Dwie jasne komety na porannym niebie
Osoby chcące wziąć udział w konkursie astrofotograficznym organizowanym wspólnie z firmą Nikon, mają teraz okazję do uwiecznienia aż dwóch jasnych komet. Na porannym niebie widać bowiem C/2012 S1 (ISON) i C/2013 R1 (Lovejoy), obie o podobnej jasności 5.0-5.5 magnitudo.
C/2012 S1 (ISON) to kometa, którą już okrzyknięto kometą stulecia, która pod koniec listopada b.r. miała osiągnąć blask porównywalny z Księżycem w pełni (choć miała wtedy być tylko trochę ponad 1 stopnień od Słońca). W ostatnich miesiącach kometa ISON zawodziła jednak oczekiwania i była około dziesięciu razy słabsza od oczekiwań. Sytuacja zmieniła się w okolicach 14 listopada, gdy kometa pojaśniała nagle kilka razy i jej blask wzrósł do 5.0-5.5 mag. To oznacza, że w dobrych warunkach kometę można dojrzeć gołym okiem. Problem w tym, że dobrych warunków teraz nie ma, bo w obserwacjach przeszkadza Księżyc tuż po pełni. Na szczęście kometa powinna być dostępna obserwacjom przez małą nawet lornetkę, a da się ją uwiecznić bez problemów w zasadzie każdym aparatem cyfrowym z w miarę jasnym obiektywem standardowym.
Kometa C/2012 S1 (ISON). Zdjęcie: Adam Block/Mount Lemmon SkyCenter/University of Arizona (Wikipedia) |
Jakby tego było mało, 7 września odkryto kolejną kometę. Dokonał tego australijski miłośnik astronomii Terry Lovejoy i kometa uzyskała nazwę C/2013 R1 (Lovejoy). Obecnie jej blask wynosi też w okolicach 5.0-5.5 mag, a warunki do jej obserwacji są lepsze niż w przypadku komety ISON.
Aby dojrzeć i sfotografować obie komety najlepiej wstać nad ranem, około półtorej godziny przez wschodem Słońca. ISON minęła ostatnio Spikę - najjaśniejszą gwiazdę w konstelacji Panny, 22 listopada znajdzie się w konstelacji Wagi, a 24 listopada będzie tylko niespełna 5 stopni od planety Merkury i planety Saturn.
C/2013 R1 (Lovejoy) świeci wyżej nad horyzontem. Obecnie znajduje się w południowej części konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy, za dwie doby przejdzie do gwiazdozbioru Psów Gończych, a pod koniec miesiąca znajdzie się w Wolarzu.
Warto tutaj dodać, że obie komety małą już ładnie rozbudowane warkocze i jednocześnie obie wciąż jaśnieją.
Więcej szczegółów na ten ciekawy temat można znaleźć w artykule autorstwa Marcina Górko.
Komentarz można dodać po zalogowaniu.
Zaloguj się. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta zarejestruj się.
Czy nie można po ludzku wytłumaczyć, z użyciem ogólnie w świecie cywilizowanym przyjętej terminologii., gdzie szukać tych komet. Np. o danej porze między 15 a 20 stopniem długości wschodniej, między 5 a 10 stopniem szerokości północnej. Lub po prostu "na południowo-wschodnim niebie". Nie każdy ma dyplom z astronomii.
W dobie powszechnie dostępnych programów typu Stellarium (i to także na komórkę) nie trzeba mieć dyplomu z niczego, żeby łatwo orientować się na niebie. Zresztą kiedyś też nie trzeba było mieć :)
Dokładne położenie na sferze niebieskiej zależy od wielu czynników (np. od tego czy mieszkasz w Polsce wschodniej czy zachodniej).
Dla Polski centralnej warto wyjść na obserwacje w okolicach godziny 5:30-6.00. ISON znajdzie się wtedy około 15 stopni nad południowo-wschodnim horyzontem. Lovejoy będzie prawie w górowaniu świecąc 70 stopni nad południowym horyzontem.
Dziękuję ślicznie! Czyli prawie trafiłem )
No ładnie, ładnie... To które konto mam zbanować? :)
Dla Polski centralnej obserwacje zaczałem dziś o 5:00. Niestety bardzo przeszkadzał Ksieżyc i z dnia na dzień będzie coraz gorzej. Za około 10 dni warunki do obserwacji Lovejoy'a będą ponownie OK, natomiast ISON zasuwa do Słońca i z dnia na dzień jest coraz gorzej :(
Pozostaje czekać, aż po 28 listopada minie cało Słońce i wówczas pokaże na co ją stać!
W jednym gorzej w drugim lepiej. Z jednej strony na sferze Ksieżyc będzie bliżej komet, z drugiej zbliża się już do ostatniej kwadry i jego blask maleje.
