Nowości Canona w naszych rękach
1. Nowości Canona w naszych rękach
W momencie inauguracji do rodziny „Video First” należą:
- wyposażony w matrycę 1'' sparowaną z obiektywem o ekwiwalencie ogniskowej 18 mm i światłosile f/2.8 aparat kompaktowy Canon PowerShot V10,
- zaprezentowany nieco ponad miesiąc temu zaawansowany kompakt Canon PowerShot V1, który miał swoją polską premierę w dniu publikacji tego artykułu,
- także zaprezentowany w momencie publikacji tego artykułu aparat bezlusterkowy Canon EOS R50 V oferujący 24-megapikselową matrycę APS-C.
![]() |
![]() |
Oprócz wymienionych już aparatów firma Canon zaprezentowała dziś także dwa obiektywy – przeznaczoną w dużej mierze do filmowania i wyposażoną w mechanizm elektrycznej regulacji ogniskowej (power zoom) niepełnoklatkową konstrukcję o parametrach 14-30 mm f/4-6.3 oraz pełnoklatkowy instrument o parametrach 20 mm f/1.4 należący do linii L i wyposażony w silnik autofokusa VCM.
Canon PowerShot V1
Pierwsza z dzisiejszych nowości nowością jest jedynie na polskim rynku, bowiem w Azji została zaprezentowana ponad miesiąc temu. Mieliśmy też zresztą okazję zapoznać się z PowerShotem V1 na japońskich targach CP+, poniżej wklejamy zatem spisane wówczas pierwsze wrażenia uzupełnione o kilka dodatkowych informacji. Zachęcamy też do zapoznania się z uzupełnioną i rozbudowaną galerią zdjęć przykładowych wykonanych tym modelem podczas przedpremierowej (w Polsce) prezentacji tego produktu.
![]() |
Na rynku aparatów kompaktowych nie dzieje się zbyt wiele w ostatnich latach. Pojawiają się oczywiście korpusy premium takie jak Fujifilm GFX 100 RF czy Leica Q3 / Q3 43, ale jeśli chodzi o tańsze aparaty z mniejszymi matrycami, to klęski urodzaju, delikatnie mówiąc, nie ma.
Tym milszą niespodzianką była zatem premiera Canona V1, który nie tylko wniósł nieco życia w ten segment aparatów, ale zaoferował też kilka interesujących elementów specyfikacji, takich jak matryca o rozmiarze 1.4" czy obiektyw o niespotykanym w kompaktach zakresie ogniskowych będącym ekwiwalentem 16–50 mm dla pełnej klatki.
![]() |
Zacznijmy od tego, że V1, jak na rozmiar zastosowanej w nim matrycy, nie aż tak dużo mniejszej przecież niż sensory APS-C Canona, jest faktycznie urządzeniem kompaktowym. Wrażenie to potęguje jeszcze brak wizjera elektronicznego, przez co korpus w wersji ze schowanym obiektywem jest po prostu niewielkim zaoblonym prostopadłościanem.
Mimo niewielkich rozmiarów samo body aparatu sprawia porządne wrażenie i jest wykonane z dobrej jakości tworzywa. Nieco gorzej wypadają natomiast przyciski i kółko na tylnej ściance – tu już „plastikowość” mocniej daje się we znaki. Osobom o większych dłoniach nie będzie się też obsługiwać V1-ki zbyt wygodnie, bo przyciski są zwyczajnie dość małe i w większości prawie nie wystają ponad płaszczyznę danej ścianki. Miłym i przydatnym akcentem jest natomiast obecność programowalnego pierścienia na obiektywie i dźwigienki do płynnej regulacji ogniskowej przy filmowaniu.
![]() |
![]() |
Mimo niewielkiego rozmiaru w korpusie udało się zmieścić akumulator LP-E17 znany choćby z bezlusterkowców EOS R10 i EOS R8. Zmieścił się także układ aktywnego chłodzenia, który ma zapewnić, że niewielki korpus PowerShota V1 nie będzie mieć problemów z przegrzewaniem się. Użytkownik ma przy tym kontrolę nad trybem pracy ukrytego w obudowie wiatraka.
Pod klapką baterii znajdziemy także pojedyncze gniazdo na karty pamięci SD/SDHC/SDXC kompatybilne ze standardem prędkości UHS-II.
