Canon EOS R6 - test trybu filmowego
2. Budowa i ergonomia
Od strony ergonomicznej EOS-em R6 pracuje się bardzo dobrze. Trzy kółka domyślnie przypisane do przysłony, czasu migawki oraz wartości ISO pozwalają bardzo szybko zmieniać parametry pracy, a pozostałe potrzebne rzeczy są albo pod przyciskiem funkcyjnym (balans bieli) albo pod ręką w menu (tryby nagrywania). Dodatkowo wszystkie nastawy można zmieniać z użyciem ekranu dotykowego, a część interfejsu zmodyfikować pod swoje potrzeby. Jedyne zastrzeżenie można mieć do położenia przycisku menu, który jako jedyny z tych regularnie używanych nie jest po prawej stronie korpusu i wymaga użycia drugiej ręki.
Samo menu jest dość przejrzyste i w czytelny sposób podzielone na kategorie. Irytuje jednak kilka drobnych detali. Na przykład – dlaczego działające w podobny sposób tryby HDR PQ i tryb Canon Log znalazły się na innych kartach, a nie obok siebie? Podobnie na pierwszej karcie znajdziemy niepotrzebnie zagnieżdżone opcje wyboru rozdzielczości i klatkażu oraz trybu slow motion. Wszystkie te nastawy spokojnie mogłyby być po prostu na pierwszej karcie obok włączania trybu z przycinaniem (czyli trybu APS-C). Tego typu dziwnych rozwiązań jest jeszcze kilka. Sumarycznie nie rujnują one dobrego wrażenia z korzystania z menu, ale wydają się nielogiczne. Jest też zresztą kilka miłych akcentów, na przykład funkcja sterowania przysłoną z dokładnością do 1/8 EV, która zbliża pracę przysłony do płynnej. Działa ona jednak tylko z obiektywami RF.
Canon EOS R6 zawiera wszystkie typowe, potrzebne przy filmowaniu złącza sygnałowe. Są to:
- USB 3.1 Gen 2 (złącze USB-C),
- wyjście HDMI (złącze mikro HDMI typu D),
- wejście mikrofonowe (jack 3.5 mm stereo),
- wyjście słuchawkowe (jack 3.5 mm stereo).
Bateria
Canon EOS R6 zasilany jest akumulatorem litowo-jonowym LP-E6NH. Jest też kompatybilny ze starszymi ogniwami LP-E6N. Podczas praktycznego testu w pełni naładowany akumulator bez problemu wystarczył do nagrania wszystkich ujęć w studiu, a w statycznej sytuacji pozwolił nagrać 1 godzinę i 43 minuty materiału w 4K w 25 kl/s w trybie pełnoklatkowym. Do rekordów nieco zabrakło, ale nie jest to wynik, którego Canon musiałby się wstydzić. Wstydzić natomiast jak najbardziej powinien się tego, ile razy aparat się w międzyczasie przegrzał, ale więcej o tym napiszemy nieco dalej.
Nośniki pamięci
Canon EOS R6, w przeciwieństwie do R5, nie filmuje w RAW-ach (ani nawet z użyciem kodeków typu All-Intra), nie dziwi zatem, że producent zdecydował się w przypadku tego modelu na dwa identyczne gniazda SD/SDHC/SDXC kompatybilne ze standardem UHS-II. To rozsądna decyzja, zwłaszcza że współczesne karty w tym standardzie oferują szybkości zapisu znacznie przewyższające to, co jest w stanie wygenerować aparat w trybie filmowym.
Wizjer i ekran
Canon EOS R6 oferuje wizjer OLED o rozdzielczości 3690 tys. punktów (ok. 1280×960) i powiększeniu ok. 0.76x. Jakość wyświetlanego w nim obrazu stoi na bardzo dobrym poziomie, mimo że jest to celownik o niższej rozdzielczości niż ten zastosowany w EOS-ie R5. W praktyce podczas pracy nie była to odczuwalna różnica.
Z kolei zastosowany w aparacie ekran to w pełni rozkładany panel dotykowy o przekątnej 3.0 cala i rozdzielczości ok. 1.620.000 punktów (ok. 900×600). Z jego użyciem również da się komfortowo pracować, zwłaszcza że mechanizm dotykowy jest bardzo responsywny. Co ważne, konstruktorzy aparatu przesunęli złącza mikrofonu i słuchawek możliwie daleko od mechanizmu ekranu, więc nawet przy podłączonych tam akcesoriach użytkownik będzie miał do dyspozycji spory (choć nie pełen) zakres ruchu wyświetlacza.
Jeśli chodzi o narzędzia wspomagające manualne ustawienie ostrości, to do dyspozycji mamy focus peaking oraz funkcję korzystającą z modułu Dual Pixel CMOS AF po to, by wskazać użytkownikowi, w którą stronę i o ile powinien przesunąć ostrość, by wybrany punkt kadru był ostry. Oprócz tego możemy powiększyć wybrany wycinek kadru, ale niestety tylko pomiędzy ujęciami – w czasie nagrywania funkcja ta nie jest dostępna.
Także ocena ekspozycji, przynajmniej w podstawowym zakresie, nie powinna być problemem – EOS R6 oferuje użytkownikom zebrę oraz histogram. Zabrakło niestety bardziej zaawansowanych funkcji, takich jak wektoroskop, waveform czy false color. Problemem może być także fakt, że na przykład z focus peakingu i zebry z jakiegoś powodu nie da się korzystać jednocześnie.
Bardziej szczegółowe omówienie aspektów związanych z budową i ergonomią testowanego aparatu zostanie przedstawione w fotograficznym teście Canona EOS-a R6.