Uchwycone obiektywem. Lekcje legendarnego fotografa dzikich zwierząt
13. Próbowałeś kiedyś fotografować w jaskini?
Dobrze, że to wszystko robiliśmy w dzień. Po ciemku byłoby to bardzo niebezpieczne. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero później. Po drugiej stronie wodospadu był inny świat: ciemny, wilgotny i bardzo głośny. Zapaliliśmy latarki czołowe i ręczne. Charlie oświetlił sufit jaskini i pokazał nam gniazdo — tam właśnie mieszkały cierniosterniki. Te małe ptaszki są tak świetnymi lotnikami, że potrafią przebić się przez wodospad do swego gniazda!
Rzadka sytuacja — tutaj ja służę jako model, w trakcie lekcji dotyczącej użycia flesza na kursie Joego McNally’ego w górach Sierra w Kalifornii. |
Teraz zaczęła się właściwa praca. Dobrze, że spędziłem zimę, szlifując moje umiejętności w zakresie obsługi flesza — teraz bardzo mi się to przydało. Asystent Charliego, Kevin — obecnie kieruje on azylem dla dzikich zwierząt przy parku narodowym — przyniósł 2,5-metrową drabinę. Przystawił ją do ściany, a Charlie wspiął się, by zebrać informacje (Charlie był autorem książki o cierniosternikach występujących na całym świecie). Trudno się tam było porozumiewać z powodu huku wody rozbijającej się o skały, lecz muszę przyznać, że to było niezwykłe przeżycie. W krótkim czasie dane zostały skompletowane, sprzęt z powrotem spakowany, a my wyszliśmy w ten sam sposób, w jaki przyszliśmy.
W tamtym czasie niewiele było wiadomo o zwyczajach lęgowych cierniosterników. Gniazdują na wysokości ok. 2,5 tysiąca metrów nad poziomem morza. Polując na wysoko latające owady, potrafią oddalać się od gniazda o całe kilometry, a potem wracają jak rozpędzona kula armatnia, przebijając ścianę wodospadu i nurkując w głąb jaskini, by odwiedzić swe gniazdo. Dla mnie to był prawdziwy test; w tym projekcie musiałem wykorzystać wszystkie możliwości techniczne mego sprzętu. Do końca lata, póki cierniosterniki gniazdowały, we wszystkie weekendy sam jeździłem z Santa Barbara w góry, w pobliże Idlewind. Tuż po świcie szedłem do jaskini, a przed zmrokiem ją opuszczałem, by zdążyć wyjść z wąwozu i schronić się w moim camaro. W międzyczasie siedziałem na skalnej półeczce za wodospadem w pobliżu jednego z gniazd.
Cierniosterniki czarne zwykle opuszczają gniazdo tuż przed świtem i nie wracają, nim się nie ściemni. Pojedyncze jajo, które składają, jest umieszczane w gnieździe wysłanym mchem. Mech zeskrobują ze ścian jaskini. Gdy mech się rozkłada, proces gnilny uwalnia ciepło, które pozwala utrzymać jajo we właściwej temperaturze. To ważne, ponieważ rodzic go nie wysiaduje. Gniazdo, które fotografowałem, było umieszczone w skalnej szczelinie tak szczęśliwie, że mogłem siedzieć w pobliżu. Czemu musiałem tam siedzieć cały dzień? Żeby być na miejscu, kiedy dorosły ptak wróci późnym popołudniem. Gdybym czekał na zewnątrz wodospadu i wszedł do jaskini dopiero po jego powrocie, nie mógłbym podejść do gniazda, nie płosząc ptaka. Cierniosternik nie przejmował się moją obecnością, gdy zastawał mnie tuż obok gniazda. Ale przejąłby się, gdyby mnie tam najpierw nie było, a potem bym wszedł (tak to właśnie jest z większością dzikich stworzeń).
Dni się dłużyły. Nie było tam nikogo, z kim mógłbym porozmawiać, towarzyszył mi tylko monotonny huk wodospadu. Mogłem jedynie wyglądać zza niego przez szczelinę między skałą a kurtyną wody, obserwując las. Raz widziałem puszczyka plamistego, widywałem też inne ptaki, przylatujące i odlatujące. Sprzęt, jaki przynosiłem ze sobą, nie był przesadnie skomplikowany; miałem Nikona F3P, więc mogłem korzystać z pary fleszy pracujących w systemie TTL. Umieściłem je na uchwycie, tak by flankowały mój obiektyw mikro 200 mm. Granitowe ściany były naturalnymi reflektorami. Wystarczyło więc zadbać o to, by nie prześwietlić tych skał, które były najbliżej flesza. Osiągnąłem to, ekranując światło taśmą gumowaną.
Siedząc tam, zastanawiałem się nad tym, co właściwie było wiadomo o lęgach cierniosterników. Rodzice wracali do gniazda na noc — wtedy właśnie musieli karmić młode, jak powszechnie sądzono. Jednak nocne przesiadywanie w jaskini było wykluczone — to miejsce było mokre, strome i zupełnie nie nadawało się na nocleg dla ludzi. Jak więc sprawdzić te domysły? Gdy z jaja leżącego w fotografowanym przeze mnie gnieździe wykluło się pisklę, szansa na zaobserwowanie cierniosternika opiekującego się swym młodym wzrosła. Ta myśl była jedyną rzeczą, która trzymała mnie na tym twardym i zimnym kamieniu, w miarę jak mijał dzień.
