Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Arku, pod jednym ze zdjęć jesteś podpisany jako Olechin. Czy to ich odmiana nazwiska, czy też redaktor i korektor byli wciąż pod wrażeniem Olega Błochina, który "debiutował 16 lipca 1972 w spotkaniu z Finlandią i już w pierwszym meczu strzelił bramkę" [ link ]?
Witać, że decenili Wasze poświęcenie podróżnicze, bo przetłumaczony podpis brzmi :) "Stowarzyszenie Altair Central Uusimaa oraz młodzi polscy miłośnicy pieszych wędrówek, którzy będą gośćmi zaćmienia słońca, planują kontynuować współpracę"
Wróciłem z repo ślubnego, zrobiłem sobie drinka przed snem, na ostatni łyk odpaliłem „Optyczne”, no i w efekcie ładnych kilkanaście minut spania mniej mnie czeka ;-). Takie wspomnienia, to zwyczajnie zasługują na vlog albo podcast. Sam się łapię na tym, że jak w luźnych chwilach na warsztatach opowiadam swoje muzyczne historie sprzed 10-15 lat, to zupełnie dla mnie niespodziewane dla młodzieży jest to szok. Zaś tu różnica dodatkowego pokolenia to już w ogóle coś niesamowitego z perspektywy współczesnej. Ale pamiętajcie, w razie czego ZAiKS-y moje (ew. raczej niedrogi jestem żeby to zrealizować) 😛!
Odżyły wspomnienia poprzedniej epoki. Wiem, że nie spodoba się to obecnej młodzieży, ale mam wrażenie, że kiedyś samodzielność i poziom edukacji młodego pokolenia były na wyższym poziomie :-p Pozdrawiam Arku !
Czasy były wtedy faktycznie zupełnie inne, ale także zachowania ludzi różnych pokoleń. Moi rodzice nie mieli specjalnych oporów, żeby swojego 16-latka puścić na taką wyprawę pod "opieką" dwóch 18-latków. Teraz ja sam, doświadczywszy w swojej młodości takiej wolności, ale będąc ojcem dwójki dzieci w wielu lat 24 i 17, nie wiem czy zdecydowałbym się na taki ruch i pozwolił im na taką swobodę :)
A masz 24 na dobę i prawie w każdym miejscu "pod telefonem" i możesz natychmiast dosłać pieniądze [bo prawdopodobnie tylko do tego mógłbyś być potrzebny]...
Otóż to... Sprawę telefonu do znajomego w Leningradzie w artykule załatwiłem w zasadzie jednym zdaniem i w świecie telefonii komórkowej, to może wydawać się takie łatwe. Ale ja wtedy najpierw musiałem znaleźć działający automat telefoniczny na dworcu, wymienić monety żeby mieć ruble i kopiejki, które można do niego wrzucić, dodzwonić się do Polski i przekazać sprawę rodzicom. Potem musiałem się umówić na kolejny telefon, na kolejną rozmowę, żeby się dowiedzieć, czy znajomy jest w Leningradzie i czy nam pomoże. Potem trzeba było się jakoś znaleźć i rozpoznać (ja tego znajomego rodziców widziałem wcześniej raz na oczy), a pinezki na google maps nie dało się wtedy podesłać :)
@Juzer Ja stanę w obronie tego współczesnego młodego pokolenia. Nie dlatego, że ich "samodzielność i poziom edukacji" nie jest niższy - tylko dlatego, że jeśli jest niższy, to przecież odpowiedzialność za to ponoszą te pokolenia, których "samodzielność i poziom edukacji" miałyby być nominalnie wyższe. Mamy doskonały przykład - Arek dał tu i dowód na tę samodzielność i na skłonność do ograniczania własnych dzieci w kontrze do własnych doświadczeń! - patrz jego własna opinia. Czemu? Jednostkowo to tylko Arek może się o sobie wypowiedzieć, bardziej ogólnie u nas jest to wpływ kultury