Sigma fp L - test trybu filmowego
2. Budowa i ergonomia
Budowa i interfejs
Sigma fp L jest wyjątkowo filigranowa jak na aparat z pełnoklatkową matrycą. Mimo tego korpus nie sprawia wrażenia wykonanego mało solidnie, czy z tanich materiałów. Jest wręcz przeciwnie. Zwłaszcza, że jest on uszczelniony i zabezpieczony przed wpływem warunków atmosferycznych.
Niestety za niewielkim rozmiarem obudowy idzie też niewielka ilość elementów sterujących, choć w przypadku testowanego aparatu nie jest to bardzo dokuczliwe. Jeśli przysłonę ustawiamy na obiektywie, to dwa kółka sterujące wystarczą do opanowania reszty nastaw. Jedynym problemem pozostaje balans bieli, który wywołujemy przez podręczne menu, bo nie dało się go przypisać do przycisku programowalnego. Dało się za to przypisać wartość balansu w stopniach Kelvina, co do wielu sytuacji wystarcza.
Menu Sigmy fp L wzbudza mieszane uczucia. Urządzeniu należy się duży plus za fakt, że po przełączeniu znajdującego się na górze obudowy przełącznika z trybu „still” na „cine”, zawartość menu zmienia się i całkowicie dopasowuje do potrzeb filmowców. Również sam rozkład większości menu jest w miarę przejrzysty. Są jednak wyjątki. Na przykład spowodowanie, by na ekranie pojawiła się zebra, wymaga pewnej ekwilibrystyki i jest mało intuicyjne.
Jeśli chodzi o złącza, Sigma fp L oferuje następujące wejścia i wyjścia sygnałowe:
- USB 3.1 Gen 1 (złącze USB-C),
- wyjście HDMI (złącze mikro HDMI typu D),
- wejście mikrofonowe (jack 3.5 mm stereo),
- wyjście słuchawkowe (jack 3.5 mm stereo).
Bateria
Testowany aparat zasilany jest akumulatorem Sigma BP-51 o napięciu 7.2 V i pojemności 1200 mAh, co przekłada się na ok. 8.6 Wh energii. To dość niewiele, zwłaszcza jeśli mówimy o zasileniu pełnoklatkowego korpusu z zaawansowanymi trybami nagrywania. Potwierdza to zresztą test nagrywania ciągiem, w którym w pełni naładowany akumulator wystarczył na nagranie jedynie 65 minut materiału 4K w formacie MOV. Także z nagraniem wszystkich ujęć w studiu mieliśmy nieco problemów - ledwo wystarczyły na to dwie pełne baterie.
Oczywiście takie wyniki to żaden powód do dumy, ale należy też pamiętać, że w tego rodzaju "kamerach do dalszej zabudowy" standardowa bateria to raczej "awaryjne podtrzymywanie zasilania" a do tego ostatniego najlepiej użyć dużego, zewnętrznego akumulatora, na przykład Sony NP-F albo V-Mount. Warto też dodać, że Sigma fp L pozwala na zasilanie przez USB, możemy zatem zamiast profesjonalnej baterii sięgnąć po prostu po duży power bank lub, na przykład, zasilić aparat z gimbala, jeśli ten ostatni oferuje taką funkcję.
Zarówno podczas testu baterii, jak i podczas nagrywania w studiu, korpus dość mocno się rozgrzał, ale mimo tego nie wyświetlał żadnych ostrzeżeń o wysokiej temperaturze, ani tym bardziej się nie przegrzał i to mimo nagrywania studyjnych ujęć w wyjątkowo upalny dzień w żarowym świetle, czyli przy temperaturach otoczenia oscylujących powyżej 35 stopni.
Nośniki pamięci
Sigma fp L posiada pojedyncze gniazdo kart SD/SDHC/SDXC pracujące w standardzie prędkości UHS-II. Na kartę możemy zapisać filmy w plikach MOV niezależnie od rozdzielczości i klatkażu, dowolne pliki RAW w Full HD oraz RAW-y w 4K, ale jedynie te o 8-bitowej głębi koloru. By skorzystać z 10- i 12-bitowego zapisu w 4K, musimy do aparatu podłączyć dysk SSD przez złącze USB-C. Takie rozwiązanie jest dość typowe dla tego rodzaju „pudełkowych” urządzeń. Z jednej strony dysk trzeba jakoś podłączyć i zamocować w okolicy aparatu, z drugiej jest to znacznie tańszy nośnik niż karty pamięci takie jak XQD, CFast czy CFexpress, które w przeciwieństwie do SD są wystarczająco szybkie, by przyjąć strumień 12-bitowych RAW-ów w 4K. Dodajmy też, że zewnętrzny dysk SSD to nadal znacznie mniejsze i poręczniejsze (oraz niewymagające zasilania) rozwiązanie niż zewnętrzny rejestrator obrazu.
Wizjer i ekran
Wraz z testowanym aparatem firma Sigma zaprezentowała podłączany zewnętrznie opcjonalny wizjer elektroniczny EVF-11, który pasuje zarówno do modelu fp L, jak i do wcześniejszego fp. Wizjer ma rozdzielczość 3.68 mln punktów (ok. 1280 x 960 px), powiększenie 0.83x oraz odległość punktu ocznego wynoszącą 21 mm. Pozwala też na korektę dioptrii w sporym zakresie od -4 do +3.
Jeśli chodzi o jakość obrazu, to ta była bardzo dobra, choć rozdzielczość celownika mogłaby być jeszcze odrobinę większa, zwłaszcza przy sporym powiększeniu, jakie oferuje. Warto także wspomnieć, że na bocznych ściankach wizjera zdublowano port USB, wyjście słuchawkowe oraz wyjście HDMI, które ten zasłania po podłączeniu. Nie tracimy zatem nic z funkcjonalności korpusu, gdy wizjer jest do niego przymocowany.
Jeśli chodzi o ekran, to oferuje on przekątną 3.15" i rozdzielczość 2.1 miliona punktów (ok. 1024×682 px). Praca z nim jest całkiem komfortowa, przynajmniej dopóki umiejscowienie aparatu pozwala na wygodne spoglądanie nań, ponieważ wyświetlacz niestety jest nieruchomy.
Z narzędzi ułatwiających pracę, na ekranie możemy powiększyć wybrany wycinek kadru, wyświetlić focus peaking, zebrę, histogram, czy też waveform (tzw. "monitor przebiegu fali"), co zdecydowanie wystarczy w większości sytuacji.
Bardziej szczegółowe omówienie aspektów związanych z budową i ergonomią testowanego aparatu zostało przedstawione w fotograficznym teście Sigmy fp L.