Kometa C/2012 S1 (ISON) na naszym niebie!
1. Kometa ISON na naszym niebie!
Kometa C/2012 S1 (ISON) – bo ona wystąpi w roli głównej – została odkryta 21 września 2012 roku przez dwóch rosyjskich astronomów-amatorów działających w ramach programu International Scientific Optical Network (w skrócie ISON). W momencie odkrycia była około 63 000 razy słabsza niż najsłabsze obiekty widoczne gołym okiem! Wkrótce po odkryciu okazało się jednak, że na zimowym niebie zapowiada się nie lada spektakl. W tym tekście przybliżymy Czytelnikom co nas czeka, licząc, że zaowocuje to wieloma interesującymi zdjęciami. Wbrew zabobonnym wierzeniom, kometa nie będzie wróżyć nic złego, najwyżej załamanie się budżetu domowego z racji sporych wydatków na poważny sprzęt do astrofotografii.
Wiosną tego roku widoczna była kometa Panstarrs. Zdjęcie wykonano ze zwykłego statywu aparatem Nikon D3 z obiektywem Nikkor 400/5.6 IF-ED, 1000 ISO, f/8, ekspozycja 8 sekund. |
Zanim przejdziemy do meritum, czyli omówimy obserwowanie i fotografowanie komety, najpierw wypada powiedzieć kilka słów o jej ruchu na niebie. Wielu osobom trudno zrozumieć, skąd wiemy, jak zachowa się kometa, która przybywa „znikąd” i odleci „gdzieśtam”. Ale nie zapominajmy, że komety – jak z resztą wszystkie obiekty posiadające masę – podlegają prawu powszechnego ciążenia oraz prawom Keplera. Okazuje się, że wystarczy zaledwie kilka obserwacji, by móc obliczyć, po jakiej orbicie kometa się porusza (nie ma tu dużego wyboru: może to być hiperbola, parabola lub elipsa), jakie jest położenie tej krzywej w przestrzeni kosmicznej względem orbity Ziemi i jak szybko ten ruch się będzie odbywać. To z kolei umożliwia dokładne określenie, którego dnia, w której części nieba widoczna będzie kometa dla obserwatora znajdującego się na Ziemi. Gdy zapowiadana jest nowa kometa, najczęściej w takiej sytuacji pada pytanie: „Kiedy kometa będzie widoczna?”. Najpełniejsza odpowiedź na nie jest nieco przewrotna i brzmi: „A to zależy jak duży teleskop i jak ciemne niebo masz do dyspozycji”. Aktualnie kometa jest już widoczna w bardzo dużych teleskopach amatorskich, ale nas interesuje, kiedy zobaczyć ją będzie mógł Czytelnik portalu Optyczne.pl, który wyposażony jest w podstawowy model dobrej lornetki i ma szansę wyjechać na obserwację poza duże miasto, w którym być może mieszka. W przypadku komet, wszelkie przypuszczenia dotyczące jasności zawsze obarczone są pewnym błędem i w tym właśnie urok komet… Jeśli nic się nie zmieni, kometę ISON powinno udać się dostrzec lornetką na porannym niebie na początku listopada.
