Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Do tej pory flagowe bezlusterkowce Fujifilm z jednocyfrowej linii X-T pojawiały się na rynku nie częściej niż raz na dwa lata, a w każdym kolejnym modelu stosowano nowy sensor X-Trans. Najnowszy aparat, który poznaliśmy właśnie dziś, przerwał ten schemat, bowiem od X-T3 dzieli go ok. półtora roku. Tym razem jednak, w X-T4 mamy ten sam układ światłoczuły co u poprzednika, mianowicie 26-megapikselową matrycę X-Trans CMOS czwartej generacji, wspieraną przez procesor X-Processor 4. Matryca ta może pracować w zakresie czułości 160–12800 ISO (rozszerzanych do przedziału 80–51200). W X-T4 wprowadzono jednak kilka zmian, które warto przybliżyć.
Co w środku?
Przede wszystkim, X-T4 staje się drugim bezlusterkowcem tej firmy, wyposażonym w stabilizowaną matrycę X-Trans CMOS. To udogodnienie zastosowano wcześniej w X-H1, który z kolei nie zdobył zbyt wielkiej popularności. Firma deklaruje skuteczność na poziomie 6.5 EV (w trybie hybrydowym w połączeniu z niektórymi obiektywami), niestety nie byliśmy w stanie tego nawet wstępnie sprawdzić w udostępnionym nam egzemplarzu przedprodukcyjnym, bowiem stabilizacja po prostu nie działała. I to zarówno podczas fotografowania, jak i filmowania. Musimy zatem poczekać na pojawienie się wersji finalnej.
W zapisie RAW-ów rozszerzono dostępne opcje i pliki te możemy rejestrować w trzech wersjach: nieskompresowane, skompresowane bezstratnie oraz skompresowane. Dzięki temu mamy większą swobodę wyboru formatu zapisu zdjęć.
Także w sekcji dot. zarządzania energią mamy trzy opcje wydajności: zwiększoną, normalną i ekonomiczną. W trybie zwiększonej wydajności aparat włącza się w niecałą sekundę i ogólnie pracuje szybko i responsywnie.
Fujifilm chwali się nową, przeprojektowaną mechaniczną migawką, ponoć o 30% cichszą, niż miało to miejsce w X-T3 i dwukrotnie bardziej wytrzymałą (300 000 cykli). Faktycznie, pracuje ona „miękko”, a jej dźwięk jest wręcz miły dla ucha i rzeczywiście cichy. Najkrótszy czas naświetlania wynosi standardowo w tej klasie 1/8000 sekundy. Dzięki nowej konstrukcji migawki tryb seryjny pozwala fotografować w tempie 15 kl/s, co stanowi zauważalną poprawę względem poprzednika (11 kl/s).
Podczas wstępnych testów sprawdziliśmy, że aparat może fotografować z pełną szybkością przez ok. 4 sekundy w formacie JPEG lub ok. 2.5 s w nieskompresowanych RAW-ach (karta SDHC UHS-II). Oprócz tego mamy znane z X-T3 tryby seryjne połączone z migawką elektroniczną, czyli do 30 kl/s z cropem 1.25x oraz 20 kl/s przy pełnym pokryciu kadru.
Autofocus to zdaniem producenta kolejny atut nowej konstrukcji. Wprawdzie sprzętowo nic się nie zmieniło (mamy układ fazowy z 2.16 milionami punktów detekcji), opracowano natomiast nowe algorytmy. Podkreślana jest tu zarówno znacznie lepsza skuteczność śledzenia obiektów, jak i wykrywania twarzy i oczu. Pierwsze wrażenia dotyczące systemu AF są jak najbardziej pozytywne. Działa on szybko i sprawnie ustawia ostrość, bez problemu wykrywane są także twarze u fotografowanych osób. Bardziej miarodajne wnioski będziemy wyciągać na podstawie produkcyjnego egzemplarza aparatu.
A co na zewnątrz?
Już na pierwszy rzut oka widać, że X-T4 jest wizualnie podobny do poprzednika. Wykonano go równie solidnie, mamy bowiem do czynienia z uszczelnionym, magnezowym korpusem. Aparat trzyma się dość dobrze, spora grubość korpusu stanowi w tej kategorii plus. Uchwyt jest wprawdzie nieźle zaznaczony, niemniej w przypadku zestawu X-T4 z obiektywem 4/16–80 odczuliśmy potrzebę udoskonalenia rękojeści. Styki obecne na spodzie korpusu zdradzają, że producent ma w planie zaoferować dodatkowy uchwyt pionowy, który z pewnością poprawi sytuację. Do zalet możemy także kwalifikować obecność w strategicznych miejscach korpusu chropowatej gumy o dobrej przyczepności.
