Fujifilm X100V w naszych rękach
1. Fujifilm X-100V w naszych rękach
Co w środku?
Ci zatem, którzy śledzą rynek i są na bieżąco z fotograficznymi premierami, mogą się domyślać, że w wielu kwestiach możliwości X100V będą identyczne z wymienionymi wyżej aparatami. Nowy kompakt będzie mógł pracować w zakresie ISO 160–12800 (z rozszerzonymi wartościami 80, 100, 125, 25600 oraz 51200) – a więc, względem poprzednika, otrzymujemy o 1/3 EV niższe minimalne natywne ISO, górna wartość pozostała natomiast bez zmian. Nowy procesor pozwolił podnieść maksymalną prędkość trybu seryjnego (z pełnym wsparcie AF/AE) o 3 klatki na sekundę w trybie migawki mechanicznej – czyli do 11. Po przełączeniu na migawkę elektroniczną użytkownik otrzymuje możliwość fotografowania do 20 kl/s. Po wybraniu przycięcia o kąta widzenia o 1.25x, wartość ta wzrasta do 30 kl/s. Pod względem trybu seryjnego zmiany są zatem wyraźne i X100V ma dokładnie te same możliwości, co flagowe X-Pro3 czy X-T3. Podobnie dobre wrażenie robi szybkość uruchamiania i wybudzania aparatu – oba wykonują się momentalnie. Korzystając z niego przez 2 dni nie spotkaliśmy się z ani jednym irytującym opóźnieniem, co zasługuje na pochwałę.
Nowy procesor i sensor to również nowe, usprawnione algorytmy autofokusa i większe pokrycie matrycy punktami. Podobnie jak poprzednik, X100V wyposażony jest w autofokus hybrydowy, bazujący na detekcji kontrastu i fazy. Czujnik fazowy opiera się już na 425 polach (w X100F było to 91) i jest w stanie działać do −5 EV. Wykrywanie oka i twarzy, a także śledzenie obiektów, powinno przypominać to z X-T3 i X-Pro3, a więc być pewniejsze i skuteczniejsze, niż w przypadku X100F.
Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że w nasze ręce trafił egzemplarz z przedprodukcyjnym oprogramowaniem, zatem nie możemy publikować zdjęć, a pewne aspekty aparatu mogą wciąż nie być dopracowane w 100 procentach. Mimo to, testy AF pozwalają nam stwierdzić, że nie odbiega on zbytnio możliwościami względem flagowych modeli Fuji. Ciekawostką jest jednak fakt, że systemowi przed ustawieniem ostrości w dość sporym procencie przypadków zdarzało się zawahać przed wybraniem kierunku ostrzenia. Gdyby nie fakt, że ten sam defekt obserwowaliśmy w produkcyjnym modelu Fujifilm XF10, podejrzewalibyśmy, że jest to błąd oprogramowania. Wydaje się jednak, że X100V cierpi po prostu na ten sam problem, co mniejszy kompakt Fujifilm. Trzeba jednak przyznać, że aparat radzi sobie bardzo dobrze w ciemnych warunkach oświetleniowych, nie ma również problemów z wykrywaniem oka i twarzy – również w przypadku osób noszących okulary. Z ostatecznymi wnioskami zaczekamy jednak do czasu, kiedy w nasze ręce trafi już gotowy produkt.
Nowy procesor i matryca to też usprawnione możliwości filmowania. Kompakt otrzymuje zatem te samo możliwości, co X-Pro3, czyli tryb 4K 30p (z przepływnością do 200 Mb/s) oraz Full HD 120p. W przypadku podłączenia zewnętrznego rekordera można odebrać sygnał z 10-bitowym kolorem 4:2:2. Nie zabrakło również miejsca na płaski profil F-Log oraz filmową symulację Eterna. Co istotne, w trybie filmowym możliwe jest korzystanie z wykrywania twarzy i oka z priorytetem prawego, lewego lub auto. Filmowcy docenią gniazdo mikrofonu 2.5 mm oraz możliwość podłączenia słuchawek (przez adapter). Pod względem nagrywania, nowy aparat z serii X100 wykonał ogromny krok w przód.
W kwestii poprawek, zaznaczyć trzeba obecność przeprojektowanego obiektywu, oferującego co prawda te same parametry – ogniskową 23 mm (odpowiednik 35 mm dla pełnej klatki) oraz przysłonę f/2.0 – ale wyposażonego w dodatkowy element asferyczny. Producent obiecuje, że modyfikacja ma zapewnić lepszą rozdzielczość konstrukcji oraz zminimalizować zniekształcenia – czy tak będzie w rzeczywistości, przekonamy się przy pełnym teście aparatu. Obiektyw zachowuje jednak rozmiary tego z poprzednika, jest również kompatybilny ze starszymi konwerterami (szerokokątnym WCL i telekonwerterem TCL).
A co na zewnątrz?
