Sony A1 - test trybu filmowego
4. Jakość obrazu
Szczegółowość obrazu
Szczegółowość obrazu oraz obecność artefaktów takich jak mora i aliasing badamy nagrywając testowanym aparatem tablicę ISO 12233, tak by wypełniła ona kadr w pionie przy danych proporcjach obrazu. Analiza ma charakter jakościowy, jej wynikiem nie są wartości liczbowe.
W przypadku testowanego aparatu, ze względu na dużą liczbę trybów nagrywania, zdecydowaliśmy się podzielić niniejszy film na trzy części – jedną poświęconą filmowaniu w 8K, drugą nagraniom w 4K, a trzecią trybowi Full HD. Zaprezentujemy je w tej właśnie kolejności.
Jakość obrazu 8K jest po prostu fenomenalna i trudno negować zysk z tak dużego wzrostu rozdzielczości w porównaniu do 4K. Jedyna rzecz, do której, nieco na siłę, można by się przyczepić, jest pewna ilość kolorowych przebarwień. Na szczęście nie ma ich dużo.
Z ciekawości pozwoliliśmy sobie na porównanie tych samych wycinków tablicy testowej nagranych w 8K z użyciem Sony A1 i Canona R5. Wszystko wskazuje na to, że mamy remis.
Spójrzmy teraz na ujęcia w 4K.
Pierwsze interesujące spostrzeżenie to zauważalna różnica w jakości i szczegółowości obrazu pomiędzy kodekiem XAVC S a pozostałymi dwoma, czyli XAVC S-I oraz XAVC HS. Ujęcie nagrane w „starym” XAVC S ma nieco niższą ostrość i szczegółowość oraz nieco więcej kolorowych przebarwień. Trudno nam stwierdzić, skąd bierze się taka różnica.
Drugie spostrzeżenie pokrywa się z tym, co widzieliśmy przy okazji testu Canona R5 – o ile 4K w trybie APS-C jest nadpróbkowane i trudno do jego jakości mieć większe zastrzeżenia, o tyle po przejściu do trybu pełnoklatkowego pojawia się nieco więcej interferencji i zniekształceń. Wynikają one z faktu, że w trybie tym matryca nie jest odczytywana w całości i tym samym nadpróbkowana. Zamiast tego przy odczycie wykorzystywany jest jakiś rodzaj pomijania części linii (line skipping) lub grupowania pikseli (pixel binning), co ma negatywny wpływ na jakość obrazu. Sytuacja dodatkowo pogarsza się nieco w 100/120 kl/s, gdzie dochodzi dodatkowy crop i artefakty stają się minimalnie bardziej widoczne.
Sony A1 nie ma przy tym odpowiednika canonowskiego „4K HQ” w którym obraz 4K uzyskiwany jest z nadpróbkowanego 8K.
Spójrzmy jeszcze na porównanie analogicznych wycinków Canona i Sony. W tym przypadku przewaga tego drugiego jest już dostrzegalna – obraz z A1 jest bardziej szczegółowy i ostrzejszy.
Na koniec pochylmy się nad obrazem Full HD.
W trybie pełnoklatkowym obraz jest przyzwoity i szczegółowy, choć interferencji jest więcej, niż byśmy sobie życzyli. Po przejściu do trybu APS-C szczegółowość nieco spada, lepiej zatem trzymać się pełnej klatki. Miłym zaskoczeniem jest brak jakichkolwiek różnic w jakości obrazu, niezależnie od tego, czy filmujemy w 25, 50 czy 100 kl/s.
Wyostrzanie
Jedną ze zmian, jakie pojawiły się w Sony A7S III oraz Sony A1 w porównaniu z wcześniejszymi modelami tego producenta, są bardziej rozbudowane i nieco inaczej rozwiązane ustawienia stylu nagrywania. Jedna z takich zmian objęła właśnie wyostrzanie. Od teraz jego skala rozciąga się od 0 do 9 z krokiem co 1. W naszym odczuciu to dobra zmiana, nowe wartości lepiej obrazują to, co faktycznie robi aparat, niż znana ze starszych modeli skala od −5 do +5.