anglosaskiej, którą Polacy zachłysnęli się 35 lat temu z całym dobrodziejstwem inwentarza. Tam - w USA i WB - w ostatnich dziesięcioleciach nastąpiła inwazja strachu rozniecanego przez media zainteresowane jak zawsze polowaniem na czarownice. U nas dla przykładu ostatnio w Gazecie Wyborczej chętna naśladowczyni zaczęła artykuł poświęcony dzieciom od tytułu, cytuję "Publikujesz zdjęcie dziecka w sieci? Sztuczna Inteligencja może je rozebrać i zrobić film porno." Dodam od razu, że to nie programy komputerowe, tylko ludzie robią takie rzeczy, ale głównie chodzi mi tu o usiłowanie wywołania psychozy strachu - a jak pomyślimy, brzmi to dokładnie jak "Wypuszczasz swoje dziecko na ulicę? Ktoś może ci je porwać i przerobić na macę!". A może porwać i przerobić? No może! Tylko co z tego? Mam nie wypuszczać dziecka na ulicę, bo jakiś przygłup tak napisał? Problem jest w tym, że w USA i WB, a potem u nas tak właśnie robią. Krzywdząc własne dzieci. I gdyby tylko własne, to byłoby pół biedy, ale najgorsze, że siłą rzeczy zaczynają polowania na czarownice wśród rodziców dzieci, którzy się tej psychozie nie podporządkowują. Oczywiście, jakby inaczej, tak samo jak w wiekach poprzednich, motywują to dobrem dziecka, a nie zaspokojeniem własnej psychozy: link link Nie wszędzie się zresztą temu trendowi poddają, polecam np. link
Nb.w wywiadzie z nastoletnimi aktorami popularnego niedawno serialu "Stranger Things" - ci pytani o swoje wrażenia z "życia przed 40 laty", jako największe wymienili możliwość swobodnego jeżdżenia przez dzieci razem gdzieś rowerami - coś, o czym po prostu nie mieli pojęcia, że jest możliwe.
Jest jeszcze jedna, bardzo realna, wymierna finansowo, mogąca mieć znaczenie przyczyna psychologiczna. Rodzice obecni inwestują niezmiernie dużo w dzieci - i myśl, że coś może się stać takiej inwestycji, musi budzić przerażenie.
Pytanie z jakiej perspektywy piszesz, polskiej czy np.niemieckiej. U Nas w Polsce w mojej miejscowości dzieci poniżej 10 lat same nawet wieczorami jeżdżą na rowerach w grupach bez opieki (czasami sam się dziwię ale nie, że ktoś im coś zrobi, tylko czy przejeżdżając przez ulice nic im się nie stanie), dziewczyny młode późnym wieczorem chodzą same na spacery lub biegają. Mam natomiast znajomych w Niemczech (niedaleko Dortmundu),którzy nawet sami wieczorami nie wychodzą a o dzieciach nie wspominając nawet w dzień samych nie wypuszczają, odwożą do szkoły. Znajoma nigdy mini nie zakłada bojąc się zaczepek. Wydaje mi się, że u nas wciąż jest normalnie ale niestety idzie wiatr z zachodu, mam mimo wszystko nadzieje, że zmieni kierunek. U nas jest w miarę OK ale mimo braku komórek 30 lat temu i braku natychmiastowego kontaktu z rodzicami wydawało się, że jednak jest bezpieczniej i można dać dzieciom więcej swobody niż teraz.
Mój ojciec mając 16 lat samodzielnie jeździł w góry i na Mazury. Nie tylko nie robił mi problemów ale wręcz zachęcałbym robił to samo. I teraz ja robię to samo wobec moich dzieci.
Nie ma innej drogi by nauczyć dzieci odpowiedzialności niż danie im wolności.
Niestety wielu innych rodziców nie miało tyle wolności w młodości i teraz swoim dzieciakom pozostawiają jej jeszcze mniej. W efekcie mamy pokolenie snowflejków.
