Legendarne lornetki - BPC Tento 10x50
1. BPC Tento 10x50
Kometa Halley’a podczas powrotu w roku 1986. Źródło: Wikipedia. |
Jądro komety Halley’a sfotografowane przez sondę Giotto podczas przelotu w roku 1986. Źródło: ESA. |
Padł więc pomysł na zakup lornetki, której wybór nie był ze mną jednak zupełnie konsultowany, bo tata zdecydował się, że będzie ona dla mnie prezentem-niespodzianką. I tak, pewnego dnia, najprawdopodobniej na początku 1986 roku, w naszym domu pojawiła się rosyjska lornetka BPC Tento 10×50. Dzień, w którym trafiła ona w moje ręce, gdy wyciągałem ją z pudełka, a potem z futerału, dotyk jej zimnego metalu i specyficzny, acz przyjemny zapach dość mocno utkwiły mi w pamięci.
Obietnicy na początku nie dotrzymałem, bo równolegle dopadła mnie moja druga pasja, czyli fotografia. Zamiast używać lornetki, większość czasu spędzałem w Miejskim Domu Kultury i w jego ciemni fotograficznej wywołując klasycznie filmy ORWO, albo forsując Fotopany HL 400 ASA do czułości kilkukrotnie wyższej, tak aby lepiej sprawiały się w astrofotografii.
W wakacje roku 1989 moja astrofotograficzna pasja była już troszkę zaspokojona, więc z uwagą zacząłem przysłuchiwać się temu, co opowiadał dr Marek Muciek z Uniwersytetu M. Kopernika w Toruniu. Stał się on koordynatorem Sekcji Obserwatorów Komet PTMA i na naszym obozie zachęcał wszystkich do zmierzenia się z tą tematyką. Dowiedziałem się wtedy, że moja trochę zakurzona od leżenia w szafie lornetka BPC 10×50 świetnie nadaje się do obserwacji jasnych komet, a okazja do jej wykorzystania zbliża się wielkimi krokami, bo w sierpniu i wrześniu owego roku, na naszym niebie zagości kometa 23P/Brorsen-Metcalf – kolejny obiekt okresowy należący do rodziny komety Halley’a. Jej okres orbitalny to 70.5 roku, a więc znów na tyle długi, że czekanie na kolejny powrót wiąże się z poważnym ryzykiem niedoczekania takiego wydarzenia. Zdecydowałem, że tym razem okazji nie przepuszczę.
Łatwo nie było, a to za sprawą samej komety, która sprawiła obserwatorom figla. Przed rokiem 1989 obserwowano tylko dwa jej powroty, więc liczba obserwacji i ich dokładność nie były duże. Mimo tego David Yeomans podjął się wykonania obliczeń i przedstawienia efemerydy, z której wynikało, że ówczesne duże teleskopy powinny zlokalizować kometę już wczesną wiosną 1989 roku. Niestety o jej obserwacjach nikt nie donosił. Dojrzeć udało się ją dopiero na początku lipca i to w miejscu odległym o aż 15 stopni od oczekiwanego. Przyczyną rozbieżności nie była pomyłka Yeomansa, bo kometa poruszała się po dokładnie takim torze jaki obliczono, ale efekty niegrawitacyjne, które spowodowały, iż kometa wyprzedzała „rozkład jazdy” o prawie dwa tygodnie.
Akcja związana z kometą Brorsen-Metcalf była pierwszą akcją SOK PTMA po reaktywacji i niespodzianka spłatana przez główny obiekt zainteresowania mocno skomplikowała sprawę. Wszystkie efemerydy i wszystkie mapki rozesłane zawczasu do obserwatorów można było wyrzucić do kosza. Warto pamiętać, że to były czasy bez internetu i wszystkie wiadomości rozsyłano do nas za pomocą zwykłych listów. Tak więc, od pierwszych obserwacji wykonanych w lipcu, poprzez obliczenie nowej efemerydy, rozesłanie jej telegramem Międzynarodowej Unii Astronomicznej, do wykonania, wydrukowania, rozesłania nowych mapek minęły kolejne tygodnie i większość obserwatorów dostała je po 20 sierpnia. Podczas wcześniejszych nocy bezskutecznie szukali komety tam gdzie jej nie było. A na dodatek nowa trasa komety na niebie była jeszcze bardziej niekorzystna dla obserwatorów w Polsce niż poprzednia.