Producent zdecydował się zastosować kilka zmian w zakresie elementów sterujących. Na górnej ściance przesunięto na górę przycisk funkcyjny, stracił on także oznaczenie „Fn”.
Więcej zmian znajdziemy na tylnej ściance. Przyciski po obu stronach pokrętła sterującego noszą aktualnie oznaczenia AF ON i Q, zamiast AE-L i AF-L w X-T3. AEL z kolei przewędrował niżej, tuż nad dżojstik. Cieszy, że Fujifilm zdecydowało się pozostawić wybierak kierunkowy.
Ponadto, pierścień trybów pomiaru światła (leżący u podstawy koła czasów naświetlania) zastąpiono przełącznikiem trybu fotografowania / filmowania. Z kolei na pierścieniu trybów migawki pozmieniano kolejność poszczególnych opcji i dołożono jedną nową – HDR.
Przeorganizowano także boczne panele. Na prawym zmieniono położenie względem siebie slotów kart pamięci. W X-T3 znajdowały się jeden za drugim, w X-T4 leżą w jednej linii. To nieco ułatwia pracę z dwiema kartami.
Miła niespodzianka czeka na nas w dziedzinie zasilania aparatu. Po długim czasie, Fujifilm zdecydowało się wreszcie zmienić akumulator na ogniwo o większej pojemności. Nowy model nosi oznaczenie NP-W235, ma pojemność 2200 mAh, co ma zapewnić 500 zdjęć w trybie zwykłym i 600 w ekonomicznym. Poprawa względem poprzednika jest zauważalna, choć nie wybitna (o ok. 100 zdjęć).
Kolejne zmiany zauważymy w portach komunikacyjnych. Wyjście słuchawkowe zastąpiono złączem wężyka spustowego. Na szczęście nie straciliśmy opcji podłączenia słuchawek – te podłączymy przez port USB-C i przejściówkę. Niżej zauważymy jeszcze zamianę lokalizacji portów HDMI i USB-C.
Ekran LCD również przeszedł modyfikacje. Z pewnością warto wspomnieć o zwiększeniu rozdzielczości, z 1.04 do 1.62 miliona punktów. Bardziej natomiast rzuci się w oczy nowy mechanizm odchylania – dzięki obrotowemu przegubowi mamy bardzo szerokie możliwości zmiany położenia LCD, a co za tym idzie – wygodne kadrowanie. Generalnie sprawia on świetne wrażenie. Nadal jednak pozostawiono stosunkowo skromne możliwości dotykowego interfejsu. Nie możemy bowiem obsługiwać ani menu głównego, ani podręcznego.
Interfejs użytkownika pozostał zasadniczo bez zmian. Nowością jest opcja aktywacji przezroczystego tła w menu podręcznym Q.
Live view i menu podręczne:
Menu główne:
Zarówno wizjer, jak i wyświetlacz mają trzy nowe tryby wyświetlania obrazu:
optymalizacji jasności w słabym oświetleniu,
priorytet rozdzielczości,
priorytet szybkości odświeżania.
Z początku nie zauważyliśmy żadnej różnicy pomiędzy nimi. Wystarczyło jednak zmienić tryb wydajności na „zwiększona” i faktycznie w trybie „priorytet rozdzielczości” widać nieco lepszą szczegółowość. W przypadku pozostałych dwóch trudno nam dostrzec miarodajne różnice pomiędzy nimi. Być może to kwestia przedprodukcyjnego egzemplarza, albo kwestii krótkiego zapoznania się z aparatem. W każdym razie jakość wyświetlanego obrazu w wizjerze jest bardzo dobra, podobała nam się zarówno szczegółowość, jak i powiększenie.
Zauważyliśmy także kilka drobniejszych zmian w menu. Pojawił się np. nowy parametr właściwości obrazu Przejrzystość oraz możliwość regulacji krzywej tonalnej. Pośród trybów symulacji filmów znajdziemy dwa nowe: Classic Negative oraz Bleach Bypass. Poza tym, rozszerzono funkcjonalność wielokrotnej ekspozycji, dodając tryby łączenia zdjęć: addytywna, średnia, jasna, ciemna.
Z punktu widzenia filmowca…
Poza fotografią, Fujifilm X-T4 to także bardzo sprawna kamera oferująca rozbudowane możliwości rejestracji ruchomych obrazów. Już model X-T3 odsadził w tym względzie całą obecną na rynku konkurencję z matrycami APS-C. Co więcej, zrobił to tak dobrze, że do dziś nikt nie rzucił mu rękawicy. X-T4 uzupełnia wszystko to, do czego w jego poprzedniku filmowcy mogli jeszcze ewentualnie mieć zastrzeżenia.