@kris123, @RobKoz Z jakiej perspektywy? Raczej, jak każdy, swojej unikalnej, ale mówię i o tym, co obserwuję w kulturze - patrz te linki i tytuły, jak i o tym, co otacza mnie osobiście. Ty poruszyłeś m.in. problem, o jakim ja w ogóle nie mówiłem, bo się z nim nie zetknąłem nigdzie, gdzie byłem i którego nie ma w Polsce, problem bezpieczeństwa w niektórych miejscach wywołanego przez nagłe pojawienie się masy ludzi nie mających tutaj korzeni i o kulturze, od jakiej my (choć nie do końca i bardzo niedawno) już odeszliśmy. Ten problem dotyczy mniej dzieci, a bardziej dorosłych, więc dodaję, dla ścisłości, w ogóle nie mam go na myśli, mówię o zmianach mentalnych zgadzających się na ograniczanie wolności i możliwości poznawania życia na własną rękę przez dzieci w ogóle. Mam rodzinne linki w Polsce, w Holandii i w WB. W Holandii jest jeszcze całkiem normalnie, w WB obrzydliwie, w Polsce pokazałem, jakie obrzydliwe nagonki pojawiają się w prasie. To krzepiące, że gdzieś jeszcze dzieci samodzielnie jeżdżą rowerami, u mnie - okolice Warszawy - nie widzę tego już kompletnie. W WB dochodzi do opisanego w linkach molestowania rodziców przez służby socjalne - rodzice pozwolili niemal 16-latkowi na podróż po Francji w towarzystwie 18-latków, niedopuszczalne, matka ma założoną niebieską kartę. Ktoś, kto przyjechał do WB z Norwegii i zostawił swego 6-letniego syna na 2 minuty samego na placu zabaw spotkał się z atakiem jakiejś obecnej tam Angielki - czyli to ona byłą zagrożeniem dla tej rodziny, nie ktoś inny, ale to jest poza zasięgiem pojmowania tych przestraszonych ludzi. Moja córka, nauczona, że drzewa są po to, aby na nie wchodzić mieszka teraz w WB, a tam angielskiemu 10-letniemu kuzynowi nie wolno było wziąć do ręki noża, bo się skaleczy. Między ich domami była ścieżka przez pola, wieś, kilkaset metrów, ale tamtejsi - nastoletni - kuzyni nigdy nią nie przeszli, zawsze byli wożeni kilka kilometrów dookoła. I przypomnę, że w Polsce 2 tygodnie temu zaczęła obowiązywać napędzona już tym strachem i głupotą wybrańców narodu ustawa, która zakłada, że każdy z nas jest porywaczem i jak ma dziecko pod swoją opieką, to na nim spoczywa ciężar dowodu, obowiązkowego(!), że nie jest. Więc nie wiem, czy nie wyprzedzimy WB w ustawowym obowiązku wszczepiania dzieciom chipów - dla ich bezpieczeństwa, ofc. Co za tym idzie, i sobie, bo przecież służby powinny móc sprawdzić, czy nie oddalamy się od dzieci na więcej niż 5 metrów poza wyznaczonymi miejscami? ;) O fotografowaniu już nie wspominam, ale oczywiście to obszar, który jest bardzo wrażliwy na te zjawiska.
Chyba mieszkam w innej Wielkiej Brytanii. Dzieciaki bawią się same i jeżdżą do szkoły na rowerach albo komunikacją miejską. Obowiązkowe wszczepianie chipów? Naprawdę? Takiego steku bzdur od kogoś, kto nigdy nie wyjechał poza swoją małą miejscw ość dawno nie czytałem. Niech żyje Nowa Skrzynka !!!!
@moosehood Uwaga o czipach to oczywiście proroctwo, które, mam nadzieję, się nie spełni ;). Cieszy mnie natomiast, że są miejsca w WB, gdzie ludzie zachowują zdrowy rozsądek, a te artykuły dotyczą pewnie, jak sam napisałeś, innej Wielkiej Brytanii.
@rsaw 'przez nagłe pojawienie się masy ludzi nie mających tutaj korzeni i o kulturze, od jakiej my (choć nie do końca i bardzo niedawno) już odeszliśmy.'
Czy mówisz tu o sporej emigracji z Polski i (ogólnie) z Europy Wschodniej?
W sumie byłoby fajnie, gdybyś tu nie raczył towarzystwa swoimi paranojami. Kolega redaktor popełnił fajny tekst, a tu pojawia się jakiś wujek i toczy swoje opowieści. Po co?
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.
Świetne wspomnienia, swietna przygoda. Dużo lepsze są takie niż współczesne wycieczki na Malediwy.😉👍
Dzięki.
