Mini test Olympus E-3 - pierwsze wrażenia
1. Pokaz najnowszej lustrzanki Olympus E-3 - Stambuł, 8 października 2007
Miejscem premiery najnowszej lustrzanki Olympus E-3 stało się tureckie
miasto Stambuł. Przez niemal trzy tygodnie, każdego dnia, kolejnym
dziennikarzom i dystrybutorom z danego państwa firma Olympus prezentuje
swoje najnowsze dziecko. Najliczniejsza polska grupa dziennikarzy
właśnie wróciła z tej konferencji prasowej przywożąc ze sobą opinie o
długo wyczekiwanym następcy. Wśród nich miał przyjemność znaleźć się
również autor tej relacji jako reprezentant Optyczne.pl. W tym miejscu
gorące podziękowania składamy firmie Olympus Polska za zaproszenie.
Nie będziemy tutaj opisywać dokładnej agendy spotkania. Nie można
jednak przemilczeć pełnego profesjonalizmu i świetnej organizacji
konferencji. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, dzięki czemu ze spokojem można
było poświęcić się poznawaniu E-3 . Każdy otrzymał tę lustrzankę i w
ciągu całego dnia, przedzierając się przez miejską dżunglę Stambułu,
miał okazję się z nią zapoznać. Zostaliśmy podzieleni na trzy grupy i
wraz z przewodnikiem przemieszczaliśmy się kolejno do trzech miejsc,
gdzie zawodowi fotografowie demonstrowali nam możliwości E-3.
W małym sklepiku z dywanami na Wielkim Bazarze fotografowaliśmy orientalną scenę naprawiania dywanów z fajką wodną w tle: klimatyczne zastane światło, dym oświetlony zewnętrzną lampą błyskową wyzwalaną bezprzewodowo z poziomu E-3, oraz kolorowa sceneria arabskich wzorów. Kolejny przystanek to meczet Hagia Sophia. Tutaj kilka słów o fotografii reportażowej powiedział nam znakomity fotograf Morten Hvaal. Ciemne wnętrze potężnej świątyni wymaga użycia wysokich czułości i stabilizacji obrazu. Było to więc idealne miejsce, aby przekonać się co potrafi nowa lustrzanka Olympusa w trudnych warunkach. Trzecia prezentacja E-3 miała miejsce na nabrzeżu Bosforu. Energiczną modelkę mogliśmy fotografować przy udziale światła słonecznego (przedzierającego się jednak przez chmury) w trybie zdjęć seryjnych, jednocześnie sprawdzając szybkość śledzenia autofokusu, a także wykonywać statyczne zdjęcia z udziałem zewnętrznego błysku.
Po całodniowym fotografowaniu można już wyciągnąć kilka wniosków o E-3. Poinformowano nas, że udostępnione nam modele, to jeszcze nie do końca ostateczna wersja aparatu. Mamy jednak pozwolenie na publikowanie zdjęć, co sugeruje, że ewentualne zmiany będą już czysto kosmetyczne. Sympatycy Systemu E długo czekali na ten model. Czy spełni on ich oczekiwania? Wydaje się, że większości na pewno tak. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. E-3 ma wytrzymały korpus i wygodny uchwyt. Klapka na kartę pamięci oraz wszystkie gniazda są uszczelniane gumą. Na porannej prezentacji E-3, z dużą dozą pewności polano wodą korpus przy podniesionej lampie błyskowej. Aparat po tym eksperymencie oczywiście działał. Wygląda więc na to, że mamy do czynienia z solidniejszym aparatem niż obecne nowości: Canon 40D czy Sony A700 (na porównanie do Nikona D300 musimy jeszcze zaczekać). Duża ilość przycisków w tym aparacie gwarantuje nam szybką i łatwą obsługę. Ich ilość i funkcjonalność jest zbliżona do poziomu Nikona D200. Jest to duży plus dla tego modelu, skierowanego przecież do profesjonalistów. Do dyspozycji jest też monochromatyczny panel informacyjny. Menu jest proste i dosyć czytelne. Kto jest oswojony z aparatami Systemu E nie powinien mieć problemów z intuicyjnością obsługi. Osoby przyzwyczajone do aparatów innych firm, na początku oczywiście nie uciekną od dezorientacji w obsłudze. Warto dodać, że dostępne jest polskie menu. Wizjer choć duży i ze 100-procentowym pokryciem ma najwyraźniej małą odległość źrenicy wyjściowej, bo trzeba się mocno ''przytulać'' do aparatu, aby objąć wzrokiem całe pole widzenia.
