Fujifilm XF10 w naszych rękach
1. Fujifilm XF10 w naszych rękach
Opisywany XF10 jest pierwszym przedstawicielem najnowszej serii przeznaczonej dla amatorów. Nie znaczy to jednak, że jego możliwości fotograficzne są okrojone - na pokładzie aparatu znalazła się pozbawiona filtra dolnoprzepustowego 24.2-megapikselowa matryca formatu APS-C z filtrem barw podstawowych, 91-punktowy, hybrydowy moduł autofokusa oraz migawka elektroniczna z najkrótszym czasem 1/16000 sekundy. X70 posiadał 16.3-megapikselową matrycę z układem senseli X-Trans oraz układ autofokusa składający się z 49 punktó fazowych i 28 kontrastowych. Najkrótszy czas migawki elektronicznej wynosił u niego 1/32000 s, a więc był o 1 EV krótszy, niż w XF10. Mimo, że egzemplarz, który dostaliśmy, to wersja przedprodukcyjna, pozwoliliśmy sobie sprawdzić, jak sprawuje się autofokus. Nie ma on żadnych problemów z celnością, jednakże, mimo używania punktów fazowych, spotkamy się z chwilowym "pompowaniem". Być może jednak jest to cecha aparatu, która zostanie poprawiona wraz z finalnym oprogramowaniem.
Obiektyw, jaki znalazł się w aparacie, to 18.5-milimetrowa (ekwiwalent ok. 28 mm dla filmu małoobrazowego) konstrukcja o maksymalnym otworze względnym f/2.8. Widać zatem, że konstrukcja ta jest ciemniejsza, niż zastosowana we flagowcu X-100F - projektując aparat producent wyraźnie postawił jednak na kompaktowość, co nie mogło nie odbić się na parametrach obiektywu. Warto również zaznaczyć, że jest to ten sam obiektyw, który został użyty w X70. Zastosowany kąt widzenia dobrze sprawdzi się w fotografii ulicznej, ale również przy wykonywaniu zdjęć podróżniczych, a światło f/2.8 na matrycy APS-C pozwoli uzyskać niewielką głębię ostrości na przykład przy portretach, a więc i ciekawe rozmycie. Dla tych, którym zdarza się używać dłuższych ogniskowych, producent przewidział cyfrowy telekonwerter, który uruchamiamy kręcąc pokrętłem w okół obiektywu - kolejne nastawy to 35 mm oraz 50 mm. Rozdzielczość obrazu pozostaje identyczna, zatem zastosowany telekonwerter polega na skalowaniu zdjęcia w górę, co bez wątpienia odbije się na jakości zdjęć.
Fotografować możemy w zakresie ISO 200 - 12800, z wartościami rozszerzonymi 100, 25600 oraz 51200 - format RAW jest jednak ograniczony tylko do podstawowych czułości ISO. Zastosowany procesor (którym producent się jednak nie pochwalił) pozwala fotografować z maksymalną prędkością 6 kl/s - a więc wolniej, niż w X70 (8 kl/s). Poza tym, w aparacie znalazł się tryb fotografowania w rozdzielczości 4K (8 Mpix), który pozwoli na robienie zdjęć z prędkością 15 kl/s przez 2 sekundy oraz tryb 4K Multi-Focus - jest to funkcja przypominająca Post Focus w Lumixach. Aparat wykonuje zatem zdjęcia, przechodząc pełny zakres ostrości, a zdjęcia wyświetlane są jako grupa. Następnie możemy wybrać pojedyncze klatki lub złożyć zdjęcie o rozszerzonej głębi ostrości - zajmuje to około 15 sekund. Warto wspomnieć, że tryby te nie wspierają RAW-ów. Jeżeli chodzi o samą szybkość obsługi, poruszania się po menu to aparat stoi na przeciętnym poziomie. Menu, tryb odtwarzania czy kolejne zakładki wyświetlają się z minimalnym, ale zauważalnym opóźnieniem. Pochwalić musimy za to czas, po którym aparat się uruchamia - niecała sekunda (w trybie boost) to dobry wynik, jak na ten segment. XF10 ma jednak ułatwione zadanie, bo nie ma potrzeby wysuwania obiektywu.
