Niebo przez lornetkę - M101 czyli galaktyka Wiatraczek
1. Galaktyka Wiatraczek
Wielka Niedźwiedzica to trzeci co do wielkości gwiazdozbiór całego nieba, a jego powierzchnia to aż 1280 stopni kwadratowych. Nic więc dziwnego, że na tak dużym obszarze znajdziemy szereg ciekawych obiektów. Wystarczy tylko wspomnieć jeden z najbardziej znanych układów wielokrotnych gwiazd, czyli zestaw Mizar-Alkor lub opisywaną w już w naszym cyklu parę galaktyk M81 i M82. Na tym lista oczywiście się nie kończy i w tym odcinku zajmiemy się kolejnym obiektem, który możemy odnaleźć pośród gwiazd Wielkiej Niedźwiedzicy, czyli galaktyką Messier 101, zwaną także galaktyką Wiatraczek.
Obiekt: | Messier 101 |
Inne nazwy: | NGC 5457, Galaktyka Wiatraczek |
Gwiazdozbiór: | Wielka Niedźwiedzica (Ursa Major) |
Typ: | Galaktyka spiralna |
Jasność obserwowana: | 7.9 magnitudo |
Rozmiar kątowy: | 28.8 × 26.9 minut łuku |
Najlepsza widoczność: | zima/wiosna |
Zdjęcie: | NASA and European Space Agency |
Główny bohater tego odcinka leży na samym brzegu konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy, tuż przy granicy z z gwiazdozbiorem Wolarza. Dość łatwo go odnaleźć, bo tworzy trójkąt równoramienny z dwiema ostatnimi gwiazdami dyszla Wielkiego Wozu czyli Alkaidem i Mizarem będąc od nich oddalonym o około 5.5 stopnia.
Galaktyka M101 sfotografowana przez Teleskop Kosmiczny Hubble’a, Źródło: NASA/ESA |
W następnych latach obserwował ją i opisywał William Herschel, a następnie William Parsons, który mając do dyspozycji imponujący jak na tamte czasy teleskop Newtona o średnicy zwierciadła 72 cali, nie miał problemów z zaobserwowaniem wyraźnej struktury spiralnej M101. Zachwyciła go ona na tyle, że wykonał kilka szkiców, które zachowały się do naszych czasów.
Obraz galaktyki M101 złożony ze zdjęć wykonanych w promieniach Rentgena, zakresie widzialnym i podczerwieni. Źródło: NASA/CXC/SAO, Detlef Hartmann, NASA/JPL-Caltech |
Chcąc mieć więcej frajdy z podziwiania M101 zalecamy więc wyjście na obserwacje z większymi lornetkami. Dobrej klasy instrumenty o obiektywach 70–80 mm pozwolą zobaczyć ją bez najmniejszych problemów, natomiast zalążki struktury galaktyki będziemy mogli dojrzeć dopiero, gdy użyjemy potężnych lornet o obiektywach klasy 100–150 mm. Nie musimy chyba dodawać, że koniecznością w tym przypadku jest naprawdę ciemne niebo i wzrok prawidłowo zaadaptowany do ciemności.
Ze względu na małą jasność powierzchniową M101 zaleca się stosowanie instrumentów o dużych źrenicach wyjściowych, które zapewnią najlepszą możliwą jasność uzyskiwanego obrazu. Powinniśmy więc tak dobierać instrumenty, aby źrenica wyjściowa była mniej więcej równa źrenicy naszego oka w warunkach, w których prowadzimy obserwacje. Mając więc wybór pomiędzy lornetką 12×80 a 20×80, zdecydowanie lepiej wybrać tą pierwszą. Podobnie będzie w przypadku większych lornet z wymiennymi okularami. Zastosujmy te, które umożliwią nam uzyskiwanie małych powiększeń i stosunkowo dużych źrenic.
M101 jest dużą galaktyką, której rozmiar szacuje się na 170 tysięcy lat świetlnych. Dla porównania nasza Droga Mleczna ma średnicę około 100 tysięcy lat świetlnych. M101 jest dodatkowo znacznie bogatsza w gwiazdy, bo zawiera ich aż bilion (1 z dwunastoma zerami), podczas gdy w naszej Galaktyce jest ich ponad dwa razy mniej. Dystans dzielący nas od bohatera tego odcinka to aż 21 milionów lat świetlnych.
Galaktyka M101 jest największą przedstawicielką małej grupy galaktyk, do której zalicza się obiekty takie jak NGC 5204, NGC 5474, NGC 5477, NGC 5585 i Holmberg IV. Są one ze sobą grawitacyjnie związane, oddziałując wzajemnie i wpływając silnie na kształt struktury M101. Dojrzenie galaktyk satelitarnych M101 amatorskim sprzętem jest bardzo trudne, bo ich jasności zawierają się w przedziale od 11 do 14 magnitudo.
Galaktyka NGC 5477, satelita M101, sfotografowana przez Teleskop Kosmiczny Hubble’a, Źródło: NASA/ESA |
Supernowa SN 2011fe w M101. Źródło: Wikipedia. Fot. Thunderf00t. |
Krzywa zmian blasku supernowej SN 2011fe w różnych filtrach. Źródło: https://sne.space/sne/SN2011fe |
Supernowe typu Ia pojawiają się w ciasnych układach podwójnych składających się z białego karła i zwykłej gwiazdy. Układ jest na tyle zwarty, że grawitacja białego karła zniekształca towarzysza, który przybiera kształt łzy z dzióbkiem skierowanym w kierunku białego karła. Astronomowie mówią wtedy, że towarzysz wypełnia swoją powierzchnię Roche’a.
