Uchwycone obiektywem. Lekcje legendarnego fotografa dzikich zwierząt
6. Ludzie potrafią
Otóż w tamtym czasie Chevron zapoczątkował kampanię reklamową pod hasłem People Do („ludzie w działaniu”). Jej tematem były liczne zagrożone gatunki oraz działania, jakie firma podjęła dla ich chronienia. Później okazało się, że była to po prostu dobra kampania reklamowa — i tyle. Jednym z zaprezentowanych gatunków był lis długouchy z rejonu San Joaquin. Zobaczyłem go w reklamie i poczułem, że to zwierzątko porusza we mnie jakąś czułą strunę. Wspomnienie mego krótkiego spotkania z lisem z wyspy Santa Cruz i moje wewnętrzne przekonanie upewniły mnie, że chcę fotografować lisa długouchego. To był pierwszy gatunek, z którym miałem pracować na mocy własnej, świadomej decyzji. Los nie wybrał go za mnie. A może jednak tak?
Modrowronka z Santa Cruz. Zdjęcie zrobione Nikonem F3P z obiektywem Nikkor 400 mm f/5.6 z TC-14, na kliszy Kodachrome 64. |
Szczur kangurowy z Morro Bay. Zdjęcie zrobione Nikonem F4e z obiektywem Nikkor 35 – 70 mm f/2.8 z nasadką powiększającą 6T, na kliszy Fuji 100. |
W tym samym czasie powstała firma WRP (ang. Wildlife Research Photography, czyli „przyrodnicza fotografia badawcza”), a jej pierwszym pracownikiem została Sharon, moja tajna broń — wtedy i aż do dziś. Przy tym wieczorami wciąż jeszcze pracowała na część etatu. Ten rozkład czasowy okazał się korzystny, bo gdy ja siedziałem w dzień w sklepie, Sharon pełniła dyżur przy telefonie w biurze (została nim nieużywana sypialnia w naszym domu), próbując zdobyć namiary na biologa pracującego z lisami długouchymi w Bakersfield i umówić mnie z nim na spotkanie. Zapakowałem sprzęt do bagażnika mojego camaro, włącznie z mym ostatnim pieszczoszkiem, nowym Nikkorem 800 mm f/5.6 IF-ED (świetny obiektyw!).
Dlaczego fotografuję sprzętem Nikona? Flesz! Flesz to podstawowe narzędzie przy fotografowaniu przyrody, a rozwiązania Nikona w tym zakresie są wyjątkowo proste. A ja wyznaję zasadę: „Rób wszystko najprościej, jak się da”. |
George pracował dla BLM (U.S. Bureau of Land Management). Jego praca z lisami długouchymi nie była związana z poszczególnymi osobnikami, jak w większości projektów badawczych, o jakie się dotąd otarłem, a które bez wyjątku miały praktyczny charakter. Zajmował się monitorowaniem gatunku jako całości w jego siedlisku, czyli w południowej części Doliny Kalifornijskiej. Trochę się denerwowałem, bo George był znaną i ważną osobą w środowisku biologów. Zaznajomił mnie z podstawami biologicznej i politycznej historii Doliny Kalifornijskiej. Nie widzieliśmy tego dnia żadnego lisa. Zobaczyłem jednak południową część Doliny i dowiedziałem się sporo o tym, jak ten obszar był niszczony, eksploatowany i przekształcany na przeróżne sposoby, tak że lisom długouchym przyszło walczyć o przetrwanie na powierzchni nie większej niż 10% pierwotnie przez nie zajmowanego obszaru.
Byliśmy na terenach Departamentu Obrony (U.S. Departament of Defence) oraz Departamentu Energii (U.S. Departament of Energy), jak również na terenach wykupionych przez Chevron, Santa Fe Petroleum, Exxon i Arco. Tylko gdzieniegdzie między rurociągami i zbiornikami znajdował się jakiś skrawek terenu publicznego. Do tego jeszcze należy dodać tereny Narodowej Rezerwy Paliw (National Strategic Petroleum Reserve) w Elk Hills. George pokazał mi miejsca, gdzie gnieżdżą się lisy długouche, objaśnił, na co polują i jakich mają naturalnych wrogów, a w końcu znaleźliśmy nawet lisa zabitego na drodze (powinienem go pewnie sfotografować, ale tego nie zrobiłem). Przez większość dnia George zajmował się katalogowaniem wykroczeń, takich jak wycieki ropy zagrażające chronionym roślinom lub siedliskom lisa długouchego. To był szary, wilgotny i ponury zimowy dzień, a to, co widziałem, nie uczyniło go ani trochę lepszym.