![]() |
![]() |
![]() |
Jako że omawiany aparat w dużej mierze adresowany jest do filmowców, na jego obudowie znajdziemy tradycyjnie przydatne przy filmowaniu wejście mikrofonowe i wyjście słuchawkowe, a także złącze USB-C i wyjście HDMI. Całość uzupełnia rozkładany do boku ekran o przekątnej 3" oraz wbudowany mikrofon z dołączaną osłoną przeciwwietrzną. Ten ostatni, dodajmy, zawiera wewnątrz trzy kapsuły, co pozwala choćby na zastosowanie bardziej zaawansowanych algorytmów redukcji szumu otoczenia przy nagrywaniu.
![]() |
![]() |
Najbardziej interesujący element to oczywiście obiektyw o unikalnych parametrach. Niestety, zapewne ze względu na miniaturyzację, producent zaoferował w nim mało korzystną z punktu widzenia filmowania światłosiłę f/2.8–4.5. Stałe światło 2.8 byłoby znacznie lepszą opcją, ale trudno z perspektywy recenzenta ocenić, na ile wpłynęłoby to na rozmiary i wagę obiektywu. A wpłynęłoby z całą pewnością.
Warto również odnotować, że mimo faktycznie kompaktowych rozmiarów, obiektyw omawianego aparatu oferuje też wbudowany filtr szary o gęstości 3 EV, co docenią zarówno filmowcy, jak i amatorzy fotografii krajobrazowej.
![]() |
Kompaktowy obiektyw o ekwiwalencie ogniskowej 16 mm na szerokim końcu rodzi także zrozumiałe pytanie o dystorsję. Dokładnej odpowiedzi na nie udzieli w stosownym czasie test. Na potrzeby bieżące wywołaliśmy jednak jedno ze zdjęć przykładowych programem nieaplikującym przy wywoływaniu wbudowanego profilu korekcyjnego obiektywu. W procesie tym zdjęcie nieco zmieniło kolorystykę, ale na potrzeby zestawienia go z plikiem JPEG zapisanym równolegle do RAW-a nie ma to większego znaczenia.
Jak widać poniżej, cudów nie ma i dystorsja oraz przycięcie obrazu spowodowane jej korektą faktycznie są bardzo zauważalne. Ale to akurat było do przewidzenia.
![]() |
Pod względem użytkowym V1-ką pracuje się jak prostym bezlusterkowcem Canona. Elementów sterujących mogłoby co prawda być nieco więcej, ale z pomocą ekranu dotykowego większość nastaw zmienimy szybko i sprawnie. Szybki i sprawny jest też autofokus, który działa błyskawicznie i nie ma problemu z rozpoznawaniem ludzi i ich twarzy czy oczu nawet w szerokich kadrach.
Jeśli natomiast chodzi o stabilizację, to omawiany aparat, dość typowo dla kompaktów, oferuje stabilzację optyczną obiektywu oraz stabilizację cyfrową. Ta ostatnia ma dwa nowe tryby pozwalające w pewnym stopniu korygować poziom horyzontu lub położenie głowy osoby mówiącej w kadrze. Ich działanie prezentujemy nieco niżej w filmie.
A skoro już przy nagrywaniu jesteśmy, to Canon PowerShot V1 potrafi filmować w 4K z prędkością do 60 kl/s, z tym że tylko do 30 kl/s będziemy przy tym wykorzystywać całą szerokość matrycy. W wyższych klatkażach w 4K pojawia się dodatkowy crop wynoszący ok. 1.4x, który efektywnie redukuje rozmiar matrycy do 1'', a zakres ogniskowych obiektywu zmienia z ekwiwalentu 16-50 mm w ekwiwalent 22.4-70 mm. Oprócz tego filmować możemy też w Full HD z prędkościami do 120 kl/s.
Aparat oferuje przy tym kompatybilny z telewizją HDR tryb HDR PQ oraz logarytmiczny profil obrazu Canon Log 3. Niestety uruchomienie któregoś z nich wiąże się z automatyczną zmianą kodeka, nad którą użytkownik, podobnie jak w przypadku starszych bezlusterkowców Canona, nie ma kontroli. Oznacza to, że w profilach HDR PQ i HLG zapis odbywa się w kodeku H.265 z próbkowaniem koloru 4:2:2 / 10-bit, a w posotałych w kodeku H.264 z próbkowaniem koloru 4:2:0 / 8-bit. Szkoda, że to bezsensowne rozwiązanie nadal jest kultywowane w momencie, gdy w zaprezentowanym równolegle korpusie EOS R50 V są już dostępne nowe kodeki XF-AVC S i XF-HEVC S, które można wybierać niezależnie od profilu obrazu.