Jak na aparat przeznaczony dla amatorów przystało, opisywany kompakt posiada szereg funkcji dodatkowych, wspierających fotografowanie w formacie JPEG. Mamy więc do dyspozycji 11 symulacji filmów Fujifilm (zabrakło najnowszej Eterny) oraz 18 filtrów cyfrowych. Nie zabrakło trybu rozszerzonej dynamiki oraz HDR - od 1 do 3 EV. Na kole trybów znalazło się również kilka scen tematycznych, a także tryb panoramy. Pod tym względem XF10 oferuje potencjalnym użytkownikom całkiem sporo.
Producent wyposażył najnowszy kompakt w filmowanie 4K, jednakże, tak jak i w innych, najnowszych amatorskich konstrukcjach Fujifilm, maksymalny klatkaż to zaledwie 15 kl/s, co czyni tę jakość bardziej atrapą, niż pełnoprawną funkcjonalnością. Warto jednak wspomnieć, że X70 nie pozwalał na rejestrowanie filmów w 4K. Poza tym, na pokładzie aparatu znalazło się nagrywanie w Full HD 60/50p oraz HD 100p. Filmowanie wspiera oczywiście autofokus ciągły/śledzący.
Przejdźmy zatem do opisu elementów sterowania, w jaki wyposażony został XF10, zaczynając od górnej ścianki. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że wszystkie panele zostały bardzo mocno przebudowane względem X70.
Skoro wspomnieliśmy o programowalnym przycisku, to Fujifilm XF10 posiada takie dwa - drugi znajduje się na tylnej ściance. Poza nimi, zaprogramować możemy cztery gesty na ekranie - góra, dół, prawo, lewo. Takie rozwiązanie producent stosuje od czasu premiery X-E3 i sprawdza się ono bardzo dobrze - o ile nie nosimy rękawiczek.
Po prawej stronie producent umieścił klapkę, pod którą kryją się, patrząc od góry - gniazdo mikrofonu MIC o średnicy 2.5 mm, HDMI typu D oraz USB 2.0 typu B, kompatybilne z pilotem RR-90.
Na pokładzie aparatu znalazło się Wi-Fi oraz, co jest nowością względem X70, Bluethooth. Zabrakło niestety NFC.
XF10 dostał starszy układ menu, a więc podzielony na dwie kategorie - fotografowania i ustawień. W ogólności, najnowsze menu, stosowane w aparatach z matrycą X-Trans III, jest bardziej przejrzyste i pozwala na szybsze znalezienie potrzebnych funkcji. Starsza wersja jest nieco mniej intuicyjna, a niektóre skróty ciężko rozszyfrować. Szkoda zatem, że producent nie zdecydował się użyć w XF10 tego układu, co w najnowszych bezlusterkowcach.
Na sam koniec warto jeszcze krótko omówić wygodę użytkowania najnowszego kompaktu Fujifilm. Dobre wyważenie korpusu i niewielki, acz dobrze wyczuwalny uchwyt pokryty chropowatą gumą pozwala na pewny chwyt - mimo, że z przodu mieści się tak naprawdę tylko jeden palec. Nie bez znaczenia w tej kategorii jest dobrze zaprojektowana wypustka na tylnej ścianie. Wszystkie elementy sterowania znajdują się w zasięgu dwóch palców - kciuka i wskazującego - dzięki czemu obsługa jest szybka i bezproblemowa. Komfort jest zatem jedną z cech, za którą musimy aparat pochwalić.
Fujifilm XF10 to udana premiera. Niewielki, poręczny aparat z uniwersalną ogniskową i stosunkowo jasnym obiektywem może być dobrym wyborem na pierwszy "poważniejszy" aparat dla ambitnych fotoamatorów. Nie bez znaczenia jest tu też fakt, że najnowszy kompakt japońskiej marki wizualnie prezentuje się po prostu ładnie i również tym może zachęcić potencjalnych kupujących. Szkoda jednak, że producent nie zdecydował się na w aparacie umieszczenie uchylanego ekranu. Na razie nie mogliśmy jednak ocenić jakości zdjęć. Przy tak niewielkich rozmiarach obiektywu nie spodziewamy się cudów, jednakże z werdyktem poczekamy do momentu, aż aparat trafi do naszej redakcji na pełny test. Skoro jednak konstrukcja obiektywu to ta sama, co w X70, to raczej pewne jest, że osiągi będą podobne, jak w tym aparacie.
Cena na polskim rynku nie jest jeszcze znana, jednakże powinna oscylować w granicach około 2200. Nie jest to kwota specjalnie wygórowana, ale zważywszy na brak wizjera i odchylanego ekranu bardziej spodziewalibyśmy się ceny na poziomie 2000 zł.