak mleko.
Gdy zacząłem pracować nad tą książką, zdecydowałem, że pora odświeżyć me doświadczenie w zakresie fotografowania kropel. Zaopatrzyłem się w kilka kartoników mleczka do kawy i uzbrojony w obiektyw makro 28–135 mm z tubą przedłużającą 25 mm oraz w zestaw lamp błyskowych Macro Twin Lite firmy Canon, zacząłem jeszcze raz. Krople można fotografować na wiele sposobów, zależnie od upodobań. Można tworzyć obrazy tchnące spokojem, jak zdjęcie 4-11 autorstwa Matthieu Collompa, ale ja wolę dramatyzm uderzenia kropli w powierzchnię.
Spadające krople można portretować w różnym stylu. Ta fotografia to przykład eleganckiego uchwycenia kropli w swobodnym spadku. Zdjęcie wykonane obiektywem makro 60 mm, 1/1000 s, f/3,5 przy ISO 100. Autor: Matthieu Collomp |
Do fotografowania kropel używam sporej, płaskiej powierzchni pokrytej cieniutką warstwą mleczka do kawy. Następnie nabieram trochę płynu do kroplomierze i spuszczam pojedyncze krople, tak by uderzyły w powierzchnię (jeśli nie masz pod ręką kroplomierza, kup go sobie w aptece, to kosztuje naprawdę niewiele). Po kilku próbnych zdjęciach nabrałem wyczucia czasu, tak że mogłem robić zdjęcia ułamek sekundy po tym, jak kropla wpadała do naczynia (zdjęcie 4-12). Potem były mi jeszcze potrzebne cztery godziny intensywnej pracy, zmieniania baterii w aparacie i w lampie błyskowej i napełniania kroplomierza. Jest to taki rodzaj zajęcia, który każe powątpiewać Twej rodzinie i znajomym w Twoje zdrowe zmysły… W końcu jednak uzyskałem pół tuzina zdjęć, z których byłem bardzo zadowolony. Włączając w to zdjęcie 4-13 — prawie idealna korona. Ale tylko prawie…
Studiowanie efektów upadku kropli płynu to świetne zajęcie na leniwe popołudnie. Tu widzisz moment tuż po uderzeniu w powierzchnię. Zdjęcie wykonane obiektywem makro Canon 28–135 mm f/3,5-5,6 ze stabilizacją obrazu, 1/1500 s, f/8 przy ISO 100 |
Po wielu próbach uzyskałem obraz, o jakim marzyłem. Zdjęcie wykonane obiektywem makro Canon 28–135 mm f/3,5-5,6 ze stabilizacją obrazu, 1/500 s, f/8 przy ISO 100 |
Płonące zapałki
Zapałka to świetny przykład zwyczajnego przedmiotu, w którym kryje się zaskakujący potencjał. Cała zabawa polega na tym, by pokazać coś zwykłego w nowy sposób. Pokaż swym przyjaciołom zdjęcie 4-14, a większość z nich zorientuje się, że chodzi o drewno. Mogą być jednak zdziwieni, że nie jest to pień drzewa ani też polano, lecz zapałka.Faktura drewna na zapałce może wyglądać całkiem ciekawie. Zdjęcie wykonane obiektywem Canon MP-E Macro z zestawem lamp błyskowych MT-24EX Macro Twin Lite, 1/60 s, f/2,8 przy ISO 100 |
Transformacja z nudnego kawałka drewna w kulę ognia, potem w płonącą szczapę i na końcu w osmolony, sczerniały przedmiot w połowie składający się z węgla zawsze mnie fascynowała. Moje pierwsze kroki w świecie makrofotografii wykonałem, próbując przyjrzeć się bliżej temu cyklowi przemian.
Oczywiście zajmowanie się płonącymi zapałkami to zajęcie, które niesie z sobą pewne ryzyko. Z pewnością nie chciałbyś nadtopić obudowy obiektywu, podpalić biurka ani też siebie; to nie jest miła niespodzianka. Jednak jeśli przygotujesz się właściwie, to z pewnością nic złego się nie stanie. Kiedy fotografuję zapałki, przykrywam mój stół roboczy kawałkiem blachy.
