Sony 50 mm f/1.4 - test obiektywu
3. Budowa i jakość wykonania
Patrząc trochę subiektywnie, Sony jest chyba najładniejszym obiektywem z
tej stawki. Chociaż to nie konkurs piękności, docenić należy gustownie
lśniącą i metalicznie czarną obudowę obiektywu, wyraźną skalę ostrości
oraz solidny, metalowy bagnet.
Jedyna poważna wada w tej kategorii to pierścień do manualnego ustawiania ostrości. W zasadzie czegoś takiego w obiektywie Sony nie ma. Chcąc ustawić ostrość ręcznie trzeba chwycić za wąziutki i lekko wystający pierścionek znajdujący się na przednim krańcu obiektywu, sprawiający przy tym dość filigranowe wrażenie i nie dający żadnej gwarancji precyzyjnych ruchów. Tak ustawia się ostrość w kitach lub plastikowym Canonie 1.8/50, sprzętowi z wyższej półki, do której z pewnością aspiruje Sony 1.4/50, to już nie wypada.
Wewnątrz obiektywu znajdziemy 7 elementów ustawionych w 6 grupach. To w zasadzie typowe, bo każdy z instrumentów pokazanych na jednym z powyższych zdjęć zawiera dokładnie taką samą liczbę elementów i grup. Sony, podobnie jak konkurenci, nie chwali się tutaj zastosowaniem szkła jakiegoś specjalnego rodzaju. Obrazu całości dopełnia 7-mio listkowa przysłona, którą można domknąć do f/22 oraz nierotujące mocowanie filtrów o średnicy 55 mm.
Warto dodać, że kupujący wraz z obiektywem dostaje w zestawie osłonę
przeciwsłoneczną, co jest godne pochwały, bo wyróżnia Sony na tle
konkurencji.