Fujifilm X-Pro3 w naszych rękach
1. Fujifilm X-Pro3 w naszych rękach
Podejście japońskiego giganta nieco na przestrzeni lat się zmieniło, a seria X-Pro straciła w pewnym sensie na znaczeniu. W efekcie, trzeci aparat sygnowany nazwą „Pro” oficjalnie widzimy dopiero dziś, ponad rok od premiery X-T3 oraz ponad pół roku od prezentacji X-T30. Nie dziwi więc, że premiera ta, pod względem „wnętrza” oczywiście, nie zaskakuje – mamy do czynienia z tymi samymi podzespołami, które znajdziemy w modelach X-T3 oraz X-T30. Innowacyjne – a w pewnym sensie eksperymentalne – rozwiązania widzimy z kolei na zewnątrz. Czy to oznacza, że X-Pro3 może być traktowany bardziej jako gadżet, niż aparat do użytku profesjonalnego? Przed oficjalną premierą dzieliliśmy takie podejście. Po wzięciu X-Pro3 do ręki nasze wrażenia nieco się jednak zmieniły.
Na wstępie należy zaznaczyć, że do czynienia mieliśmy z modelem przedprodukcyjnym, zatem pewne rzeczy wciąż mogą się zmienić.
Wnętrze
Zacznijmy jednak od wnętrza. X-Pro3 wyposażony został w matrycę X-Trans IV. Charakteryzuje się ona rozdzielczością 26 Mpix oraz architekturą BSI – oznacza to, że fotodiody znajdują się przed ścieżkami, co w teorii pozwala na zwiększenie wydajności kwantowej. Sensor wspierany jest przez procesor obrazowy X-Processor 4. Pod względem autofokusa mamy tutaj do czynienia z modułem fazowym będącym w stanie ostrzyć już przy −6 EV. Podobnie jak w X-T3, składa się on z 425 punktów (w menu, dla szybszego operowania, można ustawić również 117) pokrywających w zasadzie pełny kadr.Testy autofokusa, które wykonaliśmy, pozwalają nam stwierdzić, że sprawuje się on znakomicie. Aparat nie ma żadnego problemu z poprawnym wyostrzeniem przy bardzo małej ilości światła, a nawet – pod światło. Dobrze wygląda również wykrywanie twarzy i oka, choć pewne zastrzeżenia możemy mieć w sytuacji korzystania z tej funkcji przy gorszym oświetleniu. Aparat nie zawsze wykrywa twarz (lub wykrywa, a następnie – po ruchu osoby – przestaje ją widzieć), a sporadycznie zdarzało się, że widział ją tam, gdzie w rzeczywistości była np. roślina. Problem ten występował również w X-T3 czy X-T2, zatem producent wciąż nie do końca sobie z nim poradził. Po wyjściu na światło dzienne jakiekolwiek problemy zniknęły – X-Pro3 radził sobie poprawnie nawet w przypadku, gdy w kadrze było kilka twarzy, w tym w okularach. Warto wspomnieć, że w najnowszym bezlusterkowcu możemy przełączać się pomiędzy wykrytymi twarzami w kadrze. Tę funkcję możemy przypisać jednemu z przycisków konfigurowalnych.
Niestety, nie możemy publikować zdjęć z X-Pro3. Zapewne jakość będzie zbliżona do X-T3 czy X-T2. Nowy aparat wprowadza jednak nieco nowości pod względem kontroli JPEG-ów. Mamy więc rozbudowany „efekt ziarnistości” – wybierać możemy zarówno „szorstkość”, jak i „rozmiar”. Dodano także efekt koloru chromatycznego niebieskiego, który pozwalać ma na lepszą regulację niebieskich partii obrazu. Regulację parametru „wyostrzanie” dopełnia „przejrzystość”, a zamiast funkcji „podświetl” oraz „przyciemnij” ton mamy krzywą tonalną, regulowaną w 7-stopniowej skali w jasnych i ciemnych partiach obrazu. Ostatnią z nowości jest symulacja filmu nazwana „CLASSIC Neg”. Dla niektórych użytkowników systemu X to właśnie symulacje są jedną z cech, która zachęciła ich do zakupienia bezlusterkowca X. Nowa „klisza” może być kolejnym argumentem do przesiadki – zdjęcia, a zwłaszcza portrety z ciepłymi, złocistymi tonami skóry robią bardzo duże wrażenie. Nowością w systemie jest (w końcu) HDR – możemy wybierać pomiędzy AUTO, HDR 200, HDR 400, HDR 800 oraz HDR Plus. Wstępne testy pozwalają nam stwierdzić, że wygląd zdjęć jest naturalny, a dynamika tonalna odpowiednio zwiększona.