Jak już zaznaczyłem, tym razem jednak byłem zdeterminowany aby nie powtórzyć fiaska z kometą Halley’a. Zdecydowałem się wykorzystać początek września, kiedy blask komety miał być największy. Obiekt był dostępny obserwacjom rankiem, ale na szczęście pierwszy weekend września wypadał 2–3 dnia tego miesiąca, niejako trochę wydłużając wakacje. Mieszkałem wtedy w Pruszczu Gdańskim, który leżąc tylko 10 km od mocno oświetlonego Gdańska, nie był idealnym miejscem do obserwacji astronomicznych. Zdecydowałem się więc na wyjazd do wsi Tczewskie Łąki, gdzie mieszkali moi dziadkowie.
Noc z 1 na 2 września okazała się pogodna. Wstałem około 3 w nocy i zacząłem przygotowywać się do obserwacji. W moim arsenale oprócz mapki, znalazła się oczywiście lornetka Tento BPC 10×50. W godzinach od 4 do 4:30, bez problemów, we wskazanym przez nowe efemerydy miejscu, znalazłem rozmytą plamkę, która była głównym obiektem mojego zainteresowania i jednocześnie pierwszą kometą, którą ujrzałem w swoim życiu. Jej blask oceniłem na 6.2 magnitudo. Poniżej można zobaczyć zapiski z mojego dziennika obserwacyjnego wraz z mapką i naniesionym przeze mnie położeniem obserwowanego obiektu.
Fragment dziennika obserwacyjnego autora artykułu z zapisem obserwacji komety Brorsen-Metcalf w nocy z 1 na 2 września 1989 roku. |
Szkic położenia komety Brorsen-Metcalf i okolicznych gwiazd podczas obserwacji w nocy z 1 na 2 września 1989 roku wykonanej przez autora tekstu. |
Wykres jasności komety Brorsen-Metcalf według obserwacji SOK PTMA. Czerwony punkt oznacza obserwację wykonaną przez autora niniejszego artykułu. |
Obserwacje komet tak mi się spodobały, że szybko w nie wsiąkłem. A ponieważ w następnych latach jasnych obiektów nie brakowało, szybko na moim koncie wybiło kilkadziesiąt nocy obserwacyjnych spędzonych na obserwacjach takich obiektów, jak choćby kometa Austina i Levy’ego. Podczas wszystkich tych wyjść wiernym towarzyszem była nieoceniona Tento 10×50, która w roku 1990 dostała koleżankę, czyli większy model o parametrach 20×60.
Przepraszam za tę bardzo długą osobistą dygresję historyczno-astronomiczną. Uzasadnia ona jednak ideę powstania tego artykułu. Lornetka Tento BPC 10×50 nie jest instrumentem tak dobrym, jak inne modele przedstawiane w cyklu „Legendarne lornetki”, ale dla mnie jest niewątpliwie legendarna, bo była moją pierwszą lornetką, która sprawiła, że moje zainteresowanie zarówno astronomią jak i dobrą optyką rozwinęło się do obecnej postaci. Myślę, że sporo osób wychowujących się w krajach Bloku Wschodniego ma do tego modelu podobny sentyment jak ja. Przejdźmy więc do konkretów i zaprezentujmy bliżej bohaterkę naszego artykułu.
Głównym dostawcą produktów, które były w ofercie Technointorgu, były Zagorskie Zakłady Optyczne i Mechaniczne (ZOMZ) znajdujące się w miejscowości Siergijew Posad leżącej 70 kilometrów od centrum Moskwy. Ponieważ to znany zakład produkcyjny, z którego wyszło wiele udanych lornetek, warto napisać o nim kilka słów więcej.
Decyzja o budowie radzieckich zakładów produkujących szeroko rozumianą optykę zapadła w czerwcu 1934 roku. Budowa miała być realizowana w ramach drugiego planu 5-letniego. Sprawy potoczyły się bardzo szybko, bo już we wrześniu 1935 roku działał pierwszy zakład pilotażowy, a w kwietniu 1936 roku z zakładów zaczęły wyjeżdżać pierwsze instrumenty, którymi były mikroskopy Brinella.