Skończyliśmy dzień w Lost Hills. Skręciliśmy w środku pustkowia z szosy 33 i podjechaliśmy pod dwie przyczepy biurowo-magazynowe. Wysiedliśmy z samochodu i zobaczyliśmy przed sobą parę kopców, oddalonych od siebie o jakieś 6 metrów. Musiałem chyba popatrzeć na nie ze zdziwieniem, bo George powiedział: „To jest właśnie to”. „To jest co?” — spytałem. To były właśnie schrony dla lisów długouchych, sztuczne nory, o których Chevron nakręcił reklamę w cyklu People Do. W niczym nie przypominały tego, co pamiętałem z telewizji. Potem George opowiedział mi ich historię.
Robotnicy pracujący na polu naftowym ciągle widywali lisy długouche i w końcu je polubili. Lisy miały zwyczaj chować się pod przyczepami, a robotnicy je dokarmiali, tak że w końcu prawie się oswoiły. Jeden stary dziwak postanowił zrobić więcej, więc na podstawie informacji, jakie zdobył od jakiegoś biologa, zbudował te dwa schrony. Była to jego własna, nieoficjalna inicjatywa i nie miała nic wspólnego z jakimkolwiek programem rekompensaty za szkody wyrządzane środowisku.
Później firma została wykupiona przez Chevron. Jakiś bystry specjalista od marketingu usłyszał o całym zdarzeniu i tak narodziła się reklama. Tak naprawdę nory były wykorzystywane tylko przez kilka dzikich królików i nikt nigdy nie widział, by jakiś lis choćby spojrzał na nie. Na potrzeby reklamy Chevron wynajął tresera, który nauczył schwytanego w niewolę lisa biec po ścieżce tak, jakby uciekał przed kojotem, miotać się w panice, gdy znalazł się w ślepym zaułku, a potem chować się w sztucznej norze. W sztucznej norze, w której nigdy nie było żadnego dzikiego lisa.
Bączek amerykański. Zdjęcie zrobione Nikonem F3/T z obiektywem Nikkor 400 mm f/5.6, na kliszy Kodachrome 64. |
Czy fotografowanie w zoo można uznać za rodzaj fotografii przyrodniczej? Cóż, fotografowanie zwierząt w niewoli to dla wielu osób jedyny sposób, by w ogóle je fotografować. Osobiście nie robiłbym z tego problemu, choć zoo to nie moja działka. Może to być jednak świetny poligon doświadczalny. Jeśli masz w planach, powiedzmy, fotografowanie niedźwiedzi grizzly, a nigdy wcześniej tego nie robiłeś, to postąpisz słusznie, idąc najpierw do zoo, by wypróbować obiektyw, przetestować ustawienia ekspozycji itp. Tam łatwiej to zrobić; gdy spotkasz się z niedźwiedziem oko w oko, nie będziesz mieć czasu na eksperymenty. Postaraj się wyczerpać listę wszystkich możliwych błędów, jakie możesz popełnić, zanim okazja zapuka do Twych drzwi. |
Biolog przy pracy z lisem długouchym na jednym z pól roponośnych w pobliżu Bakersfield. Zdjęcie zrobione Canonem EOS-1D Mark II N z obiektywem Canon EF 17 – 40 mm f/4 L USM, na cyfrowym filmie Lexara. |
Droga powrotna dłużyła mi się. Spotkałem się z George’em tylko ten jeden raz, a później chyba jeszcze tylko raz się z nim kontaktowałem, lecz wiele mu zawdzięczam. Otworzył mi oczy na to, jak w Kalifornii wygląda ochrona przyrody od kuchni. To nie był idylliczny świat wyspy Santa Cruz. Uderzyło mnie, jak bardzo pokręconym społeczeństwem jesteśmy. Dość pokręconym, by niszczyć własne naturalne środowisko dla pieniędzy — to nic nowego. Ale też dość pokręconym, by tworzyć fałszywe reklamy rzekomych działań naprawczych. Czego to dowodzi? Mając pełną świadomość tego, jak bardzo zaszkodziliśmy przyrodzie, ukrywamy to pod płaszczykiem przyjaznego stosunku do zwierząt i dalej zarabiamy pieniądze, bo tylko one się liczą. Chevron miał później kłopoty z powodu tej reklamy i na podstawie zakulisowej ugody musiał wpłacić pewną sumę pieniędzy na jakieś szczytne cele.