Zamiast zapalać zapałkę, pocierając ją o pudełko, a potem próbować ją sfotografować, mocuję zapałkę nieruchomo — używam do tego pustego pudełka po zapałkach — ustawiam aparat, a potem podpalam zapałkę, którą chcę sfotografować, za pomocą innej zapałki albo zapalniczki. W ten sposób można spokojnie przygotować się do zdjęcia. Kiedy już pojawi się ogień, nie trzeba nerwowo manipulować aparatem i obiektywami, ustawiając kompozycję kadru i ostrość, tylko można skoncentrować się na gorącej części eksperymentu. Zdjęcie 4-15 przedstawia rezultat tak przeprowadzonego doświadczenia.
Na oświetlenie tej sceny składa się płomień zapałki i błysk flesza. Zdjęcie wykonane obiektywem Canon MP-E Macro z zestawem lamp błyskowych MT-24EX Macro Twin Lite, 1/750 s, f/2,8 przy ISO 100 |
Przy fotografowaniu zapałek najtrudniejsze jest dobranie ekspozycji. Jeśli nie używasz lamp błyskowych, to oświetlenie zapewnia sama zapałka. Nic w tym złego, problem jednak polega na tym, że to oświetlenie jest bardzo zmienne. Zanim zapałka nie zostanie zapalona, jest bardzo mało światła. Potem zapala się siarka (czy cokolwiek innego, czego się obecnie używa przy produkcji zapałek) i następuje kolosalny skok jasności światła. Później jasność znów spada, gdy zaczyna płonąć już samo drewno zapałki.
Ponieważ każda zapałka płonie inaczej, dokładne planowanie ujęcia jest trudne i zawsze trzeba liczyć na łut szczęścia przy robieniu tego typu fotografii. Zazwyczaj w sytuacji, gdy nie da się przewidzieć oświetlenia, stosujemy automatyczny bracketing ekspozycji (AEB, od automatic exposure bracketing). Oznacza to zrobienie w krótkich odstępach czasu trzech zdjęć z nieco innymi parametrami ekspozycji, co zwiększa szansę na uzyskanie poprawnie naświetlonego zdjęcia. Jednak w tym konkretnym przypadku oświetlenie sceny zmienia się w ułamku sekundy, tak że wykonywanie kilku zdjęć z rzędu z różną ekspozycją to zupełna loteria.
Jednak mimo tych komplikacji może Ci się udać zrobić niezłe zdjęcie, i to bez dodatkowego kosztownego wyposażenia. Zdjęcie 4-16 zrobiłem za pomocą tuby przedłużającej, wykonanej z puszki po chipsach. Jego techniczna jakość wcale nie jest gorsza niż zdjęć robionych obiektywami o cenach przekraczających 1000 dolarów. Zdjęcie to dobrze też ilustruje ideę użycia przestrzeni negatywnej — czyli tego wszystkiego, co znajduje się na zewnątrz konturu głównego obiektu.
Kontrast świeżego drewna i wypalonej powierzchni, zestawiony z przestrzenią negatywną użytą jako trzeci ważny składnik kompozycji, przyczynił się do powstania atrakcyjnego zdjęcia. Zdjęcie wykonano odwróconym obiektywem 50mm na domowej roboty tubie przedłużającej. 1/3 s przy ISO 100 |
Oświetlenie płonących zapałek |
Prawidłowe oświetlenie zapałek przechodzących przez różne stadia procesu spalania się najlepiej jest ustalić drogą eksperymentu. Wykonaj kilka zdjęć próbnych, by znaleźć kompromis między potrzebą odwzorowania szczegółów płomienia a przynajmniej częściowego uwidocznienia faktury drewna.
Osobiście doszedłem do wniosku, że najlepszym uzupełnieniem światła płonącej zapałki jest lekki błysk flesza. Przełączenie lampy błyskowej w tryb ręczny i ustawienie jej jasności mniej więcej na 1/32 maksymalnej mocy powinno wystarczyć, by wydobyć z cienia ziarnistą fakturę drewna i samej główki zapałki. Skoro bowiem nie możemy usunąć nadmiaru światła z obrazu, to nie pozostaje nam nic innego jak dopasować ekspozycję do jego najjaśniejszej części, czyli płomienia. To zaś oznacza, że za pomocą lampy błyskowej trzeba jeszcze lekko doświetlić ciemniejsze partie, by uwidocznić szczegóły samej zapałki. |