Canon PowerShot G3 X - test aparatu
7. Podsumowanie
Dotarliśmy do końca formalnego opisu poszczególnych kategorii, w których aparat podlegał testom. Pora zatem na podsumowanie wrażeń z użytkowania i uzyskanych wyników.
Zaraz po wyjęciu aparatu z pudełka zaskoczył nas jego rozmiar. Wyglądem przypomina konstrukcje EOS M, z tym że nie mamy tu bagnetu – obiektyw jest zamontowany na stałe. Gdy chcemy uznać, że aparat należy do kategorii kompaktowych, trochę naciągamy rzeczywistość: przeciętny użytkownik nie jest przecież postawnym drwalem z dłonią jak bochen chleba. 25-krotny zoom niestety nie chowa się do korpusu tak, by można aparat wsunąć do kieszeni, co oznacza, że do transportu zakupić będziemy musieli całkiem sporą torbę lub futerał.
Spójrzmy, jak Canon PowerShot G3 X prezentuje się na tle konkurencji w kategorii ceny; dane pozyskaliśmy z serwisu ceneo.pl (aktualne na 6 września 2015 r.):
- Canon PowerShot G3 X – 3449 zł,
- Sony Cyber-Shot RX10 – 3149 zł,
- Panasonic Lumix FZ1000 – 2799 zł.
Budowa i funkcjonalność
Konstrukcja aparatu jest zwarta i wytrzymała. Wykonanie korpusu daje poczucie solidności, a ergonomię obsługi, dzięki dobrze rozlokowanym przyciskom i bardzo dobremu uchwytowi, należy ocenić wysoko. Za dużą zaletę uznać musimy opcje konfiguracyjne dające możliwość zoptymalizowania obsługi zgodnie z własnymi oczekiwaniami. Opisane w teście funkcje konfiguracyjne pozwolą dopasować aparat do gustów wielu użytkowników. Zaskakuje i bardzo nie podoba się nam jedna rzecz – ograniczone możliwości konfiguracyjne pierścienia obiektywu. Zagadką pozostanie, dlaczego nie można przypisać mu funkcji kontroli zoomu.
Menu – typowe dla aparatów lustrzankowych tego producenta – charakteryzuje się czytelnym interfejsem. Kolorowe rozróżnienie poszczególnych grup opcji i brak potrzeby przewijania długich list znakomicie ułatwiają obsługę. W tym miejscu należy pochwalić programistów za nowe podejście do menu Func – rozłożenie ikonek po dwóch stronach ekranu bardzo ułatwia obsługę dotykiem. Pod tym względem notujemy solidny progres. Szybkość aparatu jest na świetnym poziomie, korzystanie z menu i przeglądanie zdjęć nie zajmuje dużo czasu. Dzięki temu możemy szybko wykonywać fotografie, jednak zapis na kartę danych jest piętą achillesową – praca w serii przy wybranym formacie RAW to słaba strona aparatu.
Autofokus jest celny i stosunkowo szybki, jeśli nie fotografujemy na dłuższej ogniskowej w warunkach słabszego oświetlenia. Do głosu dochodzi w takim wypadku stosunkowo ciemny obiektyw (przysłona minimalna to f/5.6), a ilość światła padającego na matrycę nie ułatwia analizy kontrastowej obrazu. W efekcie aparat potrafi nawet całkowicie niepoprawnie nastawić ostrość. Plusem jest funkcja focus-peaking, a także dotykowy ekran, dzięki któremu możemy wskazywać obszary, na których aparat ma ustawiać ostrość. Musimy przyznać, że korzystanie z tej opcji przynosi dużą frajdę operatorowi.