![]() |
Mimo kilku problemów, takich jak choćby opisane powyżej powiązanie kodeka z profilem obrazu czy nieco zbyt ciemny obiektyw, musimy jednak stwierdzić, że Canon PowerShot V1 to całkiem udany i interesujący korpus, który ma sporo do zaoferowania zarówno vlogerom, jak i osobom poszukującym kieszonkowego aparatu na wyjazdy turystyczne, których nie zadowala jakość zdjęć z ultraszerokokątnych aparatów w smartfonach.
Na koniec dodajmy jeszcze, że nowy aparat jest kompatybilny z obecnym już od kilku lat na rynku miniaturowym statywem wyposażonym w pilota zdalnego sterowania Canon HG-100TBR oraz z mikrofonem Canon DM-E1D wpuszczającym sygnał do korpusu już w cyfrowej formie przez nową wielofunkcyjną stopkę. Rzeczona stopka nie oferuje natomiast klasycznych styków do wyzwalania lamp błyskowych. Jeśli zatem chcemy z takowej skorzystać (V1 nie ma lampy wbudowanej), to musimy się zaopatrzyć w adapter Canon AD-E1.
![]() |
Canon PowerShot V1, podobnie jak reszta dzisiejszych nowości, wejdzie do sprzedaży w drugiej połowie kwietnia. Za sam aparat przyjdzie nam zapłacić 4379.99 zł. Z kolei za 4549.99 zł dostępny będzie „premium vlogger kit”, w którym poza samym aparatem otrzymamy kartę SDXC 128 GB V60, osłonę przeciwwietrzną na mikrofon oraz mini statyw Canon HG-100TBR.
Canon R50 V
Druga z dzisiejszych nowości, tym razem prezentowana już jednocześnie na całym świecie, to bezlusterkowiec Canon R50 V. Bazuje on na komponentach znanych z modeli EOS R50 czy EOS R10, ale jest zdecydowanie bardziej zorientowany pod filmowanie i widać to już na pierwszy rzut oka.![]() |
Rzeczony pierwszy rzut oka ujawni na przykład, że na kole trybów EOS-a R50 V tylko jedna z pozycji poświęcona jest fotografowaniu, a pozostałe to tryby filmowe, czyli dokładnie na odwrót niż typowo ma to miejsce w aparatach. Poza zwykłym filmowaniem (gdzie możemy wybrać tryb manualny lub półautomatyczny), na kole tym umieszczono też tryb filmowania w zwolnionym i przyspieszonym tempie, dwa warianty trybu automatycznego oraz miejsce na trzy tryby skonfigurowane przez użytkownika, które można łatwo przywołać. Oraz oczywiście wspomniany już tryb fotograficzny.
Jeśli chodzi o ten ostatni, to po ustawieniu kółka trybów pracy na symbol aparatu fotograficznego, zyskujemy dostęp do reszty trybów. Aparat oferuje ich dwanaście, w tym najważniejsze: M, Av, Tv i P.
![]() |
![]() |
![]() |
Jeśli chodzi o unikalne elementy interfejsu EOS-a R50 V, to w oczy rzuca się spust migawki oznaczony czerwonym kółkiem - jasno dającym do zrozumienia, że jest to przycisk nagrywania oraz drugi przycisk wyzwalający nagrywanie, leżący na przedniej ściance korpusu. Docenią go choćby osoby nagrywające się samodzielnie. Warto również odnotować, że spust na górnej ściance otoczony jest dźwigienką do płynnej regulacji zoom-a.
![]() |
Warta odnotowania jest także obecność dodatkowego gwintu 1/4'' na jednej z bocznych ścianek, co pozwoli na bezproblemową instalację modelu R50 V w pozycji pionowej na statywie. Samo urządzenie wykrywa zresztą pionową orientację i wyświetla stosownie obrócone menu ekranowe.
Co ciekawe, nowego bezlusterkowca nie wyposażono, w przeciwieństwie do kompaktu PowerShot V1, w aktywne chłodzenie. Przedstawiciele firmy zapewniali jednak, że dzięki poprawionemu pasywnemu chłodzeniu R50 V powinien bez problemu wytrzymać nagrywanie w 4K przez 2 godziny bez przerwy, czyli zapewne więcej niż to, na co pozwoli akumulator.