Charlie zbierający dane na temat cierniosterników czarnych. Zdjęcie zrobione Nikonem F3/T z obiektywem Nikkor 35 – 70 mm f/2.8, na kliszy Fuji 100. |
Puszczyk plamisty. Zdjęcie zrobione Nikonem F4e z obiektywem Nikkor 800 mm f/5.6 z TC-14, na kliszy Kodachrome 64. |
Jaskinia wychodziła na zachód. Kiedy więc słońce zaczęło się zniżać, wąwóz zupełnie zmienił swój wygląd. Patrzyłem zafascynowany, bo uwielbiam obserwować światło. Niebo było tego dnia niebieskie i czyste, a wody w strumieniu mniej niż zwykle, tak że mogłem co nieco widzieć zza wodospadu. Nie wiem, jak to się stało, że podniosłem wzrok dokładnie we właściwym momencie, ale zrobiłem to i zobaczyłem czarne plamki na niebie. Przez chwilę myślałem, że to owady roją się w moim polu widzenia, ale gdy się przyjrzałem, dostrzegłem, że te plamki rosną i zbliżają się. I w czasie krótszym, niż zajęło Ci przeczytanie tego zdania, jedna z tych czarnych plamek opadła na dno wąwozu, wydając triumfalny wrzask — tuż przy mnie!
Zanim zdążyłem się zastanowić, na co właściwie patrzę, coś roztrąciło na moment wodną kurtynę, a potem tuż przy mnie usiadł cierniosternik. Uczepił się niemal pionowej skalnej ściany, czyniąc użytek z niezwykłej budowy swych łapek — przylegają one do szorstkich powierzchni niczym rzep. Przez chwilę po prostu siedział tam i mi się przyglądał. Musiałem mieć mocno zdumiony wyraz twarzy, w stylu: „Jak to zrobiłeś, u licha?”. Ptak patrzył na mnie w taki sposób, jakby chciał powiedzieć: „Zawsze tak robię, a w ogóle to coś ty za jeden?”.
Pożyczyłem ze sklepu obiektyw Noct-Nikkor 58 mm f/1.2, naprawdę świetne szkło. Ponieważ zajmowałem się fotografowaniem w ciemnościach, pomyślałem, że większa szybkość nie zaszkodzi. Siedząc tak oko w oko z tym niezwykłym stworzeniem, wolniutko sięgnąłem po ten obiektyw do mojej torby, a potem równie wolno zdjąłem z mojego F3P obiektyw mikro 200 mm i nałożyłem 58 mm. Podniosłem aparat. Mając obiektyw 58 mm z przysłoną ustawioną na f/1.2, czyli szeroko otwarty, przyłożyłem oko do wizjera. Fokus był ustawiony na najmniejszą możliwą odległość, ale ptak po prostu siedział za blisko — nie mogłem wyostrzyć. Zacząłem się odchylać w tył, cały czas zastanawiając się nad tym, co będzie, jak w końcu stracę równowagę i wpadnę do wody. Wreszcie jednak ustawiłem ostrość na wielkie czarne oko i nacisnąłem spust. Cichy szum silniczka poinformował mnie, że mój aparat daje z siebie wszystko. Czas migawki był naciągnięty do ostateczności (zawsze fotografuję w trybie pierwszeństwa przysłony). Naświetliłem sześć klatek, zanim cierniosternik opuścił swą skalną grzędę i udał się do gniazda.
Nie myśl, że fotografowanie nie jest dla mnie przeżyciem, dlatego że zwykle mówię o technikach i o sprzęcie. Za tym wszystkim kryje się marzenie o tym, by dotknąć świata działającego na innych zasadach niż nasz, by nawiązać z nim kontakt głębszy niż ten, który polega na zarejestrowaniu garści fotonów. |
To było niezwykle osobiste doświadczenie, zapadające w serce. To dzikie stworzenie, latające szybciej niż cokolwiek innego na tej planecie, było uprzejme zatrzymać się na chwilę i powiedzieć mi „cześć”, gdy przyszedłem je odwiedzić. Nie myśl, że fotografowanie nie jest dla mnie przeżyciem, dlatego że zwykle mówię o technikach i o sprzęcie. Za tym wszystkim kryje się marzenie o tym, by dotknąć świata działającego na innych zasadach niż nasz, by nawiązać z nim kontakt głębszy niż ten, który polega na zarejestrowaniu garści fotonów.
Nosisz okulary? Jeśli tak, to dobrze wiesz, jak trudno jest w nich fotografować. Nie ma magicznego sposobu, który pozwoli Ci tak po prostu przyłożyć oko do wizjera i widzieć wszystko. Jeśli Twój aparat ma kwadratowy wizjer, możesz poczuć pewną ulgę, gdy zmienisz go na taki z okrągłym wizjerem; to często są wizjery typu high eyepoint, z odsuniętym punktem ocznym. Możesz też spróbować fotografować bez okularów, używając dioptera kupionego w sklepie fotograficznym albo wykonanego na zamówienie, zgodnie z zaleceniami Twojego optyka. Chciałbym mieć dla Ciebie lepsze rozwiązanie, ale niestety nigdy go nie znalazłem. |