Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Gdy na początku stycznia br. mieliśmy okazję testować nową 400-tkę GMaster od Sony, zwracaliśmy uwagę, że producent przez dość długi czas nie oferował wcześniej obiektywów o ogniskowej przekraczającej 300 mm. Pierwszym instrumentem tego typu był zoom 100–400 mm f/4.5–5.6 GM OSS, zaprezentowany w kwietniu 2017. Rzeczoną 400-tkę zobaczyliśmy natomiast w połowie zeszłego roku. Kilka dni temu przekonaliśmy się po raz kolejny, że firma Sony bardzo poważnie podchodzi do budowy profesjonalnego systemu fotograficznego. A stało się tak po zaprezentowaniu nam dzisiejszych nowości.
Na początek przyjrzymy się, jakby nie patrzeć, tańszej spośród dwóch długich „luf”. O modelu FE 200–600 mm f/5.6–6.3 G OSS plotkowało się, odkąd jeden niekompletny egzemplarz (być może skradziony) można było kupić na aukcji w pewnym serwisie. W zasadzie jego oficjalne zaprezentowanie było jedynie kwestią czasu.
Bliskim konkurentem nowego zooma jest Nikkor AF-S 200–500 mm f/5.6E ED VR. Oba instrumenty wyposażono w stabilizację. Jak widać, Nikkor jest nieco jaśniejszy na długim końcu, choć nie oferuje ogniskowej 600 mm. W przypadku Sony, maksymalny otwór względny utrzymuje się do ok. 300 mm, powyżej tej wartości obiektyw „ciemnieje” o 1/3 EV. W ofercie firm niezależnych mamy także Sigmę S 150–600 mm f/5–6.3 DG OS HSM oraz Tamrona SP 150–600 mm f/5–6.3 Di VC USD G2. Porównanie specyfikacji wybranych „szkieł” prezentuje niniejsze zestawienie.
Jeśli chodzi o budowę optyczną, mamy 24 soczewki w 17 grupach. Pośród nich zastosowano 5 elementów ze szkła ED oraz 1 soczewkę asferyczną. Naniesione powłoki Nano AR mają zapobiegać odbiciu światła i powstawaniu niekorzystnych refleksów. Z kolei przednia soczewka została pokryta warstwą fluoru, chroniącego szkło przed wodą i brudem. Ładne rozmycie nieostrości ma natomiast zapewnić 11-listkowa przysłona.
Za ostrzenie odpowiada cichy i szybki silnik typu DDSSM (Direct Drive SSM). Ważną informacją jest ta, że obiektyw jest konstrukcją zamkniętą, tzn. podczas zmiany ogniskowej nie zmieniają się rozmiary tubusu. To ułatwia również zabezpieczenie urządzenia przed wpływem wilgoci i zanieczyszczeń, co zresztą widnieje w jego specyfikacji. Mamy też wewnętrzne ogniskowanie, co z kolei pomaga niwelować zjawisko „oddychania”, czyli zmiany ogniskowej wraz ze zmianą punktu ostrości. Pierścień manualnego ostrzenia zapewnia jednakowe (liniowe) tempo regulacji punktu fokusa, niezależnie od szybkości obrotu.
Na obudowie znajdziemy przełączniki:
trybu AF i MF,
zakresu AF: pełny, 10–2.4 m i 10 m–nieskończoność,
stabilizacji obrazu,
trybu stabilizacji (1, 2, 3).
Oprócz tego mamy cztery przyciski funkcyjne, rozmieszczone co 90 stopni pomiędzy szerokimi pierścieniami ostrości i ogniskowej. Łącznik statywowy został zamontowany na stałe (można odczepić stopkę), a po odkręceniu śruby blokującej możemy go ustawić w żądanej pozycji. Co 90 stopni umieszczono kropki ułatwiające pozycjonowanie, a dodatkowo mamy jeszcze wyczuwalny „klik”.