![]() |
Wspomniany akumulator to, podobnie jak w przypadku PowerShota V1, znane z wielu modeli lustrzanek i bezlusterkowców ogniwo LP-E17, które w naszych testach Canona R10 i Canona R50 pozwoliło nagrać odpowiednio 75 i 59 minut materiału 4K w 25 kl/s. Baterię umieszczono pod dolną klapką, gdzie znajdziemy też pojedyncze gniazdo kart pamięci obsługujące nośniki SD/SDHC/SDXC zgodne ze standardem UHS-II.
![]() |
Jeśli chodzi o wady, to musimy niestety EOS-owi R50 V wypomnieć brak stabilizacji matrycy. Co prawda Canon we wszystkich obiektywach RF-S oferuje stabilizację optyczną, ale tych ostatnich jest garstka i najjaśniejsze z nich oferują światłosiłę f/3.5, zwykle dostępną jedynie na początku szybko ciemniejącego zooma. W takiej sytuacji stabilizacja matrycy pozwoliłaby lepiej wykorzystać potencjał niepełnoklatkowych i oferujących autofokus obiektywów z mocowaniem RF, jakie niedawno zaprezentowały firmy takie jak Sigma czy Tamron. Zwłaszcza, że są to bez wyjątku konstrukcje jaśniejsze. A tak do EOS-a R50 V trochę nie ma czego podłączyć, jeśli nagrywamy materiał w gorszym świetle i bez statywu czy gimbala.
![]() |
W temacie budowy zewnętrznej zostały nam do omówienia złącza. Canon EOS R50 V oferuje dość typowy ich zestaw obejmujący:
- złącze USB 3.2 (gniazdo USB-C),
- wyjście HDMI (złącze mikro HDMI typu D),
- wejście mikrofonu stereo (jack 3.5 mm),
- wyjście słuchawkowe stereo (jack 3.5 mm),
- złącze pilota zdalnego sterowania (jack 2.5 mm).
![]() |
Jako złącze należy też potraktować wielofunkcyjną stopkę, do której możemy podłączyć choćby wspomniany już mikrofon Canon DM-E1D, czy też inne akcesoria audio firm trzecich, jak choćby interfejs XLR Tascam CA-XLR2d.
![]() |
Mimo zbliżonych do PowerShota V1 rozmiarów, jego bezlusterkowy krewniak wypada nieco lepiej ergonomicznie. Pomaga w tym obecność dodatkowego koła nastawczego oraz dwóch przycisków na górnej ściance. Guzików na ściance tylnej też jest o 1 więcej niż w V1-ce, ale tu akurat nie pochwalamy przeniesienia przycisku Menu poza zasięg prawej ręki. Ogólnie natomiast z pomocą dostępnych przycisków i pokręteł oraz ekranu dotykowego użytkownik jest w stanie całkiem szybko i sprawnie zmienić większość nastaw i parametrów pracy urządzenia.
![]() |
![]() |
Jeśli chodzi o nagrywanie, to EOS R50 V potrafi filmować w 4K z prędkością do 50/60 kl/s, choć tylko do 25/30 kl/s robi to z wykorzystaniem całej szerokości matrycy i nadpróbkowania. Wyższe klatkaże dostępne są jedynie ze sporym przycięciem obrazu, analogicznie, jak ma to miejsce w pokrewnym EOS-ie R10.
Wartą odnotowania zmianą w porównaniu do modeli R50 i R10 jest natomiast obecność na pokładzie logarytmicznego profilu obrazu. Podobnie jak w przypadku PowerShota V1 jest to Canon Log 3. Użytkownik R50 V dostaje też, podobnie jak ma to miejsce w Canonie R1 i R5 Mark II, kontrolę nad kodekiem, a lista tych ostatnich obejmuje warianty H.264 (XF-AVC S) i H.265 (XF-HEVC S) mogące pracować z próbkowaniem koloru od 4:2:0 / 8-bit do 4:2:2 / 10-bit. Kontrolować można także kodek audio, a dostępne opcje obejmują zapis bezkompresyjny PCM lub z kompresją AAC.