Schemat ciasnego układu podwójnego, który może wybuchnąć jako supernowa typu Ia. Źródło: Wikipedia. |
Materia w dysku nie może akumulować się w nieskończoność i zaczyna opadać na białego karła. W różnych typach układów dzieje się to w różny sposób – w niektórych dopływ materii do dysku jest na bieżąco równoważony jego odpływem w kierunku powierzchni białego karła, a w innych materia jest sukcesywnie zbierana w dysku, aby raz na jakiś czas zostać gwałtownie zrzucona.
Problem w tym, że biały karzeł nie może akumulować opadającej materii w nieskończoność. Dlaczego? Aby to wyjaśnić musimy na chwilę cofnąć się do przełomu lat 20. i 30. XX wieku.
To właśnie wtedy, młody, 20-letni Hindus Subrahmanyan Chandrasekhar skończył pierwszy etap swoich studiów w Presidency College w Madras i chwilę potem otrzymał stypendium rządu Indii, dzięki któremu mógł wybrać się na studia do prestiżowego University of Cambridge. Ponieważ drogę z Indii do Wielkiej Brytanii pokonywało się wtedy statkiem, młody naukowiec miał dużo czasu na prowadzenie swoich badań dotyczących końcowych etapów ewolucji gwiazd.
Młody Subrahmanyan Chandrasekhar. Fot. Stephen Lewellyn. Źródło: University of Chicago |
Mechanizm, który jest odpowiedzialny za taką siłę został zaproponowany ledwie pięć lat wcześniej przez Wolfganga Pauliego i właśnie dlatego nazywamy go dzisiaj zakazem Pauliego. Mówi on, że dwa bliskie fermiony nie mogą znajdować się w takim samym stanie energetycznym (tzn. przyjmować takich samych liczb kwantowych). Ponieważ elektrony są fermionami, obowiązuje je dokładnie taki sam zakaz. Nie można więc w dowolny sposób, bardzo gęsto upakować elektronów w najniższych stanach energetycznych. Gdy próbujemy to robić, zakaz Pauliego wymusza zajmowanie wyższych poziomów energetycznych i pojawia się tzw. ciśnienie zdegenerowanego gazu elektronowego, które zaczyna dawać opór grawitacji.
Oczywiście ten mechanizm pojawi się dopiero wtedy, gdy materia będzie miała naprawdę dużą gęstość. W przypadku naszego Słońca, musi się ono zapaść do rozmiarów Ziemi, czyli zmniejszyć swoje rozmiary aż ponad sto razy. Nie zmienia to jednak faktu, że taki właśnie los czeka naszą dzienną gwiazdę za jakieś pięć miliardów lat.
Główne osiągnięcie Chandrasekhara polegało jednak na pokazaniu, że jest pewna graniczna masa gwiazdy, powyżej której grawitacja zwycięża nawet z ciśnieniem zdegenerowanego gazu elektronowego i tak masywny biały karzeł zaczyna zapadać się dalej, aż do gwiazdy neutronowej lub czarnej dziury. Jego obliczenia pokazały, że owa graniczna masa to 1.44 masy Słońca. Dzisiaj tę właśnie wartość nazywamy masą graniczną Chandrasekhara, a sam Chandrasekhar za badania nad późnymi etapami ewolucji gwiazd, w roku 1983, został uhonorowany nagrodą Nobla.
Galaktyka M101 sfotografowana amatorskim teleskopem Schmidta-Cassegraina o średnicy obiektywu 20 cm oraz modyfikowanym Canonem EOS 350D. Źródło: Wikipedia. Fot. Anttler |
Mówiąc precyzyjniej, w ciągu dosłownie kilku sekund od zapaści, większość materii białego karła zapala się w intensywnych reakcjach termojądrowych generując energię na poziomie 10 do potęgi 44 dżuli (nasze Słońce, świecąc z obecnym blaskiem, potrzebowałoby kilkunastu miliardów lat, żeby wyemitować podobną ilość energii). To tworzy propagującą się na zewnątrz falę uderzeniową, która pędzi z prędkością od 5000 do 20000 km/s niszcząc cały układ podwójny. Na naszym niebie pojawia się supernowa.
Proces, który prowadzi do tej eksplozji, jest w zasadzie zawsze taki sam. Zawsze mamy do czynienia z wybuchem białego karła o masie bliskiej 1.44 masy Słońca. Nic więc dziwnego, że zawsze emitowane jest tyle samo energii. Stąd supernowe typu Ia są tak doskonałymi świecami standardowymi, bo ich obserwowana jasność zależy tylko od ich odległości od obserwatora (z dokładnością do pochłaniania części światła przez materię międzygwiazdową). Co więcej, wybuch supernowej jest tak potężny, że w maksimum swojego blasku świeci ona z jasnością porównywalną do jasności całej swojej galaktyki macierzystej. Supernowe mogą być więc obserwowane z ogromnych odległości i właśnie na ich podstawie jesteśmy w stanie wyciągać wnioski odnośnie Wszechświata jako całości, a także jego przeszłości, obecnego stanu i przyszłej ewolucji. Co z tego wynika i jak ogromna jest nasza niewiedza w tej kwestii, to jednak materiał na zupełnie inną opowieść.