Poznań - 10.09.2024
Bydgoszcz - 19.09.2024
link
Będzie Fotomisja do Egiptu w 2027?
link
Może być też Kadyks i Malaga :)
Arku, pod jednym ze zdjęć jesteś podpisany jako Olechin. Czy to ich odmiana nazwiska, czy też redaktor i korektor byli wciąż pod wrażeniem Olega Błochina, który "debiutował 16 lipca 1972 w spotkaniu z Finlandią i już w pierwszym meczu strzelił bramkę" [ link ]?
Bahrd - nie czytałeś :)
Ha, ha - faktycznie! Miałem przerwanie sprzętowe przy tym akapicie!
😅
Witać, że decenili Wasze poświęcenie podróżnicze, bo przetłumaczony podpis brzmi :)
"Stowarzyszenie Altair Central Uusimaa oraz młodzi polscy miłośnicy pieszych wędrówek, którzy będą gośćmi zaćmienia słońca, planują kontynuować współpracę"
Wróciłem z repo ślubnego, zrobiłem sobie drinka przed snem, na ostatni łyk odpaliłem „Optyczne”, no i w efekcie ładnych kilkanaście minut spania mniej mnie czeka ;-). Takie wspomnienia, to zwyczajnie zasługują na vlog albo podcast. Sam się łapię na tym, że jak w luźnych chwilach na warsztatach opowiadam swoje muzyczne historie sprzed 10-15 lat, to zupełnie dla mnie niespodziewane dla młodzieży jest to szok. Zaś tu różnica dodatkowego pokolenia to już w ogóle coś niesamowitego z perspektywy współczesnej. Ale pamiętajcie, w razie czego ZAiKS-y moje (ew. raczej niedrogi jestem żeby to zrealizować) 😛!
Odżyły wspomnienia poprzedniej epoki. Wiem, że nie spodoba się to obecnej młodzieży, ale mam wrażenie, że kiedyś samodzielność i poziom edukacji młodego pokolenia były na wyższym poziomie :-p
Pozdrawiam Arku !
Cieszę się, że artykuł przypadł Wam do gustu.
Czasy były wtedy faktycznie zupełnie inne, ale także zachowania ludzi różnych pokoleń. Moi rodzice nie mieli specjalnych oporów, żeby swojego 16-latka puścić na taką wyprawę pod "opieką" dwóch 18-latków. Teraz ja sam, doświadczywszy w swojej młodości takiej wolności, ale będąc ojcem dwójki dzieci w wielu lat 24 i 17, nie wiem czy zdecydowałbym się na taki ruch i pozwolił im na taką swobodę :)
A masz 24 na dobę i prawie w każdym miejscu "pod telefonem"
i możesz natychmiast dosłać pieniądze [bo prawdopodobnie tylko do tego mógłbyś być potrzebny]...
Otóż to... Sprawę telefonu do znajomego w Leningradzie w artykule załatwiłem w zasadzie jednym zdaniem i w świecie telefonii komórkowej, to może wydawać się takie łatwe. Ale ja wtedy najpierw musiałem znaleźć działający automat telefoniczny na dworcu, wymienić monety żeby mieć ruble i kopiejki, które można do niego wrzucić, dodzwonić się do Polski i przekazać sprawę rodzicom. Potem musiałem się umówić na kolejny telefon, na kolejną rozmowę, żeby się dowiedzieć, czy znajomy jest w Leningradzie i czy nam pomoże. Potem trzeba było się jakoś znaleźć i rozpoznać (ja tego znajomego rodziców widziałem wcześniej raz na oczy), a pinezki na google maps nie dało się wtedy podesłać :)
@Juzer
Ja stanę w obronie tego współczesnego młodego pokolenia. Nie dlatego, że ich "samodzielność i poziom edukacji" nie jest niższy - tylko dlatego, że jeśli jest niższy, to przecież odpowiedzialność za to ponoszą te pokolenia, których "samodzielność i poziom edukacji" miałyby być nominalnie wyższe.
Mamy doskonały przykład - Arek dał tu i dowód na tę samodzielność i na skłonność do ograniczania własnych dzieci w kontrze do własnych doświadczeń! - patrz jego własna opinia.