Kometa Panstarrs sfotografowana na jasnym niebie Nikonem 1 V1 za pomocą refraktora Sky Watcher 120 mm f/5. Efektywna ogniskowa wynosiła 1620 mm, czułość 1600 ISO, ekspozycja 2 sekundy. Sprzęt prowadzony był przez montaż EQ-5. |
W pierwszych dniach listopada kometa wschodzić będzie około godzimy 1:30 w nocy, ale najlepiej szukać jej około 4 nad ranem. W znalezieniu komety pomogą czerwony Mars i Regulus – najjaśniejsza gwiazda z gwiazdozbioru Lwa. Te trzy obiekty ustawią się mniej więcej w równych odstępach; ISON będzie najniżej lekko po lewej stronie, Mars w środku, a Regulus najwyżej, nieco po prawej. Po godzinie 5 nad ranem zbliżający się wschód Słońca spowoduje rozjaśnienie się wschodniego horyzontu i tym samym utrudni odszukanie komety. Przez cały listopad kometa ISON będzie jaśniała (to dobra wiadomość!), ale też będzie zbliżać się coraz bardziej do Słońca (to oczywiście wiadomość zła). W połowie miesiąca kometę ISON warto szukać około godziny 5 nad ranem, na wysokości 15° nad południowo-wschodnim horyzontem. W tym okresie kometa powinna mieć już widoczny – choć niezbyt duży – warkocz. Dla dalszych losów komety bardzo ważne będzie jej niezwykle bliskie zbliżenie się do Słońca 28 listopada. Bliskość Słońca spowoduje silnie rozgrzanie komety, a więc także silne parowanie substancji zamarzniętych na powierzchni jej jądra. To z kolei daje duże szanse na długi – być może mający nawet kilka stopni warkocz. Dużą trudność stanowić będzie obserwacja komety blisko Słońca, podczas dnia, na niebieskim niebie. O tym jak trudne będzie to zadanie, niech świadczy fakt, że 28 listopada po południu, ISON przejdzie zaledwie 1.5° pod środkiem tarczy Słońca! Jeśli przejrzystość powietrza będzie bardzo dobra, być może uda się sfotografować kometę po zasłonięciu Słońca przez latarnię uliczną? Dzień później kometa nadal będzie bardzo blisko Słońca – podczas jego zachodu znajduje się ona tylko 4° nad nim. Okres najsilniejszego zbliżenia komety do Słońca to jednocześnie czas jej największej jasności. Wczesne prognozy były pełne euforii i przepowiadano, iż ISON będzie tak jasna jak Księżyc w pełni. Aktualnie optymizm minął, ale nadal mamy dużą szansę, by na początku grudnia odnaleźć kometę na jasnym, wieczornym niebie gołym okiem. Około 15 grudnia Słońce zachodzić będzie w okolicach godziny 15:30, a kometa znajdować się będzie wówczas na wysokości 15°, prawie dokładnie nad zachodnim horyzontem, czyli około 30° w prawo od miejsca zachodu Słońca. Wyraźny warkocz komety powinien być skierowany ku górze i dobrze widoczny. W grudniu kometa wspinać się będzie coraz wyżej na niebie, będzie coraz dalej od Słońca, ale jej jasność będzie maleć. Mniej więcej od Świąt Bożego Narodzenia ISON stanie się obiektem niezachodzącym – około 21:30 zbliży się bardzo do północnego horyzontu, po czym będzie wschodzić coraz wyżej na niebo. Około 7 stycznia kometa świecić będzie bardzo blisko Gwiazdy Polarnej i jeśli jasność będzie odpowiednia, z łatwością będzie można ją odnaleźć.
Duża lornetka o obiektywach 70 mm (Nikon 10×70 SP) będzie doskonałym narzędziem do przeczesywania nieba w poszukiwaniu komety. |
Wszystkim, którzy samodzielnie i w najdrobniejszych szczegółach chcieliby śledzić ruch komety na niebie, należy polecić darmowy program Stellarium, który pozwala zobaczyć niebo w dowolnej chwili z dowolnego miejsca. Do programu można dodatkowo wgrać orbitę komety ISON i wówczas jej odszukanie na niebie staje się znacznie prostsze. Jak dodać kometę do programu, opisano między innymi tutaj.
O tym, kiedy po raz pierwszy zobaczymy kometę ISON, decydują trzy czynniki:
- jak dobrego sprzętu użyjemy,
- jak ciemne i czyste niebo będzie nad nami,
- jak precyzyjnie będziemy w stanie ustalić, gdzie dokładnie szukać komety (patrz powyżej).
Pod żadnym pozorem nie możemy ryzykować spojrzenia na Słońce przez lornetkę, gdyż doprowadzi to do natychmiastowej utraty wzroku.
