Sony A7 IV w rękach filmowca
1. Sony A7 IV w rękach filmowca
- nowy, większy akumulator,
- wystarczającej jakości (jak na moment premiery) wizjer elektroniczny i ekran,
- podwójne gniazdo kart pamięci,
- sprawnie działający (także przy filmowaniu) autofokus,
- duży zakres użytecznych czułości,
- filmowanie w 4K zarówno z wykorzystaniem całej szerokości matrycy jak i wycinka APS-C / Super35 bez problemów z przegrzewaniem się.
Wszystko to powodowało, że oczekiwania wobec kolejnej generacji Sony A7 były duże, podobnie jak wobec następnej płyty zespołu który na poprzednim krążku zaprezentował parę naprawdę dobrych hitów. Dodatkowo podsyciły je premiery konkurencji, takie jak choćby Canon EOS R6. Czy udało się je spełnić? I tak, i nie - odpowiedź, jak zwykle, będzie nieco niejednoznaczna.
By nieco sprawę uprościć, zacznijmy od wypunktowania, tego, co z filmowych fajerwerków w A7 IV znajdziemy, a czego nie.
Co w A7 IV jest:
- nowa matryca,
- nowy procesor Bionz XR,
- nowe menu, znane z modeli A7S III czy A1,
- pełne spektrum nowych, oferujących 10-bitowy zapis kodeków znanych z A7S III czy A1, takich jak dające wysoką jakość obrazu XAVC S-I czy bazujące na H.265 XAVC HS,
- szereg znanych z poprzednich modeli profili obrazu (różne warianty S-Loga i HLG, a także S-Cinetone),
- rozkładany do boku ekran,
- pełnowymiarowe wyjście HDMI (złącze typu A),
- wizjer elektroniczny o wyższej rozdzielczości (3.69 mln punktów),
- aktywna stabilizacja obrazu działająca jak w A7S III,
- nowe funkcje takie jak mapa ostrości czy kompensacja "oddychania" obiektywu,
- rozbudowane funkcje związane z wykorzystaniem aparatu jako kamery sieciowej i do streamingu,
- filmowanie w 4K w 50 / 60 kl/s, ale tylko z wycinka APS-C / Super 35.
Czego w A7 IV nie ma:
- filmowania w 4K w 50/60 kl/s z wykorzystaniem całej szerokości matrycy (bez cropów),
- filmowania w Full HD z prędkościami powyżej 100 / 120 kl/s,
- filmowania z innymi proporcjami obrazu niż 16:9.
Z jednej strony - druga lista z tych przedstawionych powyżej jest zauważalnie krótsza od pierwszej. Z drugiej - 4K w 50/60 kl/s z wycinka APS-C to coś co oferuje już nawet Nikon, a co w aparatach Panasonika można było znaleźć niemal 3 lata temu. To zwyczajnie za mało, by rzucić wyzwanie tańszemu Canonowi R6, który cropa w 4K w 50/60 kl/s ma minimalnego. Chyba jedynym, co w tym momencie powstrzymuje falę migracji w kierunku tego ostatniego, są jego problemy z przegrzewaniem się.
Sytuacja ta, jak się wydaje, wynika poniekąd z ogromnego sukcesu A7 III. Większość kupujących ten aparat to jednak fotografowie i to z myślą o nich do A7 IV włożono bardziej upakowaną matrycę - trzeba w końcu czymś zachęcić do zmiany modelu na nowszy, a ulepszony wizjer czy autofokus to trochę mało. Nie dało się też pójść w szybszy tryb seryjny, bo tę niszę okupują już obie generacje modelu A9. Padło zatem na więcej megapikseli, które trudniej równie szybko odczytać i odbiło się to, niestety, na dość newralgicznym aspekcie filmowym jakim jest crop w 4K w 50/60 kl/s.
Na papierze zatem widać pewien niedosyt. Na szczęście, dzięki uprzejmości firmy Sony, mieliśmy możliwość potestowania przez kilka dni przedprodukcyjnej wersji Sony A7 IV i przekonania się, jak to wszystko wygląda w praktyce.
Z zewnątrz obudowa A7 IV wyraźnie "przytyła" i jest teraz bardzo podobna do korpusów A7S III czy A1. Zapewne oznacza to, że część akcesoriów, jak battery gripy, będzie mogła być wspólna dla wszystkich tych korpusów. Niestety oznacza to też, że gdy do korpusu podepniemy obiektyw o większej średnicy, miejsca na palce między nim a gripem jest odrobinę za mało. Ten jeden aspekt ergonomii wymaga jeszcze drobnych usprawnień.
Podobnie jak u "starszego rodzeństwa", na boku A7 IV znalazło się też miejsce na pełnowymiarowe gniazdo HDMI typu A. Reszta złącz to typowy dla korpusów Sony zestaw, obejmujący między innymi wejście mikrofonowe, wyjście słuchawkowe czy dwa złącza USB (z których jedno pozwala też zasilać aparat w czasie pracy).
Na przeciwległej ścianie korpusu znajdziemy z kolei gniazda kart pamięci, gdzie czeka nas mała niespodzianka. Tylko jedno gniazdo jest dwufunkcyjne, tzn. może obsługiwać zarówno karty SD/SDHC/SDXC, jak i nośniki CFexpress typu A. Trudno jednak uznać to za poważny problem - te ostatnie były w wyższych modelach niezbędne jedynie do rejestracji materiału w kodeku typu All-Intra w 4K w 100/120 kl/s, a A7 IV takiego klatkażu w 4K nie oferuje. Szybkie karty SD (oba gniazda są kompatybilne ze standardem UHS-II) wystarczą zatem w zupełności.
Z innych zmian na obudowie należy też oczywiście wspomnieć o preferowanym przez filmowców, rozkładanym do boku ekranie. Podobnie jak w A7S III, rozkłada się on w taki sposób, by nie zawadzać o wejście mikrofonowe, co należy docenić. Choć wobec rosnącej liczby akcesoriów audio mocowanych na złączu Multi Interface nie jest to aż takim problemem, jak mogłoby się wydawać.
Ergonomicznie nowe body sprawdza się bardzo dobrze. Na duży plus oceniamy wyprowadzenie przełącznika między trybem fotograficznym, filmowym, a filmowym "S&Q Motion" na osobny pierścień, dzięki czemu główne koło trybów pracy aparatu jest nieco mniej zagracone, a filmowcy nie muszą zagłębiać się w menu, by sprawdzić, czy filmują w trybie manualnym, czy którymś z pozostałych.
Jeśli chodzi o pozostałe elementy sterujące, to kółek i przycisków jest pod ręką wystarczająco dużo, a szeroki zakres ich programowalności pozwala niemal dowolnie dopasować działanie aparatu do własnych potrzeb. Na pochwałę zasługuje też "nowe" menu, znane ze wspominanych już wielokrotnie modeli A7S III czy A1.
Gdy przyjrzymy się bliżej powyższemu nagraniu, zauważymy, że w menu omawianego aparatu pojawiło się kilka interesujących nowości. Pierwszą są rozbudowane możliwości streamowania. Sony A7 IV nie tylko jest kompatybilny ze standardem USB Video Class (podobnie jak wcześniej ZV-1 czy ZV-10E), ale potrafi też komunikować się bezpośrednio z aplikacjami do streamingu. W charakterze kamery sieciowej możemy udostępniać obraz w Full HD z prędkością do 50 kl/s oraz w 4K z prędkością 12.5 kl/s (po przełączeniu na tryb NTSC wartości te rosną do 60 i 15 kl/s, ale może pojawić się migotanie, ponieważ tryb ten jest przeznaczony do pracy z oświetleniem zasilanym 60-hercowym prądem).
Inną nowością są funkcje takie jak kompensacja oddychania obiektywu (realizowana przez płynny cyfrowy zoom zachowujący stałą zawartość kadru), możliwość zaprogramowania przejścia ostrości czy też nowa funkcja wspomagająca pracę z manualnymi obiektywami nosząca nazwę "mapy ostrości". Działa ona trochę jak false color ale zamiast poziomów ekspozycji prezentuje ostrość oraz informacje o tym, czy dany obiekt w kadrze jest przed czy za głębią ostrości i jak daleko. Funkcja działa oczywiście jedynie tam, gdzie autofokus, czyli na 94% powierzchni kadru. Poniżej prezentujemy, jak wygląda to w praktyce.
Wygląda to interesująco, ale w obecnej wersji funkcja ta ma nieco zbyt małą rozdzielczość, by dało się za jej pomocą precyzyjnie ustawiać ostrość. Problemem jest także fakt, że korzystanie z tej funkcji w praktyce wymaga posiadania zewnętrznego podglądu lub też włączania i wyłączania jej w trakcie ujęcia, by móc ocenić inne aspekty związane np. z kompozycją kadru. Drugie zastrzeżenie, jakie mamy, jest natury zdroworozsądkowej. Większość współcześnie projektowanych obiektywów do bezlusterkowców oferuje autofokus. Jeśli już pracuje się z czymś manualnie, to są to np. obiektywy anamorficzne, a Sony A7 IV (w przeciwieństwie np. do tańszego Panasonika S5) nie oferuje wsparcia dla tych ostatnich. Użytkowników ostrzących na nim manualnie będzie pewnie zatem niewielu.
Na koniec pora wrócić do "nieszczęsnego" cropa przy filmowaniu w 4K w 50/60 kl/s. Jest on problematyczny przede wszystkim z dwóch powodów. Pierwszym są oczywiście zmieniające się dość mocno ogniskowe obiektywów (crop w trybie APS-C / Super35 wynosi dokładnie 1.50x) wymuszające np. dokupienie osobnego dodatkowego obiektywu szerokokątnego pod cropowe matryce do stosowania w trybie 4K / 50p. Drugim problemem może natomiast być gorszy zakres użytecznych czułości wynikający z faktu, że wykorzystywana jest mniejsza powierzchnia sensora. Kwestie związane z fetyszyzowaną przez niektórych fotografów "pełnoklatkową głębią ostrości" pomijamy, przy filmowaniu częściej jest to problem niż zaleta.
Na pełen test przyjdzie oczywiście pora, gdy do redakcji trafi egzemplarz A7 IV z produkcyjnym oprogramowaniem, teraz natomiast możemy spróbować dokonać mniej naukowej oceny poziomów szumu w oparciu o kilka ujęć nagranych w trybie 4K w 50 kl/s. Materiał został zarejestrowany w profilu S-Log3 i nieco "podkolorowany", podczas nagrania czułość ISO była dobierana automatycznie przez aparat z ogranicznikiem ustawionym na ISO 25600.
Wydaje się, że nawet ujęcia nagrane na ISO 25600 wyglądają całkiem dobrze, więc jeśli obserwację tę potwierdzi laboratoryjny test, to przynajmniej jedna z bolączek związanych z obecnością cropa w 4K w 50/60p odejdzie.
W tym miejscu korci nieco, by postawić pytanie "czy aby na pewno ten crop musi tam być". By to chociaż pobieżnie ocenić, przeprowadziliśmy na udostępnionym nam aparacie procedurę pomiaru szybkości odczytu matrycy i związanych z tym zniekształceń rolling shutter. Tak prezentują się zmierzone wyniki:
Tryb nagrywania | Czas odczytu matrycy |
4K UHD (3840×2160), cała szerokość matrycy, 25 kl/s | 24.0 ms |
4K UHD (3840×2160), tryb APS-C/Super35 (crop 1.5x), 25 kl/s | 11.7 ms |
4K UHD (3840×2160), tryb APS-C/Super35 (crop 1.5x), 50 kl/s | 11.7 ms |
Full HD (1920×1080), 25 kl/s, cała szerokość matrycy | 7.9 ms |
Full HD (1920×1080), 50 kl/s, cała szerokość matrycy | 8.0 ms |
Full HD (1920×1080), 100 kl/s, cała szerokość matrycy | 5.8 ms |
Full HD (1920×1080), tryb APS-C/Super35 (crop 1.5x), 25 kl/s | 11.7 ms |
Full HD (1920×1080), tryb APS-C/Super35 (crop 1.5x), 50 kl/s | 11.5 ms |
Full HD (1920×1080), tryb APS-C/Super35 (crop 1.5x), 100 kl/s | 5.3 ms |
Wyniki osiągane przez produkcyjny egzemplarz z finalnym oprogramowaniem mogą oczywiście być nieco inne, ale trudno oczekiwać, żeby były to duże zmiany, możemy zatem kilka wniosków wyciągnąć już w oparciu o te dane.
Po pierwsze, z całą pewnością można stwierdzić, że A7 IV nie otrzyma 4K w 50/60 kl/s bez cropa w formie aktualizacji oprogramowania (tego typu pogłoski dotyczące np. pełnoklatkowych korpusów Panasonika są regularnie szerzone przez różnej maści technicznych ignorantów), bo jego matryca jest zwyczajnie zbyt wolna, żeby na to pozwolić. By nagrać 4K w 60 kl/s, czas odczytu musi wynosić poniżej 16.6 sekundy. W praktyce aparaty filmujące w takim trybie zazwyczaj odczytują matrycę lub jej wycinek w mniej niż 15 ms. Potwierdzają to zresztą wyniki osiągnięte w trybie APS-C / Super35 wynoszące mniej niż 12 ms.
Drugie pytanie, to czy crop mógłby być mniejszy? Odrobinę by mógł. Nie da się oczywiście policzyć jego teoretycznej granicznej wartości dokładnie bez dostępu do wiedzy ściśle strzeżonej w dziale R&D Sony, niemniej możemy spróbować zrobić to chociaż z grubsza.
W trybie pełnoklatkowym odczytujemy wycinek matrycy o rozmiarze ok. 7008 x 3942 pikseli (ok. 27.6 Mpix) w czasie 24 ms. Daje to prędkość odczytu wynoszącą 1151 megapikseli na sekundę (Mpix/s). Z kolei w trybie APS-C/Super35 odczytujemy wycinek o rozmiarze ok. 4672 x 2628 pikseli (ok. 12.3 Mpix) w czasie 11.7 ms. Daje to prędkość odczytu wynoszącą 1049 Mpix/s. Jak widać nie są to wartości identyczne i mogą nie uwzględniać pewnych czynników. Są jednak na tyle zbliżone, że możemy uznać, że matryca A7 IV średnio oferuje prędkość odczytu około 1100 Mpix/s. Zakładając graniczny maksymalny czas odczytu potrzebny na filmowanie w 4K w 60 kl/s wynoszący 16 ms, wychodzi, że (oczywiście z dużym przybliżeniem), cropa dałoby się zredukować do około 1.25x (wycinek o rozmiarze ok. 5594 x 3146 piksela). I w sprawie takiej aktualizacji można ewentualnie próbować pisać do Sony petycje.
Po tej przydługiej dygresji przyszła pora na podsumowanie. Z punktu widzenia filmowca Sony A7 IV jest trochę jak nowoczesny SUV oferujący masę zaawansowanej technologii takiej jak autopilot, projekcyjne lampy, integracja ze smartfonami, wielobiegowa skrzynia automatyczna, masujące fotele itd. do którego ktoś jednak z jakiegoś powodu włożył silnik o pojemności 1 litra i zapomniał dołożyć doń solidnej turbosprężarki. Czyli wszystko jest idealnie dopóki nie spróbujemy przekroczyć 100 km/h - w tym przypadku 30 kl/s w 4K. Oczywiście nie dla każdego ten nieszczęsny crop w 4K w 50/60 kl/s będzie aż takim rozczarowaniem, w przypadku wielu osób kupujących aparat z myślą o filmowaniu może on jednak postawić sens inwestowania w A7 IV pod znakiem zapytania. Pozostali, jak się wydaje, znajdą na jego pokładzie niemal wszystko, czego mogliby potrzebować w codziennej pracy.