Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Bezlusterkowy system Sony E, czyli wykorzystujący sensory APS-C, rozwija się znacznie mniej dynamicznie niż jego pełnoklatkowy odpowiednik. Mimo, że początki tego bagnetu to właśnie modele z mniejszymi matrycami (seria NEX), to od dobrych kilku lat priorytetem dla firmy bez wątpienia pozostają aparaty i obiektywy FE.
Na szczęście niepełnoklatkowe Alphy nie podzieliły losu bagnetu A. Już w zeszłym roku Sony potwierdziło swoje zainteresowanie tą linią, wypuszczając na początku czerwca zeszłego roku na rynek trzy ciekawe instrumenty szerokokątne: 1.8/11, 4/10-20 i 1.4/15. Dziś natomiast doczekaliśmy się także nowego aparatu, oznacznonego jako A6700.
Na ten model przyszło nam czekać blisko cztery lata – tyle bowiem upłynęło od premiery modelu A6600. Warto się zatem przyjrzeć, co ciekawego ma do zaoferowania jego następca. Porównanie specyfikacji dzisiejszej nowości względem wybranych aparatów konkurencji można zobaczyć tutaj.
Zacznijmy od sensora. Układ z A6700 to najpewniej ten sam, który użyto w kamerze FX30 – 26-megapikselowy typu BSI, wyposażony w stabilizację o skuteczności do 5 EV. Warto dodać, że jest on wspierany przez procesor BIONZ XR najnowszej generacji, a także kolejny układ, którego zadaniem jest przetwarzanie danych związanych z wykrywaniem obiektów: ludzi, zwierząt (w tym ptaków i owadów), a także samochodów, pociągów i samolotów. Takie samo rozwiązanie można spotkać w pełnoklatkowym A7R V. Autofocus oferuje 759 punktów detekcji fazy oraz 25 detekcji kontrastu, które pokrywają łącznie 93% kadru. Względem poprzednika, poprawiono też czułość AF w słabym świetle – z -3 do -4 EV.
Pierwsze wrażenie odnośnie działania autofokusa są zdecydowanie pozytywne. System działa szybko i pewnie, nie dając żadnych powodów do narzekań w typowych sytuacjach oświetleniowych. Detekcja twarzy i oczu u ludzi odbywa się bezzwłocznie, algorytmy dobrze radzą sobie także z sylwetką człowieka. Do aparatu mieliśmy podpięty głównie obiektyw systemowy 1.4/15 i nie zauważyliśmy pomyłek, czy istotnych spowolnień. AF całkiem dobrze radzi sobie także w słabszych warunkach oświetleniowych, choć widać oczywiście, że nie pracuje tak szybko jak w ciągu dnia.
O ile szybkość pracy autofokusa wypada znakomicie, to tryb seryjny pozwala fotografować w takim samym tempie jak u poprzednika, czyli 11 kl/s. Pozostawia to lekki niedosyt, zwłaszcza w obliczu faktu, że aparaty konkurencji osiągają do 15 kl/s, a Canon EOS R7 nawet do 30 kl/s dla migawki elektronicznej. Tak czy inaczej, w trakcie 30 sekund fotografowania, nowy aparat zapisał 282 JPEG-i (XFine) lub 170 RAW-ów (skompresowanych bezstratnie).
Z funkcji wartych odnotowania należy wspomnieć o funkcji bracketingu ostrości, która pozwala wykonać do 299 zdjęć z automatycznym przesunięciem punktu ostrości. A dla tych, którzy wykonują zdjęcia poklatkowe - A6700 umożliwia utworzenie gotowej animacji już z poziomu aparatu.
Pozytywnie prezentuje się obudowa. Jest nieco większa niż u poprzednika, co pozwoliło wygospodarować miejsce na pokrętło nastawcze tuż poniżej spustu migawki. Sama rękojeść jest dobrze wyprofilowana, ale do pełnego chwytu wszystkim palcami prawej dłoni, brakuje jej wysokości. Z drugiej strony, korpus A6700 pozostaje stosunkowo kompaktowy i nie zajmie nam zbyt dużo miejsca w torbie fotograficznej.
Szkielet A6700 wykonano ze stopów magnezu, a obudowa została uszczelniona, co pozwala używać aparatu bez obaw, nawet przy niezbyt korzystnych warunkach atmosferycznych. Nowa Alpha wypada także jak najbardziej korzystnie pod względem jakości wykonania.
W kwestii zestawu elementów sterujących, widać pewne zmiany względem A6600. Na górnym panelu, tuż pod pokrętłem trybów pracy PASM, pojawiło się kółko pozwalające na wybór pomiędzy trybem fotografowania, filmowania oraz filmowania w zwolnionym i przyspieszonym tempie (S&Q). Podobne rozwiązania widzieliśmy już w przypadku A7 IV, czy A7R V.