Jeśli próba odnalezienia komety przez lornetkę nie powiedzie się, można mimo wszystko spróbować odnaleźć kometę na fotografii. Wykorzystamy tu zdolność do „zbierania światła” przez matrycę podczas długiej ekspozycji. Na przestrzeni omówionych dwóch miesięcy warunki fotografowania i sam wygląd komety znacznie się będą różnić od siebie. Na początku listopada „polować” będziemy na mały obiekt na ciemnym niebie, końcówka listopada to dość jasna kometa na jasnym niebie, w okolicach 28 listopada musimy stawić czoła być może bardzo jasnej komecie prawie ocierającej się o Słońce. Początek grudnia to ponownie jasna kometa, ale już z warkoczem, oczywiście na jasnym niebie. Im bliżej Nowego Roku, tym ISON widoczny będzie na coraz ciemniejszym niebie, ale z coraz krótszym warkoczem i o malejącej jasności.
Droga mleczna sfotografowana przez autora w Bieszczadach. Nikon D3, Samyang 24/1.4, 20 sekund, 2000 ISO, f/2.8, prowadzenie montażem EQ-5. |
Omówienie szczegółów fotografowania zacznijmy od opcji „jasne niebo” gdyż w tym przypadku nie będzie potrzebny żaden specjalistyczny sprzęt. Wystarczy lustrzanka lub bezlusterkowiec dobrze radzący sobie na wysokich czułościach, dość długi obiektyw i statyw. Gdy zamierzamy ująć kometę blisko horyzontu, warto ją pokazać wraz z jego fragmentem – doda to scenie nieco realności. Gdy kometa widoczna będzie wyżej nad horyzontem, pozostaje użyć obiektyw o krótszej ogniskowej albo skupić się na samej komecie wraz z jej (oby długim!) warkoczem. W zależności od jasności nieba warto „przećwiczyć” różne kombinacje czułości ISO i przysłony, by czas ekspozycji nie był za długi – w przeciwnym razie grozi nam zarejestrowanie niepożądanego ruchu obrotowego Ziemi. Problem ten staje się naprawdę dotkliwy podczas fotografowania na ciemnym niebie. Aby uzyskać punktowe obrazy gwiazd, musimy dysponować montażem paralaktycznym, o czym była mowa w innym artykule. Gdy już montaż taki mamy (lub mamy do niego dostęp, np. w jednym z oddziałów PTMA lub w obserwatorium astronomicznym), należy zdecydować się na jedną z dwóch technik. Najprostszym wyjściem jest ustawienie czułości ISO rzędu 1600–3200 i wykonywanie jednej, odpowiednio długiej ekspozycji. Oczywistą zaletą tej metody jest to, że od razu dostajemy gotowe zdjęcie. Wady są dwie – po pierwsze szumy matrycy dadzą już znać o sobie, po drugie uzyskanie idealnie punktowych gwiazd przy ekspozycjach trwających rzędu 1 minuty możliwe jest tylko po perfekcyjnym ustawieniu montażu paralaktycznego w biegun nieba, co wymaga wprawy, doświadczenia i czasu.
Montaż paralaktyczny EQ-5 wraz z refraktorem Sky Watcher 120 mm. Na obejmie montażu zamontowany jest Nikon D3 i Nikkor 135/2.8. |
Dlatego w dobie fotografii cyfrowej coraz większą popularnością cieszy się tak zwane „stackowanie” zdjęć, czyli ich łączenie/nakładanie. Idąc tą drogą, czułość ISO można śmiało obniżyć do poziomu 800–1600 ISO i wykonać serię 10 ekspozycji, każda po np. 15 sekund. Na każdym ze zdjęć uzyskamy znacznie mniejszy szum, a darmowe oprogramowanie typu „Deep Sky Stacker” czy IRIS pozwoli te zdjęcia połączyć w jedno, o sumarycznym czasie ekspozycji 150 sekund. Dodatkowo nie musimy się obawiać o „rozmazanie” gwiazd, gdyż 15 sekundowa ekspozycja nawet na nie do końca perfekcyjnie ustawionym montażu paralaktycznym pozwoli na poprawne prowadzenie aparatu za niebem.
