Test filtrów polaryzacyjnych
1. Wstęp
Historia tanich polaryzatorów zaczęła się, gdy Edwin H. Land wynalazł polaroidy. Do tego czasu dostępne były tylko elementy krystaliczne, o małych średnicach i niewielkich kątach aperturowych. Poza tym były koszmarnie drogie. Niestety ich jakość optyczna wciąż jest wzorem dla tańszych rozwiązań. Dziś, dzięki rozwojowi technologii foliowych polaryzatorów i płytek fazowych, dostępnych jest wiele filtrów od wszystkich znaczących producentów na rynku.
Polaryzacyjne filtry kołowe są dużo bardziej skomplikowane i trudniejsze do wytworzenia niż filtry barwne lub UV. Składają się one z większej ilości warstw, a każda z nich musi reprezentować przyzwoitą jakość optyczną, aby całość nie degradowała obrazu. To oczywiście wpływa też na cenę tych elementów. Niestety jeżeli myślimy o robieniu zdjęć przez szybę, nad wodą, w górach albo chcemy uzyskać efekt chmur spektakularnie odciętych od nieba, w naszej torbie fotograficznej musi pojawić się taki filtr.
W tym momencie pojawia się problem, gdyż na rynku dostępnych jest kilkadziesiąt modeli filtrów polaryzacyjnych, których ceny wahają się od stu do ponad sześciuset złotych (średnica 72 mm). Czy warto wydać takie pieniądze na dwa kawałki folii i szkiełko optyczne? W tym celu przeprowadziliśmy test 25 filtrów polaryzacyjnych takich marek jak: B+W, Fomei, Fujiyama, Heliopan, Hoya, Kenko, King, Marumi, Sigma i Tiffen, mając nadzieję, że lektura niniejszego tekstu pomoże znaleźć odpowiedź na to pytanie.
Przy tej okazji chcielibyśmy złożyć serdeczne podziękowania sklepom, które to wypożyczyły nam filtry do testów: