Canon EOS R7 - test trybu filmowego
2. Budowa i ergonomia
Ergonomicznie EOS R7 oferuje dwa kółka sterujące (trzy, jeśli policzyć programowalny pierścień sterujący, w jaki wyposażono obiektywy systemu RF) oraz szereg przycisków, które albo już przywołują najpotrzebniejsze przy filmowaniu nastawy na ekran, albo można je w tym celu zaprogramować. Co ciekawe, przeniesienie tylnego kółka wraz z wybierakiem wielokierunkowym wyżej, w okolice wizjera, nie zaszkodziło ergonomii. Nie zmieniło jej też zresztą specjalnie na lepsze – w naszym odczuciu to po prostu inne, równoprawne rozwiązanie, choć oczywiście wiele może zależeć od indywidualnych preferencji użytkownika. Może się to również mniej spodobać osobom lewoocznym.
Tak naprawdę jedyne ergonomiczne zastrzeżenie mamy, podobnie jak w przypadku wielu innych korpusów Canona, do umieszczenia przycisku menu po drugiej stronie wizjera, niż typowo użytkownik trzyma rękę, przez co wciśnięcie go wymaga użycia drugiej ręki. Nie jest to jednak duży problem, a pod każdym innym względem z EOS-em R7 pracowało się całkiem wygodnie.
Menu
Menu EOS-a R7 nie różni się specjalnie od menu innych niedawno zaprezentowanych aparatów Canona (nie licząc modelu R5 C pracującego pod kontrolą „filmowego” systemu operacyjnego), nasze uwagi pod jego adresem także będą zatem dość podobne. Niezmiennie dotyczą one na przykład powiązania na siłę kodeka z profilem obrazu – w HDR PQ i Canon Logu zapis odbywa się w H.265 z próbkowaniem 4:2:2/10-bit, a w pozostałych profilach w H.264 w 4:2:0/8-bit. Dziwne jest także to, że HDR PQ i Canon Log mają swoje osobne sekcje w menu, z jakiegoś powodu umieszczone na różnych kartach i nie da się ich wybrać po prostu z listy profili obrazu. Podobnie dziwne jest umieszczenie wyboru kodeka audio (zapis z kompresją lub bez), które w ogóle znalazło się na przeciwległym końcu menu. Wypadałoby w końcu zrobić porządek z tymi psującymi dobre wrażenie detalami.
Złącza
Jeśli chodzi o złącza sygnałowe, Canon EOS R7 oferuje typowy zestaw złącz wykorzystywanych przy filmowaniu, czyli:- złącze USB 3.2 gen 2 typu C,
- wyjście mikro HDMI typu D,
- wejście mikrofonu stereo mini jack o średnicy 3.5 mm,
- wyjście słuchawek stereo mini jack o średnicy 3.5 mm.
Podobnie jak większość filmujących aparatów fotograficznych, EOS R7 nie oferuje obsługi kodu czasowego z zewnętrznego źródła (możemy jedynie wygenerować kod w aparacie). Osoby potrzebujące tego rodzaju funkcjonalności powinny zatem przyjrzeć się modelom takim jak EOS C70 albo EOS R5 C.
Warto również wspomnieć, że EOS R7 został wyposażony w nową stopkę oferującą szereg dodatkowych pinów sygnałowych, na której można mocować różnego rodzaju akcesoria rozszerzające funkcjonalność aparatu, na przykład dodające wejścia XLR. Póki co jednak oferta tych akcesoriów jest bardzo ograniczona.
Bateria
Canon EOS R7 zasilany jest akumulatorem litowo-jonowym LP-E6NH. Jest też kompatybilny ze starszymi ogniwami LP-E6N oraz LP-E6. Podczas praktycznego testu w pełni naładowana bateria pozwoliła nagrać 2 godziny i 18 minut materiału w 4K w 25 kl/s w trybie Fine, czyli tym korzystającym z nadpróbkowania. To całkiem dobry wynik, porównywalny z bezpośrednią konkurencją. Podczas przeprowadzania testu pojawiła się na ekranie kontrolka informująca o wysokiej temperaturze aparatu, do przegrzania i wyłączenia jednak nie doszło.Nośniki pamięci
Testowany aparat został wyposażony w dwa identyczne gniazda SD/SDHC/SDXC kompatybilne ze standardem UHS-II. To w zupełności wystarcza do zapisania wszystkiego, co EOS R7 jest w stanie zaoferować w trybie filmowym. Co ważne, możliwy jest zapis na obie karty jednocześnie, co pozwala na lepsze zabezpieczenie się przed ewentualną utratą nagranego materiału.Wizjer i ekran
Jeśli chodzi o wizjer, to EOS R7 nieco rozczarowuje. Co prawda jest lepiej, niż w Sony FX30, gdzie wizjera nie ma w ogóle, ale 2.36 mln punktów (1024×768 px) i powiększenie ok. 0.72x (ekwiwalent dla pełnej klatki) to specyfikacja na poziomie niżej pozycjonowanego 6-letniego Sony A6300, a nie topowego korpusu APS-C w 2022 roku. Nowe niepełnoklatkowe bezlusterkowce Fujifilm, OM System czy Panasonika wypadają w tej kwestii lepiej. Nie jest to zresztą tylko kwestia porównywania specyfikacji – wizjer faktycznie mógłby po prostu być większy, a obraz w nim bardziej szczegółowy.
Nieco lepiej wypada ekran, który nadal nie jest ogromny (2.95 cala), ale ma już całkiem rozsądną rozdzielczość 1.62 mln punktów (ok. 900×600 px) i rozsądniejsze niż stosowane przez Sony wyświetlacze proporcje obrazu 3:2. Powoduje to, że pracuje się z nim całkiem komfortowo, zarówno pod względem szczegółowości obrazu i jego jasności, jak i działania mechanizmu dotykowego.
Jeśli chodzi o narzędzia wspomagające manualne ustawienie ostrości, to do dyspozycji mamy focus peaking oraz funkcję korzystającą z modułu Dual Pixel CMOS AF po to, by wskazać użytkownikowi, w którą stronę i o ile powinien przesunąć ostrość, by wybrany punkt kadru był ostry. Oprócz tego możemy powiększyć wybrany wycinek kadru, ale niestety tylko pomiędzy ujęciami – w czasie nagrywania funkcja ta nie jest dostępna.
Także ocena ekspozycji, przynajmniej w podstawowym zakresie, nie powinna być problemem – EOS R7 oferuje użytkownikom zebrę oraz histogram. Zabrakło niestety bardziej zaawansowanych funkcji, takich jak wektoroskop, waveform czy false color. Problemem może być także fakt, że na przykład z focus peakingu i zebry z jakiegoś powodu nie da się korzystać jednocześnie.
Bardziej szczegółowe omówienie aspektów związanych z budową i ergonomią testowanego aparatu zostanie przedstawione w fotograficznym teście Canona EOS-a R7.