Połączenie jasnych obiektywów pełnoklatkowych z aparatami bezlusterkowymi pozwala cieszyć się dużym otworem względnym i długą efektywną ogniskową. Na zdjęciu Nikon 1V1 i Nikkor 55/1.2. Po lewej stronie aparatu widoczny jest szukacz umożliwiający szybkie odnalezienie interesujących nas obiektów. |
Najwygodniejszą metodą na zamocowanie aparatu na montażu paralaktycznym jest tzw. „Piggyback” – aparat przykręcony jest do jednej z obejm montażu i skierowany mniej więcej tam gdzie teleskop. Wstępnie można przyjąć, że dla aparatów pełnoklatkowych korzystać będziemy z ogniskowych od 35 mm (kometa z długim warkoczem) do mniej więcej 300 mm (tylko głowa komety). Dla aparatów o mniejszym rozmiarze detektora ogniskowe należy dobierać odpowiednio krótsze. Tu przy okazji ujawnia się zaleta aparatów bezlusterkowych – dysponując np. Nikonem 1 V1 i „starym dobrym” Nikkorem 55/1.2, możemy mieć efektywną ogniskową prawie 150 mm! Na pełnej klatce możemy tylko pomarzyć o optyce 150/1.2…
Tanie jak przysłowiowy barszcz, ale bardzo dobre rosyjskie obiektywy 135/3.5 dadzą już imponującą ogniskową efektywną 365 mm! Musimy jednak pamiętać, że uzyskanie pełnej ostrości obrazu w całym kadrze wymagać będzie usunięcia komy i astygmatyzmu, czyli przymknięcia obiektywu o około 1 lub 2 działki przysłony. Z pewnością warto kilka październikowych wieczorów poświęcić na zapoznanie się w możliwościami własnej optyki.
Obserwatorium astronomiczne w Bukowcu koło Łodzi będzie jedną z wielu placówek organizujących pokazy nieba umożliwiające obserwację i fotografowanie komety ISON. Szczegóły pojawią się na stronie obserwatorium. |
Na zakończenie warto podsunąć myśl, by odpowiednio wcześnie zdobyć informacje, czy w pobliżu miejsca zamieszkania będą prowadzone obserwacje i pokazy komety. Ponieważ ISON zapowiada się atrakcyjnie, być może oddziały Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii organizować będą pokazy nieba. Z całą pewnością będą one miały miejsce w Obserwatorium Astronomicznym w Bukowcu koło Łodzi (www.oabukowiec.pl), skąd autor od dłuższego czasu obserwuje i fotografuje niebo, a także współprowadzi comiesięczne pokazy nieba. Teraz pozostaje tylko trzymać kciuki za pogodę i liczyć, że kometa ISON – wbrew aktualnym szacunkom – będzie tak jasna jak początkowo przewidywano!
Artykuł został przygotowany przy współpracy z firmą Nikon Polska Sp. z o.o.
Sponsorem cyklu „Nikon Sport Optics wczoraj i dziś” jest firma Nikon Polska Sp. z o.o.
O autorzeMarcin Górko (ur. w 1971 r.) – absolwent Politechniki Łódzkiej oraz dyplomowany instruktor fotografii. Pierwszy poważny kontakt z optyką miał w 1988 r., kiedy zaczął interesować się astronomią. Rok 1993 to początek jego przygody ze sprzętem fotograficznym firmy Nikon. W tym samym roku nawiązał współpracę z czasopismem „Foto Kurier”. Autor pierwszego w Polsce kompendium na temat sprzętu fotograficznego Nikon „System Nikona”. Od 2005 r. współpracownik Nikon Polska, gdzie zajmuje się głównie sprzętem Sport Optics. Współautor wydanej przez Nikon Polska książki „Radość Fotografowania”. |