Fujifilm X-S20 - test trybu filmowego
2. Budowa i ergonomia
Nie zmieniła się też ergonomia, która na szczęście już w X-S10 stała na bardzo przyzwoitym poziomie. Użytkownik testowanego aparatu ma do dyspozycji 3 koła nastaw, z których jedno niestety umieszczono po lewej stronie wizjera, gdzie nie da się łatwo sięgnąć obsługującą aparat prawą ręką. Gdyby zamienić jego położenie z kołem wyboru trybu pracy, można by lepiej wykorzystać jego potencjał. Niemniej nawet dwa pozostałe wystarczają, zwłaszcza że sporo obiektywów na bagnet Fujifilm X ma dedykowany pierścień przysłony. Oprócz tego na górnej ściance znajdziemy dedykowany przycisk ISO oraz drugi wywołujący menu podręczne. W tym ostatnim w trybie filmowym mamy pod ręką m.in. balans bieli, wybór profilu obrazu, czy tryb nagrywania i klatkaż. Możemy też zresztą dowolnie personalizować jego zawartość, podobnie jak funkcje części przycisków. Oznacza to, że w wielu typowych zastosowaniach w ogóle nie będziemy musieli sięgać do menu głównego. Jak na korpus ze środka „lineupu” jest zatem naprawdę dobrze.
Menu
Przykłady na to można by mnożyć. Wybór kodeka i rozdzielczości nagrywania jest niepotrzebnie zagnieżdżony, ręczne wpisywanie ogniskowej dla modułu stabilizacji matrycy jest zupełnie gdzie indziej niż wszystkie inne nastawy związane ze stabilizacją w trybie filmowym, a wrzucenie na podgląd tabeli LUT ułatwiającej ocenę ekspozycji i kolorystyki przy pracy w profilu logarytmicznym wymaga zorganizowania wyprawy na przeciwległy koniec menu.
Nie zniknęły też krytykowane już przez nas wielokrotnie potworki językowe w polskim tłumaczeniu menu. Międzyklatkową redukcję szumu nadal znajdziemy pod nic niemówiącym hasłem „ramka wewnętrzna NR”, możliwego do wymuszenia przez użytkownika cropa 1.29x opisano jako „powiększenie przycinania filmu”, a kontrolę nad rozmyciem tła w trybie Vlog opisano jako „tryb rozstrajania tła”. Będziemy naprawdę wdzięczni jeśli ktoś z polskiego oddziału Fujifilm to przeczyta i zrobi w końcu z tymi językowymi koszmarkami porządek.
Złącza
Jeśli chodzi o złącza sygnałowe, Fujifilm X-S20 oferuje typowy zestaw gniazd potrzebnych przy filmowaniu, czyli:- złącze USB 3.2 gen 2x1 typu C,
- wyjście HDMI (złącze mikro HDMI typu D),
- wejście mikrofonu stereo (mini jack 3.5 mm),
- wyjście słuchawek stereo (mini jack 3.5 mm).
Zaślepka gniazda jest na stałe przyczepiona do korpusu, tu usunęliśmy ją w Photoshopie, bo nie dawała się trwale odgiąć. |
Podobnie jak większość filmujących aparatów fotograficznych, X-S20 nie oferuje obsługi kodu czasowego z zewnętrznego źródła, możemy jedynie wygenerować kod w aparacie. Trudno jednak uznać to za poważną wadę w mniej zaawansowanym korpusie, o jakim tu mówimy.
Warto zwrócić też uwagę na nietypowe umieszczenie wyjścia słuchawkowego, które znalazło się na prawej ściance, patrząc od strony wizjera. Wydaje się to całkiem rozsądnym rozwiązaniem, kabel nie będzie bowiem ograniczał zakresu ruchu ekranu. Podobnie zresztą, jak nie ogranicza go wejście mikrofonowe.
Bateria
W kwestii zasilania X-S20 szczęśliwie nie poszedł w ślady swojego poprzednika. Testowany aparat jest bowiem zasilany znanym z bardziej zaawansowanych korpusów akumulatorem litowo-jonowym NP-W235 oferującym pojemność 2200 mAh przy napięciu 7.2 V, co przekłada się na niecałe 16 Wh energii. Podczas studyjnego testu pełna bateria wystarczyła na nagranie 2 godzin i 36 minut materiału w 4K w 25 kl/s, co jest bardzo dobrym wynikiem.Dodajmy też, że aparat nie wyświetlił w czasie testu komunikatu o wysokiej temperaturze urządzenia, nie powinien mieć zatem problemów z przegrzewaniem się. A gdyby takowe jednak wystąpiły (na przykład podczas filmowania w ostrym słońcu), to możemy do korpusu podpiąć akcesoryjny moduł chłodzący znany z topowych modeli X-H2 oraz X-H2S.
Nośniki pamięci
Fujifilm X-S20 oferuje jedno gniazdo na kartę pamięci w standardzie SD/SDHC/SDXC zgodne ze specyfikacją UHS-II. Do oferowanych przez ten aparat trybów nagrywania i zakresów przepływności strumienia danych tyle spokojnie wystarczy. Zdecydowanie większym problemem jest obecność jedynie jednego gniazda, co potwierdzi każdy, komu kiedykolwiek padła karta SD.
Gniazdo na kartę umieszczono pod dolną klapką, tuż obok akumulatora. Samą klapkę skonstruowano w sposób pozwalający ją otworzyć przy korzystaniu z większości złączek statywowych, co oceniamy pozytywnie.
Angelbird AV PRO, udostępnionych przez firmę Fototechnika.
Wizjer i ekran
Testowany aparat oferuje wizjer elektroniczny o rozmiarze 0.39 cala, powiększeniu 0.62x (ekwiwalent dla pełnej klatki) i rozdzielczości 2.36 mln punktów (ok. 1024 × 768 pikseli), czyli dokładnie taki sam, jaki był obecny w jego poprzedniku. Jego niewielka rozdzielczość nie przeszkadza głównie ze względu na niewielkie powiększenie, przez które ma się wrażenie patrzenia na obraz przez przysłowiową dziurkę od klucza.
Nieco lepiej ma się sytuacja z ekranem, którego rozdzielczość została poprawiona i wynosi teraz około 1.84 mln punktów (ok. 960 × 640 px) przy proporcjach ekranu 3:2. Z ekranem pracuje się komfortowo nawet przy manualnym ustawianiu ostrości, a do jakości działania mechanizmu dotykowego nie mamy zarzutów.
Jeśli chodzi o narzędzia wspomagające pracę operatora, to na pokładzie znajdziemy najprzydatniejsze w pracy udogodnienia takie jak focus peaking, powiększenie fragmentu kadru czy też programowalną zebrę. Dla średniozaawansowanych filmowców będących grupą docelową w przypadku X-S20 powinno to w zupełności wystarczyć.
Bardziej szczegółowe omówienie aspektów związanych z budową i ergonomią testowanego aparatu zostanie przedstawione w fotograficznym teście Fujifilm X-S20.