Szkoda tylko, że pogoda jest taka jaka jest. Ostatnio w miarę przyzwoita pogodę miałem na dzień przed wybuchem ISONa. Od tamtej pory prawie non-stop całkowite zachmurzenie. A szkoda, bo komet do upolowania w listopadzie nie brakuje, a z każdym dniem warunki do obserwacji coraz mniej korzystne.
Mam nadzieję, że ISON da jeszcze pokaz po przejściu w pobliżu Słońca.
Tu moje "dzieło" z dzisiejszego poranka
link
stack 5 zdjęć wykonanych Nikonem D3 z AF-Nikkorem 180/2,8 IF-ED na montażu EQ-5
Jak na Księżyc bliski pełni - nieźle.....
@Wacław Świntuch - Arek wszystko wytłumaczył po ludzku i informacja jest doskonale zrozumiała dla każdego kto ma podstawową wiedzę o astronomii. Jeśli nie znasz położenia podstawowych gwiazdozbiorów czy gwiazdy polarnej warto najpierw przeczytać jakąś książkę albo poszukać w necie... To tak jakbyś zarzucił autorowi np. że opisuje jak zrobić zdjęcie ciekawych obiektów na rynku w Krakowie, a nie podaje szerokości i długości geograficznej...
Niestety drugiej takiej komety jak Hale'a-Boppa, to się jeszcze bardzo długo nie doczekamy.
Tak to już jest z naukowcami (przynajmniej z większością, bo nie mam tu na myśli Arka):
"pod koniec listopada b.r. miała osiągnąć blask porównywalny z Księżycem w pełni (...). W ostatnich miesiącach kometa ISON zawodziła jednak oczekiwania i była około dziesięciu razy słabsza od oczekiwań."
Hmmm... nie potrafią przewidzieć jasności obserwowanego ciała niebieskiego o znanej trajektorii lotu z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, ale doskonale wiedzą że jakaś aberracja w obserwacjach "deep space" jest na pewno planetą i w dodatku zdatną do rozwoju życia... Generalnie współczesnym - pożal się Panie Boże - "naukowcom" najlepiej wychodzi "badanie" czegoś, czego pod żadnym pozorem nie da się zweryfikować i co jest tak odległe, że nawet nie wiadomo czy istnieje.
No ale wróćmy do cytatu:
"Sytuacja zmieniła się w okolicach 14 listopada, gdy kometa pojaśniała nagle kilka razy i jej blask wzrósł do 5.0-5.5 mag. To oznacza, że W DOBRYCH WARUNKACH KOMETĘ MOŻNA DOJRZEĆ GOŁYM OKIEM."
No tak, ale tylko "w dobrych warunkach! Tymczasem Księżyc, nawet w ostatniej kwadrze, jest widoczny gołym okiem w środku słonecznego dnia - czyli analogia do ISON'a absolutnie pełna ;-)
I tak się dzieje w większości obszarów, eksplorowanych współcześnie przez pseudonaukowych hochsztaplerów-nowinkarzy: czy to z "globalnym ocipieniem", czy z "brakującymi ogniwami ewolucji", czy z rozmaitymi innymi "zagrożeniami dla ludzkości", które mnożą się ostatnio jak grzyby po deszczu. Czy ktoś jeszcze pamięta słynną, królującą jeszcze 30 lat temu w mediach, "dziurę ozonową"?
Kontynuując poprzedni wpis, mam pytanie do Arka.
Otóż czymś, co mi kompletnie nie pasuje do jakichkolwiek praw fizycznych (długo by mówić dlaczego), jest koncepcja "rozszerzającego się wszechświata, będącego wynikiem BigBangu". Gdyby ona miała być prawdziwa, to nie powinno istnieć ryzyko czegoś takiego jak "zderzenia galaktyk", bo od hipotetycznego miejsca BB ("środka wszechświata") wszystko powinno uciekać promieniście, a więc oddalać się od siebie, a nie krzyżować swoich trajektorii. Zwłaszcza, jeżeli prawdą miałoby być, że to rozszerzanie wszechświata przyśpiesza.
W związku z tym, czy nie wydaje Ci się, Arku, że bardziej logicznym wyjaśnieniem obserwowanych zjawisk mogłoby być, dajmy na to, zjawisko DRYFU PŁYT GALAKTYCZNYCH??? Może to brzmi głupio, ale jeżeli kosmos nie jest pustką, tylko PRZESTRZENIĄ i to POFAŁDOWANĄ, zachowującą się jak pościągany obrus na stole, to może to nie jest JEDEN OBRUS, tylko wiele PŁYT GALAKTYCZNYCH (analogicznie do płyt tektonicznych skorupy ziemskiej), które nieustannie się przesuwają względem siebie?
Idąc dalej: może czarne dziury i supernowe to najbardziej aktywne MIEJSCA SUBDUKCJI PŁYT GALAKTYCZNYCH???
Publicznie deklaruję, że jeżeli zechcesz temat pociągnąć i nadać mu naukowe ramy, to nie roszczę sobie żadnych praw autorskich do tej idei, tylko nadaj jej jakieś naukowe ramy, OK? Pokaż, ze POLAK POTRAFI!
