Nikon Nikkor AF-S 35 mm f/1.4G - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Trudno odwlekać to, co nieuniknione więc od razu powiemy, że powyższy wykres nie wzbudza w nas entuzjazmu. Jest to spowodowane zachowaniem na maksymalnym otworze względnym. W centrum kadru obiektyw dociera do tylko 25 lpmm, a za poziom przyzwoitości uznajemy wartości w okolicach 30–31 lpmm. To smutne, bo przecież po to kupuje się bardzo drogi, profesjonalny obiektyw tej klasy żeby mieć użyteczny otwór względny. W przypadku Nikkora nie jest on taki i sporo mu brakuje. Można przypomnieć tutaj, że Canon EF 35 mm f/1.4L USM nie miał problemów z generowaniem użytecznych obrazów na f/1.4.
Czy mamy coś na pocieszenie? Na szczęście tak. Zastosowanie przysłony na poziomie f/1.8–f/2.0 powoduje, że obrazy stają się użyteczne. Co więcej, dalsze przymykanie powoduje bardzo szybką poprawę jakości obrazu, przez co dla f/4.0 notujemy rekordowe wartości powyżej 46 lpmm. Rekordy to w zasadzie dokładnie to, czego oczekujemy od tego typu obiektywu. Tyle, że chyba prawie każdy oddałby małe kilka lpmm na f/4.0 za takie same małe kilka lpmm więcej na f/1.4…
Pocieszenia nie przynosi brzeg kadru. Na mniejszej matrycy DX i na pełnej klatce musimy obiektyw domykać do f/2.8, aby słaba jakość obrazu przestała nam przeszkadzać. Znów nie jest to wynik, którego oczekujemy od drogiej i stałoogniskowej „systemówki”.
Warto dodać, że wyniki uzyskane na D3x wzbudziły na tyle dużą konsternację w naszej redakcji, że zdecydowaliśmy się wykonać jeszcze jedną sesję zdjęciową – tym razem w oparciu o Nikona D200. Niestety wyniki nie chciałby być ani odrobinę lepsze i w granicach błędów pomiarowych idealnie zgadzały się z poprzednimi rezultatami.
Poniższe zdjęcia prezentują wycinki naszej tablicy testowej pobrane z plików JPEG zapisywanych równolegle z RAW-ami.