Uchwycone obiektywem. Lekcje legendarnego fotografa dzikich zwierząt
17. Szukając nowej pracy
Byliśmy w kontakcie z wieloma biologami pracującymi w stanowym departamencie sportów i rybołówstwa (California Departament od Fish and Game) i jeden z nich powiedział nam o grantach przyznawanych co roku na działania związane z ochroną środowiska. Zachęcono nas do złożenia zgłoszenia. Cóż, perspektywa otrzymania jakiegoś wynagrodzenia za fotografowanie przyrody była kusząca, więc tak właśnie zrobiliśmy. Nasz projekt — w skrócie — miał polegać na fotografowaniu kilku ginących gatunków, a potem na przygotowaniu na podstawie tych materiałów projektu edukacyjnego uzupełniającego ten, w którego tworzeniu braliśmy udział w zeszłym roku.
Pisklę wodnika długodziobego (podgatunek yuma clapper rail). Zdjęcia zrobione Nikonem F4e z obiektywem Nikkor 35 – 70 mm f/2.8, na kliszy Fuji 100. |
Ci, którzy zajmują się fotografowaniem przyrody, muszą się nieźle orientować w pogodzie i zachodzących w niej zmianach. Teraz nie trzeba już koniecznie czytać z chmur, można pomóc sobie którąś z użytecznych aplikacji na iPhone’a, jak Weather Channel albo Weather Radar. Świetnie się sprawdzają. Warto jednak wiedzieć o paru rzeczach. Na przykład o tym, że obecność chmur soczewkowych zwiastuje wichurę. A kierunek, z którego uderzy wiatr, możesz zgadnąć na podstawie zachowania większych zwierząt — stają obrócone zadem w stronę zbliżającej się burzy. A gdy nagle poczujesz, jak ni stąd, ni zowąd włosy na Twojej głowie stają dęba,rzuć się na ziemię. Piorun uderzy blisko! |
Praca papierkowa nie była zbyt trudna — wystarczyło opisać cele projektu i określić sposób jego wykonania. Ponieważ grant był oceniany przez komisję senacką, poradzono nam, byśmy się postarali o jakieś rekomendacje, aby nasz projekt łatwiej został zauważony. Dostaliśmy ich mnóstwo: od biologów, senatorów stanowych i federalnych oraz osób zaangażowanych w prace edukacyjne. Wysłaliśmy papiery — bingo! Projekt gładko przeszedł przez komisję, został zatwierdzony i trafił do koszyka dokumentów czekających na podpis gubernatora. Otrzymawszy tę wspaniałą wiadomość, natychmiast rozplanowaliśmy kalendarz na następny rok, umawiając się z różnymi biologami. Byliśmy szczęśliwi — to było spełnienie naszych marzeń.
Grant miał opłacić tylko nasz czas pracy w terenie. Zostaliśmy ostrzeżeni, by nie proponować kupna nowego sprzętu na potrzeby projektu, gdyż komisja niechętnie patrzyła na takie wydatki. W międzyczasie jednak technika szła naprzód — właśnie zapowiedziano wprowadzenie na rynek nowego F4s. Czy naprawdę musiałem mieć ten aparat? No, przydałby się. Czy chciałem go mieć? Jeszcze jak! Poszedłem na spotkanie z dyrektorem przedstawicielstwa handlowego Nikona na zachodnią część stanu. Umówiłem się, pojechałem do Torrance i zaprezentowałem mu ten sam plan, który leżał w koszyku, czekając na podpis gubernatora.
Dyrektor obejrzał plan, wspomniał o setkach próśb o przydział darmowego sprzętu, jakie do niego docierają, po czym przyznał, że to jedyna sensowna propozycja w tym zalewie, i obiecał, że się ze mną skontaktuje. Nikon, najlepsza z firm. Miesiąc później, po premierze F4s w Los Angeles, Victor skontaktował się ze mną i powiedział, że może dostarczyć F4s na użytek naszego programu. To była jedna z dwóch rzeczy, jakie dostałem w prezencie od Nikona w mej zawodowej karierze. Czasem ludzie dziwią się, że tak uparcie trzymam się Nikona. Teraz już wiesz, czemu — wspierali mnie od samego początku. Takich rzeczy się nie zapomina!
A potem zadzwonił telefon. Gubernator zatwierdził budżet, lecz naszego projektu w nim nie było. Jak się okazało, ktoś w biurze zobaczył papiery i uznał, że to ciekawe, więc zabrał je sobie, żeby poczytać. Włożył je później z powrotem do koszyka, ale to było już po tym, jak dokumenty zostały zaniesione do podpisu. Było za późno, decyzje zostały powzięte i nic się już nie dało zmienić. Samo życie. Prawdziwym problemem było to, że już się z wszystkimi umówiłem — dałem słowo, że w określonym czasie pojadę i zajmę się tą pracą. Nikon dostarczył F4s. I tak oto zaczęliśmy kolejny, nadzwyczaj interesująco zapowiadający się rok, za jedyne wsparcie finansowe mając naszą domową kartę kredytową. Niezła jazda!
Sprzęt, który zabierałem w teren w roku 2010:
|
Mysz badylarka ze słonych bagien. Zdjęcie zrobione Nikonem F4e z obiektywem Nikkor 300 mm f/4 AF z konwerterem PK-11A, na kliszy Fuji 100. |
Inne książki wydawnictwa Helion S.A.: