Pentax smc DA 21 mm f/3.2 AL Limited - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- mała, lekka a jednocześnie solidna obudowa,
- świetna jakość obrazu w centrum kadru,
- bardzo szybki i celny autofokus.
Wady:
- spora dystorsja jak na ten kąt widzenia,
- zauważalna koma,
- bardzo duży astygmatyzm,
- jakość obrazu na brzegu kadru w okolicach maksymalnego otworu względnego mogłaby być lepsza,
- trochę za duże winietowanie.
Porównanie liczby zalet i wad nie wygląda korzystnie dla testowanego obiektywu. Tyle że jest ono trochę mylące. Obiektyw notuje sporo wyników średnich, a jak na swoje rozmiary i tak poczyna sobie nieźle. Co ważne, jakość obrazu w centrum kadru jest naprawdę wysoka, a w połączeniu ze zwartą i bardzo solidną obudową czyni z Pentaksa 3.2/21 bardzo przyjemny instrument.
Problemem jest co innego. Znaczna większość standardowych obiektywów zmiennoogniskowych oferuje nam ogniskową 21 mm. Kupno obiektywu stałoogniskowego jest jak najbardziej uzasadnione wtedy, gdy oferuje nam on coś więcej niż „zoom”. To coś więcej, to głównie światło oraz jakość obrazu. Tutaj niestety sprawa jest dyskusyjna, bo obiektyw choćby taki jak Sigma 17–70 mm f/2.8–4.0 DC Macro OS HSM na ogniskowej 21 mm wcale nie jest ciemniejszy, a jakość dawanego przez niego obrazu wcale nie gorsza (momentami nawet lepsza).
Co więcej, Sigma jest tańsza. Silnik HSM i stabilizacja, w przypadku systemu Pentaksa, nie muszą być jakimiś mocnymi atutami, ale zawsze lepiej je mieć niż nie mieć. Jedyne, co daje nam Pentax 3.2/21, to jakość wykonania i gabaryty. Czy warto za nie płacić 2000 zł? Tutaj mógłbym napisać tradycyjne: na to pytanie, każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Tyle, że napiszę coś innego.
Dobrze, że są na rynku tacy producenci tacy jak Pentax, którzy idą trochę pod prąd, trochę własną drogą. Klasycznych obiektywów o klasycznych parametrach jest na rynku mnóstwo, nietypowe Limitedy Pentaksa są jedyne w swoim rodzaju. I nawet jeśli czasami trudno znaleźć racjonalne uzasadnienie ich zakupu – tak jak w przypadku testowanego tutaj modelu 3.2/21, którego tańsza Sigma 17–70 mm optycznie rozstawia po kątach – nie zawsze w swoich decyzjach kierujemy się względami czysto racjonalnymi. I wcale nie chodzi tutaj o mityczną plastykę obrazu, na którą, kto jak kto, ale ja na pewno się nie nabiorę. Chodzi tutaj o radość posiadania czegoś oryginalnego, nietypowego i wykonanego z mniejszą sztampą niż przeciętny sprzęt obecny na rynku. To akurat jestem w stanie zrozumieć doskonale, bo sam w swoim arsenale różnorakich instrumentów optycznych (obiektywy, lornetki, lunety, teleskopy) mam kilka perełek, wcale nie idealnych optycznie, ale mających w sobie to „coś”, że chce się je brać do ręki.
Do tego dochodzi jeszcze jedna sprawa. Często zdarza mi się narzekać, że najwięksi producenci nigdy poważnie nie potraktowali matrycy APS-C. Jednym z najbardziej jaskrawych dowodów na to stwierdzenie jest choćby brak dedykowanego standardu z bagnetem EF-S w ofercie firmy Canon. A mniejsza matryca pozwala przecież na dużo więcej niż pełna klatka. Możemy dostać obiektywy mniejsze, lżejsze, a jednocześnie jasne i bardzo dobre optycznie nawet na brzegach. Trzeba tylko chcieć lub mieć możliwości ich wyprodukowania. Pentax, jako jeden z niewielu, traktuje małą matrycę poważnie. Może nie dostajemy u niego bardzo jasnych szkieł (a szkoda), ale za to mamy co innego. Firma zdecydowała się na konsekwentny rozwój systemu niewielkich lustrzanek, do których można podłączać równie niewielkie obiektywy. I właśnie Pentax smc DA 21 mm f/3.2 AL Limited wpasowuje się w tą politykę znakomicie.
Zdjęcia przykładowe