Wygląd i jakość wykonania
Pod względem jakości wykonania, X-Pro3 to chyba najstaranniej wykonany bezlusterkowiec producenta, jaki mieliśmy okazję trzymać w rękach. Już pierwsze spojrzenie na aparat pozwala stwierdzić, że mamy do czynienia z produktem premium, a wzięcie go do ręki jedynie utwierdza w tym przekonaniu. Tylny i dolny panel to tytanowe monolity, natomiast cała reszta pokryta jest chropowatą okładziną. Na przodzie, zakończenie uchwytu okolono przyczepną gumą. Jedynym elementem, do którego na siłę moglibyśmy się przyczepić, jest klapka na lewym boku, skrywająca wejście pilota/mikrofonu oraz USB typu C. Pod mocniejszym naciskiem potrafi bowiem nieco trzeszczeć. Podobnego problemu nie stwierdziliśmy natomiast w przypadku gniazda baterii oraz klapki na dwie karty pamięci SD – te wpasowane są idealnie. X-Pro3 jest uszczelniany w 70 miejscach.Zwrócić uwagę należy jeszcze na fakt, że dolny i górny panel charakterystycznie „łapie” zabrudzenia – bez problemu zauważymy zmianę wyglądu po dotknięciu czy przejechaniu palcem.
W X-Pro3 pokrętło czasów naświetlania zintegrowane jest z kołem nastaw ISO, które znajdują się za niewielką szybką, wyświetlającą 3 wartości – aktualną, jedną poniżej oraz jedną powyżej. Koło czasów ma natomiast wartości od 8000 do 1 s oraz T (czas regulowany rolką), B (bulb) a także A (auto). Pozytywnym zaskoczeniem jest fakt, że po przekręceniu koła w pozycję auto, to się blokuje – żeby zmienić czas naświetlania, należy przytrzymać środkowy przycisk. W efekcie, szanse na przypadkowe przejście w tryb 1/8000 s (co zdarza się nagminnie np. w X-T2) są w zasadzie zerowe.
Pomiędzy kołami znajdziemy przycisk migawki zintegrowany z włącznikiem. Skok przycisku do wykonywania zdjęć jest dobrze wyczuwalny, a sam dźwięk migawki mechanicznej świetnie tłumiony. Z prawej strony umieszczono konfigurowalny przycisk, który domyślnie odpowiada za fotometrię.
Fujifilm ma mieć jednak odpowiednie argumenty do zachęcenia do korzystania z wizjera.
Poza tym, z tyłu, powyżej ekranu, znajdziemy przyciski: DRIVE, uruchamiający zdjęcia seryjne (do 8 kl/s), braketingi, HDR, wielokrotną ekspozycję, filtry oraz filmowanie; a także AE-L/AF-L, który odpowiada za blokadę ekspozycji/ostrości. Dalej, na prawo, odnajdziemy klikalną rolkę (domyślnie – przybliżamy w ten sposób kadr w miejscu punktu AF) oraz dżojstik. Według nas, chodzi on nieco zbyt łatwo. Z drugiej strony, ułatwia to szybsze przeklikiwanie się przez pokaźną ilość punktów AF. Jego wciśnięcie wyświetla pełną siatkę punktów. Poniżej znalazło się miejsce na MENU/OK, PLAY (czyli przycisk odtwarzania) oraz DISP BACK. Na wypustce kciuka odnajdziemy jeszcze dwa guziki – pierwszy, konfigurowalny, domyślnie wyświetla symulacje filmów, drugi natomiast odpowiada za menu szybkie Q.
Warto wspomnieć, że „Q menu” w X-Pro3 posiada szersze możliwości konfiguracji, niż w poprzednich aparatach systemu X. Możemy wybrać nie tylko nastawy, jakie znajdą się na konkretnych kafelkach, ale również ilość samych kafelków. Domyślna wartość 16 może zostać zastąpiona przez 12, 8 oraz 4.
Podobnie jak w przypadku np. X-E3, zrezygnowano z wybieraka kierunkowego. W jego miejsce zaimplementowano konfigurowalne, czterokierunkowe gesty na ekranie. Do ich działania nie mamy zastrzeżeń. Aparat od razu „łapie” wykonany gest i bez opóźnienia wyświetla odpowiednią nastawę.
Z prawej strony aparatu umieszczono gniazdo na dwie karty SD. Nie wiadomo jednak, czy oba sloty są kompatybilne ze standardem UHS-II.
W X-Pro3 odnajdziemy ten sam układ menu, jak w np. X-T3. Sporo nowych względem wspomnianego aparatu funkcji, dotyczących hybrydowego wizjera czy dodatkowego ekranu wprowadza niestety pewien chaos. Nie wszystkie pozycje są w miejscu, w którym należałoby ich szukać – lub są ukryte na tyle głęboko, że ich znalezienie zajmuje więcej czasu, niż powinno. Najobszerniejsze jest menu ustawień. Według nas, należałoby jego układ nieco zoptymalizować, lub wprowadzić więcej zakładek głównych. Częściowo problem rozwiązuje jednak fakt obecności „Mojego Menu”, w którym możemy pogrupować najważniejsze dla nas nastawy aparatu. Jak zwykle w przypadku aparatów Fujifilm, irytujące bywają niezrozumiałe skróty w menu.
Konfigurować możemy 10 przycisków – w tym 6 fizycznych i 4 gesty na ekranie.
Liczba opcji, w zależności od przycisku, waha się od 7 do 8 zakładek.