Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Inne testy

Fujifilm X-T4 - test trybu filmowego

22 czerwca 2020
Amadeusz Andrzejewski Komentarze: 26

2. Budowa i ergonomia

Pierwsze wrażenie, jakie sprawia Fujifilm X-T4, jest bardzo dobre. Aparat jest bardzo solidnie wykonany i uszczelniony, wszystko jest dobrze spasowane, a użyte materiały są przyjemne w dotyku. Sumarycznie X-T4 sprawia wrażenie produktu „premium”, którym, patrząc na cenę, de facto jest.

Jedyne zastrzeżenie można mieć do wyprofilowania uchwytu. To ostatnie nie zmieniło się praktycznie w porównaniu z poprzednikami – modelami X-T3 czy X-T2. Tyle tylko, że w międzyczasie, z generacji na generację, aparat przybierał na wadze i grip, który wystarczał „200 gramów temu”, teraz jest zbyt mały. Z lekkimi obiektywami aparat obsługuje się dobrze, ale gdy założymy choćby coś ze średniej półki wagowo-gabarytowej, chwyt nie jest tak pewny, jak powinien być.


----- R E K L A M A -----

Fujifilm X-T4 - test trybu filmowego - Budowa i ergonomia

Osobom zajmującym się filmowaniem, a nie fotografią, ergonomia aparatów Fujifilm może w pierwszym kontakcie wydać się dziwna – kamery zazwyczaj oferują zmianę parametrów z użyciem przełączników lub pierścieni, a nie kół nastawczych z naniesionymi wartościami liczbowymi. Po chwili jednak wszystko staje się proste i wygodne, a ogromna doza „programowalności” aparatu sprawia, że każdy może dopasować jego ergonomię do swoich potrzeb. Większość podstawowych nastaw, jak czułość, czas migawki czy przysłona, możemy zmieniać albo dedykowanymi kołami, albo wielofunkcyjnymi pokrętłami, które można przypisać do różnych nastaw. Balans bieli z kolei można przypisać do któregoś przycisku programowalnego, a tryby nagrywania i profile obrazu są łatwo dostępne w menu. Ogromnym plusem jest też wprowadzony w tym modelu duży i łatwo dostępny przełącznik między trybem fotograficznym i filmowym.

Menu jest podzielone w przejrzysty i czytelny sposób – nawet przy pierwszym kontakcie połapanie się, co jest gdzie, nie stanowi większego problemu. Jedyną trudność mogą stanowić stosowane w nim skróty dłuższych słów i nazw, których znaczenie trudno czasem rozszyfrować.

Jeśli chodzi o złącza przydatne przy filmowaniu, to do dyspozycji mamy:

  • wejście mikrofonu mini jack 3.5 mm,
  • USB typu C, które po użyciu przejściówki może też służyć jako wyjście słuchawkowe,
  • wyjście mikro HDMI (typu D).
To bodajże jedyny punkt specyfikacji, gdzie nastąpił regres w stosunku do X-T3. Ten ostatni miał bowiem osobne, niezależne od USB wyjście słuchawkowe, które spokojnie zmieściłoby się na bocznej ściance testowanego aparatu, zwłaszcza że ta ostatnia jest teraz o 5mm grubsza z powodu obecności stabilizacji matrycy.

Warto też wspomnieć, że – podobnie jak większość aparatów – Fujifilm X-T4 nie oferuje obsługi kodu czasowego podanego z zewnętrznego źródła. Kod możemy jedynie wygenerować na kilka sposobów w aparacie i wysłać na zewnątrz przez HDMI.

Bateria

Poza wspomnianą stabilizacją matrycy i rozkładanym ekranem, kolejną ważną zmianą pomiędzy X-T3 a X-T4 jest nowa bateria. Akumulator o oznaczeniu NP-W235 oferuje pojemność 2200mAh, czyli sporo więcej niż 1260mAh dostępne w X-T3. W praktyce podczas testu nagraliśmy ciągiem ponad 50 minut materiału w 4K i aparat nadal pokazywał około 40% naładowania, więc na całej baterii jest szansa na zbliżenie się do półtorej godziny. To bardzo dobry wynik, zwłaszcza, że mamy do czynienia z nadpróbkowanym materiałem 4K. A jeśli potrzeba więcej, producent oferuje akcesoryjny uchwyt VG-XT4, w którym zmieścimy dwie baterie NP-W235. Na koniec warto dodać, że klapka od baterii znajduje się w rozsądnej odległości od mocowania statywowego i jeśli korzystamy z niewielkiej złączki, to baterię powinno dać się wymienić bez jej odkręcania. W przypadku standardowego Manfrotto 501 zabrakło niestety dosłownie milimetra, by było to możliwe.

Nośniki pamięci

Testowany aparat ma dwa gniazda na karty pamięci SD/SDHC/SDXC kompatybilne ze standardem prędkości UHS-II. To spokojnie wystarcza, biorąc pod uwagę oferowane przez aparat przepływności strumienia danych przy filmowaniu. Gniazda na karty schowano za łatwo dostępną klapką na prawej ściance aparatu. Jedyne drobne zastrzeżenie można mieć do ich numeracji – z jakiegoś powodu gniazdo oznaczone numerem 1 jest na dole, a numerem 2 na górze.

Wizjer i ekran

W Fujifilm X-T4 znalazł się wizjer o wielkości 0.5 cala i rodzielczości 3.69 miliona punktów (ok. 1358×906 pikseli). Jest on dobrze umiejscowiony i wygodny w użyciu, do jakości obrazu również nie można mieć zastrzeżeń. Jedynym jego minusem jest łatwość, z jaką otaczająca wizjer gumowa muszla zbiera kurz i drobne paprochy.

Zastosowany w X-T4 ekran został zamocowany inaczej niż to, do czego przyzwyczaiła nas do tej pory linia Fujifilm X-T. Jest on w pełni rozkładany na bok, co generalnie jest najbardziej pożądaną przy filmowaniu konfiguracją. Co prawda jego mechanizm nieco koliduje z gniazdami znajdującymi się na lewej ściance, ale da się zwykle znaleźć rozsądny kompromis pozwalający korzystać z jednego i drugiego. Do pełni szczęścia przydałby się dodatkowy zawias pozwalający odsunąć ekran od korpusu, taki jak ten zastosowany w Panasoniku S1H.

Sam wyświetlacz ma rozdzielczość 1.62 miliona punktów (około 900×600 px) i jest dotykowy. Za jego pomocą możemy wybrać punkt autofokusa (także korzystając z wizjera – możemy wówczas wybrać jaka część ekranu ma służyć do wyboru pola autofokusa), czy też wywołać gestem jedną z 4 funkcji, które przypisujemy w menu.

Jeśli chodzi o wspomaganie pracy operatora, to aparat oferuje funkcję focus peaking, możliwość powiększenia wybranego fragmentu kadru oraz różnego rodzaju lepiej znane fotografom niż filmowcom rozwiązania typu „cyfrowy mikropryzmat”. W połączeniu z dobrą rozdzielczością ekranu jest wystarczająco dużo, by móc manualnie ustawiać ostrość.

W kwestii narzędzi wspomagających kontrolę ekspozycji testowany aparat wypada rozsądnie – mamy do dyspozycji zebrę o regulowanym poziomie oraz histogram. Zabrakło niestety funkcji waveform oraz false color.

Bardziej szczegółowe omówienie aspektów związanych z budową i ergonomią testowanego aparatu zostało przedstawione w fotograficznym teście Fujifilm X-T4.