Olympus E-M1 Mark II w naszych rękach
3. Co z tego wyszło?
Trudno nam ocenić jakość obrazów generowanych przez nową matrycę, gdyż dysponowaliśmy egzemplarzem przedprodukcyjnym i nie mogliśmy wykonywać nim zdjęć na swoich kartach pamięci. Jednak trzeba przyznać, iż wszystkie zmiany opisane przez nas w pierwszym rozdziale trzeba zaliczyć nowemu Olympusowi na plus.
Nowy procesor obrazowy w połączeniu z 20-megapikselowym sensorem spisuje się znakomicie. Tryb zdjęć seryjnych robi ogromne wrażenie i sprawia, że czasami mamy wrażenie iż strzelamy z karabinu maszynowego, a nie z bezlusterkowca. Autofokus też działa znakomicie. Nie możemy w tej chwili ocenić na ile szybciej i dokładniej, gdyż testowaliśmy przedprodukcyjny egzemplarz, jednak tak duża liczba punktów krzyżowych rozmieszczona na tak dużej powierzchni kadru musi nieść ze sobą sporą poprawę.
Także stabilizacja nie powinna zawodzić. Deklarowane przez Olympusa wartości efektywności zazwyczaj pokrywały się z rzeczywistością. Zatem jeśli uda nam się w teście osiągnąć wartości zbliżone do 6 EV, to będzie to z pewnością nowy rekord.
Bezpośrednie porównanie wizjera w starej i nowej wersji E-M1 pozwala wskazać na przewagę tego drugiego, który daje zauważalnie większy obraz. Jakość obrazu wyświetlanego na ekranie LCD w zasadzie się nie zmieniła, ale za to nowe menu wygląda na nim dużo ładniej. Niestety nie podoba nam się nowa koncepcja budowy menu z ustawieniami własnymi, gdyż 21 zakładek ponazywanych A1, A2, itp wprowadza ogromny zamęt i podejrzewamy, że nawet po dłuższym użytkowaniu aparatu trudno będzie spamiętać, w którym miejscu znajduje się właściwa opcja. Naszym zdaniem znacznie bardziej czytelne było starsze menu ustawień własnych.
Olympusa E-M1 Mark II warto także pochwalić za nowy uchwyt, który spisuje się jeszcze lepiej niż ten ze starego modelu. Teraz mamy jeszcze więcej miejsca na mały palec, a dzięki większej głębokości możemy pewniej trzymać korpus w połączeniu z większym obiektywem.
Pozostałe zmiany kształtu i położenia manipulatorów w zasadzie nie wpływają na wygodę użytkowania nowego modelu.
Podsumowując nasze kilka chwil spędzonych w Olympusem E-M1 Mark II, musimy przyznać, że zrobił on na nas bardzo pozytywne wrażenie. O ile pod względem ergonomii niewiele się zmieniło, to w środku zaszła prawdziwa rewolucja. Biorąc to pod uwagę, dostajemy więc zupełnie nowy produkt opakowany w znany i bardzo funkcjonalny korpus, który przez wielu był chwalony za wygodę użytkowania. Jeśli nasze testy potwierdzą, że te rewolucyjne zmiany we wnętrzu przełożą się na takie osiągi, jak deklaruje producent, to Olympus może być spokojny o poziom sprzedaży nowego modelu.