Fotografując w Kosmosie - część II
1. N jak NASA, N jak Nikon
Fotografia tytułowa, źródło: NASA
Zanim rzucimy się w wir nikonowskich korpusów i obiektywów używanych przez astronautów, warto pokusić się o ogólniejszą refleksję, sięgającą dużo wcześniej w czasie. Cofnijmy się myślami do miejscowości Wetzlar w Niemczech, gdzie niejaki Oskar Barnack eksperymentując z urządzeniem do naświetlania krótkich odcinków taśmy filmowej, „niechcący” stworzył fotografię małoobrazkową. Nowy, wówczas uważany za maleńki format klatki (zwanej aktualnie „pełną klatką”) w połączeniu z poręcznymi i solidnymi jednocześnie aparatami Leica, stworzył zupełnie nowe środowisko do fotografowania. Okazało się, że mobilność i jakość zdjęć da się doskonale połączyć, przy czym i jedno i drugie zwykle łączono z przedrostkiem „świetna”. Aparaty małoobrazkowe natychmiast pojawiły się w każdej dziedzinie fotografii i niemal w każdym zakątku Ziemi, a z biegiem czasu także poza nią, jak się za chwilę okaże. Lata 50. to nie tylko trudny politycznie i gospodarczo czas po II Wojnie Światowej, to także epoka, gdy klasyczne aparaty dalmierzowe królowały na scenie sprzętu małoobrazkowego. Poprzeczkę ustawiły Leica M3 z roku 1954 i Nikon SP zaprezentowany 3 lata później. Przełom lat 50. i 60. to wejście na scenę pierwszych systemowych lustrzanek, przede wszystkim Nikona F. Jaka była podstawowa różnica między tymi firmami? O ile Hasselblad był w owym czasie mało znany w USA, Nikon miał tam już dobrze ugruntowaną pozycję – w owym czasie cały dział foto magazynu LIFE „jechał” już na Nikonach.
Przygotowania do startu wśród fotografów: na pierwszym planie zmotoryzowany Nikon F z obiektywem Nikkor-P 1200/11. Źródło: Archiwum magazynu LIFE |