Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Choć atmosferę wokół premiery nowego GFX-a podgrzewały różne przecieki pojawiające się na przestrzeni kilku tygodni, sama koncepcja średnioformatowego kompaktu jest w gruncie rzeczy dość zaskakująca. Nie mieliśmy wcześniej do czynienia z aparatem tego typu, niemniej firma Fujifilm postanowiła zaryzykować i wprowadzić do sprzedaży kolejny, trochę nietypowy produkt. Jak dowiedzieliśmy się z prezentacji, litery „RF” w nazwie pochodzą od: Rangefinder style – Fixed lens, co oznacza aparat w stylu dalmierzowym, z wbudowanym (niewymiennym) obiektywem.
Matryca to znany z GFX100 II 102-megapikselowy układ o zwiększonej względem poprzednika pojemności studni potencjałów, ulepszonych konwerterach analogowo-cyfrowych oraz zoptymalizowanym układzie mikrosoczewek na brzegach matrycy. Ten ostatni aspekt ma zapewniać lepszą pracę autofokusa przy ostrzeniu na obiekty znajdujące się przy krawędziach kadru.
W GFX100RF, po raz pierwszy w aparatach Fujifilm GFX, pojawiła się migawka centralna. Oferuje ona nie tylko praktycznie bezgłośną i pozbawioną drgań pracę, ale także możliwość synchronizacji błysku z dowolną wartością czasu naświetlania. Warto jednak pamiętać, że przy f/4, najkrótsza ekspozycja to 1/2000 s. Przy f/5.6 skraca się ona do 1/3200 s, a maksymalną wartość 1/4000 s mamy od f/7.1 do f/22. Aparat oferuje też wprawdzie migawkę elektroniczną, ale ponieważ nie mamy tu do czynienia z architekturą stacked, efekt rolling shutter może dać nam niekiedy się we znaki.
Pewną bolączką nowego GFX-a jest brak stabilizacji obrazu. Firma nie zdecydowała się na zaimplementowanie systemu redukcji drgań gdyż, jak twierdzą przedstawiciele Fujifilm, wymusiłoby to zastosowanie obiektywu o większych rozmiarach. Priorytetem było natomiast pozostawienie konstrukcji jak najbardziej kompaktowej.
Podobnie jak w GFX100 II, w nowym kompakcie także wykorzystano chip X-Processor 5. Pozwala on na detekcję rozmaitych obiektów w oparciu o algorytmy uczenia maszynowego. Mamy możliwość automatycznego wykrywania zarówno ludzi (twarze, oczy) i zwierząt (w tym ptaków i owadów), a także pojazdów: samochodów, motocykli, pociągów i samolotów.
W dobrych warunkach oświetleniowych, praca autofokusa nie daje powodów do narzekań. System pracuje odpowiednio sprawnie i najczęściej nie widać problemów z celnością. Trochę mu jednak brakuje do szybkich, pełnoklatkowych bezlusterkowców, co widać, szczególnie w ciemniejszym otoczeniu. O ile fotografujemy w statycznych sytuacjach, nie powinniśmy zauważyć większych trudności. Jednak kilka prób dynamicznych, które wykonaliśmy, nie wygląda szczególnie zachęcająco. Mimo widocznego na ekranie zielonego wskaźnika rozpoznanej twarzy lub oka, w zdecydowanej większości przypadków poniższym zdjęciom niestety brakuje ostrości. A ruch żonglera nie był zbyt szybki.
W GFX100RF mamy do czynienia z niewymiennym obiektywem, a producent zdecydował się na instrument szerokokątny o ogniskowej 35 mm i światłosile f/4. Kąt widzenia odpowiada pełnoklatkowej 28-ce, a zatem lubianej wartości przez wielu miłośników fotografii ulicznej. Oczywiście ogniskowa ta sprawdzi się także w innych sytuacjach, np. przy fotografowaniu architektury, krajobrazów, czy szerokich portretów.
Na konstrukcję optyczną obiektywu składa się 10 soczewek ustawionych w 8 grupach. Zastosowano tutaj dwa elementy asferyczne i powłoki Nano-GI. Minimalna odległość ustawiania ostrości okazuje się całkiem przyzwoita i wynosi 20 cm. Przydatny może się także okazać wbudowany filtr neutralny, ograniczający ekspozycję o 4 EV (tak samo, jak w X100 VI). Domyślnie aktywujemy go przestawiając w prawo i przytrzymując dźwignię znajdującą się na przedniej ściance obok obiektywu.
