Canon EOS C400 - test kamery
1. Wstęp
Bez wątpienia najważniejszą nowością w przypadku modelu C400 jest pełnoklatkowy sensor wyróżniający go choćby na tle linii C300 korzystającej od lat z matryc Super 35. Ważną zmianą jest też oczywiście zastosowanie bagnetu RF, co ostatecznie potwierdza odejście firmy Canon od lustrzankowego systemu EF także w segmencie większych kamer.
Wspomniana pełnoklatkowa matryca o rozmiarach 38.4 × 20.2 mm oferuje rozdzielczość 6K (maksymalnie 6000×3164 w proporcjach 17:9) oraz, prawdopodobnie jako pierwszy sensor na świecie, aż trzy sprzętowo skalibrowane bazowe czułości ISO, które dla logarytmicznych profili obrazu odpowiadają nastawom ISO 800, ISO 3200 oraz ISO 12800. Zaoferowanie trzech umieszczonych dość blisko siebie „baz” powinno, przynajmniej teoretycznie, pozwolić na osiągnięcie niskiego zaszumienia i dobrego zakresu tonalnego w szerokim zakresie czułości.
Fakt ten, wraz z liczbą przycisków i pokręteł na obudowie, mówi nam, że mamy do czynienia z urządzeniem stworzonym w dużej mierze z myślą o pracy dokumentalnej i ambitniejszych reportażach. Choć oczywiście w kontrolowanych warunkach C400 także powinna sobie poradzić – filmuje bowiem nie tylko w bazujących na H.264 i H.265 kodekach z rodziny XF, ale też w skompresowanym surowym formacie Cinema RAW Light.
Wygląda zatem na to, że bohater niniejszego testu to dobrze przemyślany uniwersalny kombajn, któremu niestraszne są żadne warunki pracy i który powinien być w stanie zaoferować świetną jakość obrazu w szerokim zakresie czułości. Po odpowiedź, czy faktycznie tak jest, zapraszamy do lektury kolejnych rozdziałów niniejszego testu.
Kamerę do testu wypożyczyła firma Canon Polska, za co serdecznie dziękujemy.