Aparat dysponuje zestawem ciekawych filtrów, których możemy używać nie tylko podczas fotografowania, ale i filmowania. Brakuje panoram czy fotografii 3D. Opcje konfiguracyjne fotografii HDR są dość szerokie, jednak nie w kontekście elastyczności zakresu ekspozycji, ale sposobu przetwarzania danych. Filmy są bardzo dobrej jakości, korzystanie z dedykowanego trybu i możliwość zmian nastaw podczas filmowania jest ciekawym rozwiązaniem. Dodatkowo możliwość podpięcia mikrofonu jak i słuchawek podnosi walory obsługi aparatu. Także możliwość podłączenia rejestratora HDMI jest solidnym argumentem za wyborem tego aparatu do filmowania. Dlaczego jednak nie zaproponowano rejestracji materiału 4K? Do końca nie rozumiemy także celu, jaki przyświecał projektantom w zaoferowaniu kręcenia kilkusekundowych niemych ujęć. Fotografia hybrydowa, tworząca równolegle do zdjęć zapis filmowy, jest ciekawą opcją, z której należy jednak z uwagą korzystać. Inaczej będziemy sobie tylko zaśmiecać kartę i niepotrzebnie rozładowywać akumulator. Na plus zaliczamy także tryb SCN fotografii gwiazd. Szczególnie spodobała nam się możliwość tworzenia klipów z użyciem interwałometru wraz z rejestracją smug gwiazd.
Korzystając z łączności bezprzewodowej możemy wysłać zdjęcie do telefonu, tabletu bądź komputera. Dzięki WiFi możemy też wydrukować zdjęcia, ale najważniejsza opcja to zdalne wyzwalanie migawki. Choć liczba zmienianych opcji jest niewielka, cieszy zasięg działania tej funkcji. Bez problemu udało się nam w lesie wyzwolić migawkę z odległości około 20 m. Przyznać jednak musimy, że wyniki zależą mocno od możliwości samego telefonu, a słabsza jakość połączenia mocno wpływa na szybkość odświeżania obrazu na telefonie.
Optyka
W Canonie G3 X zastosowano nowy obiektyw o 25-krotnym zoomie optycznym (odpowiednik ogniskowych 24–600 mm). To gigantyczna wartość, która powoduje, że dla uzyskania rozsądnych wymiarów światłosiła wynosi f/2.8–5.6. Przy porównaniu do Panasonika FZ1000 (a o Sony RX10 nawet nie wspomnimy) stwierdzić musimy, że Canon traci sporo. Pamiętajmy, że przysłona f/5.6 występuje tu już od ekwiwalentu 200 mm. To bardzo słaby wynik.
Zdolność rozdzielcza obrazu zadowala i co ważne – jej rozkład w kadrze jest mniej więcej równomierny, jeśli nie przekraczamy ekwiwalentu 400 mm. Wpadką jest wynik pomiaru aberracji chromatycznej. Ewidentnie nie był to priorytet przy konstrukcji obiektywu lub – co bardziej prawdopodobne – jeden z większych kompromisów. Słabo wygląda też korekcja aberracji komatycznej. Zaskoczyła nas potężna dystorsja na szerokim kącie, która w połączeniu z niewystarczającym polem obrazowym (zaczernienie rogów) jest kolejną poważną wadą obiektywu. Dobrze, że dla zdjęć JPEG, gdzie dystorsja jest korygowana programowo, wspomniana winieta jest automatycznie usuwana. Jednak takie pompowanie pikseli jest czymś, co mimo wszystko zasługuje na naganę, gdyż lepiej powierzyć nadzór nad projektem inżynierom, a nie marketingowcom.
Obrazowanie
Aparat ma czułości skalibrowane tak, by łatwiej było przetwarzać jasne partie obrazu w zdjęciach. To dobry znak, choć stoi w sprzeczności z działaniem trybu HDR, którego algorytm skupia się właśnie na jasnych partiach. Wyniki pomiarów szumu przetwarzania pokazują bardzo dobrą jakość użytego przetwornika obrazu. Ale do tego już zdążyliśmy się przyzwyczaić – mamy do czynienia z modelem 1-calowym, który prawdopodobnie pochodzi z fabryki Sony Semiconductors. Współczynnik wzmocnienia został dobrany tak, by przy korzystaniu z 14-bitowego przetwarzania danych osiągnąć podobne rezultaty jak w aparacie G7 X. Niestety, traktujemy decyzję o wprowadzeniu 14-bitowego zapisu jako całkowicie nietrafioną, która w sumie nie daje dużego zysku, a problemem stają się pliki RAW. Dla procesora Digic 6 to wyzwanie, z którym słabo sobie radzi – zdjęcia seryjne zadowolą nas jedynie wtedy, gdy nie będziemy zapisywać surowych plików.