Jeśli chodzi o obudowę nowego GFX-a, wykonano ją bardzo starannie, z dobrej klasy materiałów. Korpus jest metalowy i robi wrażenie solidności i trwałości. Górny panel wykonano z pojedynczego bloku aluminium, podobnie jak wiele innych elementów: rolki nastawcze, pokrętła czasów/ISO, kompensacji ekspozycji i proporcji zdjęć, a także pierścienie przysłon i ostrości. Warto też zwrócić uwagę, że większość z wymienionych elementów ma wyraźnie pokarbowaną powierzchnię dla zapewnienia lepszej przyczepności.
Generalnie, opisywany kompakt nie należy do filigranowych. Średnioformatowa matryca wymusza zastosowanie sporej obudowy, więc jeśli chcemy schować GFX100RF do kieszeni, uda się to wyłącznie jeśli będzie to kieszeń obszernej bluzy lub kurtki. Fujifilm chwali się, że jest to najlżejszy z GFX-ów, ale wagę 735 gramów jednak trochę w ręce czuć. Zwłaszcza, że uchwytowi brakuje nieco głębokości. Ponadto, nie pokryto go gumową wyściółką, a twardym, chropowatym tworzywem. Nie ma natomiast problemu z ułożeniem wszystkich palców prawej dłoni (łącznie z małym), bowiem wysokość aparatu jest naprawdę spora.
Jeśli chodzi o zestaw elementów sterujących, ich układ w sporej mierze wygląda dość standardowo, jak na aparat Fujifilm. Warto natomiast zwrócić uwagę na lewy górny róg przedniej ścianki i trzy manipulatory, tworzące swoisty „walec”. Na samej górze znajduje się włącznik aparatu, a pod nim przednia rolka sterująca. Niżej natomiast znajdziemy dźwignię zoom-u cyfrowego. GFX100RF pozwala na wybór „ogniskowych”: 45, 63 i 80 mm, będących ekwiwalentami pełnoklatkowych wartości (odpowiednio): 36, 50 i 63 mm.
Oprócz wspomnianej wyżej dźwigni, warto również wspomnieć o pokrętle proporcji boków, znajdującym się na tylnej ściance. Do dyspozycji mamy dziewięć nastaw: 4:3, 3:2, 16:9, 17:6, 65:24, 1:1, 3:4, 5:4 i 7:6. W gruncie rzeczy obecność tego manipulatora to całkiem ciekawa koncepcja, która może się okazać przydatna dla tych, co tworzą w mniej standardowych formatach. Przełączenie się na odpowiednią wartość okazuje się całkiem pomocne by zwizualizować sobie docelowy kadr.
Wróćmy jeszcze na przednią ściankę, bowiem kolejna dźwignia (znajdująca się obok „walca”) okazuje się istotna właśnie w kontekście proporcji zdjęć. Odchylając ją w lewo (patrząc na aparat z przodu), wybieramy jeden z trzech trybów wyświetlania docelowego kadru:
zaczernienie nieaktywnego obszaru,
”wyszarzenie” nieaktywnego obszaru, który nadal jednak pozostaje częściowo widoczny,
zaznaczenie wybranych proporcji białą ramką, podczas gdy pozostała część obrazu z matrycy jest nadal widoczna.
Analogicznie zmienia się widok przy skorzystaniu z cyfrowego zoomu (również w połączeniu ze zmianą proporcji). W pierwszym przypadku, aktywny kadr jest maksymalizowany na wyświetlaczu, a w pozostałych będzie zajmował jego odpowiednią część.
Jak widać, Fujifilm dość poważnie podeszło do kwestii przycinania zdjęć, skoro zapewniło dodatkowe funkcje ułatwiające kadrowanie. Naszym zdaniem, nie najlepsza jest natomiast ergonomia „walca”, bowiem zdarzało się nam, że korzystając z przedniej rolki, przypadkiem włączaliśmy cyfrowy zoom. Może to być oczywiście kwestia przyzwyczajenia, niemniej taką niedogodność zauważyliśmy podczas pierwszych testów.
