Sony A1 - test trybu filmowego
2. Budowa i ergonomia
Także pod względem sterowania należy A1 ocenić pozytywnie – przycisków i pokręteł jest absolutnie wystarczająco dużo, a do tego oferują obszerny zakres programowalności, co po odpowiednim skonfigurowaniu pozwala na szybką zmianę nastaw w czasie pracy. Jedyne niewielkie zastrzeżenie można mieć do położenia przycisku MENU – po pierwsze, jest poza zasięgiem zwykle obsługującej przyciski prawej ręki, a po drugie jest trochę za blisko wizjera, przez co zdarzało nam się zamiast niego wcisnąć znajdujący się obok C3. Nie jest to jednak duży problem – po prawidłowym skonfigurowaniu menu podręcznego, do tego głównego praktycznie nie trzeba było sięgać.
A skoro już jesteśmy przy menu – na pokładzie testowanego aparatu znalazło się to samo nowe menu co w A7S III i – podobnie jak w jego przypadku – jest ono w naszym odczuciu krokiem milowym względem starego, które zresztą wielokrotnie krytykowaliśmy. W nowym układzie wszystko jest rozsądnie i czytelnie pogrupowane, a znalezienie potrzebnej nastawy zajmuje dosłownie chwilę. Chyba, że akurat szukamy ustawień redukcji szumu w trybie filmowym, ale o tym będzie nieco dalej.
Jeśli chodzi o złącza, do dyspozycji mamy komplet tego, co może być przy filmowaniu potrzebne, czyli:
- wejście mikrofonu (mini jack 3.5 mm),
- wyjście słuchawkowe (mini jack 3.5 mm),
- wyjście HDMI (pełnowymiarowe, typu A),
- złącze USB 3.2 (typu C).
Bateria
Testowany aparat zasilany jest litowo-jonowym akumulatorem o oznaczeniu NP-FZ100 o pojemności 2280 mAh i napięciu 7.2 V. Bateria ta uchodzi za jedną z najwydajniejszych w świecie bezlusterkowców, ale też A1 oferuje bardziej energochłonne tryby nagrywania niż większość aparatów. W praktyce na w pełni naładowanym akumulatorze powinniśmy być w stanie zarejestrować około 70 minut materiału 8K. Gdyby było to 4K, pewnie nieco byśmy pomarudzili, ale przy 8K jest to imponujący wynik. Zwłaszcza że we wspomnianym trybie 4K na jednym w pełni naładowanym akumulatorze bez problemu nagramy ponad 2 godziny materiału. Trudno oczekiwać więcej.
Nośniki pamięci
Rozwiązanie kwestii kart pamięci w najnowszych korpusach Sony (A1, A7S III) to jedno z bardziej przemyślanych, jakie widzieliśmy w ostatnim czasie. Użytkownik tych korpusów ma do dyspozycji dwa gniazda, z których każde może przyjąć zarówno kartę SD/SDHC/SDXC UHS-II jak i kartę CFexpress typu A. Takie rozwiązanie powoduje, że osoby, którym do pracy wystarczą karty SD, mogą się do nich ograniczyć i nieco zaoszczędzić, a poszukujący maksymalnej wydajności mogą wybrać nośniki CFexpress. Co ważne, obie grupy użytkowników mogą korzystać ze wszystkich dobrodziejstw podwójnego gniazda na karty pamięci. Mimo że karty CFexpress typu A są wolniejsze od większych nośników typu B, to na dzień dzisiejszy rozwiązanie, jakie proponuje Sony, wydaje się najbardziej przemyślane.
Wizjer i ekran
Wizjer testowanego aparatu to znany z A7S III układ o rozmiarze 0.64-cala i rozdzielczości 9.437.184 punktów (ok. 2048×1536 px). Oferuje on powiększenie: 0.90x, pokrycie kadru: 100%, regulację dioptrii od −3 do +4 oraz odstęp źrenicy 25 mm. Jakość obrazu w wizjerze jest fenomenalna, a ze względu na duże powiększenie, obcowanie z nim przypomina spoglądanie na wielki telewizor. Trudno oczekiwać więcej.
Ekran ma nieco mniej spektakularne, choć nadal absolutnie przyzwoite parametry. Jest to 3-calowy dotykowy wyświetlacz TFT LCD o rozdzielczości 1.440.000 punktów (ok. 848×566 px). Niestety ktoś w Sony uznał, że rozkładany ekran może być instalowany jedynie w stricte „filmowych” korpusach, a fotografom wystarczy, jeśli da się go odchylić w górę lub w dół. Fotografowie, którzy kiedykolwiek wykonywali pionowe zdjęcia z poziomu ziemi lub znad głowy ewidentnie są zbyt małą mniejszością, by ich zdanie w tej kwestii się liczyło. Trudno nam zrozumieć upór trwania przy zastosowanym w A1 rozwiązaniu.
Ekran w testowanym aparacie jest w pełni dotykowy. Z jego pomocą nie tylko wybierzemy punkt autofokusa, ale też zmienimy dowolną nastawę w menu. Sam mechanizm dotykowy jest precyzyjny i responsywny, do jego pracy nie mamy zastrzeżeń.
Jeśli chodzi o narzędzia wspomagające pracę operatora, to na pokładzie znajdziemy focus peaking, możliwość powiększenia wybranego wycinka kadru, programowalną zebrę czy możliwość wyświetlenia histogramu. Taki zestaw wystarcza do większości zastosowań, choć w tak zaawansowanym korpusie przydałby się jeszcze na przykład waveform, czyli „monitor przebiegu fali”.
Bardziej szczegółowe omówienie aspektów związanych z budową i ergonomią testowanego aparatu zostanie przedstawione w fotograficznym teście Sony A1.