Czemu? Jednostkowo to tylko Arek może się o sobie wypowiedzieć, bardziej ogólnie u nas jest to wpływ kultury anglosaskiej, którą Polacy zachłysnęli się 35 lat temu z całym dobrodziejstwem inwentarza. Tam - w USA i WB - w ostatnich dziesięcioleciach nastąpiła inwazja strachu rozniecanego przez media zainteresowane jak zawsze polowaniem na czarownice. U nas dla przykładu ostatnio w Gazecie Wyborczej chętna naśladowczyni zaczęła artykuł poświęcony dzieciom od tytułu, cytuję "Publikujesz zdjęcie dziecka w sieci? Sztuczna Inteligencja może je rozebrać i zrobić film porno."
Dodam od razu, że to nie programy komputerowe, tylko ludzie robią takie rzeczy, ale głównie chodzi mi tu o usiłowanie wywołania psychozy strachu - a jak pomyślimy, brzmi to dokładnie jak "Wypuszczasz swoje dziecko na ulicę? Ktoś może ci je porwać i przerobić na macę!".
A może porwać i przerobić? No może! Tylko co z tego? Mam nie wypuszczać dziecka na ulicę, bo jakiś przygłup tak napisał? Problem jest w tym, że w USA i WB, a potem u nas tak właśnie robią. Krzywdząc własne dzieci.
I gdyby tylko własne, to byłoby pół biedy, ale najgorsze, że siłą rzeczy zaczynają polowania na czarownice wśród rodziców dzieci, którzy się tej psychozie nie podporządkowują. Oczywiście, jakby inaczej, tak samo jak w wiekach poprzednich, motywują to dobrem dziecka, a nie zaspokojeniem własnej psychozy:
link
link
Nie wszędzie się zresztą temu trendowi poddają, polecam np.
link
Nb.w wywiadzie z nastoletnimi aktorami popularnego niedawno serialu "Stranger Things" - ci pytani o swoje wrażenia z "życia przed 40 laty", jako największe wymienili możliwość swobodnego jeżdżenia przez dzieci razem gdzieś rowerami - coś, o czym po prostu nie mieli pojęcia, że jest możliwe.
Jest jeszcze jedna, bardzo realna, wymierna finansowo, mogąca mieć znaczenie przyczyna psychologiczna.
Rodzice obecni inwestują niezmiernie dużo w dzieci - i myśl, że coś może się stać takiej inwestycji, musi budzić przerażenie.
@rsaw
Pytanie z jakiej perspektywy piszesz, polskiej czy np.niemieckiej. U Nas w Polsce w mojej miejscowości dzieci poniżej 10 lat same nawet wieczorami jeżdżą na rowerach w grupach bez opieki (czasami sam się dziwię ale nie, że ktoś im coś zrobi, tylko czy przejeżdżając przez ulice nic im się nie stanie), dziewczyny młode późnym wieczorem chodzą same na spacery lub biegają. Mam natomiast znajomych w Niemczech (niedaleko Dortmundu),którzy nawet sami wieczorami nie wychodzą a o dzieciach nie wspominając nawet w dzień samych nie wypuszczają, odwożą do szkoły. Znajoma nigdy mini nie zakłada bojąc się zaczepek. Wydaje mi się, że u nas wciąż jest normalnie ale niestety idzie wiatr z zachodu, mam mimo wszystko nadzieje, że zmieni kierunek. U nas jest w miarę OK ale mimo braku komórek 30 lat temu i braku natychmiastowego kontaktu z rodzicami wydawało się, że jednak jest bezpieczniej i można dać dzieciom więcej swobody niż teraz.
Mój ojciec mając 16 lat samodzielnie jeździł w góry i na Mazury. Nie tylko nie robił mi problemów ale wręcz zachęcałbym robił to samo. I teraz ja robię to samo wobec moich dzieci.
Nie ma innej drogi by nauczyć dzieci odpowiedzialności niż danie im wolności.
Niestety wielu innych rodziców nie miało tyle wolności w młodości i teraz swoim dzieciakom pozostawiają jej jeszcze mniej. W efekcie mamy pokolenie snowflejków.
@kris123, @RobKoz
Z jakiej perspektywy? Raczej, jak każdy, swojej unikalnej, ale mówię i o tym, co obserwuję w kulturze - patrz te linki i tytuły, jak i o tym, co otacza mnie osobiście. Ty poruszyłeś m.in. problem, o jakim ja w ogóle nie mówiłem, bo się z nim nie zetknąłem nigdzie, gdzie byłem i którego nie ma w Polsce, problem bezpieczeństwa w niektórych miejscach wywołanego przez nagłe pojawienie się masy ludzi nie mających tutaj korzeni i o kulturze, od jakiej my (choć nie do końca i bardzo niedawno) już odeszliśmy. Ten problem dotyczy mniej dzieci, a bardziej dorosłych, więc dodaję, dla ścisłości, w ogóle nie mam go na myśli, mówię o zmianach mentalnych zgadzających się na ograniczanie wolności i możliwości poznawania życia na własną rękę przez dzieci w ogóle.