Pierwszą, najbardziej widoczną zmianą jest w pełni rozkładany ekran. Nie posiada on niestety dodatkowego zawiasu (jak w Panasoniku S1H), który pozwoliłby na swobodne korzystanie z jego pełnej funkcjonalności nawet przy wpiętym w aparat mikrofonie czy słuchawkach. Fuji zdecydowało się jednak częściowo ten problem rozwiązać przesuwając wejście mikrofonowe i gniazdo wężyka spustowego w stronę przodu kamery, dzięki czemu zahaczają one o ekran nieco mniej i w określonych położeniach da się z niego korzystać.
Uważny obserwator zauważy w tym miejscu, że na bocznej ściance zabrakło klasycznego wyjścia słuchawkowego. To jednak nie krok do tyłu względem X-T3, tylko zmiana podobna do tego, czego od jakiegoś czasu doświadczają użytkownicy smartfonów – słuchawki da się podłączyć do korpusu, trzeba jedynie skorzystać z dołączonej doń przejściówki z USB-C na mini jack. Nie jesteśmy pewni, czy to dobre rozwiązanie, poświęcimy mu zapewne nieco więcej uwagi przy pełnym teście aparatu.
Kolejną zmianą na zewnątrz jest zastąpienie dźwigienki do wyboru trybu pomiaru światła przez przełącznik uruchamiający tryb filmowy. Z punktu widzenia filmowca to zdecydowanie zmiana na plus – położenie włącznika trybu filmowego w X-T3 powodowało, że stosunkowo łatwo było zamiast filmowania włączyć tryb fotografowania panoram.
Resztę zmian znajdziemy w środku. Największą jest oczywiście stabilizacja matrycy. Podczas nagrywania potrafi ona współpracować ze stabilizacją optyczną obiektywu, a dla jeszcze bardziej wymagających aparat oferuje sparowanie obu tych mechanizmów ze stabilizacją elektroniczną. Sprawdzimy jej działanie, kiedy trafi w nasze ręce egzemplarz produkcyjny.
Jeśli chodzi o tryby nagrywania, kodeki i przepływności, to wydają się one, podobnie jak matryca, w dużej mierze przeniesione z poprzednika. Aparat w 4K rozpędza się maksymalnie do 60 klatek na sekundę, ale przekroczenie 30 kl/s wiąże się z dodatkowym przycięciem obrazu. Wartość dodatkowego cropa wynosi 1.29x. W Full HD jest nieco lepiej – mamy teraz do dyspozycji aż 240 kl/s ciągłego zapisu. Pobieżny test pokazał, że pomimo tak wysokiego klatkażu w aparacie nadal działa autofokus. Niestety wbrew informacjom z serwisów plotkarskich, aparat nie oferuje filmowania w 6K.
Menu główne w trybie wideo:
Live view w trybie wideo:
W aspektach filmowych zmieniło się za to kilka interesujących detali. Po pierwsze dostępna jest funkcja wstępnie korygująca kolory w F-Logu na potrzeby podglądu (aka „asystent podglądu” czy też „display LUT”). Druga ciekawostka to liniowy tryb pracy pierścieni ostrości w systemowych obiektywach, który przypadnie do gustu wszystkim filmującym bez autofokusa. Trzecia również wiąże się z optyką – w menu istnieje możliwość wyboru, czy dla filmowych obiektywów wartość przysłony ma być wyrażana jako ‚f/” czy też jako transmisja („T”). Być może jest to zapowiedź wydania na bagnet X znanych póki co głównie użytkownikom kamer Sony obiektywów Fujinon MK 18–55 mm T2.9 oraz Fujinon MK 50–135 mm T2.9?
Wszystkie te funkcje powodują, że Fujifilm X-T4 to bardzo atrakcyjna propozycja dla zaawansowanych filmowców, oferująca praktycznie wszystko, co może im być potrzebne w jednym, relatywnie niewielkim korpusie.
Podsumowanie
Nowy X-T4 wnosi sporo interesujących usprawnień. Z jednej strony zauważamy poprawki związane z ergonomią czy zasilaniem (nareszcie!), z drugiej dostajemy nową migawkę i ulepszone algorytmy autofokusa. Nowy flagowiec Fujifilm wydaje się konstrukcją bardziej dojrzałą i dopracowaną niż poprzednik i trudno narzekać, że zastosowano w nim ten sam sensor światłoczuły, co w X-T3. Mamy do czynienia z rozsądną ewolucją, która najprawdopodobniej jest efektem wsłuchiwania się w opinie dotychczasowych użytkowników sprzętu tej marki. Ogólnie rzecz biorąc możemy przyznać, że X-T4 przypadł nam do gustu i chętnie sprawdzimy jego możliwości, gdy finalny egzemplarz trafi do nas na nieco dłużej.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.