Mieszane uczucia można mieć odnośnie wyświetlacza LCD. Miejmy nadzieję, że ewentualna korekta jasności będzie tutaj pomocna, bo obraz na nim nie należy do kontrastowych, a przy powiększaniu zdjęć, szum wydawał się większy niż w rzeczywistości. Na dokładne sprawdzenie tego nie było jednak czasu. Niewątpliwą zaletą jest możliwość obracania panelu LCD. Jest to duże udogodnienie w wielu sytuacjach: fotografia makro, zdjęcia ponad tłumem, wykonywanie zdjęć przy niestandardowych pozycjach aparatu.
Marketing Olympusa bardzo mocno akcentuje ''najszybszy autofokus'' wśród aparatów i rewelacyjną stabilizację obrazu na poziomie 5 EV. Trzeba wyraźnie napisać, że stabilizacja jest tutaj mechaniczną stabilizacją opartą o ruch matrycy. Wśród obecnie produkowanych lustrzanek posiadających taki system, osiąga ona wartość około 2.5 EV i jest z reguły mniej efektywna o około 1-2 EV od stabilizacji optycznej w obiektywach. Zawsze należy podchodzić z dużym dystansem do tego co obiecuje nam producent. W tym przypadku również. Kiedy już jednak mamy aparat w ręce można wszystko sprawdzić... prawie wszystko.
Autofokus w E-3 jest szybki, a z dużą dozą ostrożności można rzec, bardzo szybki. Pierwsze wrażenia wydają się stawiać go albo na równi, albo nieco wyżej od autofokusu Nikona D200. Na skuteczność AF składa się jednak wiele czynników jak praca w różnych warunkach oświetleniowych, celność, czy uzależnienie od obiektywu. Dokładną jego ocenę postaramy się wykonać w trakcie testu tego aparatu (na razie nie wiemy kiedy to nastąpi). Po jednym dniu pracy należy przyznać, że pod względem AF, E-3 stoi na wysokim poziomie. Czy najwyższym? Miejmy nadzieję, że sprawdzimy już niedługo.
O stabilizacji można się wypowiedzieć chyba jednym zdaniem. To jeden z najlepszych, a może i najlepszy mechanizm z obecnych na rynku, który dorównuje stabilizowanym obiektywom z najwyższej półki. Z pośród zdjęć testowych, wykonanych przy ogniskowej 25 mm (50 mm dla ekwiwalentu małego obrazka) i dla danego czasu po kilka takich samych ujęć, zostało wybrane najczęściej powtarzające się. W ten sposób eliminujemy przypadkowość rejestracji zdjęcia poruszonego bądź nie. Rezultaty można ocenić poniżej.
Jak widać zdjęcie wykonane z ręki przy czasie 1/3 sekundy
jest na akceptowalnym poziomie. Zatem skuteczność stabilizacji można z grubsza ocenić na 4-5 EV w zależności od wymagań co do ostrości zdjęcia. W tym momencie bazujemy na zasadzie, że zdjęcie bez wspomagania ze strony stabilizacji będzie można wykonać z ręki bez poruszenia przy czasie 1/[ogniskowa obiektywu]. Dokładne pomiary z pewnością wykonamy w trakcie testu tego aparatu.
Dużym plusem Olympusa E-3 jest jakość zdjęć. JPEG-i nawet na najwyższej czułości 3200 ISO prezentują się na względnie bardzo dobrym poziomie. A przy wzroście szumu detale na zdjęciach nie znikają. Zaniepokoił nas natomiast zakres tonalny. Olympus E-510 odstawał pod tym względem od 10-megapiskelowej konkurencji i już pierwsze ''strzały'' nowym E-3 pokazały, że w nim może być podobnie. Producenci zarzekają się, że mamy do czynienia z nowszą i oczywiście lepszą technologią matryc typu Live MOS. Niestety piętą achillesową może być w tym przypadku zakres tonalny. Zdjęcie poniżej pokazuje takie samo ujęcie (te same parametry ekspozycji) wykonane Nikonem D200 i Olympusem E-3 w niewielkim odstępie czasu. Różnica jest ewidentnie widoczna na korzyść D200.
Olympus E-3 wywarł duże wrażenie na wszystkich. Jak każdy aparat
ma on swoje wady i zalety, choć w jego przypadku widać wyraźną przewagę
tych drugich. Do jakiego stopnia jest on lepszy, bądź gorszy w porównaniu
do lustrzanek podobnej klasy innych firm? Z wystawianiem tej opinii
musimy się wstrzymać do momentu publikacji pełnego testu.
Póki co, śmiało można mówić, że E-3 prezentuje się znakomicie
i... warto było na niego czekać.
Przykładowe zdjęcia pochodzą z nieostatecznej wersji aparatu E-3