Mam rodzinne linki w Polsce, w Holandii i w WB.
W Holandii jest jeszcze całkiem normalnie, w WB obrzydliwie, w Polsce pokazałem, jakie obrzydliwe nagonki pojawiają się w prasie. To krzepiące, że gdzieś jeszcze dzieci samodzielnie jeżdżą rowerami, u mnie - okolice Warszawy - nie widzę tego już kompletnie.
W WB dochodzi do opisanego w linkach molestowania rodziców przez służby socjalne - rodzice pozwolili niemal 16-latkowi na podróż po Francji w towarzystwie 18-latków, niedopuszczalne, matka ma założoną niebieską kartę. Ktoś, kto przyjechał do WB z Norwegii i zostawił swego 6-letniego syna na 2 minuty samego na placu zabaw spotkał się z atakiem jakiejś obecnej tam Angielki - czyli to ona byłą zagrożeniem dla tej rodziny, nie ktoś inny, ale to jest poza zasięgiem pojmowania tych przestraszonych ludzi.
Moja córka, nauczona, że drzewa są po to, aby na nie wchodzić mieszka teraz w WB, a tam angielskiemu 10-letniemu kuzynowi nie wolno było wziąć do ręki noża, bo się skaleczy. Między ich domami była ścieżka przez pola, wieś, kilkaset metrów, ale tamtejsi - nastoletni - kuzyni nigdy nią nie przeszli, zawsze byli wożeni kilka kilometrów dookoła.
I przypomnę, że w Polsce 2 tygodnie temu zaczęła obowiązywać napędzona już tym strachem i głupotą wybrańców narodu ustawa, która zakłada, że każdy z nas jest porywaczem i jak ma dziecko pod swoją opieką, to na nim spoczywa ciężar dowodu, obowiązkowego(!), że nie jest.
Więc nie wiem, czy nie wyprzedzimy WB w ustawowym obowiązku wszczepiania dzieciom chipów - dla ich bezpieczeństwa, ofc. Co za tym idzie, i sobie, bo przecież służby powinny móc sprawdzić, czy nie oddalamy się od dzieci na więcej niż 5 metrów poza wyznaczonymi miejscami? ;)
O fotografowaniu już nie wspominam, ale oczywiście to obszar, który jest bardzo wrażliwy na te zjawiska.
Chyba mieszkam w innej Wielkiej Brytanii. Dzieciaki bawią się same i jeżdżą do szkoły na rowerach albo komunikacją miejską. Obowiązkowe wszczepianie chipów? Naprawdę? Takiego steku bzdur od kogoś, kto nigdy nie wyjechał poza swoją małą miejscw
ość dawno nie czytałem. Niech żyje Nowa Skrzynka !!!!
@moosehood
Uwaga o czipach to oczywiście proroctwo, które, mam nadzieję, się nie spełni ;).
Cieszy mnie natomiast, że są miejsca w WB, gdzie ludzie zachowują zdrowy rozsądek, a te artykuły dotyczą pewnie, jak sam napisałeś, innej Wielkiej Brytanii.
@rsaw
'przez nagłe pojawienie się masy ludzi nie mających tutaj korzeni i o kulturze, od jakiej my (choć nie do końca i bardzo niedawno) już odeszliśmy.'
Czy mówisz tu o sporej emigracji z Polski i (ogólnie) z Europy Wschodniej?
W sumie byłoby fajnie, gdybyś tu nie raczył towarzystwa swoimi paranojami. Kolega redaktor popełnił fajny tekst, a tu pojawia się jakiś wujek i toczy swoje opowieści. Po co?
W dzisiejszych podróżach jest więcej techniki, w niegdysiejszych podróżach było więcej magii.
Pamiętam jak wywoływaliśmy w szkolnej ciemni zdjęcia z Berlina Zachodniego.