Cały powyższy test, podobnie jak testy fotograficzne, wykonaliśmy na minimalnym poziomie wyostrzania obrazu dostępnym w aparacie. Spójrzmy teraz, jak zwiększenie poziomu tego parametru wpływa na obraz:
W przypadku użytego tutaj trybu 8K rozdzielczość i jakość obrazu jest tak dobra, że wyostrzanie nie wprowadza niemal żadnych dodatkowych zakłóceń. Jedynym ograniczeniem w jego stosowaniu już na etapie nagrywania jest zatem możliwość uzyskania brzydkiego, sztucznie przeostrzonego obrazu przy sięganiu po zbyt duże wartości tego parametru. Te z zakresu 0–3 powinny spokojnie załatwić sprawę i dać nam rozsądnie wyglądające ujęcia. Możemy też odłożyć wyostrzanie do etapu postprodukcji nagrań.
Szum
Szum w filmach, podobnie jak na zdjęciach, oceniamy w oparciu o scenkę testową, zarejestrowaną na różnych czułościach przy wyłączonej redukcji szumu w aparacie.
W przypadku filmu ocena, tak jak przy szczegółowości obrazu, nie ma charakteru liczbowego. Prezentowane poniżej opinie na temat maksymalnych czułości oferujących użyteczny obraz są oczywiście subiektywne – każdy użytkownik ma inną tolerancję dla szumu w obrazie filmowym.
Podobnie jak w przypadku szczegółowości obrazu, ze względu na dużą liczbę trybów nagrywania, postanowiliśmy rozdzielić materiał na 8K, 4K i Full HD. Omówimy go w tej właśnie kolejności.
Graniczną czułością, jeśli chodzi o jakość obrazu, wydaje się być ISO 12800. Widać tam już co prawda oznaki agresywnej redukcji szumu pogarszającej jakość obrazu, ale jej wpływ nie jest jeszcze zbyt silny. Puryści mogą zdecydować się na nieprzekraczanie ISO 6400.
Spójrzmy teraz na materiał nagrany w 4K.
Niezależnie od klatkażu czy wykorzystywanego wycinka matrycy, najwyższą użyteczną czułością są okolice ISO 6400. Powyżej tej wartości, podobnie jak powyżej, pojawia się agresywna redukcja szumu i obraz staje się nadmiernie „ciapkowaty”. To identyczny wynik, jak w przypadku Canona R5, co pokazuje, że w którymś momencie fizyki nie da się oszukać – mniejsze piksele oznaczają gorszy stosunek sygnału do szumu, a gdy do tego dodamy zastąpienie nadpróbkowania innym sposobem odczytu, okazuje się, że tracimy około 2 EV w stosunku do korpusów z mniej upakowanymi sensorami. Oczywiście te mniej upakowane matryce nie oferują 8K, ale na chwilę obecną dla większości użytkowników ważniejsze będzie dobrej jakości 4K w szerokim zakresie czułości i klatkaży.
Na koniec spójrzmy na ujęcia w Full HD.
W przypadku trybu pełnoklatkowego najwyższą akceptowalną czułością wydaje się ISO 12800 niezależnie od użytego klatkażu. W trybie APS-C lepiej nie przekraczać ISO 6400. Tam również dotyczy to wszystkich klatkaży.
Odszumianie
Przy okazji omawiania menu w Sony A1 napisaliśmy, że „jest ono przejrzyste i czytelne, chyba, że trzeba znaleźć ustawienia redukcji szumu”. A to dlatego, że ustawień redukcji szumu w menu w trybie filmowym nie ma. By je znaleźć, należy wrócić do trybu fotograficznego. Znajdziemy tam trzy poziomy redukcji szumu. Może ona być wyłączona, „niska” lub „normalna”. Nie oczekiwaliśmy, że nastawa ta będzie mieć jakikolwiek wpływ na wygląd materiału filmowego (bo gdyby miała, byłaby obecna w menu trybu filmowego), ale z dziennikarskiego obowiązku nagraliśmy ujęcia przykładowe na każdym ustawieniu. Zamieszczamy je poniżej.
Jak widać, ustawiony poziom odszumiania nie ma żadnego wpływu na to, co dzieje się z obrazem filmowym. W połączeniu z widocznymi gołym okiem objawami odszumiania w ujęciach nagranych na wysokich czułościach prowadzi to do prostego wniosku – w trybie filmowym redukcja szumu działa w pełni automatycznie i użytkownik nie ma na nią wpływu. Nie pochwalamy tego rodzaju rozwiązań, zwłaszcza w tak drogim i profesjonalnym korpusie. To wręcz niedopuszczalne.