Powodzenia.
Soniak10 - warto pisać jak się ma pojęcie o tym co się pisze.
Przewidywanie jasności komet nie jest proste, bo to ciała kapryśne. Każda trochę inaczej reaguje na docierające do niej światło słoneczne. Jedne gejzery wyrzucające materię na powierzchni się otwierają, a inne zamykają. Kometa potrafi się też rozpaść zupełnie, albo odrzucić mały kawałek. Nikt nie jest więc w stanie tego wszystkiego przewidzieć nieważne czy jest świetnym naukowcem czy fatalnym.
@Arek: wszystko OK, tylko po co w takim razie epatować ludzi wizjami, które już na pierwszy rzut oka (i to oka laika) wydają się mało prawdopodobne? I nie piję tutaj akurat do Optycznych (w każdym razie nie tylko), bo komentarze utrzymane w jeszcze bardziej sensacyjnym tonie mnożyły się na tzw "mainstreamowych portalach".
Przecież nie trzeba też być wybitnym znawcą tematu żeby podrapać się w głowę, gdy się czyta że ciało niebieskie o średnicy bodaj, o ile dobrze pamiętam, 5 kilometrów, lecące kilkakrotnie dalej od Ziemi niż nasz naturalny satelita, ma być jaśniejsze niż tenże Księżyc w pełni?! Jakaż energia musiałaby zostać uwolniona, żeby taką jasność z tak małego ciała uwolnić?
Idąc dalej: jak "wybitnym naukowcem" trzeba być, żeby na podstawie zaobserwowanej na jakimś zdjęciu radiowym "głębokiego kosmosu" stwierdzić, że "na tej planecie MOŻE istnieć życie" (lub przynajmniej warunki do jego utrzymania)? A przecież od takich "naukowych doniesień" aż roi się na niemal wszystkich popularnych portalach. Oczywiście - wszystko BYĆ MOŻE, ale po co ubierać to w naukowe uniformy? Takie praktyki tylko deprecjonują naukę w powszechnym odbiorze i dewaluują do poziomu pospolitego nowinkarstwa - pogoni za sensacją.
Pozdro.
Errata: miało być "na podstawie PLAMKI zaobserwowanej na jakimś zdjęciu radiowym" itd...
Ps: Arku, czyżbyś sugerował, że autorzy tych newsów nie wiedzieli o czym piszą?
Doskonale wiedzieli.
Jasność komety zależy zarówno od odległości od Ziemi jak i od Słońca. A ponieważ ISON przechodzi bardzo blisko tego drugiego (znacznie bliżej niż nasz Księżyc), to pierwsze efemerydy mówiły właśnie o jasności porównywalnej z Księżcem w pełni. I nie było tutaj żadnego złamania zasad energetycznych.
To wbrew pozorom proste rachunki. Jasność komety to:
m = a + 5 log d + b log r
gdzie d to odległość od Ziemi, a r od Słońca. Tyle, że współczynniki a oraz b są inne dla każdej komety, co więcej dla jednej komety potrafią zmieniać się w czasie. Wyznaczone dla komety ISON współczynniki a i b, na początku jej obserwacji, dawały właśnie jasność Księżyca w pełni w momencie peryhelium. Zresztą nadal nie dają wiele mniej. Tyle, że mało kto rzetelnie dodaje, że ów maksymalny blask zostanie osiągnięty gdy kometa będzie na niebie tylko 1.3 stopni od Słońca. Więcej tutaj:
link
Arku, dajmy se już spokój z nudnymi wyliczeniami! Lepiej powiedz coś na temat głównego wątku mojej wypowiedzi, czyli hipotetycznego DRYFU PŁYT (inter)GALAKTYCZNYCH... Brzmi nieźle, cooo? ;-)
Wybacz Soniak, ale dawno się tak nie uśmiałem jak podczas czytania teorii o Dryfowaniu Płyt Galaktycznych ;-)
Twój cytat:
"... Gdyby ona miała być prawdziwa, to nie powinno istnieć ryzyko czegoś takiego jak "zderzenia galaktyk", bo od hipotetycznego miejsca BB ("środka wszechświata") wszystko powinno uciekać promieniście, a więc oddalać się od siebie, a nie krzyżować swoich trajektorii..."
pokazuje gdzie robisz błąd w rozumowaniu...
Jeśli założylibyśmy że od momentu BB nie było żadnych turbulencji i wszystko rozchodziłoby się promieniście, nigdy nie powstałyby lokalne zagęszczenia materii, które doprowadziły do powstania planet, gwiazd czy galaktyk.
Turbulencje były, galaktyki powstały... a ich zderzenia to wynik działania sił grawitacji...
Pozdrawiam
Czy komuś udało się sfotografować kometę ISON zanim dotrze do Słońca?
U mnie przez cały czas były chmury :(
No i po ptokach...
:(((((((