Opisane wyżej zmiany we wnętrzu nowego aparatu są imponujące. Równie duże modyfikacje wprowadzono jednak na zewnątrz. Aparat, podobnie jak poprzednik, przypomina tradycyjne aparaty dalmierzowe i zdecydowanie może się podobać. Również do jakości wykonania nie możemy mieć żadnych zastrzeżeń – ta, tak jak w przypadku X-Pro3, jest nienaganna. X100V jest również pierwszym aparatem serii, który zyskał uszczelniania, co bez wątpienia może mieć znaczenie w przypadku fotografii ulicznej i pozwoli na wykonywanie zdjęć w praktycznie każdych warunkach. Jest tu jednak jeden haczyk – konieczne jest zaopatrzenie się w filtr ochronny na obiektyw PRF-49. Górną i dolną cześć wykonano z aluminium ( w przypadku poprzednika były to stopy magnezu), a większą część tylnej i przedniej ścianki okrywa stylizowana na skórzaną okleina. I do tego ostatniego elementu mamy niestety pewne zastrzeżenia – zdecydowanie nie można nazwać go antypoślizgowym. W efekcie, chwyt nie jest już tak pewny, jak w przypadku aparatów takich jak np. X-Pro3.
U góry ekranu LCD znajdziemy jeszcze guzik Drive/Delete oraz AEL/AFL. Oznacza to, że zniknął fizyczny przycisk odpowiadający za zmianę trybu wizjera. Z prawej strony konstruktorzy umieścili „klikalną” rolkę sterującą.
Z lewej strony korpusu znajdziemy suwak pozwalający na zmianę trybu ustawiania ostrości pomiędzy pojedynczym AF (S), autofokusem ciągłym (C) oraz manualną ostrością (M). Znowu, skok jest dobrany tak, że często zdarzało nam się przeskoczyć o dwie pozycje na raz.
Obiektyw wyposażony jest w karbowany pierścień ustawiania ostrości z przełożeniem elektronicznym (może jednak działać również w trybie liniowym) oraz manipulator przysłony.
Kolejne udoskonalenia zaszły w kwestii wizjerów. Podobnie jak X100F, X100V wyposażony jest w podwójny mechanizm celownika – elektroniczny oraz optyczny. Rozdzielczość tego pierwszego wzrosła z 2.36 do 3.69 mln punktów i zmiana jest zdecydowanie zauważalna – jakość celownika możemy określić jako w pełni zadowalającą, zwłaszcza w trybie odświeżania 100 kl/s. Wciąż jednak wyraźnie lepszą dynamikę oferuje wizjer optyczny – ten sam co zastosowany X-Pro3, którego powiększenie wynosi 0.52x. Wyposażono go w ramkę z korekcją paralaksy, dzięki czemu fotograf na bieżąco może ocenić, jaki obszar znajduje się w kadrze.
Monitor robi bardzo dobre wrażenie – wysoka rozdzielczość gwarantuje bardzo szczegółowy i klarowny obraz. Dotyk działa z niewielkim opóźnieniem i pozwala na obsługę punktów AF (z wyzwoleniem migawki lub bez) oraz obsługę Szybkiego Menu.
Pod względem możliwości konfiguracyjnych X100V zachowuje wysoki poziom poprzednika i pozwala na dostosowanie aż 10 przycisków. Poniższe animacje przedstawiają, jakie guziki można mapować, oraz listę możliwych do przypisania opcji.
Aparat współpracuje z tym samym akumulatorem, co poprzednik. Powinien on wystarczyć na wykonanie 350 lub 420 zdjęć odpowiednio w trybie wizjera elektronicznego i optycznego. Kieszeń na pojedynczą kartę SD/SDHC/SDXC znajduje się w komorze akumulatora, u dołu aparatu.
- Z prawej strony korpusu znajduje się natomiast zaślepka ukrywająca trzy porty:
- USB Typu C 3.1
- Micro HDMI Typu D
- Port mikrofonu i wężyka ø2.5 mm
Jest jeszcze oczywiście wspomniany wyżej, konfigurowalny panel Menu Szybkiego, aktywowany guzikiem Q. Użytkownik ma możliwość wyboru 16, 12, 8 lub 4 gniazd, a możliwe do przypisania opcje zgromadziliśmy na poniższej animacji.
Fujifilm X100V wprowadził udoskonalenia względem poprzednika w zasadzie na każdym polu – począwszy od wyglądu i sterowania, poprzez komponenty wewnętrzne, tryb filmowania, wizjery, aż po dotykowy, uchylny ekran LCD. W zasadzie wszystkie te zmiany są zmianami in plus – niektórym może nie spodobać się jedynie brak wybieraka wielokierunkowego. Co prawda, nie mogliśmy wykonać zdjęć przykładowych, ale o jakość zdjęć, biorąc pod uwagę fakt, że matryca oraz procesor pochodzą od X-T3 czy X-Pro3, możemy być raczej spokojni. Ciekawi nas natomiast, czy rzeczywiście przeprojektowany obiektyw wypadnie lepiej od zastosowanego w poprzedniku i nie omieszkamy tego sprawdzić, jak tylko nowe Fuji trafi do naszej redakcji na dłużej.
Omawiany aparat wydaje się być zatem najbardziej dopracowanym kompaktem w serii X100 i wszystko wskazuje na to, że jest to godny następca X100F, w dniu premiery kosztując tylko niewiele więcej (6500 kontra 6200 zł). Wciąż, jak na aparat z matrycą APS-C jest to cena wysoka, ale urządzenia z serii X100 zawsze należały do półki premium i w tej kwestii nic się nie zmieniło.