Jeśli chodzi o jakość działania redukcji szumu, oferowany przez nią kompromis nie jest najlepszy – na wysokich czułościach, zwłaszcza w ciemnych miejscach, czy na ujęciach w ruchu (przykłady do pobrania w ostatnim rozdziale), odszumianie zjada zdecydowanie zbyt dużo szczegółów. Tym bardziej zatem użytkownik powinien mieć nad nim kontrolę.
Rolling shutter
Zjawisko nazywane potocznie rolling shutter wynika z faktu, że zdecydowana większość współczesnych matryc CMOS nie jest odczytywana z całej powierzchni jednocześnie, tylko „z góry do dołu”, wierszami. Stąd też o sile i uciążliwości tego zjawiska decyduje czas odczytu matrycy w danym trybie nagrywania. Rośnie on wraz z rozdzielczością oraz zależy od innych aspektów nagrywania – przykładowo czas odczytu będzie większy, gdy materiał filmowy jest nadpróbkowany (tzw. oversampling), a mniejszy, gdy np. matryca jest odczytywana z przeskakiwaniem linii (tzw. line skipping).
Przedstawmy jeszcze skalę odniesienia. Czasy odczytu poniżej 10 ms uznajemy za świetne – przy tak szybkich matrycach trzeba naprawdę „postarać się”, by zjawisko rolling shutter było zauważalne. Czasy między 10 a 15 ms to wyniki bardzo dobre. Czasy między 15 a 20 ms uznajemy za dobre, a między 20 a 25 ms za przeciętne. Wszystko powyżej 25 ms to wyniki złe, a powyżej 30 ms – bardzo złe.
Wyniki jakie uzyskał Sony A1 przedstawiają się następująco:
Tryb nagrywania | Czas odczytu matrycy |
8K UHD (7680×4320) z całej szerokości matrycy, 25 kl/s | 14.8 ms |
4K UHD (3840×2160) z całej szerokości matrycy, 25 kl/s | 7.4 ms |
4K UHD (3840×2160) z całej szerokości matrycy, 50 kl/s | 7.4 ms |
4K UHD (3840×2160) z prawie całej szerokości matrycy (crop 1.11x), 100 kl/s | 6.3 ms |
4K UHD (3840×2160) w trybie APS-C/Super 35 (crop 1.47x), 25 kl/s | 9.8 ms |
4K UHD (3840×2160) w trybie APS-C/Super 35 (crop 1.47x), 50 kl/s | 9.8 ms |
Full HD (1920×1080) z całej szerokości matrycy, 25 kl/s | 4.9 ms |
Full HD (1920×1080) z całej szerokości matrycy, 50 kl/s | 4.9 ms |
Full HD (1920×1080) z całej szerokości matrycy, 100 kl/s | 4.9 ms |
Full HD (1920×1080) w trybie APS-C/Super 35 (crop 1.47x), 25 kl/s | 4.9 ms |
Full HD (1920×1080) w trybie APS-C/Super 35 (crop 1.47x), 50 kl/s | 4.9 ms |
Full HD (1920×1080) w trybie APS-C/Super 35 (crop 1.47x), 100 kl/s | 4.9 ms |
Testowany aparat, mimo oferowania zapisu filmów w 8K, w żadnym trybie nie uzyskał wyniku, który formalnie nie mieściłby się w kategorii „rewelacyjny” lub „bardzo dobry”. To w zasadzie wystarczy za cały komentarz i świadczy o jakości komponentów użytych w testowanym aparacie. Pomijając 8K, gdzie czasem pojawią się artefakty, rolling shutter nie powinien być dla użytkowników Sony A1 problemem poza naprawdę ekstremalnymi sytuacjami.
Warto w tym miejscu dodać, że wyniki są dość podobne do tego, co oferował Canon R5, który również w żadnym trybie nie przekroczył 15 ms, a jeśli pominąć 8K oraz 4K HQ, to wszystkie pozostałe wyniki mieściły się poniżej 10 ms. W kwestii szybkości matryc, przynajmniej z filmowego punktu widzenia, obaj producenci idą zatem łeb w łeb.