W roku 1941, po ataku III Rzeszy, której wojska szybko zbliżały się do Moskwy, zakłady ZOMZ przeniosły się do Tomska, by w roku 1942 produkować już pełną parą instrumenty optyczne dla wojska. W lecie 1943 roku, po wycofaniu się Niemców, zakłady znów wróciły do miejscowości Siergijew Posad.
Pierwsze lornetki cywilne ZOMZ wyprodukował w roku 1947 i był to teatralny model o parametrach 2.5×24. W roku 1951 dołączyły do niego pryzmatyczne instrumenty o parametrach 3.5×15 oraz 6×18.
Projekt omawianej przez nas lornetki BPC Tento 10×50 został opracowany pod koniec lat 60. XX wieku. Pierwsze egzemplarze, które wyglądają dokładnie tak jak sztuka, która została zakupiona przez mojego tatę w roku 1986, pojawiły się na początku lat 70. W połowie lat 80. były to lornetki, które najłatwiej było znaleźć w polskich sklepach, choć wcale nie zalegały półek. I to pomimo stosunkowo wysokiej ceny, która sięgała połowy ówczesnej średniej pensji.
Zdjęcie rentgenowskie lornetki BPC Tento 10x50. Fot. Obserwatorek |
Powyższy wykres transmisji omawianego modelu BPC 10×50 wyjaśnia, dlaczego obraz dawany przez lornetkę jest bardzo żółty. Otóż w miarę płaski wykres transmisji mamy tylko w zakresie długości fali od 560 do 800 nm. Poniżej 560 nm następuje bardzo wyraźny spadek uzyskiwanych wartości, przez co mamy lekki deficyt światła zielonego, duży deficyt światła niebieskiego i ogromny deficyt światła fioletowego. Najwyższe zaś wartości, na bardzo przeciętnym poziomie około 76%, notujemy dla zakresu 560–620 nm, czyli właśnie tam, gdzie dominuje światło żółto-pomarańczowe.
Powłoki z fluorku magnezu powodują, że strata światła na jednej granicy powietrze-szkło zmniejsza się z niespełna 5% do około 1.5%. BPC Tento 10×50 ma 10 takich granic (dwie na obiektywie, cztery na dzielonych powietrzem pryzmatach i cztery na okularze). To oznacza, że w maksimum transmisji powinniśmy notować wynik w okolicach 85%. Pomiary pokazały rezultat wynoszący 76%, a więc zauważalnie mniejszy. Tylko część winy możemy zrzucić na pochłanianie światła w szkle. Za sporą część tego spadku może być jednak odpowiedzialny wiek lornetki i wynikające z niego zużycie powłok antyodbiciowych.
Jeśli chodzi o obudowę, to była ona metalowa i obita skóropodobnym materiałem o charakterystycznej teksturze. Lornetkę wyposażono w klasyczny mostek okularowy oraz regulację dioptrażu w zakresie od −3 do +3 dioptrii na prawym okularze. Muszle okularowe były gumowe i można je było zawinąć, co było rozwiązaniem rekomendowanym dla okularników.
Kupujący dostawał w zestawie sztywny, skórzany futerał z paskiem, dość cienki, skórzany pasek do lornetki, komplet czterech dekielków, a także żółto-pomarańczowe filtry, które wobec mocnego zażółcenia obrazu dawanego przez optykę lornetki były swego rodzaju żartem.
Warto dodać, że opisywany tutaj model został w późniejszym czasie (przełom lat 80. i 90.) uzupełniony o lornetkę Tento BPC5 10×50 o polu widzenia 6 stopni i odstępie źrenicy powiększonym do 15.3 mm. Miała ona trochę inną budowę zewnętrzną, bardziej przypominająca produkty z Jeny. Tubusy obiektywów były krótsze, a obudowa pryzmatów dłuższa. Dodatkowo na obiektywach powłoki miały inną kolorystykę, sugerującą użycie więcej niż jednej warstwy.
Na lornetkach BPC, a w szczególności na modelach 8×30, 7×50 i 10×50, wychowały się całe pokolenia obserwatorów, którym przyszło realizować swoją pasję za Żelazną Kurtyną. Jestem pewien, że dla wielu osób w wieku podobnym do mojego oraz starszych, BPC Tento 10×50 to model równie kultowy i legendarny jak dla mnie.