Na tylnej ściance największą zmianą było usunięcie przełącznika AF/MF / AEL, zamiast niego mamy po prostu guzik AF-ON. Generalnie, nowy bezlusterkowiec wypada całkiem dobrze pod względem użyteczności elementów sterujących; na uwagę zasługują zwłaszcza szerokie możliwości przemapowania przycisków.
Jeśli chodzi o zasilanie, to podobnie jak w A6600 mamy akumulator NP-FZ100, umieszczany w komorze na spodzie korpusu.
Gniazdo karty pamięci – zabezpieczone uszczelką – znajdziemy na lewej ściance i jest ono zamykane plastikową klapką. Pewnym rozczarowaniem może być fakt, że jest to gniazdo pojedyncze. Tym samym takie aparaty jak Canon EOS R7, Fujifilm X-T4 i X-T5, czy OMDS OM-1 są lepiej przemyślane pod tym względem. Co więcej, w odróżnieniu od np. A7 IV, slot kart w A6700 obsługuje jedynie standard SD (UHS-II) – nie ma możliwości korzystania z nośników CFexpress typu A.
Wśród portów komunikacyjnych mamy USB-C 3.2 i mikro HDMI, a także złącza mikrofonu i słuchawek. Wszystkie umieszczono na lewej ściance, powyżej i poniżej gniazda kart pamięci.
Drugie rozczarowanie związane jest z wizjerem. Ten bowiem ma takie same podstawowe parametry jak celownik w A6600, czyli skromną rozdzielczość 2.36 miliona punktów oraz powiększenie na poziomie 0.71x (w ekwiwalencie dla pełnej klatki). Wprawdzie w EOS-ie R7 znajdziemy podobny układ, to np. Fujifilm X-T4 i X-T5 oraz OMDS OM-1 mają znacznie lepsze celowniki. EVF w A6700 pozostaje zatem co najwyżej wystarczający i nie daje niestety szczególnej wygody kadrowania. Do tego muszla oczna ma niewielkie rozmiary i słabo tłumi wpadające bokiem światło.
Lepsze wrażenie sprawia 3-calowy ekran, zainstalowany na obrotowym przegubie, podobnie jak w FX30. Wprawdzie nie imponuje może rozdzielczością na tle np. R7 i X-T4, ale też nie daje większych powodów do narzekań. Na plus naturalnie zaliczamy dotykowy interfejs, który w związku z obecnością układu menu znanego z kilku nowszych aparatów Sony Alpha, pozostaje na bardzo użytecznym poziomie.
W nowej Alphie nie zabrakło oczywiście modułów Wi-Fi i Bluetooth, umożliwiających bezprzewodową łączność z urządzeniami mobilnymi.
Miłośnicy filmowania z pewnością nie będą narzekać na możliwości Alphy w tej kategorii. Te zostaną dokładniej omówione w pełnym teście, który zostanie opublikowany niebawem.
Podsumowując, premiera A6700 budzi nieco mieszane odczucia. Z jednej strony mamy nowy sensor, bardzo rozbudowane opcje autofokusa i obrotowy ekran LCD. Z drugiej natomiast, wykorzystano dość archaiczny układ wizjera, brakuje także podwójnego slotu kart pamięci (lub chociaż gniazda typu combo). Jak na blisko cztery lata dzielące A6600 od A6700, to szczerze mówiąc, postęp nie robi wielkiego wrażenia. Inna możliwość jest taka, że nowa Alpha nie stanowi ostatniego słowa Sony w kategorii APS-C. Nadal bowiem firma nie ma w swojej ofercie aparatu z szybkim sensorem warstwowym, takim jak np. w Fujifilm X-H2s, czy OMDS OM-1. Oczywiście, dostępny jest Sony A1, tyle, że to sprzęt z zupełnie innej półki cenowej.
A propos ceny A6700 – ta początkowa, sugerowana została ustalona na poziomie 7900 zł. To 300 zł więcej niż aktualnie kosztuje Fujifilm X-T4, ale i ok. 4000 zł mniej od X-H2s z szybką matrycą stacked. Nie wygląda zatem, by nowa Alpha miała konkurować z aparatami tej klasy. Bliższymi rywalami będą np. Canon R7 i Panasonic GH6, (kosztujące obecnie odpowiednio 6300 i 7600 zł) i wspomniany już X-T4. Naszym zdaniem, na chwilę obecną cena A6700 jest trochę za wysoka, głównie z uwagi na to, co oferuje konkurencja.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.