Ekran ma możliwość odchylania, ale tylko w jednej płaszczyźnie. Prawdopodobnie dzięki temu producentowi udało się zlicować jego powierzchnię z płaszczyzną tylnej ścianki. Przekątna wyświetlacza to 3.15 cala, co przy rozdzielczości 2.1 miliona punktów daje bardzo dobrą jakość wyświetlania. Nie zapomniano oczywiście o dotykowym interfejsie o całkiem szerokiej funkcjonalności.
GFX100RF odziedziczył wizjer po modelu 100S II. Oferuje on powiększenie 0.84x i rozdzielczość 5.76 miliona punktów. Nie mamy zastrzeżeń do jakości podglądu, bowiem szczegółowość stoi na wysokim poziomie. Płynność w trudnych warunkach oświetleniowych nie daje większych powodów do narzekań, aczkolwiek widać wówczas sporo szumu.
Jeśli chodzi o zasilanie, producent wykorzystał znane już ogniwo NP-W235, o pojemności 2200 mAh. Na jednym ładowaniu udało nam się wykonać ok. 400 zdjęć, co uznajemy za całkiem dobry wynik.
Pewnym zaskoczeniem in plus był fakt, że Fujifilm zdecydowało się na podwójny slot kart pamięci. To pierwszy od wielu lat aparat kompaktowy z takim rozwiązaniem. Dane zapisywane są na kartach SD i zapewniono obsługę standardu UHS-II. Przy tak dużej objętości plików, absolutnie nie polecamy stosować kart UHS-I. Naszym zdaniem, lepszym pomysłem byłby slot kart CFexpress typu B, nawet pojedynczy.
Zestaw portów komunikacyjnych obejmuje cztery złącza:
wejście mikrofonu (mini-jack 3.5 mm),
wyjście słuchawkowe (mini-jack 3.5 mm),
port USB-C,
złącze HDMI, typu mikro D.
Warto się jeszcze odnieść do jednej kwestii, związanej z jakością wykonania obudowy, mianowicie szczelnością. Aparat został zabezpieczony przed wpływem niekorzystnych warunków pogodowych, ale by uzyskać pełną ochronę, należy najpierw nakręcić na obiektyw odpowiedni adapter, a następnie filtr. Oba elementy, jak również widoczna poniżej osłona przeciwsłoneczna (z dekielkiem), są dołączone do zestawu z aparatem.
Filmowanie
GFX100RF, mimo tej samej matrycy i procesora obrazowego, nie oferuje nagrywania w 8K, jak model GFX100 II. Maksymalnie możemy rejestrować obraz w 4K (4:2:2) przy 24, 25 lub 30 kl/s i proporcjach boków 17:9 i 16:9. Do wyboru mamy 8-bitowy kodek H.264 oraz 10-bitowy H-265. Nowy aparat pozwala także nagrywać z wykorzystaniem kodeka Appla ProRes, aczkolwiek do tego niezbędne jest podpięcie dysku SSD. Ograniczeniem bowiem jest przepustowość slotu kart SD.
O ile najniższą czułością przy fotografowaniu jest ISO 80, przy filmowaniu dysponujemy ISO 100. Nowy GFX oferuje także profil F-Log2, który wg producenta ma dawać ponad 13 EV zakresu dynamicznego.
Podsumowanie
Trzeba przyznać, że firmie Fujifilm nie brak odwagi, skoro zaprezentowała produkt tak niszowy, jak GFX100RF. Generalnie, systemy średnioformatowe nie należą do popularnych urządzeń, lecz w ich wypadku, możliwość wymiany optyki zapewnia inny wymiar funkcjonalności. Przez niewymienny obiektyw, docelowa grupa klientów będzie jeszcze mniej liczna. To oczywiście nie znaczy, że GFX100RF będzie się tylko kurzył na sklepowych półkach. Amatorów na nietypowe aparaty w gruncie rzeczy nie brakuje, co widać po premierach np. Leiki Q3, czy Q3 43, które znajdują jednak nabywców. A kosztują 28500-29400 zł, zatem więcej od nowego GFX-a, który został wyceniony na 23000 zł. Czy takie osoby będą w stanie zrezygnować z „czerwonej kropki” i dać się ponieść wizji wykreowanej przez Fujifilm, której częścią jest GFX100RF – czas pokaże.
Zapraszamy również do obejrzenia galerii zdjęć przykładowych, wykonanych GFX100RF, uzupełnionej względem czwartkowego zestawu.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.