Wobec wspomnianego już braku stabilizacji matrycy, upłynnianiem ujęć może zająć się albo stabilizacja optyczna w wybranych obiektywach, albo też stabilizacja cyfrowa. Analogicznie jak w pokrewnych korpusach fotograficznych, na pokładzie znajdziemy też układ autofokusa Dual Pixel CMOS AF, który niezmiennie działa szybko i sprawnie.
![]() |
Podsumowując, Canon EOS R50 V to dobrze przemyślany korpus o ergonomii zoptymalizowanej pod filmowanie, co nie jest częste w aparatach czy nawet aparatowo-kamerowych hybrydach. Czerpie on część rozwiązań ze znacznie bardziej zaawansowanych modeli tego producenta i oferuje je w znacznie przystępniejszej cenie, co zdecydowanie należy odnotować i pochwalić.
Wspomniana cena (3329.99 zł za samo body, 4379.99 zł w zestawie z obiektywem RF-S 14-30 mm f/4-6.3 IS STM PZ i 4599.99 zł za zestaw obejmujący też mikrofon, kartę pamięci i statyw Canon HG-100TBR) oraz także wspomniana już ergonomia to mocne argumenty w starciu nowego Canona z potencjalną konkurencją, taką jak modele Fujifilm X-M5 czy Sony ZV-E10 II. Na ich korzyść względem Canona przemawia znacznie bogatsza oferta optyki (w tym jasnej i stabilizowanej) oraz szybsze sensory pozwalające na mniejsze (a w przypadku Sony zerowe) przycięcie obrazu przy filmowaniu w 4K w 50/60 kl/s. Jak się potoczy to rynkowe starcie? Czas pokaże.
![]() |
Przykładowy vlog
Ponieważ oba mające dziś swoją polską premierę korpusy są w dużej mierze adresowane do vlogerów, zdecydowaliśmy się w ramach testu nagrać krótki film tego typu. Zamieszczamy go poniżej.Druga część powyższego materiału dość dobrze obrazowo wyjaśnia nasze narzekania na brak stabilizacji matrycy w EOS-ie R50 V. Co ciekawe, stabilizacja optyczna w PowerShocie V1 wypadła zauważalnie lepiej, choć tam z kolei widać było problemy z utrzymaniem poziomu horyzontu, które zapewne zlikwidowałoby włączenie stosownego trybu stabilizacji cyfrowej.
Materiał dość dobrze demonstruje też zalety zakresu ogniskowych, jaki oferuje PowerShot V1. Szkoda, ze firma Canon nie zdecydowała się na zaprezentowanie czegoś analogicznego na bagnet RF-S – instrument o parametrach 11-30 mm f/2.8-4.5 byłby ciekawszy z filmowego punktu widzenia niż zaprezentowany model 14-30 mm f/4-6.3, choć oczywiście optymalnym rozwiązaniem byłby zoom o stałej jasności f/2.8.
Canon RF 20 mm f/1.4L VCM
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Zapraszamy także do obejrzenia galerii zdjęć przykładowych wykonanych nową 20-tką, podłączoną do EOS-a R5 Mark II.
RF-S 14-30 mm f/4-6.3 IS STM PZ
Drugi obiektyw spośród dzisiejszych nowości to zmiennoogniskowy, szerokokątny RF-S 14-30 mm f/4-6.3 IS STM PZ. Ponieważ jest to instrument przeznaczony dla aparatów APS-C, oferuje on ekwiwalent zakresu 22.4-48 mm i obejmuje pole widzenia od 88 stopni 30 minut do 48 stopni 50 minut. To dość lekki obiektyw (181 gramów), który w będzie sprzedawany m.in. w zestawie z EOS-em R50 V. Został on wyposażony w elektryczny mechanizm zoom-a (power zoom), regulowany albo za pomocą pierścienia na obudowie, albo przełącznika w aparacie, jaki ma EOS R50 V.![]() |
![]() |
Nowy zoom pozwala stosować filtry nakręcane o średnicy 58 mm. Nie znajdziemy w nim żadnych dodatkowych elementów sterujących, a pierścień funkcyjny służy zamiennie albo do manualnego ustawiania ostrości, albo do regulowania zaprogramowanej nastawy.
![]() |
Cena obiektywu RF-S 14-30 mm f/4-6.3 IS STM PZ poza zestawem z EOS-em R50 V wynosi 1750 zł.
Zapraszamy również do obejrzenia galerii zdjęć przykładowych wykonanych opisywanym zoom-em, podłączonym do EOS-a R50.