Nikon D810A - na niebie rozbłysła nowa gwiazda dla astrofotografów
1. Słowo wstępu
Dla mnie, po różnych doświadczeniach z aparatami z niewymienną optyką, cyfrowa astrofotografia nastała wraz z zakupem Canona 300D. Prosty, lekki i dający jak na te czasy naprawdę fajne rezultaty. Niemniej jednak aparaty cyfrowe, w odróżnieniu od profesjonalnych kamer astronomicznych, zawsze posiadały jedno bardzo poważne ograniczenie - czułość w pełnym zakresie pasma. Każdy aparat cyfrowy posiada przed matrycą specjalny filtr, który obcina część pasma do wyłącznie widzialnego. Najbardziej niepożądane jest promieniowanie podczerwone, które powoduje spadek ostrości i nasycenia obiektów fotografowanych w pełnym słońcu. Niestety obcinając podczerwień obcinamy też pasmo świecenia zjonizowanego wodoru, które to jest bardzo blisko promieniowania podczerwonego. Oczywiście pasmo zjonizowanego wodoru i to, czy aparat je rejestruje, jest dla normalnego zjadacza chleba tak samo istotne, jak umiejętność biegania tyłem. Całe szczęście część koncernów fotograficznych zauważyło, że istnieje nieliczna grupa entuzjastów nocnego nieba, dla których taka użyteczność jest jednak bardzo ważna. Nie stało się tak wyłącznie ze względu na czyjeś prośby. Od niemal samego początku spora rzesza astroamatorów własnoręcznie, lub zlecając w specjalizowanych warsztatach, modyfikowała aparaty zamieniając filtr przed matrycą na taki, który obcina pasmo w tym zakresie znacząco słabiej. Filtry takie produkują już najważniejsi producenci filtrów astronomicznych jak Baader Planetarium czy Astonomik, są one dostosowane wielkością do konkretnego modelu aparatu. Niestety taka modyfikacja nie jest bezbolesna ponieważ aparat po przeróbce, ze względu na inne pasmo przepuszczania i grubość zmienia zarówno kolorystykę obrazu jak i punkt ostrzenia. Aparat tym samym w zasadzie przestaje być użyteczny do normalnej dziennej fotografii.
Czym jest owo pasmo zjonizowanego wodoru lub fachowo nazywając H-alfa? To mgławice gazu i plazmy świecące pod wpływem promieniowania otaczających je młodych gwiazd. Mgławice te ze względu na bogate struktury i kształty należą do najpiękniejszych!
Pierwszym fabrycznie modyfikowanym modelem lustrzanki (czyli z filtrem o wyższej przepuszczalności) był Canon EOS 20Da. Po siedmiu latach ten sam producent wypuścił drugą lustrzankę dla astrofotografów EOS 60Da, obie miały jednak matryce w formacie APS-C. Nikon wszedł na ten rynek później ale naprawdę bardzo mocno prezentując model D810A. Pierwszą zasadniczą różnicą pomiędzy starszymi już modelami Canona jest to, że Nikon ma matrycę w formacie FX. Po drugie, ten model możemy porównywać z Canonem EOS 5D Mark III, a więc w normalnej dziennej fotografii oferuje bardzo dużo. Pomimo małego pixela aparat szumi na niskim poziomie, a w porównaniu do D810 różnica jest zauważalna. Wynika to najprawdopodobniej z wyższej przepuszczalności filtra przed matrycą. Producent bardzo ostrożnie odnosi się do wykorzystania aparatu w „normalnych” warunkach, zaznaczając, że aparat może powodować wyższe nasycenie w kanale czerwonym oraz czerwony zafarb w niektórych partiach obrazu (np. przy świetle fluorescencyjnym). Osobiście nie zauważyłem nic niepokojącego, co oczywiście nie oznacza, że niektóre rodzaje oświetlenia nie będą powodowały jakichś problemów.
Nikon D810A |