Algorytmy przetwarzania danych tworzące pliki JPEG działają wyśmienicie, choć szkoda, że wraz z szumem usuwają detal. Ważne, że wygenerowany obraz jest wysokiej jakości – niejeden użytkownik uzna go za świetny, szczególnie gdy nie będzie używać najwyższych czułości. Kontrowersyjnie wygląda sterowanie balansem bieli, gdzie automatyka w sytuacji zacienienia czy oświetlenia żarowego pokazuje bardzo duży poziom błędu. Szkoda, że producent nie oferuje nastawy temperatury barwowej w skali Kelwina.
Ocena końcowa
Najnowszy model Canona to solidny superzoom dla entuzjastów, który oferuje nie tylko dobrą jakość obrazu, ale też sprawny autofokus, a przede wszystkim intuicyjną obsługę. Solidna konstrukcja jest kolejnym atutem, a swoistą skazę na tym obrazie stanowi brak wizjera, co dość mocno doskwiera przy obsłudze. Wszystko przez wyważenie aparatu, który przy korzystaniu z najdłuższej ogniskowej wymusza podtrzymywanie obiektywu drugą ręką. Traktujemy model G3 X jako solidną ofertę dla osób kupujących uniwersalny aparat, bądź co bądź – kompaktowy.
Czy Canonowi G3 X bliżej do Panasonika FZ1000 (gdy weźmiemy pod uwagę wielkości matrycy i gabarytów), czy też do kieszonkowego TZ70, który to ma podobny zakres ekwiwalentów ogniskowych? Naszym zdaniem pierwsza opcja jest bardziej prawdziwa. Jednak na pytanie, czy lepiej wydać pieniądze na Panasonika FZ1000, nie odpowiemy wprost, gdyż jego i testowany model Canona dzieli o wiele więcej niż łączy. Osoby poszukujące 600 mm ekwiwalentu mają problem z głowy – przy tak zdefiniowanym kryterium nie ma na rynku innego kompaktu z 1-calową matrycą.
Na zakończenie prezentujemy listę najważniejszych zalet i wad testowanego aparatu:
Zalety:
- pierścień sterujący na obiektywie,
- bardzo użyteczny zakres ogniskowych,
- gwint statywowy zgodny z płytkami dedykowanymi dla kamer filmowych,
- dobra rozdzielczość zdjęć JPEG,
- niskie szumy w szerokim zakresie czułości dla zdjęć JPEG,
- niewielkie winietowanie dla dłuższych ogniskowych,
- wygodna i intuicyjna obsługa,
- uchylny, dotykowy i czytelny ekran LCD,
- ciekawe filtry cyfrowe,
- rozbudowane możliwości personalizacji,
- wygodne w obsłudze i konfigurowalne menu funkcyjne,
- łączność WiFi oraz NFC,
- gniazda HDMI, mikrofonu oraz słuchawek,
- solidna obudowa,
- możliwość zdalnego wyzwolenia migawki.
Wady:
- intensywne odszumianie JPEG-ów na najwyższych czułościach,
- bardzo duża dystorsja na najkrótszej ogniskowej,
- stosunkowo duża aberracja chromatyczna,
- zauważalne winietowanie dla szerokiego kąta,
- bardzo słabe fotografowanie w serii dla zapisu RAW,
- brak filmowania 4K,
- brak możliwości rejestracji panoram,
- brak trybu fotografii 3D.