Oceniając budowę nowego obiektywu trudno się do czegokolwiek przyczepić. Urządzenie wydaje się bardzo solidnie wykonane, użyte materiały też nie budzą żadnych zastrzeżeń. Zmiana ogniskowej odbywa się z przyjemnym, wyczuwalnym oporem. Poza tym, wydaje się być dobrze wyważony, środek ciężkości wypada bowiem na złączce statywowej.
Jak się fotografuje tak długim zoomem? Podczas pokazu mieliśmy okazję sprawdzić w praktyce obydwa obiektywy w dynamicznym sporcie – podczas meczu polo oraz statycznym fotografowaniu zwierząt w parku dzikich zwierząt Port Lympne. Musimy przyznać, że przy fotografowaniu szybko przemieszczających się konnych zawodników aparat (A7R III) z obiektywem sprawdziły się bardzo dobrze. Odsetek nietrafionych zdjęć był naprawdę niewielki. Korzystaliśmy głównie z trybu AF z podążaniem: Szeroki lub Rozległy elastyczny punktowy. Nie zawsze działało wykrywanie twarzy, zapewne ze względu na szerokie okulary i toczki osłaniające czoło, noszone przez zawodników.
Obiektyw nie miał jednak problemu nadążyć za nierzadko galopującymi jeźdźcami. Tutaj, podobnie zresztą jak w skokach narciarskich, istotną kwestią jest umiejętność odpowiedniego podążania za fotografowanym obiektem. Poziom trudności rośnie w tym przypadku wraz ze zwiększaniem ogniskowej, gdy zwęża nam się kąt widzenia obiektywu. Podczas meczu polo użytkowo lepiej sprawdził się zoom. Zakres ogniskowych lepiej odpowiadał potrzebom, bowiem zawodnicy poruszający się po boisku zmieniają znacznie swoją odległość względem fotografa.
W bardziej statycznych sytuacjach, tj. fotografowania zwierzyny, ciągły autofokus nie był oczywiście potrzebny. Jednak przy najdłuższych ogniskowych konieczność ustabilizowania aparatu, by ustawić punkt AF na obiekcie, wymaga oczywiście sporo staranności. Podczas „safari” nie dysponowaliśmy statywami, gdyż nie dało się ich zmieścić w kabinie ciężarówki, którą jechaliśmy. W trakcie meczu natomiast najbardziej użyteczne były statywy z głowicami gimbalowymi.
Na podstawie pierwszych wrażeń z użytkowania możemy bardzo wstępnie wypowiedzieć się o jakości obrazowania. Naszym zdaniem, do mniej więcej połowy zakresu ogniskowych można z powodzeniem korzystać z pełnego otworu względnego. Najdłuższy koniec wymaga natomiast przymknięcia przysłony (np. do wartości f/8), co pozwoli uzyskać ostrzejsze zdjęcia. To szczególnie dało o sobie znać podczas fotografowania mocno oddalonych dzikich zwierząt. Nieraz można zauważyć zarówno podłużną, jak i poprzeczną aberrację chromatyczną. Podobnie sytuacja wygląda z winietowaniem na maksymalnym otworze względnym.
Ważne okazuje się także właściwe ustawienie trybu stabilizacji. Podczas meczu popełniliśmy błąd, pozostawiając ją w pozycji „1”, czyli przeznaczonej do statycznych ujęć. Lepiej sprawdziłoby się ustawienie „2” (panoramowanie) lub „3” (dynamiczny sport).
Podsumowując, obiektyw FE 200–600 mm f/5.6–6.3 G OSS będzie z pewnością świetnym rozszerzeniem pełnoklatkowego systemu Sony. Zoom o tak długich ogniskowych będzie użyteczny głównie w fotografii sportowej, gdy potrzebujemy zmiany kątów widzenia przy dość znacznym oddaleniu od obiektu zainteresowania.
Pozostaje faktem, że opisywane urządzenie należy do grupy dość drogich produktów. Przykładowo, Sigma S 150–600 mm kosztuje ok. 6700 zł, natomiast Nikkor 200–500 mm – ok. 5800 zł. Zaprezentowana nam cena modelu Sony to 2100 Euro, co może się przełożyć na kwotę przekraczającą 9000 zł. Dostępność zaplanowano na sierpień br.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.